Lubimy sobie czasem odpalić wywiady Roberta Mazurka w RMF FM. Wiadomo, są poranki słabsze, są lepsze, ale zawsze miło posłuchać, gdy politycy wiją się pod serią pytań, gdy łapani są na opowiadaniu bzdur i na braku konsekwencji. Williama Remy’ego z Legii nie trzeba było nawet jakoś specjalnie dociskać, by obnażył swoją nienachalność intelektualną w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”. A wywiad dotyczy oczywiście jego sławnej już imprezy, za którą poleciał z klubu.
O, przepraszamy, to wcale nie było jego impreza. To była impreza partnerki Remy’ego. Może i organizowana w jego mieszkaniu, ale to nie jego impreza. Pamiętajcie – żadne urodziny za dzieciaka nie były waszą imprezą. Były imprezą rodziców, którzy wam to organizowali – zaprosili Maciusia, Bartusia i Wojtusia, kupili piccolo i Crunchipsy paprykowe.
Ale dobra, mniejsza o takie pierdoły. Dla tych, którzy nie śledzą uważniej życia społecznego Williama Remy’ego – w październiku na Instagramie pojawiły się foty, na których Francuz w samych portkach bawi się w większym gronie. W momencie, gdy w Ekstraklasie mieliśmy odwoływane mecze i całe zespoły były wysyłane na kwarantannę. I gdy zawodników pilnowano, by nie robili głupstw – mieli być w ścisłej izolacji, nie bujać się po mieście, unikać zgromadzeń. Najlepiej, gdyby po prostu siedzieli na dupach. To generalnie dość niskie wymagania – śpij, trenuj, siedź na dupie.
Ale Remy został przyłapany. Ktoś wrzucił foty w media społecznościowe, ktoś je podchwycił, Legia to zauważyła i po wlepieniu mu kar finansowym wywaliła go z klubu na zbity pysk.
No i myśleliśmy, że na tym koniec. Pan nieroztropny piłkarz przeskrobał, zapłacił najbardziej dotkliwą karę i niech już polski futbol o nim zapomni.
Ale nie, pan piłkarz wyszedł do mediów i powiedział: – Ale to nie było tak, jak widać na zdjęciach!
Zacytujmy fragment wywiadu dla “Przeglądu Sportowego”:
Na pana sytuację w Legii miała wpływ impreza, za którą został pan ukarany. Żałuje pan tego?
Nie żałuję. Moja dziewczyna zorganizowała spotkanie, co należało zrobić w restauracji, ale wszystkie lokale zostały zamknięte, więc postanowiła zaprosić znajomych do domu. Powiedziałem, że nie ma problemu. Ja tylko częściowo uczestniczyłem w tym spotkaniu, wchodziłem i wychodziłem.
Na pewno żałuję, że wyciekły zdjęcia. Dlaczego pana przyjaciele robili zdjęcia i je opublikowali?
To znajomi dziewczyny, ja ich nie znałem. Na pewno nie zrobili tego celowo.
Ale nie mógł im pan powiedzieć, żeby nie publikowali tych zdjęć w internecie?
Nie wiedziałem, że zamierzają zamieścić je w mediach społecznościowych. Myślałem, że robią to tylko dla zabawy. Gdyby to byli moi prawdziwi przyjaciele, nie opublikowaliby ich w internecie, ale trudno mi narzucać coś osobom, których nie znam.
To ile osób było tych nieznajomych?
Znałem może jedną albo dwie osoby.
A ile łącznie gości pojawiło się na tej imprezie?
10–12, dokładnie nie wiem.
Nie wiedział pan, że to zabronione, aby zapraszać tyle osób?
A dlaczego zabronione?
Przed tą imprezą w Legii powiedziano wam, że trzeba zwiększyć środki ostrożności i unikać spotkań z innymi ludźmi.
To prawda, ale zawodnicy wychodzili już na trening, szczerze mówiąc, to nie słuchałem zbyt uważnie, ale powiedziałem, że rozumiem. W Legii potem się na mnie zdenerwowali, bo to nie było profesjonalne.
Uściślijmy wersje Remy’ego z dzisiejszego “Przeglądu Sportowego”:
- impreza była, ale to nie była impreza jego, a jego partnerki
- na balecie znał może jedną czy dwie osoby (z dwunastu)
- w “spotkaniu” uczestniczył tylko częściowo – “wchodził i wychodził”
- wszyscy mieli temperaturę mierzoną na wejściu do mieszkania
- błąd polegał na tym, że zamiast w knajpie musieli się spotkać w domu, bo knajpy akurat były zamknięte (ciekawe z jakiego powodu?)
- nie wiedział, że nie może spotykać się w takim gronie
Najbardziej podoba nam się fragment “Ja tylko częściowo uczestniczyłem w tym spotkaniu, wchodziłem i wychodziłem”. Nie no, totalnie to widzimy. Zwłaszcza oglądając te foty, na których hasa po mieszkaniu w samych portkach. Brakowało nam tylko jakieś ckliwej wzmianki o tym, że przez żaluzje widział, że starsza sąsiadka niesie ciężkie zakupy, więc błyskawicznie zarzucił na siebie szlafrok i wybiegł jej pomóc. I tak osiem razy. Wchodził i wychodził.
Podobnie jak totalnie widzimy to, że piłkarz, który “nie usłyszał, że trzeba bardzo uważać i unikać spotkań z ludźmi” mierzy wszystkim temperaturę na wejściu do mieszkania. Wiadomka. Maseczki zdjęliście tylko do zdjęcia, podobnie jak rękawiczki ochronne, każdy miał ważną książeczkę szczepień, wykaz chorób zakaźnych, historię odwiedzanych krajów, akt urodzenia i zgodę na uczestnictwo w balecie od obojga rodziców.
Aha, no i jeszcze jedna perełka z tej rozmowy.
– (…) nie zabronię dziewczynie, która ze mną mieszka, organizowania spotkań. Dlatego nie żałuję tego, co się stało, bo nie mogłem jej odmówić. Jestem obcokrajowcem. Ciekawe, czy inni ludzie wytrzymaliby za granicą i cały czas siedzieli samemu w domu.
William, może będziesz zaskoczony, ale… tak, ludzie tak robią i tak żyją! W jak bardzo oderwanej od życia bańce pana piłkarza trzeba funkcjonować, by w takim momencie rzucać “oj, no, a ciekawe czy wy bylibyście tacy mądrzy i byli się w stanie powstrzymać od organizacji baletów we własnym mieszkaniu, gdy jesteście obcokrajowcem!”. A, przepraszamy – on to robił z pobudek altruistycznych. Bo troszczył się o dziewczynę. Jak rapował Malik – wszystko dla rodziny.
Nieprawdopodobny gagatek. Piłkarze mieli przez tę jesień proste zadanie – grajcie w piłkę i siedźcie na dupach, bo inaczej będą problemy z dograniem ligi. Jedni robili to skuteczniej (w sensie siedzenie na dupach), inni mniej. Natomiast prawie nikt nie miał takiego tupetu jak Remy, by po imprezie na XX osób we własnym mieszkaniu wyjść do mediów i powiedzieć “to nie moja impreza, to impreza mojej dziewczyny, a poza tym, to ja tam tylko wchodziłem i wychodziłem!”.
Dobrze, że z ligi już wyszedłeś i – mamy nadzieję – nie wrócisz.