Wiadomo, z czym musi nam się kojarzyć mecz Bayernu i Wolfsburga. Pięć bramek w dziewięć minut Roberta Lewandowskiego to coś, do czego będą wracać dziennikarze i za sto lat, jeśli tylko futbol będzie istniał. Rzecz niesłychana, niektórzy potrzebują całych karier, by zanotować pięć sztuk, a Polak, cyk, 540 sekund i pięciopak. Zawsze nam ten mecz się będzie dobrze kojarzył, napastnikowi także i choć dzisiaj aż tylu sztuk nie upolował, nadal może być zadowolony. Trafił dwa razy, a Bayern wygrał 2:1.
Od razu powiedzmy, że – wyłączając statystykę – były to niezwykle ważne ciosy. Wolfsburg dzisiaj z pewnością przed Bawarczykami się nie położył. Chciał nawiązać walkę i co ważniejsze: zrobił to,. Tak naprawdę może być niezadowolony, że nie wywiózł z trudnego terenu choćby punktu.
Przecież nikt nie mógłby mieć pretensji, gdyby Wilki prowadziły po kwadransie 2:0. Były szybkie, zdecydowane i dość konkretne. Szansę na 1:0 wykorzystały. Sane, zamiast wybijać piłkę z własnego pola karnego, chciał ją przyjmować, ale zrobił to tak nieudolnie, że futbolówka trafiła po przejęciu do Mbabu. Ten nie zwlekał, nie cudował, tylko zagrał do Philippa, a on z woleja po koźle nie dał szans Neuerowi.
Gorzej było już ze wspomnianą okazją na 2:0. Brekalo dostał piłkę przed polem karnym, mierzył po długim rogu, ale pomylił się o centymetry. Kto wie, czy Bayern potrafiłby posprzątać taki bałagan.
A co oczywiste, z 0:1 łatwiej wyjść i Bawarczycy zaczynali przejmować kontrolę nad spotkaniem. Był coraz konkretniejszy i coraz groźniejszy, czuł się lepiej na boisku. Jeszcze próba Lewandowskiego została wyjęta na raty przez Casteelsa, jeszcze strzał Comana został w rozpaczliwy sposób powstrzymany przez obrońców, ale później Francuz stwierdził: asysta też jest okej i obsłużył idealnym dośrodkowaniem Lewandowskiego. A Polak, jak to on, mając troszkę miejsca w szesnastce, wyskoczył najwyżej i z bańki nie dał szans golkiperowi.
Drugą sztukę Robert upolował tuż po przerwie. Po dłuższym podaniu wpadł z piłką w pole karne, nawinął rywala jak dziecka i wcisnął Casteelsowi po krótkim. Robot, po prostu robot i co tu dużo gadać.
Ktoś może powiedzieć – czego mogą żałować Wilki, miały swoje szanse, potem Bayern doszedł do głosu i tyle. To nie do końca tak – wiele rozbiło się tutaj o Neuera. Świetną okazję w końcówce miał bowiem… Bartosz Białek, który pojawił się na placu w 70. minucie. Dostał piłkę w polu karnym, uderzył naprawdę nieźle, pod poprzeczkę, ale Niemiec sobie tylko znanym sposobem odbił to uderzenie. Zostawił rękę i strzał wyszedł na rzut rożny.
Zresztą Wolfsburg po nim też miał niezłą okazję, ale znów bronił Neuer. No, na tego mistrza czasem nie poradzisz.
Natomiast już pal licho ten wynik, my, kibice polskiej piłki możemy być zadowoleni. Po pierwsze – wiadomo, Lewandowski i jego dwupak. Po drugie niezła zmiana Białka. Nie takich jak on zatrzymywał Neuer, a poza tym napastnik wygrywał większość pojedynków, czy to w powietrzu, czy na ziemi. Może być zadowolony ze swojego rozwoju.
Bayern – Wolfsburg 2:1
Lewandowski 45+1′ 50′ – Philipp 5′