Reklama

Szok. Ustawienie Polacek-2-3-1 znów nie zdało egzaminu

redakcja

Autor:redakcja

18 września 2020, 20:32 • 3 min czytania 7 komentarzy

Lubimy oglądać mecze Podbeskidzia Bielsko-Biała w Ekstraklasie, ale mamy wrażenie, że jeszcze bardziej lubią grać je rywale Górali. A to już niepokojące, gdy mówimy o chęci zadomowienia się na ligowym poziomie, co potwierdzić mogą i w Sosnowcu, i w Łodzi. Podopieczni Krzysztofa Brede znów odstawili w obronie kabarecik i stracili cztery bramki, przez co ich średnia to już trójka w plecy na mecz. A w spotkaniu z Rakowem był to tzw. najniższy wymiar kary. 

Szok. Ustawienie Polacek-2-3-1 znów nie zdało egzaminu

Dużo roboty miał Martin Polacek, ale dużo roboty miał przede wszystkim Damian Sylwestrzak. Niedoświadczony, gwiżdżący dopiero drugi raz na poziomie Ekstraklasy arbiter raczej nie spodziewał się, że przyjdzie mu podyktować trzy rzuty karne dla jednej drużyny w ciągu zaledwie nieco ponad 25 minut. Co warte podkreślenia, wszystkie słusznie.

  •  w 19. minucie wrzutkę Tudora ręką zatrzymał Gach,
  • w 39. minucie Sapałę w polu karnym kopnął Rzuchowski, pomocnik jeszcze utrzymał się na nogach, ale sekundę później został staranowany przez Jarocha,
  • w 44. minucie Jaroch spóźnił się ze swoim wślizgiem o jakieś dwie godziny i wjechał w nogi Kuna.

Tak obdarowany przez gospodarzy Raków nie mógł tego meczu przegrać. Napisalibyśmy o słynnej bielskiej gościnności, no ale na wyjazdach w Zabrzu i Białymstoku beniaminek Ekstraklasy też przecież rozdawał prezenty na lewo i prawo. Tu trzeba natychmiast coś zrobić, bo w tej chwili defensywa Podbeskidzia naprawdę jest tak trudna do sforsowania jak furtka, którą widzicie na zdjęciu głównym. Jest tak trudna do sforsowania, że gola chyba potrafiłaby jej strzelić nawet Warta Poznań.

A wracając jeszcze na moment do sędziego, z pochwałami chyba należałoby się jeszcze wstrzymać. Mamy bowiem nieodparte wrażenie, że już w 7. minucie powinien on wyrzucić z boiska Wilusza, który zdecydowanie zbyt agresywnie zaatakował kostkę Sitka. Chłopak ambitnie starał się wrócić do gry, ale wytrzymał na placu ledwie 10 minut. Dobra, wprost – jego oprawca powinien opuścić murawę znacznie wcześniej.

Frajerstwo Podbeskidzia w defensywie jest o tyle boleśniejsze, że z przodu beniaminek znów wyglądał przyzwoicie. Zresztą to przecież bielszczanie wyszli na prowadzenie w 13. minucie po ładnym strzale Tomasza Nowaka. Więcej goli dla gospodarzy nie padło, choć okazje były, ale spójrzmy też na to z innej strony – trudno atakować z wielkim impetem, gdy czujesz, że nawet strzelenie pięciu bramek może skończyć się brakiem punktów.

Reklama

I nie, nie przesadzamy. Oprócz goli z karnych Raków zapakował jeszcze jedną bramkę, gdy Cebula wykorzystał piękne podanie z głębi pola Tudora. Ale gdyby podopieczni Rakowa się spięli, spokojnie mogli sieknąć z osiem sztuk. Piątkowski walnął w słupek, Tijanić w poprzeczkę, a Gutkovskis z Petraskiem powinni mieć po dublecie. Niech nikogo nie zmyli sposób, w który ostatecznie padły gole.

No i trzeba powiedzieć, że Raków potwierdza spore aspiracje. Jasne, to tylko mecz z beniaminkiem, który potrafi strzelać gole za ciebie, ale ważniejsze jest coś innego – widać powtarzalność w każdym meczu Rakowa w tym sezonie. Tak działa dobrze naoliwiona maszyna. A styl, choć na przykład w przypadku reprezentacji próbuje nam się wmówić coś innego, to podstawa sukcesów.

Najnowsze

Anglia

Guardiola ze stanowczą deklaracją: Zostanę tutaj, nawet jeśli nas zdegradują

Arek Dobruchowski
0
Guardiola ze stanowczą deklaracją: Zostanę tutaj, nawet jeśli nas zdegradują

Komentarze

7 komentarzy

Loading...