Reklama

Rząsa diagnozuje problemy polskiej piłki. Kluby nie chcą oddawać Lechowi piłkarzy za bezcen

redakcja

Autor:redakcja

09 września 2020, 10:39 • 4 min czytania 38 komentarzy

Polska piłka ma wiele problemów, nie trzeba ich na pewno szukać przez lupę. Wszyscy szukamy diagnozy, sposobów wyjścia z impasu. I szczęśliwie znalazł się ktoś, kto to zrobił. Tomasz Rząsa, dyrektor sportowy Lecha Poznań, zwrócił uwagę, że inne kluby w Polsce nie chcą oddawać piłkarzy Lechowi, tylko wolą ich sprzedać za większe pieniądze. Skandal.

Rząsa diagnozuje problemy polskiej piłki. Kluby nie chcą oddawać Lechowi piłkarzy za bezcen

W materiale Dawida Dobrasza w “Głosie Wielkopolskim” czytamy:

Dla dobra polskiej piłki byłoby dobre, gdyby utalentowani piłkarze z klubów o mniejszej renomie, mogli przejść najpierw przez wyżej notowany klub w Polsce, jak odbywa się to w Czechach lub Słowacji. Ugruntować pozycje w Polsce, zadebiutować w reprezentacji, a później zaistnieć na zachodzie. Rzeczywistość jest jednak inna. Każdy klub woli bezpośrednio sprzedać swojego zawodnika za 2-3 mln euro do innej ligi bez pośredników, nie zastanawiając się, czy poradzi sobie za granicą.

Po pierwsze, zastanawiamy się: kto bardziej korzystałby na tym, żeby – strzelamy – Zagłębie Lubin sprzedało Bartosza Białka, zamiast za pięć milionów euro do Wolfsburga, to za pięć lodów “Kaktus” do Lecha Poznań. Polska piłka czy jednak Lech Poznań? Czy to jest, spotykane czasem, wycieranie się mitycznym DOBREM POLSKIEJ PIŁKI, gdy w istocie jest się adwokatem w zasadzie wyłącznie własnego interesu?

Naprawdę, poszukamy sensu w tych słowach. Gdzie to DOBRO POLSKIEJ PIŁKI, chociaż w śladowej formie? Że czołówka, a więc pucharowicze, byliby mocniejsi, a więc i o przyzwoite wyniki w Europie łatwiej? OK, ale rzecz w tym, że siła polskich klubów jest I TAK DOSTATECZNIE DUŻA, żeby nie było takich kompromitacji jak w ostatnich latach. Również Lech ma wszystko w swoich rękach, żeby teraz dotrzeć do fazy play-off. Ani Hammarby, ani OFI, ani Apollon to nie są kluby, które biją się w innej wadze. No i jak ostatnio sprawdzaliśmy, to słabsze ekipy szwedzkie, greckie i cypryjskie nie robią zrzutek, żeby te zespoły były mocniejsze.

Reklama
Ciekawe czy Lech byłby skory po sezonie 18/19, w którym w lidze był ósmy, oddać z zawieszeniem ekonomii – było nie było – zawodników do wyżej notowanych na tamten moment klubów. Przecież byłoby to w imieniu DOBRA POLSKIEJ PIŁKI.

Taka jest sytuacja, że na Słowacji czy w Czechach jest dużo większa dysproporcja między jakością i ekonomią klubów, taki przepływ dzieje się w sposób naturalny. U nas w zasadzie czasem ciężko powiedzieć, które kluby to te wyżej, a które niżej notowane. Bo jak zapytać, to pół ligi chciałby pograć o coś więcej. Sprzedaż piłkarza bezpośrednio ze średniaka na Zachód to także budowanie własnej marki, własnego transferowego “success story”, praca nad swoim ogródkiem. Taki mamy klimat, że ze strefy spadkowej można sprzedać zawodnika za bardzo dobre pieniądze.

Rząsa sugeruje, że ugruntowanie pozycji w Polsce, debiut w reprezentacji, a nade wszystko gra w czołowym klubie to pewna ścieżka pod to, by poradzić sobie na Zachodzie. Pewnie, że jak ktoś jest – powiedzmy – królem strzelców, ma do tego z 5A, to już na niego inaczej patrzą. Ale po pierwsze, jak wzięli gościa bez takich papierów, ale zainwestowali w niego kilka milionów, to też zależy im przecież, aby ta kasa nie poszła do pieca. I druga prawda jest taka, że NIE MA żadnej gwarancji, czy polski piłkarz sobie poradzi na Zachodzie. Znajdziemy przykłady z każdej parafii. Ekstraklasa nie jest wykładnikiem tego, czy dasz sobie radę. Ile znaczył w polskiej lidze Jagiełło z Zagłebia, a ile Żurkowski. Żurkowski, który miał oferty z Włoch już rok przed transferem, ale został w ESA dla tego gruntowania pozycji, a wyjeżdżał będąc w bliskim kręgu zainteresowania Nawałki.

Najbardziej nas jednak dziwi, że Tomasz Rząsa, dyrektor sportowy jednego z największych klubów w Polsce, biadoli tak trzy po trzy dla samego biadolenia.

Takie są zwyczajnie realia. Skoro jest możliwość sprzedania wyróżniającego się w lidze piłkarza za parę milionów, to – szokujące – nie oddasz go za kilkaset tysięcy do klubu Ekstraklasy. Po prostu. Nie trzeba tu dorabiać żadnej ideologii – czysta ekonomia się kłania. Narzekający na to dyrektor sportowy Rząsa jest jak meteorolog, który narzekałby, że w zimie jest zimno, a w nocy ciemno. Od dyrektora sportowego Lecha Poznań oczekiwalibyśmy więcej konstruktywności w temacie.

Z tego, że Zachód chce u nas robić zakupy, można skorzystać i na tym trzeba się skupić, zamiast narzekać. Zresztą, ten rynek też się odbetonował w ostatnim czasie, ale nie po znajomości, tylko też dlatego, że ktoś odważył się sięgnąć do kieszeni.

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Komentarze

38 komentarzy

Loading...