Długi to był marsz, momentami bardzo trudny, zamieniający się wręcz w czołganie. Cracovia po swoje pierwsze trofeum od lat czterdziestych, Janusz Filipiak po swój pierwszy piłkarski triumf, Michał Probierz po pierwszy puchar po odejściu z Jagiellonii… W Lublinie, po końcowym gwizdku starcia z Lechią Gdańsk, zakończyło się jednocześnie kilka niechlubnych serii. Czy Cracovia uskrzydlona pierwszym od lat uzupełnieniem gabloty z trofeami w tym sezonie pofrunie jeszcze wyżej?
W teorii ma wiele, by faktycznie stać się jeszcze groźniejszą. Michał Probierz pracuje tak długo, że nawet najbardziej leniwe rośliny doniczkowe powinny już powoli zakwitać. Spokój finansowy i organizacyjny sprawia, że Cracovia nie musi prowadzić wyprzedaży. Na papierze, przynajmniej w tym momencie, wydaje się mocniejsza niż na finiszu sezonu 2019/20. Problemy są dwa i niestety nikt nie może ich w Krakowie lekceważyć. Pierwszym jest Legia Warszawa, drugim aktualna kondycja całej polskiej piłki.
Biorąc pod uwagę jak wygląda rzeczywistość w Legii Warszawa, nawet logiczne wzmocnienie składu Cracovii nie daje Pasom powodów, by czuć się faworytem całej ligi. Aktualna kondycja polskiej piłki sprawia zaś, że nawet solidny w naszych warunkach zespół – a takim jest Cracovia – nie jest faworytem starcia w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Europy. Natomiast są też wiadomości dobre – mamy wrażenie, że nawet 5 ujemnych punktów nie przeszkodzi “Pasom” w walce o czołowe miejsca w lidze.
OCENA ROZDANIA (skala 1-5): 4
Jest dobrze. Przez chwilę zastanawialiśmy się nawet nad oceną bardzo dobrą, ale przypomnieliśmy sobie, że Janusza Gola trzeba jednak zaliczyć po stronie strat w stosunku do sezonu 2019/20. Cracovia tak naprawdę doznała jedynie dwóch osłabień, które faktycznie mogą być odczuwalne dla trenera Probierza: jest to oczywiście podkupiony przez Legię Rafael Lopes oraz właśnie Janusz Gol, już definitywnie rozwiedziony z pasiastą stroną Krakowa.
W teorii strata Lopesa powinna być bardziej odczuwalna – rezygnacja z Gola to przecież wielotygodniowy proces, który pozwolił na płynną przebudowę środka pola. Ale jeśli patrzymy na personalia – wiele wskazuje na to, że to właśnie w środku Cracovia może mieć największy problem. Za gole będzie odpowiedzialny Marcos Alvarez i jeśli Probierz nie zaszaleje z systemem gry na dwóch napastników – zdaje się, że Lopes i tak nie grałby od deski do deski. Tutaj mamy nawet nie utrzymanie poziomu, co chyba delikatny progres. Inaczej sprawa wygląda w środku, zwłaszcza teraz, gdy jedno miejsce prawdopodobnie zarezerwuje młodzieżowiec, niezależnie od tego, czy będzie to Lusiusz czy może wracający Kanach. Z tej perspektywy brak Gola może się okazać odczuwalny. Nie na tyle, by skreślać całe rozdanie, ale na tyle, by unikać oceny “bardzo dobrej”.
Okej, wypadł też Datković (przynajmniej na razie), ale rozmawiajmy na poważnie.
Po stronie zysków, poza wspomnianym Alvarezem, znaleźli się również Gardawski i Marquez. Bierzesz piłkarzy z Korony, będziesz grać jak Korona? Nic bardziej mylnego, jesteśmy zdania, że Cracovia po prostu poszerzyła kadrę – sezon jest długi, przygotowania były krótkie, kielczanie tani, szkoda było się nie schylić po zawodników, którzy może i nie będą odgrywać pierwszoplanowej roli, za to zwiększą rywalizację i stworzą alternatywę w przypadku kontuzji czy kartek. Kluczowe było utrzymanie najważniejszych piłkarzy i ściągnięcie Alvareza.
NOWY AS W TALII: Marcos Alvarez
Co tu dużo pisać, na papierze to świetny ruch.
– Przyjechałem tutaj wygrywać tytuły. Trener Probierz też mierzy wysoko, najwyżej, jak tylko można. Również dąży do zdobycia mistrzostwa, pucharu. Chciałbym poprowadzić Cracovię do fazy grupowej Ligi Europy, a wtedy stanie się bardziej rozpoznawalna na kontynencie – tak właśnie opisał w “PS” swoje plany na najbliższą przyszłość pan Marcos, który do Cracovii trafił prosto ze słonecznych plaż hiszpańskiej trzeciej ligi. A nie, właśnie nie! W przeciwieństwie do tysiąca innych zagranicznych piłkarzy w Polsce – Alvarez ma fajne CV i nawet pewną reputację w dość silnej lidze, jaką jest zaplecze niemieckiej Bundesligi.
Wiadomo, tym transferem żyliśmy już pół roku temu, ciężko teraz wykrzesać z siebie nowy entuzjazm, ale pamiętajmy:
- 13 goli i 3 asysty w minionym sezonie 2. Bundesligi
- 2 bramki już po przerwie pandemicznej, na wagę remisu z Regensburgiem
- mimo że ze zrozumiałych względów klub wiosną stawiał na niego mniej – już w 2020 roku sieknął 5 bramek i asysta.
Darmstadt, Karlsruher, Stuttgart, Holstein Kiel, na liście ustrzelonych Alvarez ma naprawdę fajne zespoły, zdaje się, że odrobinę silniejsze niż Warta czy Stal Mielec. Wiadomo, nie takich polska piłka już przemieliła, ale na ten moment – zdaje się, że kibice Pasów mają materiał na idola. Wychowanek Eintrachtu Frankfurt, swego czasu obił się o Bayern Monachium, występy w niemieckich młodzieżówkach… Nie ma się do czego przyczepić. As w talii, to nie jest określenie na wyrost.
BLOTKA: mimo wszystko młodzieżowiec
Już w ubiegłym sezonie Cracovia miała dość niespodziewane problemy z obsadą pozycji młodzieżowca. Dopóki Kamil Pestka nie wszedł na obroty, które znaliśmy z jego występów dla reprezentacji Czesława Michniewicza, dopóty Michał Probierz miał problemy z logicznym zestawieniem składu z udziałem młodego zawodnika. Zdaje się, że w tym sezonie, gdy Pestka nie jest już młodzieżowcem, pierwszym wyborem będzie ktoś z duetu Lusiusz-Kanach. W teorii to nie brzmi źle, zwłaszcza, że w odwodzie są Rakoczy czy Strózik. Pamiętajmy jednak o aspiracjach Cracovii. Ona nie ma rywalizować z Arką Gdynia, która walczyła Antonikiem – Pasy w tym sezonie mają się okładać pięściami z Lechem czy Legią. Gdy porównamy obsadę młodzieżowca w tych trzech klubach…
Tak, to jest blotka w krakowskim rozdaniu.
ROZDAJĄCY: Michał Probierz
Po zdobyciu Pucharu Polski w ubiegłym sezonie powoli kończy się lista zarzutów wobec Probierza w Cracovii. Jako wiceprezes i trener dostaje najmocniej po głowie w przypadku porażek i rozczarowań, to absolutnie naturalna sprawa. Jeśli sam zbudował sobie kadrę, która nie potrafi utrzymać jesiennej formy przez cały sezon, to nie ma za bardzo pola do zgonienia winy na dyrektora sportowego czy prezesa. Ale jest też druga strona medalu – gdy wreszcie, po tylu latach czekania, dołożył puchar na krakowską półkę z trofeami, to on musi spijać śmietankę.
Sami doskonale wiecie: nie byliśmy, nie jesteśmy i pewnie nie będziemy fanami stylu gry, jaki w Cracovii zaproponował Michał Probierz. Nie przekonuje nas to zwłaszcza w kontekście europejskich pucharów, bo nadal mocno siedzą w nas słowa płynące z Dunajskiej Stredy i nadal mocno siedzi w nas lęk przed nadchodzącym meczem z Malmoe. Poza tym od fachowca, który buduje swoją drużynę z takim zaufaniem zarządu, takimi możliwościami i po prostu: w tak długim czasie, wypadałoby oczekiwać jakiegoś polotu czy finezji. Natomiast nie można Probierzowi odmówić – maszynka jest coraz skuteczniejsza.
- w pierwszym sezonie 50 punktów w lidze, 1/8 finału Pucharu Polski
- w drugim sezonie 57 punktów w lidze, ale odpadnięcie już w 2. rundzie PP
- w trzecim sezonie 53 punkty w lidze i triumf w Pucharze Polski
Widać rozwój, może nie jest to wystrzał rakiety kosmicznej, ale mimo wszystko – kroczek po kroczku Pasy zmierzają wyżej i wyżej. Poza tym coraz częściej zdarzają im się takie mecze jak właśnie finał Pucharu Polski – gdy nie tylko osiągają oczekiwany wynik, ale też grają odrobinę przyjemniej dla oka, zazwyczaj zmęczonego każdą wizytą przy Kałuży. W tym sezonie Probierz ma już wszystko – wykonawców, ciągłość pracy, nawet asa w napadzie. Liczymy wobec tego, że wykona ten kolejny krok do przodu i Cracovia będzie zarówno punktowała, jak i przede wszystkim wyglądała lepiej niż w sezonie 2019/20.
Problem polega na tym, że do przebicia rekordowego wyniku Probierza w Cracovii – czyli 57 punktów w sezonie 2018/19 – potrzebne będzie 20 zwycięstw i 2 remisy, by wyrównać jeszcze stratę punktową wynikającą z kary punktowej. Na przestrzeni zaledwie 30 kolejek – może być o to dość ciężko. To swoją drogą też pewien pech Cracovii – kara ujemnych punktów jest wprawdzie zaskakująco niska, ale wypada w skróconym sezonie, w którym okazji do odrobienia strat będzie mało.
DŻOKER: Thiago
Tak, wiemy, miał dużo czasu, by pokazać swoje możliwości. My jednak doskonale pamiętamy Thiago z I ligi i liczymy, że w końcu otrzaskał się z Ekstraklasą na tyle, by pokazać w niej choć ułamek tamtego potencjału. Brazylijczyk powinien skorzystać na swojej wszechstronności – jak sam przyznawał, w Brazylii był defensywnym pomocnikiem, w Sandecji śmigał na rozegraniu, w Cracovii był próbowany na skrzydle. Zwłaszcza w kontekście ewentualnego upychania młodzieżowców w składzie, Thiago może się załapać do rotacji. Szczególnie, że miał już całkiem fajny czas w czerwcu, gdy przyzwoicie zaprezentował się choćby z Lechią oraz w Pucharze Polski. No, asysta w półfinale przy golu Wdowiaka to trochę na wyrost, wygrał głowę niemal we własnym polu karnym, resztą już zrobił Polak, ale zawsze w statystykach widnieje plus jeden.
Nie ukrywamy, że nasza wiara w Thiago wiąże się z nadziejami na trochę bardziej efektowną Cracovię. Brazylijczyk posiada zakres umiejętności, który mógłby trochę urozmaicić grę Pasów. Teraz mógłby to udowodnić najpierw Probierzowi, a potem nam wszystkim.
ŚWIEŻAK: Sylwester Lusiusz
No i wracamy do tej pozycji młodzieżowca. Po tym, jak Pestka utracił swój status, Cracovia będzie musiała wykreować sobie lidera wśród młodzieży. Kandydatów jest paru, na czoło peletonu wysuwa się Sylwester Lusiusz, który jest już w miarę otrzaskany z ligą. Łącznie ponad 2000 minut w ubiegłym sezonie, niektóre z nich nawet na całkiem porządnym poziomie. Wprawdzie jak na pomocnika nie szaleje z liczbami (tzn. w ogóle ich nie ma), ale pamiętajmy, Cracovia to nie jest Lech Poznań, gdzie środek pola co chwila bierze udział w czymś więcej, niż podanie do skrzydłowego.
Po piętach deptać Lusiuszowi powinien Radosław Kanach. On w poprzednim sezonie grał jeszcze więcej, dołożył też do swoich występów ozdobę w postaci dwóch bramek, ale reprezentował barwy Sandecji Nowy Sącz. Tu pojawia się pytanie, czy nie wystąpi u niego syndrom ŁKS-u – rzeczy, które wychodzą bez trudu na zapleczu, w krajowej elicie staną się niemal niemożliwe do wykonania. Z drugiej strony Kanach to już w pewnym sensie wyjadacz – pierwsze szlify w Ekstraklasie nabierał przecież podczas 5 występów od pierwszej minuty w sezonie… 2016/17. Na pewno nie wolno skreślać rok młodszego Daniela Pika, który chyba uporał się już ze swoim największym problemem, czyli kontuzjami i urazami. Jest sprawdzany w okresie przygotowawczym Tomasz Bała. Jakąś opcję daje zawsze Sebastian Strózik, a nie jesteśmy też pewni, czy Michał Probierz nie zaryzykuje i nie postawi odważniej na urodzonego w 2002 roku Michała Rakoczego.
18-latek ma już za sobą nie tylko pierwsze mecze w najwyższej lidze, ale nawet gola, którego strzelił jesienią Piastowi Gliwice.
Teraz pytania o jakość. Tak jak wspominaliśmy wcześniej – Cracovia nie ma wcale pożaru na pozycji młodzieżowca, na pewno nie jest to klub, który przez swojego młodego przegra kilka spotkań. Natomiast mówimy o zdobywcy Pucharu Polski, który celuje mniej czy bardziej śmiało w kolejne trofea. Czyli jednak Lusiusza czy Kanacha trzeba zestawiać nie z Praszelikiem ze Śląska Wrocław, ale z Karbownikiem z Legii czy Kamińskim z Lecha. Bezpośrednia konkurencja Cracovii w walce o tytuł ma nie tylko młodszych, ale też dużo lepszych ludzi do grania jako młodzieżowcy.
POTENCJALNY SKŁAD
OKIEM SZATNI: MILAN DIMUN
W trakcie tej przerwy trener dokręca śrubę?
Jeśli spojrzymy na te obecne treningi i na przykład na zimowe przygotowania, to myślę że są one bardzo podobne. To ciężkie treningi, zazwyczaj dwa razy dziennie, rzadko zdarza się jeden trening. Do tego dochodzą mecze sparingowe, tak jak dziś z Bruk-Betem. Na pewno trenerzy wiedzą co robią i dobierają nam odpowiednie obciążenia. Jeśli są mniejsze niż zimą, to minimalnie.
Który z piłkarzy z twojej drużyny robi największe wrażenie podczas tej przerwy?
Trudno w ten sposób odpowiedzieć, jesteśmy w treningu dość krótko. Moim zdaniem wszyscy wyglądają bardzo okej, widać, że trener od początku miał świadomość, po co ich ściąga. Myślę że dopiero liga ich zweryfikuje, ale mam wrażenie, że świetnie sobie poradzą.
A Alvarez? Widać, że przyszedł z mocniejszej ligi, bo tak chyba trzeba określić 2. Bundesligę?
Technicznie na pewno jest na bardzo wysokim poziomie, mamy nadzieję, że przełoży to na grę w lidze i dużo goli w barwach Cracovii.
Czego wam brakuje, by w tym sezonie zostać mistrzem Polski? I czy nie okaże się czasem, że pięciu punktów?
Na pewno uważam, że stać nas, by bić się o mistrzostwo Polski, ale jednocześnie zgadzam się, że to będzie dla nas trochę trudniejsze z uwagi na te pięć ujemnych punktów. Dopiero pod koniec sezonu zobaczymy, ile one tak naprawdę ważą, jak duży będą miały wpływ na ligową tabelę. Ale celujemy wysoko i chcemy zająć miejsce, które pozwoli przynajmniej ponownie awansować do europejskich pucharów.
Dlaczego, mimo 5 punktów straty do bezpiecznego miejsca, nie obawiacie się spadku?
Gramy z 5 ujemnymi punktami, ale mamy na tyle mocną i szeroką kadrę, by raczej nie myśleć o walce o utrzymanie. Nasz cel to jak najszybciej usunąć te minusy, a potem patrzeć już wyłącznie w górę tabeli, w kierunku miejsc, które gwarantują grę w eliminacjach, chociaż Ligi Europy.
To które miejsce pod koniec sezonu sprawi, że z zadowoleniem i poczuciem satysfakcji odkapslujesz piwo albo oranżadę, by uczcić sukces?
Tylko podium. To jest nasz cel, a będziemy też dążyć do tego, by jak najdłużej pozostać w europejskich pucharach, przejść teraz Malmoe i grać dalej. I w Europie walczyć też w przyszłym sezonie.
OKIEM EKSPERTA: Wojciech Mucha
Co ci się podczas tej przerwy najbardziej w klubie podobało? Zapewne świętowanie Pucharu Polski?
Bez wątpienia, sukces w Lublinie jest bezdyskusyjny, jesteśmy wszyscy bardzo podbudowani tym, co się stało. Wszystkie wcześniejsze grzechy popełnione przez Michała Probierza zostały odpuszczone. Wszyscy na to mocno czekaliśmy, mając w pamięci coś, co jest określane mianem „klątwy Jerzego Pilcha”. Tymczasem Jerzy Pilch głośno wyraził to, co my sobie powtarzaliśmy od dawna, że Cracovia to klub przeklęty (śmiech). Miejmy nadzieję, że teraz tę klątwę uda się wreszcie przegnać, natomiast samymi zaklęciami nic nie zdziałamy, potrzeba tutaj racjonalnego działania. Dlatego patrzymy, co pójdzie za tym sukcesem. To już jednak pytania do prezesa Janusza Filipiaka oraz tzw. Pięterka, czyli Jakuba Tabisza i jego współpracowników, którzy tam operują. Jaki jest plan na kolejny sezon? Co dalej? Jest jasne, że nie możemy doczekać się mistrzostwa. Puchar jest drugim w kolejności krajowych trofeów, to sukces nienotowany w historii klubu, ale celem pozostaje mistrzostwo.
Co ci się podczas tej przerwy najbardziej w klubie nie podobało?
Na pewno wiadomości o tym, że bardzo realne jest odejście Kamila Pestki, wcześniej podkupienie Lopesa przez Legię Warszawa. Boję się, czy to nie skończy się tak, jak już wiele razy w historii nie tylko Cracovii, gdy tylko pojawia się nadzieja na zbudowanie mocnej drużyny, za moment pojawiają się propozycje dla jej najistotniejszych zawodników. A to Kapustka, a to Piątek. Do klubu wpływają wówczas spore pieniądze, a skład uzupełnia się ligowymi średniakami, albo podkupując piłkarzy o wiele słabszych klubów. Tyle razy nam już powtarzano, że „właśnie ten nadchodzący” sezon będzie kluczowy i przełomowy. Wchodziliśmy w ligę z nadziejami, notowaliśmy całkiem niezłe wyniki, a potem jak za dotknięciem różdżki złego czarownika wszystko się psuło. Zastanawiałem się wiele razy, z czego to wynika, czy to polityka personalna? Czy może po prostu plan, żeby utrzymywać się gdzieś w środku Ekstraklasy, byle bilans przychodów i wydatków się zgadzał. Spiskowych teorii wokół tego jest pewnie tyle, ilu kibiców przy Kałuży (śmiech).
Którym transferem ekscytujesz się najbardziej?
Chyba syn Rivaldo, Rivaldinho, jestem bardzo ciekawy co to za człowiek. Liga rumuńska jest domem takich piłkarzy jak Hanca, więc widać, że można stamtąd wyjąc solidnych graczy. Z drugiej strony pozostają wątpliwości, czy te kilkanaście bramek, które tam strzelił, teraz przełoży na podobny dorobek w Ekstraklasie. Do tego na plecach dźwiga ciężar legendy ojca. Na pewno wiążemy z nim spore nadzieje. Podobnie jak w przypadku Alvareza, którego określa się już wyłącznie jako “kocura”. Miejmy nadzieję, że nie na wyrost.
Dlaczego Cracovia nie spadnie?
Jestem przekonany, że nie spadnie. Polityka klubu zakłada trwanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Janusz Filipiak zapewne byłby niepocieszony, gdyby jego reklamy nie pokazywały się w najważniejszych telewizjach czy mediach elektronicznych. To dość pragmatyczny przedsiębiorca, więc wie, z czym wiąże się obecność klubu sponsorowanego przez Comarch w krajowej elicie i po co biznesmenowi o światowej renomie klub sportowy. Ale tutaj kłania się odwieczny spór pomiędzy prezesem a kibicami. Ten spór dotyczy odpowiedzialności i świadomości, że Cracovia to nie jest przedsiębiorstwo, a dziedzictwo. To najstarszy polski klub, który ma swoją historię i wynikające z niej aspiracje. Więc koniecznością dziejową jest to, by wreszcie zaczął osiągać takie sukcesy, do jakich zobowiązuje go tradycja i historia.
Dlaczego Cracovia nie zostanie mistrzem Polski?
Nie wiem, czy nie zostanie – może zostanie! Wszystko w rękach prezesa i nogach piłkarzy. A mówiąc serio, to nie mogę powiedzieć, że nie zostanie, bo przecież i triumfu w Pucharze Polski się nie spodziewaliśmy, a jednak piłkarze przywieźli Puchar z Lublina. Natomiast na pewno nie jesteśmy tego mistrzostwa tak pewni, jak chociażby kibice Legii, dla których każdy inny wynik ligi jest porażką. Dla warszawiaków to właściwie konieczność, oni się wręcz do tych mistrzostw przyzwyczaili. My na pewno do sukcesów się nie przyzwyczailiśmy, więc feta trwałaby dwa tygodnie. Pamiętajmy, że moje pokolenie chodziło na mecze III-ligowej Cracovii, gdy za miedzą Wisła grała z Barceloną. Tego typu sukces, to jest coś, czego my nie widzieliśmy – chyba że patrząc z zazdrością przez Błonia. Ale cóż, dla mnie Cracovia jest czymś więcej niż klubem sportowym i to chyba domena całego naszego pokolenia. Czy będą sukcesy, czy nie, nic nas od Cracovii nie odwróci. Niemniej czekamy, by nim przyjdzie nam z tego świata zejść, choć raz obejrzeć mistrzostwo. Dziś tych którzy pamiętają jeszcze mistrzostwo z 1948 roku, już coraz mniej miedzy nami, całe pokolenia Pasiaków wzrastały w tej „klątwie”, marazmie i złudnych nadziejach. Najwyższy czas z tym skończyć.
OKIEM ANKIETOWANYCH
GDYBY ROZDANIE BYŁO GIFEM
Gdy ciągnie się za tobą trudna przeszłość.
W TYM SEZONIE WIESZCZYMY IM...
Dwie pary chyba można z tego rozdania ułożyć. Na pewno na plus Cracovii trzeba zapisać utrzymanie trzonu zespołu, czas, który miał na budowę trener Probierz oraz transfer Alvareza. Natomiast na tak krótkim dystansie może się liczyć również kara punktowa, z którą rozpoczyna sezon drużyna Pasów oraz po prostu: siła przeciwników. Cracovia ma solidne karty, ale jednocześnie ma świadomość, że przy tym stole na ten moment rządzą inni. Marzenia o mistrzostwie chyba pozostaną marzeniami, ale powtórny awans do pucharów, tym razem drogą ligową... Czemu nie?
Fot. FotoPyk