Pogoń Szczecin to niechlubny fenomen. Mają siódme miejsce w tabeli wszech czasów Ekstraklasy, przed Widzewem Łódź, Śląskiem Wrocław, Cracovią. Rozegrali w elicie aż czterdzieści osiem sezonów. Od lat sześćdziesiątych może z przerwami, ale w każdej dekadzie zaznaczając swoją obecność w polskiej piłce.
Przy tym NIGDY NIC nie wygrali na najwyższym szczeblu. Tyle lat, ani jednego mistrzostwa, tyle lat, ani jednego Pucharu Polski.
Choć jest więc wiele klubów w Polsce, które byłyby zachwycone będąc ligowym średniakiem, tak Portowcy mają prawo mieć średniactwa powyżej uszu. Na oczach całego Szczecina pięknie rośnie nowy stadion – kolejny impuls do tego, by przejść do statusu ligowej czołówki. Pytanie: czy to się faktycznie ma szansę stać w najbliższym sezonie?
OCENA ROZDANIA (skala 1-5): 4
W stosunku do finiszu sezonu Pogoń nie straciła nikogo ważnego, choć obawiano się, czy zostanie choćby Dante Stipica – jego odejście mogłoby być taką wyrwą. OK, odszedł choćby Nunes, ale o jego przenosinach wiedziano już wcześniej. Negatywnych zaskoczeń na ten moment brak.
A wzmocnienia są i to ciekawe.
Pogoń postawiła przede wszystkim na doświadczenie i słusznie, zdolnej młodzieży tam sporo. Alexander Gorgon ma papiery na to, by zostać liderem Pogoni Szczecin – kogoś takiego w ofensywie na pewno Portowcom brakowało. Do tego Michał Kucharczyk na skrzydło, o którym lubiano się wyzłośliwiać, że asem technicznym nie jest, ale też nie przesadzajmy. Kuchy rozegrał w Legii 349 meczów przez osiem lat, strzelając przy tym 71 bramek. Nie rozgrywasz tylu spotkań w drużynie, która dominowała przez ten czas w lidze, gdybyś wiele nie umiał. Kuchy miewał sezony, gdy grał ponad czterdzieści meczów. Ani razu nie zszedł poniżej trzydziestu spotkań. Ma tytuły, Puchary Polski, grę w fazach grupowych europejskich pucharów. Tego się nie robi na farcie.
Poza tą dwójką w klubie pojawił się Luis Mata, kapitan rezerw Porto, który ma wzmocnić rywalizację na lewej obronie. Wydaje się piłkarzem ciekawym, ale jest też w Szczecinie nauczka w postaci Podstawskiego, który przychodził z niemal identycznymi referencjami, a po niezłym początku obniżył loty. Do pełni szczęścia w Pogoni potrzeba skutecznej dziewiątki – Portowcy wciąż takiej szukają – i chyba rywalizacji na środku obrony, bo choć szczecińscy stoperzy umieją grać w piłkę, tak bywali chimeryczni. Mało u których graczy defensywy pojawiały się takie wahania formy, od jednych z najlepszych na swojej pozycji, po formę ligowego dżemiku. Ofensywnie grający prawy obrońca, który nie zapominałby o tyłach, także by nie zawadził.
NOWY AS W TALII: Alexander Gorgon
Nie jest i nigdy nie było problemem sprowadzanie do Ekstraklasy obcokrajowców. Problemem jest sprowadzanie SŁABYCH obcokrajowców. Alex Gorgon nie wygląda na takiego ani na pierwszy, ani na siedemnasty rzut oka.
Oczywiście wszystko weryfikuje boisko, a różni piłkarze, którzy wydawali się pewniakami, z różnych przyczyn jednak nie odpalali. Ale na papierze Gorgon wydaje się pewniakiem do bardzo dobrego grania.
Po pierwsze, nie ma ryzyka, że będzie miał problem z aklimatyzacją. W zasadzie nazywamy go obcokrajowcem, by tak rzec – z przyczyn proceduralnych. Nazwisko nie kłamie, ma polskich rodziców, a jego ojciec, Wojciech, uchodził za wielki talent Wisły Kraków, pojechał nawet z biało-czerwonymi na mundial U20 do Meksyku. Alexander biegle mówi po polsku, nie ma więc żadnej bariery językowej. Również z Kostą Runjaicem dogada się bez problemu po niemiecku.
Piłkarsko ma za sobą bez mała dziesięć lat gry na wysokim poziomie. Swego czasu przerastał w barwach Austrii Wiedeń ligę austriacką, ale do hitowego wyjazdu się jakoś nie złożyło. Później przeszedł do chorwackiej Rijeki, w niej także odgrywał główną rolę. Przez całą karierę reprezentował TYLKO te dwa kluby. Powiedzmy sobie szczerze, to wyznacznik tak lojalności, jak tego, że go ceniono. W jednym i drugim klubie wielokrotnie zakładał opaskę kapitańską.
Dobre mecze nie są też jakimś odległym wspomnieniem. Gorgon, jeśli stracił znaczną część sezonu, to przez kontuzję, ale dawno temu w Austrii. To facet, który jeśli był zdrowy, po prostu grał i tyle. W minionym sezonie kapitanował Rijece i wciąż grał pierwsze skrzypce.
To też piłkarz z tak zwanym “winning mentality”. Wygrywał tytuł w Austrii, a w Chorwacji przełamał monopol na tytułu Dinama Zagrzeb – w ostatnich piętnastu latach to jedyny taki przypadek. Gorgon w ostatnich trzech sezonach wygrywał też tamtejszy krajowy puchar. Razem z Michałem Kucharczykiem wnoszą solidny bagaż doświadczenia w wygrywaniu pełnej puli, a z tym Portowcy mają problem.
Piłkarsko jest jednym z takich zawodników, dla których chodzi się na stadion. Wszechstronny, mogący występować na wszystkich pozycji w ataku, ze strzałem, z inteligencją w grze, z umiejętnością klejenia akcji. Ile razy Pogoni brakowało żeby ktoś wziął odpowiedzialność za ofensywę, wykreował coś jednym zagraniem, względnie był generałem ataku pozycyjnego.
Minusem jest PESEL – w październiku skończy 32 lata. Ale to nie jest piłkarz, który bazuje na szybkości, tylko na grze w piłkę, a tacy starzeją się później. Odcinać kuponów na pewno nie będzie – dla niego przyjazd do Polski, kraju rodziców, może być wielką przygodą. Na pewno nie tylko z oczywistych przyczyn będzie chciał się przed polską publicznością pokazać z jak najlepszej strony.
BLOTKA: napastnik
Wypchnięcie z klubu Michalisa Maniasa – jest o krok od przenosin do Volos – samo w sobie może uchodzić za majstersztyk, z miejsca duże wzmocnienie z klubu. Grekowi udała się sztuka wyjątkowa – oto napastnik, który ma UJEMNY bilans bramkowy. Jedyny gol, jakiego strzelił, to samobój. A przecież mówimy o zawodniku, któremu dano długi kontrakt i który przychodził jako następca Adama Buksy… no cóż, skauting Pogoni ma to i owo do przemyślenia.
Sęk w tym, że Pogoń wciąż nie ma w kadrze dziewiątki, która byłaby gwarancją bramek.
Owszem – jest kilku graczy, którzy mogą wystąpić na tej pozycji. Choćby Alexander Gorgon, seryjny strzelec. Niemniej Austriak przyznaje, że najlepiej czuje się trochę głębiej, na przykład na dziesiątce. Cibicki też wielokrotnie w przeszłości grał na szpicy, również w Pogoni – wydaje się jednak, że brakuje mu “instynktu killera”. Bywały takie mecze, gdy okazywał się aż za wielkim altruistą. O przeszłości Kucharczyka na dziewiątce wspominamy wyłącznie jako o ciekawostce. Hubert Turski? Młody gniewny, obiecujący, ale jeśli Pogoń chce grać o coś więcej – a na to wskazują transfery – to trudno opierać strzelanie bramek na piłkarzu jednak niedoświadczonym. Turski powinien dostawać sporo minut, ale jako piłkarz wchodzący. Podobnie Frączczak, wartość dodana dla szatni, wciąż piłkarz, który potrafi zrobić swoje na boisku, ale przy całej sympatii trudno oczekiwać, że będzie bił się o strzelecką koronę.
Poszukiwania napastnika wciąż w Pogoni trwają, mówi się ostatnio o kierunku izraelskim. Jeśli byłby to piłkarz z papierami Gorgonia czy Kucharczyka, ofensywa Portowców byłaby faktycznie niezwykle intrygująca, a miałby tu tez Runjaic nawet komfort możliwości rotowania składem.
ROZDAJĄCY: Kosta Runjaic
Jedna z trudniejszych do oceny postaci w Ekstraklasie.
W Polsce pracuje od listopada 2017 roku. Niedługo stukną mu więc trzy lata – to nie jest klasyczny staż w lidze, w której wciąż gdzieniegdzie ufa się instytucji trenerskich strażaków i efektowi nowej miotły. Runjaic jest oczywiście najdłużej pracującym trenerem ESA.
I jako taki – musimy wbić mu szpilkę – mógłby już nauczyć się języka polskiego. Panie Kosta, po takim czasie za każdym razem, gdy staje pan z tłumaczem do wywiadu w telewizji, to godzi w pana wizerunek. Polski język może nie jest najłatwiejszy, ale tak mówić, żeby się dogadać, to naprawdę nie trzeba mieć zdolności językowych Ludwika Zamenhofa.
Niemniej owszem, finalnie trener ma przede wszystkim TRENOWAĆ. Jak wyniki się zgadzają, to z wszystkiego się wybranie. Sęk w tym, że to, czy tak jest, zależy od interpretacji.
W sezonie 17/18, wchodząc w nie swoje buty, utrzymał ligę. Sezon 18/19, awans do grupy mistrzowskiej, tam klasyka gatunku – Pogoń kończy na siódmym miejscu. W sezonie 19/20 Pogoń znakomicie weszła w sezon, był moment, kiedy liderowała tabeli. Ale zapała zadyszkę, odpadła w Mielcu z Pucharu Polski – wciąż jednak zimą liczono, że będą minimum puchary.
Nic z tego nie wyszło, Portowcy punktowali w skandaliczny sposób, między 15 lutego a 12 lipca – czternaście kolejek – ogrywając tylko przeżywającą swoje problemy Cracovią. Dopiero na finiszu dwa zwycięstwa – de facto grupa mistrzowska została wygrana jesienią, wiosną tylko udało się tego nie spieprzyć. Na grę Pogoni zazwyczaj nie dało się patrzeć. Oczywiście, z różnych przyczyn w trakcie sezonu odeszli ważni gracze ofensywni, ale ile już okienek miał za sobą Kosta Runjaic?
Jesteśmy za tym, że zasłużył na dalszą pracę, ale Pogoń w związku z budową stadionu staje przed dużą szansą. Od lat mówi się, że w Szczecinie jest uśpiona rzesza kibiców, którzy kiedyś chodzili na mecze, ale przestali. Coś w tym jest – duże miasto, konkurencja w sporcie dla Pogoni niewielka, a pamiętamy też czas, gdy na starą “Papricanę” za Bekdasa przychodziły tłumy. Teraz na pewno choćby z ciekawości ludzie przyjdą na stadion – zatrzymać ich można tylko dobrą grą i wynikami. Okienko jest jak do tej pory dobre, Runjaic jesienią nie będzie miał za wielu wymówek. Kibice chcą widzieć przynajmniej postęp.
DŻOKER: Maciej Żurawski
W pewnym sensie trudno nazwać Żurawskiego dżokerem, kimś, kto ma wystrzelić, skoro Żurawski już się w lidze fajnie przedstawił, a przez wielu kibiców Pogoni był uznawany za jeden z niewielu jasnych punktów wiosennego grania.
Ale przyznajmy się bez bicia: zawsze, chcąc nie chcąc, patrzymy na młodych Polaków wchodzących do ligi trochę przez palce. Skupiamy się przede wszystkim na tym, co dobre, a co złe łatwiej wybaczyć. Był choćby taki mecz, w którym Żurawski miał trzy dogodne okazje do strzelenia bramki. Zmarnował wszystkie. Ale że poza tym grał nieźle, skoncentrowano się na tym, że radzi sobie odważnie i bez kompleksów.
Powiemy przewrotnie: życzymy Żurawskiemu, żeby następnym razem, jeśli coś podobnego mu się zdarzy, nie zostawiono na nim suchej nitki. Bo to by oznaczało, że jego reputacja w lidze wzrosła na tyle, że WYMAGA SIĘ od niego konkretów.
Po tym, co pokazał wiosną zeszłego sezonu, należy oczekiwać kolejnego kroku – kroku w kierunku zostania ważną postacią w lidze. Ma na to papiery. Czy to piłkarsko, czy pod względem szeroko pojętego zaplecza: jego tata był mistrzem karate, młody Maciej też trenował ten sport, walki fizycznej się nie boi, jak trzeba pośle prawy łokciowy. A przy tym zajmował się też gimnastyką sportową, więc jest piłkarzem zwinnym.
Mentalnie? Całkowicie bez kompleksów. W jednym z odcinków Weszłopolskich przyznawał, że gdyby miał wyjść się bić z dwumetrowym Tomasem Petraskiem, to by wygrał. Jest pewny siebie.
Sprzyja mu też metryka, a raczej: metryka kolegów. W zeszłym sezonie młodzieżowcami byli jeszcze Sebastian Kowalczyk i Marcin Listkowski. W tym parasol ochronny już ich nie obowiązuje, a patrząc na resztę składu Pogoni, żaden zawodnik z rocznika 1999 i młodszych nie zaznaczył swojej obecności w Portowcach tak mocno, z całym szacunkiem dla fajnych meczów Huberta Turskiego, Marcela Wędrychowskiego i Kacpra Smolińskiego. Żurawski będzie miał spory kredyt zaufania i sporo minut, by przekuć je na regularną, dobrą grę.
ŚWIEŻAK: Kacper Kozłowski
Po Pucharze Syrenki, w którym Kozłowski kręcił rywalami jak baranami, angielska prasa nazwała go “wonderkidem”, pisano też o zainteresowaniu Manchesteru United. Kozłowski jest gwiazdą reprezentacji Polski U17.
Powiecie: a, to tylko juniorskie granie. Takich, co w juniorach błyszczeli, a potem przepadli, było całe mrowie.
No więc Kozłowski ma więcej niż trochę przetarcia w seniorach – to tylko III liga, rezerwy Portowców, ale wszedł w te rozgrywki razem z drzwiami. W debiucie, będąc miesiąc po piętnastych urodzinach (!), zrobił bramkę i asystę. Radził sobie na tym wymagającym fizycznie poziomie od tamtej pory wielokrotnie. W pierwszej drużynie Pogoni też debiutował przed szesnastymi urodzinami, choć łącznie na razie zaliczył w Ekstraklasie epizody. Miewał ciekawe zderzenia w sparingach, na przykład gdy przed rokiem w meczu z Olympiakosem grał bez kompleksów, zakładając siatki utytułowanym piłkarzom greckiej drużyny. Czuł się w tym spotkaniu jak ryba w wodzie.
Gdziekolwiek w Szczecinie nie przyłożyć ucha, wszyscy mówią: to perła. Piłkarz w stylu Piotrka Zielińskiego. Ma wizję, ma technikę, ma doskonałe podanie, ma drybling, ma strzał. Posiada, po prostu, iskrę bożą. Nawet geny ma po parze sportowców: ojciec Kacpra, Mariusz, był napastnikiem II-ligowej Gwardii, a mama trenowała judo. W Kozłowskiego bardzo w Pogoni wierzą, chwali go trener Kosta Runjaic.
Być może już wiosną tego roku dostałby więcej szans, gdyby nie to, że w styczniu czterech młodych piłkarzy Pogoni – Żurawski, Wędrychowski, Kozłowski i Kalenik – mieli wypadek samochodowy w Szczecinie. Najmocniej poszkodowany był właśnie Kozłowski, który złamał trzy kręgi lędźwiowe kręgosłupa. Niemniej zdążył w sposób symboliczny wrócić w końcówce sezonu, a teraz trenuje z pierwszym zespołem i jest zdrowy, normalnie gra w sparingach.
Portowcy mają więcej niż trochę młodych talentów, to jasne. Kozłowski, w teorii, ma jeszcze czas, a z przodu konkurencja duża. Ale przecież gracze z rocznika 2003 już potrafią pokazywać się w lidze, by wspomnieć choćby Aleksandra Buksę. Kozłowski uchodzi za podobnej klasy talent i mamy nadzieję przekonać się o tym w najbliższym sezonie. Być może pomogą mu także treningi z Alexandrem Gorgoniem, doświadczonym graczem na podobnej pozycji – to idealny kandydat na piłkarskiego mentora dla Kozłowskiego.
POTENCJALNY SKŁAD
Transfer typowej dziewiątki może tu jeszcze namieszać, ale na ten moment typujemy tak.
OKIEM SZATNI: Maciej Żurawski
W trakcie tej przerwy trener dokręca śrubę?
Myślę, że te przygotowania były trochę lżejsze niż zawsze, nie mieliśmy tyle czasu co zwykle na odpoczynek. Treningi wyglądały lżej.
Da się w ogóle odpocząć przy tak krótkiej przerwie?
Tak. Te dziesięć dni wystarczy, jest człowiek w stanie wypocząć, zregenerować się.
Który z piłkarzy z twojej drużyny robi największe wrażenie podczas tej przerwy?
Kacper Kozłowski. Wraca po kontuzji, jest raptem dwa miesiące w treningu, a już gra świetnie. Z nowych graczy przyjemnie się gra i trenuje z Alexem Gorgoniem, bardzo dobrze wygląda z piłką.
Czego wam brakuje, by w tym sezonie zostać mistrzem Polski?
Myślę, że niczego nam nie brakuje. Wzmocniliśmy się w ofensywie, dobrze popracował zarząd – piłkarsko jesteśmy mocni.
Które miejsce pod koniec sezonu sprawi, że z zadowoleniem i poczuciem satysfakcji odkapslujesz piwo by uczcić sukces?
Oczywiście pierwsze.
I żadne niższe, na przykład, drugie?
Może da, ale nie takie. Ja sobie daję minimum trzecie miejsce. Mam też swoje indywidualne cele, ale wolałbym o nich nie mówić – mogę tylko powiedzieć, że zarówno moja jak i Pogoni forma jest bardzo dobra. Oglądajcie nas.
Stadion rośnie wam jak na drożdżach. Jest ekscytacja z gry na nim?
Oczywiście, sami jesteśmy mile tym zaskoczeni, nie możemy się doczekać jak zagramy.
OKIEM EKSPERTA: Artur Bugaj
Co ci się podczas tej przerwy najbardziej w klubie podobało?
Nieoczekiwane transfery, myślę, że tonujące gorące głowy naszych kibiców. Krytyka była według mnie troszeczkę przesadzona. Nasz rodzimy ogródek jest bardzo niecierpliwy – niczym w filmie “Gladiator” podejmuje decyzje albo kciukiem w dół albo w górę. Nie ma nic po środku. Brakuje mi czasem tej powściągliwości, wyważenia – te opinie są często radykalne.
Podoba mi się też jak rośnie stadion. Ja osobiście nazywałem stary “Skansen Arena”. Teraz serce się raduje, gdy widzisz z tygodnia na tydzień postępy. Myślę, że będzie on szansą na rozwój klubu. Mam nadzieję, że przyciągnie tak ludzi na trybuny, ale też sponsorów. Wcale nie obraziłbym się, gdyby miał komercyjną nazwę, zawsze to więcej funduszy dla klubu. Wycofała się ze sponsorowania Grupa Azoty, na pewno to kilka milionów złotych mniej, ale życie nie znosi próżni. Podejrzewam, że niebawem znajdzie się ktoś inny, kto będzie wspierał klub. W zachodnio-pomorskim ciężko znaleźć lepszy nośnik marketingowy niż Pogoń. Nie ma więc co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba wziąć się w garść i robić swoje. Jak będzie to wszystko dobrze wyglądało, sponsor się znajdzie.
Co ci się podczas tej przerwy nie podobało?
Nie podobała mi się ostra dyskusja, by nie powiedzieć: nagonka na pewne osoby, przypominająca polowanie na czarownice.
Mówisz o atmosferze wokół prezesa Mroczka?
Też. Tak jak mówię, szczecińskie środowisko jest specyficzne.
Który transfer najbardziej cię ekscytuje?
Najbardziej medialny zdaje się Michał Kucharczyk, bo wszyscy go dobrze znamy i wiemy co sobą reprezentuje. Jego ściągnięcie wiąże się z rozbudzeniem apetytów. Myślę, że może być magnesem dla kibiców. Był krytykowany czasem na Legii, ale zawsze mówiłem: tam się nikt przypadkowo nie dostaje i przypadkowo nie gra tak długo. Chyba jeszcze bardziej natomiast ciekaw jestem Alexa Gorgonia, jego regularność strzelania bramek jest imponująca, to mocny zawodnik w ofensywie.
Pogoń ma sporo ciekawych młodzieżowców. Jest jakiś, którego jesteś szczególnie ciekaw?
Hubert Turski. Sam byłem napastnikiem, więc siłą rzeczy zwracam na nich uwagę. Turski ma siłę, muskulaturę, w kilku spotkaniach bardzo mi się podobał. Nie ma bojaźni boiskowej, widać, że naprawdę mogą być z niego ludzie. Uważam też, że Marcin Listkowski, choć schodzi już ze statusu młodzieżowca, także zrobił w zeszłym sezonie duży postęp.
Dlaczego Pogoń nie spadnie?
Ponieważ jest zbyt dobrą personalnie drużyną i zmierza w dobrym kierunku.
A gdzie widzisz jej słabsze punkty?
Nie ma tak, żeby nie można było czegoś poprawić, ale ja jestem optymistą. Bylem i jestem zwolennikiem pracy trenera Runjaica. Ktoś powiedział, że to dobry znak, jeśli niektórym mu z nim nie po drodze, bo to znaczy, że wymaga. Jest trenerem sprawiedliwym, mówiącym prawdę prosto w oczy. Jeśli chodzi o personalia, to może przydałoby się wzmocnienie lewej obrony, gdzie odszedł bardzo dobry Ricardo Nunes. Został sprowadzony Mata, ale jest na ten moment znakiem zapytania.
Dlaczego Pogoń nie zostanie mistrzem Polski?
Może to jeszcze nie ten skład, nie ten budżet.
To kiedy w końcu coś trafi do tej szczecińskiej gabloty?
Jak w cepelii kupimy jakiś ładny puchar (śmiech). A tak serio, nie jestem mitomanem, nie lubię wróżyć z fusów. Będzie lepszy budżet, wtedy będzie można poważnie podchodzić do atakowania podium i pierwszego miejsca.
OKIEM ANKIETOWANYCH
GDYBY ROZDANIE BYŁO GIFEM
W TYM SEZONIE WIESZCZYMY IM…
Szczecińska młodzież rośnie w siłę, do tego zrobiono rzetelne transfery, a wydaje się, że to nie koniec wzmocnień. Są argumenty za tym, by wieszczyć lepszy sezon.
Ale to nie są argumenty tak mocne, by sądzić, że już teraz włączą się w lidze do gry o największą stawkę. Puchary, czy to drogą ligową, czy przez Turniej Tysiąca Drużyn, mają prawo być celem, marzeniem, ale konkurencja naprawdę nie śpi. Portowcy są w całej grupie drużyn z ambicjami na coś więcej, liczących, że to będzie ich rok.
Fot. FotoPyK