Pogoń Szczecin obiecała, że utrata sponsora strategicznego nie wpłynie na negocjacje transferowe i słowa dotrzymała. Bo tak należy rozumieć sięgnięcie po Alexandra Gorgonia, kapitana HNK Rijeki. Nie gościa z rezerw, nie takiego po przejściach, nie byłego reprezentanta i nadziei kraju XYZ. W Ekstraklasie ląduje człowiek, który przez ostatnie lata zgarniał trofea i był kluczowym zawodnikiem swojego klubu. I ciężko takiego transferu nie docenić.
Co rzuca się w oczy jako pierwsze? Wiadomo, nazwisko. Tak Gorgon ma polskie korzenie, konkretniej – rodziców. Zna więc dobrze język polski, ale ma obywatelstwo austriackie, ze względu na tamtejsze przepisy. W Pogoni ten scenariusz dobrze już znają, bo podobnie wygląda sprawa Davida Steca. W każdym razie pomocnik (bądź napastnik) nie jest nad Wisłą anonimową postacią. Swego czasu interesował się nim Waldemar Fornalik, oczywiście w kontekście powołania do reprezentacji Polski, co przyznał nam sam zainteresowany. Parę lat później temat Gorgonia powrócił, ale już w kontekście klubowym. A konkretniej – Legii Warszawa.
Mogła być Legia, była Rijeka
W maju 2016 roku gruchnęła wiadomość, że warszawski klub widziałby u siebie ówczesnego piłkarza Austrii Wiedeń. Gruchnęła, bo Gorgon był wówczas wicekróle strzelców ligi austriackiej z 19 golami na koncie. Dorzucił do nich 8 asyst i medal mistrzostw kraju. Wiadomo było jednak, że piłkarz szuka sobie nowego miejsca na ziemi, więc transfer 28-latka nie był nierealny. Zresztą, wówczas także udało nam się z nim porozmawiać i zapytać go o przyjście do Ekstraklasy.
Interesuje cię jakiś konkretny kierunek?
W ostatnich latach dużo austriackich zawodników zrobiło nam w niemieckiej Bundeslidze dobrą reklamę. Myślę, że przez to więcej skautów jeździ na nasze mecze. Ale ja się nie zafiksowałem na niemiecką ligę. Moim marzeniem zawsze była Hiszpania. Kto wie? Ale to na razie sfera marzeń, oprócz Ivanschitza przez lata nie było tam żadnego Austriaka.
A Legia? Na ile poważnie rozważasz tę możliwość? Można by tu mówić w ogóle o awansie sportowym?
To ciekawa opcja, sportowo Legia stoi na pewno wyżej niż Austria Wiedeń.
Ale liga taka jak w Austrii – trzy razy w roku mecz z Lechem i tyle z dużego grania.
Dlatego to ciekawa opcja, ale na pewno nie opcja numer jeden.
Piłkarz miał ofertę z Korei Południowej, jednak ostatecznie wybrał chorwacką HNK Rijekę. I – jak się szybko okazało – był to całkiem niegłupi ruch. Już w pierwszym roku Rijeka zgarnęła dublet, a Gorgon sieknął 12 goli, często grając jako skrzydłowy. W kolejnych latach było podobnie.
- 17/18 – wicemistrzostwo, występy w Lidze Europy (dwa gole wbite AEK-owi)
- 18/19 – wicemistrzostwo, puchar Chorwacji, pierwszy raz z opaską kapitana
- 19/20 – puchar Chorwacji, kapitan już na pełnym etacie
Nieoczekiwania zmiana miejsc
Liczby Austriak polskiego pochodzenia też miał całkiem przyzwoite. Dopiero w poprzednim sezonie “zjechał” poniżej 10 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej, ale nie jakoś dramatycznie. Ot, po prostu zabrakło mu dwóch “oczek”.
Natomiast nieco zastanawiająca jest statystyka minut spędzonych na boisku. W sezonie ligi chorwackiej grając od deski do deski, zalicza się 3240 minut. Tymczasem Gorgon na murawie ani razu nie przebywał więcej niż przez 2000 minut w sezonie. W ostatnim roku była to mniej więcej połowa całkowitego czasu gry – 1726 minut. Średnio 66 minut na mecz. I faktycznie Gorgon miewał mniejsze lub większe problemy. Czasami wypadał z przyczyn zdrowotnych, czasami po prostu wypadał z gry. Nie jest więc też tak, że Pogoń ściąga gościa, który w Rijece był nie do zastąpienia i nie do wygryzienia. Choć faktem jest, że mimo wszystko wcześniej ciężko było myśleć o takim ruchu.
– Alexa znaliśmy i obserwowaliśmy od kilku lat, ale wcześniej był zdecydowanie poza naszym zasięgiem. Teraz nadarzyła się okazja, by zaproponować mu grę w Pogoni. Liczymy na jego doświadczenie. Jest to zawodnik, który w swojej karierze zdobył sporo goli i na pewno widzimy dużą szansę na to, że szybko zacznie spełniać swoją rolę w Szczecinie – stwierdził na oficjalnej klubowej stronie Dariusz Adamczuk, szef pionu sportowego szczecińskiego klubu.
Zresztą nie ma co się dziwić. “Pogoń SportNet” podaje, że Austriak zarabiał w Rijecie 240 tysięcy euro rocznie, niedawno przedłużył kontrakt z klubem, a nawet wybudował w Chorwacji dom. Co więc się wysypało? Nowy trener widział Gorgonia raczej w roli rezerwowego, a temu najwidoczniej niezbyt to odpowiadało.
Pogoń w końcu ma stabilną ofensywę?
Czyli tak – obawy są, ale są też i nadzieje. Przede wszystkim przecież mówimy o gościu naprawdę uniwersalnym, który w ofensywie zagra wszędzie. W przytaczanej wcześniej rozmowie mówił nam tak. – Ja mam odczucie, że najlepiej się czuję na dziesiątce. Mogę schodzić na lewo, prawo, dostaję więcej piłek, jestem w grze. Ale naturalnie większość meczów rozegrałem na skrzydle. Z boku wkurza mnie to, że czasem jest taki mecz, kiedy nic nie idzie przez moją stronę. A za chwilę zdarza się taki, w którym co chwilę jestem w grze i jest super. Raz tak, raz tak. W ofensywie mogę zagrać wszędzie, na obu skrzydłach, w środku, był nawet taki sezon, kiedy przez siedem-osiem spotkań grałem jako dziewiątka i też mi bardzo dobrze szło.
Dodatkowy plus? Gorgon ma 31 lat i przychodzi do polskiej ligi, bo miał na to ochotę. Swoje w piłce już wygrał, na zachód raczej nie wyjedzie, do żadnej Crveny Zvezdy też go pewnie nie ciągnie. Wspominamy o tym oczywiście dlatego, że Pogoń w ostatnich latach wynajdowała całkiem niezłych grajków ofensywnych – Zvonimira Kozulja i Srdjana Spiridonovica – tyle że obaj potraktowali Szczecin jako przystanek przesiadkowy i koniec końców narobili też paru problemów. Gorgonia ciężko posądzać o podobne myślenie, a to dobry znak. Znak stabilizacji.
Pozostaje więc zadać jedno pytanie – czy Alexander Gorgon nie trafił do ligi o cztery lata za późno? Cóż, to rozstrzygniemy dopiero wtedy, gdy zobaczymy go w akcji. Na razie, oceniając ten ruch po menedżersku, czyli w momencie dokonania transferu, wszystko wygląda bardzo solidnie.
Fot. Pogoń Szczecin