– Kibice Stali stęsknili się za Ekstraklasą. Dało się odczuć, że choć Mielec nie jest dużym miastem, to każdy się interesuje, każdy śledzi, każdy kibicuje, każdy wspiera nas w tej drodze. Przy tym oczywiste jest, że nie nawiążemy do złotych czasów z lat 70. i 80., kiedy Stal wygrywała mistrzostwa i regularnie zdobywała medale, ale od czegoś trzeba zacząć. I te dwa ostatnie awanse – z II ligi do I ligi i z I ligi do Ekstraklasy – to piękna historia. Myślę, że ludzie tutaj będą o tym pamiętać – mówi w rozmowie z nami pomocnik Stali Mielec, Bartosz Nowak, którego przepytujemy po awansie do PKO Bank Polski Ekstraklasy. Zapraszamy.
***
Dzwonię w porę?
Jak najbardziej. Możemy gadać.
Już na chodzie? Świętowanie po awansie musiało dać się we znaki.
Trochę posiedzieliśmy. Zostaliśmy fajnie przywitani przez kibiców pod stadionem w Mielcu. Później poszliśmy jeszcze na kolację i muszę przyznać, że do domu wróciłem, jak było już jasno. Regeneracja opóźniła się o ten jeden dzień.
Mogliście sobie na to pozwolić.
Coś pięknego, że udało się nam zrobić ten awans do Ekstraklasy. Nie musieliśmy się teraz patrzeć na nikogo, kalkulować, liczyć punkty. Zrobiliśmy to tu i teraz.
Od razu z Sosnowca wsiedliście w autokar i pojechaliście świętować do Mielca?
To był jeszcze przedsmak świętowania, bo prawdziwa feta czeka nas po meczu u siebie z Chojniczanką. Wtedy na pewno kibice będą mogli chłonąć to zwycięstwo razem z nami. Słyszałem, że klub też coś ciekawego przygotowuje, więc będzie dobra atmosfera.
Ale teraz też kibice czekali na was pod stadionem.
Przyszło sporo osób. To tylko pokazuje, jak Mielec potrzebował tego awansu. Ludzie czekali. Chcieli, żeby nam się udało i jak to się stało, to spontanicznie chcieliśmy podzielić się z nimi swoją radością, a oni równie spontanicznie chcieli pokazać ją nam. Wyszło cudownie.
I miastu, i regionowi już ciążyło to, że od ćwierć wieku nie było tutaj Ekstraklasy.
Stęsknili się. Dało się odczuć, że choć Mielec nie jest dużym miastem, to każdy się interesuje Stalą, każdy śledzi, każdy kibicuje, każdy wspiera nas w tej drodze. Przy tym oczywiste jest, że nie nawiążemy do złotych czasów z lat 70. i 80., kiedy Stal wygrywała mistrzostwa i regularnie zdobywała medale, ale od czegoś trzeba zacząć. I te dwa ostatnie awanse – z II ligi do I ligi i z I ligi do Ekstraklasy – to piękna historia. Myślę, że ludzie tutaj będą o tym pamiętać.
Im dalej w sezon, tym czuliście coraz większy stres i ciśnienie na ten awans?
Tym się różniło spotkanie z Zagłębiem Sosnowiec, kiedy zapewniliśmy sobie awans do Ekstraklasy, od tego u siebie z Chrobrym Głogów, że wyciągnęliśmy wnioski i nie kombinowaliśmy – chcieliśmy wygrać, chcieliśmy zamknąć temat już teraz. Nie patrzyliśmy na to, jak gra Zagłębie, w jakiej formie jest Zagłębie i jakim rywalem dla nas jest Zagłębie. Patrzyliśmy na siebie i to zaowocowało. Wiedzieliśmy, czego chcemy i jak osiągnąć sukces.
To nie był dla was prosty sezon. Stal nie była Podbeskidziem, które krok po kroku szło po awans według planu. Mieliście swoje problemy. W atmosferze skandalu zmienił się prezes, klub przechodził perturbacje, w czasie sezonu zmienił się trener. Miałeś moment zwątpienia?
Zwątpienie to za duże słowo. Od pierwszej kolejki wierzyłem, że uda się nam awansować i w żadnym momencie sezonu tej wiary nie straciłem. Zresztą – jak widać – słusznie. Były cięższe momenty. Jasne. Zawirowania w klubie, w drużynie, przeróżne problemy. I to, że udało się nam przez to przejść tylko pokazuje, jak bardzo wszyscy ludzie, którzy byli i są związani z tym projektem, zasługują na szacunek. Wszyscy stanęli na głowie, żeby osiągnąć tutaj sukces. Nie zważaliśmy na to, co dzieje się dookoła, jakie przeszkody mamy przed sobą – robiliśmy swoje. W ciężkich chwilach byliśmy razem. Nie było łatwo i przyjemnie, ale sukces rodzi się w bólach. Teraz to smakuje podwójnie.
Co względem Artura Skowronka zmienił Dariusz Marzec, co według ciebie przyczyniło się do tego, że graliście jeszcze lepiej i ostatecznie awansowaliście do Ekstraklasy?
Zmienił nasz styl grania na bardziej bezpośredni. I to był powód, że w tej ciężkiej I lidze, gdzie często dominuje fizyczność i pewnego rodzaju przypadek, zaczęło gryźć. Wydaje mi się, że niekiedy prostszy futbol może być skuteczniejszy niż gra ładna dla oka.
Z jednej stronie futbol bezpośredni, ale z drugiej długimi momentami potrafiliście grać ładnie. Inna sprawa, że ciężko, żeby nie dominować i nie prowadzić gry, kiedy ma się z przodu tercet Nowak-Mak-Żyro, który mocno wyróżniał się na poziomie I ligi, właściwie poza nią wykraczał.
Nie da się ukryć, ale uważam, że bardzo dużo dało nam doświadczenie zeszłego sezonu. Byliśmy bardzo blisko. Zdobyliśmy 64 punkty, ale Raków i ŁKS były lepsze. Wyciągnęliśmy wnioski. Wzięliśmy wszystko, co dobre z czasów trenera Skowronka, czyli wymienność pozycji, krótkie podania i rozwijaliśmy to z każdym kolejnym meczem, dokładając do tego nowe elementy. Mamy bardzo dobrą szatnię. Super piłkarzy, jak na poziom I ligi i myślę, że nikogo nie muszę o tym przekonywać. Do tego dołożyliśmy świetną atmosferę w zespole i taki jest nasz przepis na sukces. A to, że mówię, iż gramy za trenera Marca bardziej bezpośrednio, to przecież nie znaczy, że kopaliśmy na ślepo do przodu. Cały zespół potrafi grać w piłkę, nie lubi wybijać, ale zdarzają się mecze, kiedy jest gorszy dzień, gorszy moment i trzeba jakoś te punkty zbierać. I to nam się udało.
Definitywnie wracasz do Ekstraklasy. Pytanie, czy będzie to w Stali czy w innym klubie.
Nie mam na ten temat na razie żadnych przemyśleń. Niedługo czekają nas rozmowy. Mieliśmy umowę z zarządem i z ludźmi w klubie, że w pierwszej kolejności liczy się cel nadrzędny, czyli awans, a dopiero potem przyjdzie czas na dywagacje kontraktowe i przyszłościowe. A jako, że udało się tydzień szybciej załatwić sprawę awansu, to będziemy mieli tydzień dłużej na takie rozmowy. Okres do nowego sezonu już krótki. Urlopy będą krótkie. Dużo rzeczy będzie musiało się zdarzyć w przyspieszonym tempie w gabinetach.
Pewnie nie będziesz narzekał na zainteresowanie ze strony innych klubów, które będą grały w przyszłym sezonie w Ekstraklasie, ale wyobrażasz sobie siebie w Stali Mielec w kampanii 2020/21?
Pewnie, że tak. To, że jestem wolnym zawodnikiem, to nie oznacza, że odchodzę na 100%. Absolutnie. Na dzień dzisiejszy nie mam żadnej oferty. Nie prowadziłem żadnych rozmów. O zainteresowaniu wiem tyle, ile z mediów, więc nie ma mowy o jakichkolwiek konkretach. Zdaję sobie sprawę z tego, że mam za sobą udany sezon klubowy i indywidualny, że jakieś zainteresowanie mną będzie, ale co wyjdzie dalej, to będę myślał z moim menadżerem i moją rodziną. Na razie cieszę się z awansu.
Trzeba mieć świadomość, że Stal może czekać gruntowna przebudowa. Przynajmniej tak to wygląda na ten moment. Michał Żyro wraca do Kielc, Mateusz Żyro do Warszawy, Jakub Wrąbel do Płocka, paru zawodników jest po trzydziestce. Szykuje się przemeblowanie.
Na tym etapie nie możemy przewidzieć, co się wydarzy i co nas czeka. Niby wracają do swoich klubów, ale to oznacza tylko tyle, że kończą im się umowy i nie jest powiedziane, że ich umowy nie zostaną przedłużone. Mogą być kolejne wypożyczenia, może jakieś transfery definitywnie. Nie wiemy. Co się wydarzy? Nie da się tego powiedzieć. Wszystko zależy od zarządu i działaczy. My swoją robotę zrobiliśmy. Wywalczyliśmy awans.
Czyli w twoim wypadku wszystkie rzeczy będą rozgrywać się w przyszłych tygodniach?
Dokładnie. Na razie daję sobie jeszcze trochę czasu na niczym niezmąconą radość. Dostałem dwudniowy urlop!
Można zaszaleć.
Dopiero potem będę myśleć o przyszłości.
Pochwal się, ile smsów z gratulacjami dostałeś w momencie awansu.
Dużo, dużo, bardzo dużo. Wielu znajomych napisało, wielu sobie przypomniało o moim istnieniu, tak to bywa w takich chwilach!
Tym bardziej, że ten sezon był najlepszym w twojej karierze. Dwucyfrowa liczba asyst, dwucyfrowa liczba goli. Bilans, którego nie powstydziłby się żaden pomocnik w żadnej lidze.
Fajne liczby. W tym sezonie cały czas powtarzałem, że w pierwszej kolejności liczy się cel drużynowy, ale wiadomo, że każdy zawodnik ma swoje własne ambicje na każdy sezon, na każdą rundę. Cieszę się, że od dwóch lat cały czas idę do przodu, rozwijam się i mogę podnosić swoją poprzeczkę wyzwań coraz wyżej i wyżej, a potem to spełniać.
Jakbyś miał ocenić swój sezon w skali szkolnej, to jakbyś się ocenił? Są jakieś rezerwy, czy szóstka, koniec tematu?
Rezerwa zawsze się znajdzie. Były mecze, w których mogłem zagrać lepiej, były mecze, w których mogłem zagrać dużo, dużo lepiej niż zagrałem, więc nie zamierzam mówić, że było perfekcyjnie, bo nie było. Ale mimo to myślę, że wystawiłbym sobie ocenę bardzo dobrą, bo spełniłem i cel drużynowy, i cel indywidualny.
Wracasz do Ekstraklasy. To będzie twoje drugie podejście do elity. Uważasz, że jesteś bardziej gotowy niż byłeś, żeby coś sensownego tam zwojować?
Minęło trochę czasu. Przez te trzy czy cztery lata bardzo się rozwinąłem, wyciągnąłem wnioski, dojrzałem. Wiek dla piłkarza to nie jest tylko liczba. Dzięki regularnemu graniu nabrałem doświadczenia, jestem mądrzejszym i lepszym piłkarzem. Mam nadzieję, że uda mi się to udowodnić w Ekstraklasie, zbliżając się do liczb, które osiągałem w tym sezonie I ligi.
Masz 26 lat. Już nikt nie powie o tobie, że jesteś młody i zdolny.
Młody i zdolny nie, ale stary też nie, więc nie będę narzekał. Wiek idealny, żeby zrobić coś fajnego w Ekstraklasie.
ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK
Fot. 400mm.pl