Kolejne rozgrywki oficjalnie wracają do gry. Jak poinformowała tamtejsza federacja, w sobotę – po raz pierwszy od połowy marca – na boiska wybiegną piłkarze ukraińskiej ekstraklasy. Jest już zgoda rządu, na którą niecierpliwie wyczekiwano. Trzeba swoją drogą przyznać, że Ukraińcy, podobnie zresztą jak my, ruszają z przytupem, ponieważ już w niedziele odbędzie się największy szlagier, jeżeli chodzi o futbol za naszą wschodnią granicą. Szachtar Donieck zmierzy się z Dynamem Kijów.
Trzeba zaznaczyć, że będzie to szlagier, ale tylko ze względu na wspaniałą tradycję rywalizacji tych dwóch ekip o prymat w kraju. W sezonie 2019/20 Szachtar nie pozostawiał bowiem jak dotąd najmniejszej wątpliwości, że zmierza pewnym krokiem po mistrzowski tytuł. Obecnie “Górnicy” zajmują pierwszą lokatę w tabeli z olbrzymią, trzynastopunktową przewagą nad trzecim w tabeli Dynamem. Tyle samo oczek co piłkarze z Kijowa zgromadzili również zawodnicy Zorii Ługańsk. Na ten moment zresztą to ta druga ekipa zajmuje pozycję wicelidera. Batalia o drugie miejsce zapowiada się pasjonująco, bo jej stawką jest udział w eliminacjach do Ligi Mistrzów.
Jeżeli Szachtar sięgnie po tytuł, a wszystko na to wskazuje, będzie to czwarte mistrzostwo z rzędu i trzynasty triumf “Górników” w XXI wieku. Dynamo w bieżącym stuleciu zgromadziło siedem tytułów. Tylko raz się zdarzyło, bo mistrzem kraju został klub spoza tego duopolu. Była to… pierwsza edycja ukraińskiej ekstraklasy. W 1992 roku zwyciężyła Tawrija Symferopol.
Do zakończenia sezonu 2019/20 pozostało na Ukrainie dziewięć kolejek. Liga zdążyła się już podzielić na grupę mistrzowską i spadkową, rozegrano nawet jedną serię spotkań po tym podziale. Małych niespodzianek nie brakowało – Zoria w arcyważnym dla układu tabeli spotkaniu pokonała u siebie (to znaczy: na Sławutycz Arenie w Zaporożu) faworyzowany Szachtar, natomiast Dynamo Kijów tylko zremisowało przed własną publicznością z Desną Czernihów. Ten ostatni klub jeszcze w poprzednim sezonie kończył rozgrywki w grupie spadkowej, a teraz ma realne szanse na udział w eliminacjach do Ligi Europy. Na Ukrainie podział miejsc pucharowych wygląda bowiem na ten moment następująco: mistrz kwalifikuje się bezpośrednio do Champions League, wicemistrz gra w eliminacjach LM. Ekipa z najniższego stopnia podium wskakuje do fazy grupowej Ligi Europy. Z kolei trzy pozostałe kluby z grupy mistrzowskiej oraz najlepsza drużyna z grupy spadkowej zmierzą się w play-offach o ostatnie pucharowe miejsce. Zwycięzca powalczy w eliminacjach LE.
Jeżeli chodzi o dół tabeli, też jest ciekawie. Po 23. serii spotkań stawkę zamykają Karpaty Lwów, które w całych rozgrywkach wygrały jak dotąd tylko dwa mecze i wydawało się, że są już na dobre pogrążone w finansowo-organizacyjnej zapaści. Ale tli się jeszcze nadzieja na utrzymanie, ponieważ przerwa związana z pandemią o dziwo Karpat nie pogrążyła, ale zapewniła promyczek nadziei. Petro Dyminśkyj, ukraiński polityk i biznesmen z branży naftowej, od kilkudziesięciu lat zawiadujący Karpatami, sprzedał klub Ołegowi Smaljiczukowi, agentowi piłkarskiemu, który pełnił wcześniej rolę wiceprezesa w lwowskiej ekipie.
Czy Smaljiczuk zdoła naprędce przeprowadzić nowe otwarcie, uregulować zaległości w płacach i podźwignąć zespół z zapaści? Łatwo nie będze, ale Smalijczuk to obrotny facet. To on prowadził transfer bramkarza Andrija Łunina do Realu Madryt.
Z ukraińskiej ekstraklasy spada tylko jedna drużyna. Szesnastce w stawce Karpaty do bezpiecznego miejsca tracą pięć punktów.
Oczywiście liga zostanie wznowiona bez kibiców na trybunach. Choć akurat frekwencja w sezonie 2019/20 na Ukrainie nie powalała. Najlepiej pod względem średniej liczby widzów wypada rzecz jasna Dynamo Kijów – spotkania tej drużyny gromadzą średnio na trybunach prawie 15 tysięcy osób, a na największe hity fatyguje się nawet i 40 tysięcy. Ale reszta? Z widownią bywa naprawdę krucho. FK Ołeksandrija, klub z wielkimi szansami na awans do pucharów, może się wylegitymować średnią frekwencją tylko nieznacznie przekraczającą tysiąc osób. Jeżeli chodzi o względy bezpieczeństwa, ograniczają one liczbę osób, które mogą przebywać w obrębie stadionu podczas meczu do dwustu. Piłkarze i trenerzy będą poddawani mierzeniu temperatury bezpośrednio przed i po meczu.
Generalnie trzeba przyznać, że Ukraińcy na razie sprawnie realizują swoje plany. Co jest o tyle istotne, że mówimy o dziewiątej lidze kontynentu według rankingu UEFA za 2019 rok. Z wyżej notowanych rozgrywek ruszyli jak na razie tylko Niemcy. Pod koniec kwietnia wiceprezes federacji, Oleg Protasow, mówił mediom: – Naszym najbardziej optymistycznym planem jest rozegranie pierwszego meczu pod koniec maja. Zamierzamy dokończyć sezon ligowy oraz rozgrywki pucharowe do końca lipca.
I cyk, powrót 30 maja. Wszystko zgodnie z założeniami.
fot. NewsPix.pl