— Jeśli mam mieć obniżoną pensję, to ta redukcja może dotyczyć jedynie pensji wynikającej z nowego kontraktu. Bo gdybym zgodził się na zmniejszenie o 66 procent obecnego wynagrodzenia, zarabiałbym mniej więcej tyle, ile dostawałem w Górniku Zabrze. A przecież zrobiłem krok do przodu, zasłużyłem na lepsze warunki. Wiem, ile przez te dwa lata zrobiłem dla Dinama. Wystarczy spojrzeć na moje liczby: mam 20 bramek, 20 asyst. To daje mi prawo, by walczyć o swój kontrakt — mówi na łamach “Przeglądu Sportowego” Damian Kądzior na temat swoich negocjacji dotyczących nowej umowy w Dinamie Zagrzeb.
RZECZPOSPOLITA
Szef Legia LAB, Piotr Żmijewski, opowiada, jak w praktyce będzie wyglądało wznowienie ekstraklasy.
Badania będą robione w mieście rozegrania meczu, już po podróży?
— Szczegóły procedury jeszcze doskonalimy, bo dotychczas walczyliśmy głównie o możliwość trenowania. W Polsce w wielu miastach są laboratoria, więc taki scenariusz jest możliwy.
A co z innymi pracownikami klubów, poza piłkarzami?
— Dyskutujemy o szczegółach, np. dla kogo mają być otwarte toalety na stadionie. Czy powinna być tam możliwość mycia rąk? Czy powinno być na stadionie serwowane jedzenie? Jak należy przystosować miejsca dla dziennikarzy? Szatnia, gabinety fizjoterapii, pralnia, magazyn są traktowane jako obszary istotnego ryzyka. Wskażemy, jakimi środkami trzeba je dezynfekować. Personel tam pracujący ma mieć maseczki. Obsługa tych części stadionów, które mają być dostępne w czasie treningów, powinna być monitorowana na równi z piłkarzami. Plan powrotu na boiska zakłada, że przynajmniej na początku piłkarze przyjeżdżają na treningi już przebrani.
SUPER EXPRESS
Piłkarskim tematem numeru jest bigos Krychowiaka. To znaczy wywiad z Krychowiakiem. O bigosie, między innymi.
Jak sobie radzisz bez piłki? Są widoki na to, że liga rosyjska wróci do gry?
– Widzimy, co się dzieje we Włoszech, w Hiszpanii, w USA. Patrząc na tamtejszą sytuację, muszę powiedzieć, że w Moskwie nie jest źle, choć to wszystko będzie można ocenić dopiero później. Natomiast wielokrotnie powtarzałem: dobrze, że Polska zareagowała szybko, że pozamykała to, co się da. Bo widzimy, że w walce z tym wirusem liczy się szybkość reakcji, każdy dzień, każda godzina. A wracając do Rosji. Staram się ćwiczyć i to samo zalecam: dbajcie o formę! Ja ćwiczę w domu codziennie, a co drugi dzień biegam. Raz na trzy – cztery dni wychodzę też zrobić zakupy, bo wolę robić to sam – mam pewność, że wybiorę to, co dobre, to co świeże. Natomiast co do powrotu do grania – w tym tygodniu mamy otrzymać informacje w tej sprawie.
GAZETA WYBORCZA
Messi już nie milczy. Kiedyś introwertyczny, dziś to prawdziwy lider na boisku i poza nim.
Argentyńczyk przeszedł w ostatnim czasie rewolucyjne przeobrażenie. Kiedy w sierpniu 2011 r. wybrano go na kapitana reprezentacji Argentyny, prosił Javiera Mascherano, by przemawiał w szat- ni w jego imieniu. W biografiach Messiego można znaleźć anegdotę pokazującą, jak bardzo bał się zabrać głos już w szkole podstawowej. Z wychowawczynią swojej klasy kontaktował się przez koleżankę z ławki.
Przeprowadzka do Barcelony w 13. roku życia pogłębiła chorobliwą nieśmiałość. Stając przed dziennikarzami, szeptał coś pod nosem, starając się nie powiedzieć nic, na co ktokolwiek mógłby zwrócić uwagę.
Przełom nastąpił latem 2018 r., gdy zespół z Camp Nou opuścił kapitan Andres Iniesta. Podczas otwarcia nowego sezonu Messi z opaską na ramieniu musiał wziąć mikrofon i przemówić do dziesiątków tysięcy fanów na Camp Nou. Wtedy obiecał im triumf w Lidze Mistrzów. I do dziś nie zdołał dotrzymać słowa.
Materazzi wciąż leży po uderzeniu Zidane’a. Ma żal, że cała Francja stanęła za Zidane’em, a on nawet nie mógł liczyć na kolegów z zespołu.
Zarówno dla Zidane’a, jak i dla Materazziego 109. min. tamtego finału okazała się traumą. Pod koniec 2006 r. Włoch napisał książkę „Co naprawdę powiedziałem Zidane’owi”, w której zawarł 249 możliwych zwrotów, jakie mógł użyć wobec Zizou. „Drogi czytelniku, zobaczysz, w jaki śmieszny sposób wykorzystałem absurdalność tej całej afery” – reklamował na łamach „La Gazzetta dello Sport”. Dochód przekazał na cele dobroczynne (…).
To, co się stało, większość ludzi odebrała jako rozpaczliwy atak geniusza sprowokowanego przez pospolitego boiskowego cwaniaka. Materazzi wspomina, że nawet koledzy z zespołu mistrza świata nie wzięli go w obronę, a kibice włoscy atakowali bez pardonu. – A przecież powinni całować ślady moich stóp, bo wbiłem w finale gola na 1:1 – dodał rozżalony.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Trzeci okres przygotowawczy w sezonie, granie co trzy dni przez kilka tygodni. Ligowców czeka podróż w nieznane.
Piłkarze przejdą skrócony okres przygotowawczy. Czas mocno się skurczył, treningi drużynowe zaczną na dwa i pół tygodnia przed pierwszym meczem w lidze (ćwierćfinaliści PP z ESA, czyli Lech i Legia, wrócą do grania jeszcze wcześniej). Ekstraklasa przyspieszy, by gonić stracony czas. Do zakończenia sezonu pozostało jedenaście kolejek, a rozegranie 88 spotkań zamknięto w ośmiu weekendach. To oznacza, że zawodnicy, nadrabiając zaległości, trzy razy spotkają się w środku tygodnia. Pierwotnie i w normalnych okolicznościach rozegranie jedenastu kolejek rozłożono na 65 dni. W dobie pandemii na tyle samo meczów przeznaczono 51. Czasu jest więc o dwa tygodnie mniej, a przy tym – co należy pamiętać – piłkarze wrócą do gry o punkty po dziesięciu tygodniach bez rozegranego spotkania, bo w okresie przygotowawczym nie mogą grać sparingów. Natężenie meczów wzrośnie dla tych, którzy występują w Pucharze Polski, gdzie zawodnicy Legii i Lecha mają do rozegrania ćwierćfinał, a ci z Cracovii i Lechii są już w półfinale.
Zobaczymy, kto się obijał, a kto podszedł do treningów rozpisanych w klubie poważnie. – Jeśli piłkarze źle wykonali pracę, to muszą wziąć to na klatę – mówi Michał Adamczewski, były trener przygotowania fizycznego Lechii i Korony.
Ile będą musiały trwać przygotowania przed restartem sezonu?
— Dziś nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy zawodnicy stracili 10, 20 czy 30 procent formy. Wszystko zależy od tego, co robili w domu. Czas na ćwiczenia powinni mieć zawsze. Piłkarz wiedział, że w czasie kwarantanny musi być w pełnej gotowości bojowej, bo w każdej chwili może wrócić do zajęć. Sportowcy powinni być w formie fizycznej już teraz, a nie za kilka tygodni. Ci, którzy nie będą gotowi, dostaną łatkę darmozjada, utrzymywanego przez klub w dłuższym okresie bez gry. Moment powrotu do treningów będzie testem nie tylko dla graczy, bo dowiemy się, czy się nie obijali i jak poważnie podchodzą do zawodu, ale również dla szkoleniowców przygotowania fizycznego. Oni musieli wykazywać się nie tylko warsztatem, ale również kreatywnością, by pomóc zawodnikom w podtrzymaniu formy w trudnych warunkach, a ich działania będą rzutować na resztę sezonu. Jeśli piłkarze lub trenerzy źle wykonali swoją pracę, muszą wziąć to na klatę. Po pandemii możemy mieć albo wymówki, albo wyniki.
Dinamo Zagrzeb chce pozostania Damiana Kądziora. Polak zdradza nieco o negocjacjach kontraktowych.
— Od czterech miesięcy wraz z moim menedżerem prowadzimy negocjacje na temat nowej umowy. Nasze stanowisko jest jasne: jeśli mam mieć obniżoną pensję, to ta redukcja może dotyczyć jedynie pensji wynikającej z nowego kontraktu. Bo gdybym zgodził się na zmniejszenie o 66 procent obecnego wynagrodzenia, zarabiałbym mniej więcej tyle, ile dostawałem w Górniku Zabrze. A przecież zrobiłem krok do przodu, zasłużyłem na lepsze warunki. Wiem, że klub chce, abym został, proponuje podwyżkę, docenia mnie. Zobaczymy, czy się dogadamy.
Nie ma pan obaw, by stawiać twarde warunki? Sam pan powiedział, że w Dinamie słowo władz klubu jest święte, przykład Nenada Bjelicy najlepiej pokazuje, jak można skończyć.
— Może to zabrzmi nieskromnie, ale wiem, ile przez te dwa lata zrobiłem dla Dinama. Wystarczy spojrzeć na moje liczby: mam 20 bramek, 20 asyst. To daje mi prawo, by walczyć o swój kontrakt. Inaczej rozmawialiśmy dwa lata temu, gdy przychodziłem do tej drużyny z polskiej ligi, kiedy nikt mnie nie znał. Od tamtego czasu udowodniłem swoją wartość. Dlatego nie ma we mnie strachu. Jeśli się nie dogadamy, jestem przekonany, że i tak trafię do dobrego klubu, bo od dwóch lat gram na wysokim poziomie, na 50–60 spotkań w lidze chorwackiej może 6–7 było w moim wykonaniu słabych. Zdaję sobie sprawę, że koronawirus może zamieszać, zmienić rynek transferowy, ale jestem dobrej myśli. Dinamo słynie ze sprzedaży zawodników. Gdyby w klubie nie sądzili, że mogą na mnie dobrze zarobić, nie proponowaliby mi nowej umowy. Myślę, że w tym tygodniu wyjaśni się, czy się dogadamy. Chcę mieć czystą głowę, wiedzieć, na czym stoję. Zawsze wolę grać w otwarte karty.
Małopolska chce grać – mówi Andrzej Iwan, dyrektor sportowy Wieczystej Kraków.
Prezes PZPN Zbigniew Boniek uparcie powtarza, że decyzja o ewentualnych próbach powrotu do gry w niższych ligach należy do wojewódzkich struktur. – No to ja ze Zbyszkiem będę chciał jeszcze porozmawiać, w końcu znamy się od wielu lat, parę fajnych meczów w reprezentacji zagraliśmy, więc mam nadzieję, że znajdzie czas, żeby mnie wysłuchać – mówi Iwan, zaznaczając, że spotkał się już z Ryszardem Niemcem, prezesem Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
– I mam od niego jasny przekaz: prawie cała Małopolska chce grać. Zamkniesz trybuny i w 50 osób na poziomie okręgówki zorganizujesz mecz, nie widzę problemu. Trzeba tylko wziąć młodych sędziów, bardziej odpornych na infekcje i niech zasuwają! Szanujemy zdrowie ludzi, ale każdy normalny człowiek musi umieć o siebie zadbać. Na razie jednak stadion mamy zamknięty. Liczę, że nam go otworzą i zaczniemy powoli w małych grupkach trenować – dodaje Iwan. Pojawia się światło w tunelu, bo rząd daje możliwość otwierania takich obiektów od przyszłego tygodnia.
Patryk Dziczek stał się ważnym Salernitany. Cierpliwość w jego przypadku popłaciła.
Dzisiaj mistrz Polski z Piastem nie żałuje, że trener Giampiero Ventura, były selekcjoner reprezentacji Włoch, tak długo czekał z postawieniem na niego. – Dzięki temu nie zostałem rzucony na głęboką wodę, tylko odpowiednio przygotowałem się do gry. Ventura to trener na bardzo wysokim poziomie, dużo się od niego uczę. W niektórych klubach zawodnik grający na „szóstce” ma tylko zadania defensywne, a w Salernitanie jest inaczej. Kiedy mamy piłkę, jestem odpowiedzialny również za rozgrywanie. Lubię takie granie – mówi Dziczek, który w zespole słynie z tego, czym imponował w ekstraklasie – z żelaznych płuc. W Polsce miał opinię zawodnika nie do zajechania, potrafiącego, gdyby była potrzeba, rozegrać dwa mecze z rzędu. – I ta kondycja została. Jak mieliśmy testy biegowe, znalazłem się w pierwszej trójce. Od trenerów wiele razy słyszałem, że podczas zajęć przebiegłem około dwunastu kilometrów na dużej intensywności, co też dawało mi zawsze miejsce w czołówce drużyny. Dla mnie nie ma problemu, by grać co trzy, cztery dni – zapewnia Polak z Salerno.
SPORT
Jakub Czerwiński przed sezonem miał świetną ofertę z Emiratów. Kontuzja kolana uniemożliwiła wyjazd.
Agenci mieli dla piłkarza ciekawe propozycje i gdy już wydawało się, że „Czerwo” może się pakować… uszkodził kolano, a do gry wrócił dopiero po kilku miesiącach. Według naszych informacji, zawodnik miał dwie oferty. Jedną – lepszą – ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie niedawno trafili Carlitos (Legia) i Ricardinho (Wisła Płock) oraz drugą – gorszą – z Turcji. Do negocjacji pomiędzy klubami jednak nie doszło. Dla zawodnika mógł to być cios, bo uraz mocno pokrzyżował mu plany, a budowanie formy trzeba było rozpocząć od nowa. Stało się to zimą, ale wiosną fani mistrzów Polski ponownie zobaczyli Czerwińskiego w akcji i… znów zaczął przypominać siebie z najlepszych momentów. Forma rosła i… ligę zawieszono. Zawodnik zdążył rozegrać siedem spotkań, strzelić gola i trzykrotnie założyć opaskę kapitana zespołu.
Robert Tomczyk, dyrektor sportowy Zagłębia Sosnowiec, zdradza jak wyglądają negocjacje transferowe w dobie koronawirusa.
Podczas negocjacji w grę wchodzą dawne rynkowe stawki?
— Już nie, choć zdarzają się zawodnicy z Polski, którzy mówią teraz o stawkach jeszcze większych! Ze zrozumieniem spotykamy się z kolei wśród agentów, dyrektorów sportowych, samych piłkarzy, z Portugalii czy Hiszpanii. No i… wśród nas samych. Raz jeszcze dziękuję piłkarzom, chwała im, bo bardzo fajnie się zachowali, żaden z nich nie protestował, gdy rozmawialiśmy o redukcjach pensji. Kiedy prezes Jaroszewski przedstawił, jak trudna jest sytuacja, to sami, bez najmniejszych problemów, przystali na cięcia. Wiadomości, jakie otrzymywaliśmy od piłkarzy, były bardzo budujące. Cieszy, że mamy taki zespół.
Negocjujecie teraz z zawodnikami zagranicznymi?
— Ale również z polskimi.
Na rynku pojawia się dużo okazji?
— Jeśli ktoś nie ma rodziny, żony, dzieci, to łatwo go pozyskać. Może nawet przejechać tu kilkadziesiąt godzin autokarem, łatwiej dogadać się finansowo. Gdy jednak mowa o zawodnikach mających rodziny, to ze zrozumiałych względów one teraz nie są łatwe. I ja to przyjmuję. Jest wielka niewiadoma. Na pewno ceny na rynku pójdą w dół, zarobki z całą pewnością też. Zawodnicy, którzy są tego świadomi, ambitni, którym zależy na graniu, mogą być wygranymi tej sytuacji.
Wirus może zapewnić koronę króla strzelców ligi duńskiej Kamilowi Wilczkowi. I to mimo że od zimy jest on piłkarzem tureckiego Goeztepe.
– Rozgrywki w Danii zostały zawieszone 12 marca. Od tego czasu ligowi piłkarze zostali powysyłani do domów i nie mogą trenować na klubowych obiektach. Divisionsforeningen, która odpowiada u nas za rozgrywki, stoi na stanowisku, że przed 15 maja nie będzie żadnych meczów. W chwili obecnej toczą się rozmowy pomiędzy przedstawicielami związku a Ministerstwem Zdrowia, by była możliwość najpierw powrotu do treningów, a później ewentualnego dokończenia sezonu. Na razie nie ma na ten temat żadnych oficjalnych komunikatów. Nie ma też jednak głosów, żeby nie móc dokończyć rozgrywek przed niewielką liczbą fanów na trybunach. Co do Kamila, to na razie jest najskuteczniejszym zawodnikiem rozgrywek w duńskiej Superlidze i wyprzedza Ronnie Schwartza, który tych goli ma 14 – mówi Martin Gottschalk Aksglaede.
fot. FotoPyK