– Od dzisiaj nie narzekamy na łysego z UEFA – jęknęli dziennikarze sportowi, widząc, kogo wylosowali naszym siatkarzom łysi z FIVB i żałując, że w ogóle odzywali się w sprawie jawności losowania. W Ekstraklasie losowanie zastosowano w przypadku składu Lechii Gdańsk – ze skutkiem lepszym niż w siatkówce, ale tak niewiele lepszym, że być może wkrótce odbędzie się losowanie nowego trenera lechistów. W ósmej kolejce jeden dobry mecz przypadał na dwa przeciętne, jeden świetny – na trzy słabe, jednego nie dało się oglądać, a najczęstszym tematem dyskusji i tak był Eugen Polanski.
Zawisza Bydgoszcz – Wisła Kraków 2:4
Wisła prowadziła, mogła prowadzić wyżej, a nawet o wiele wyżej…
– Ej, odwalcie się! – jęczał obolały słupek.
…ale po 20 minutach tradycyjnie uznała, że „byczo jest” i pozwoliła grać Zawiszy. Który – o dziwo – rzeczywiście grał i wreszcie oglądanie stada inostrannych wynalazków nie bolało widza w poczucie taktyki.
– Zawisza gol! Zawisza gol! – krzyczały puste krzesełka.
Zawisza strzelił dwa gole i to wreszcie obudziło Wisłę, która uznała, że dość tej zabawy, bez wielkiego trudu sama strzeliła trzy i było po meczu. Zaskakująco dobrego meczu.
Pogoń Szczecin – Ruch Chorzów 1:1
Wieczór zapadał jak zwykle, Ruch grał jak zwykle i jak zwykle głupio zgubił punkty, Pogoń grała źle, ale znowu uratowała punkt, na bandach reklamowych migotał szyderczo napis „Football elite”, a w loży prasowej emocje sięgały zenitu:
Cracovia – Górnik Łęczna 2:1
Tak naprawdę Cracovia wcale nie musiała się wysilać: wystarczyło wstawić do bramki Pilarza, postać i poczekać, aż Górnik Łęczna sam sobie zrobi krzywdę. W pierwszej połowie Cracovia stała bardzo agresywnie, momentami przypominając drzewa z Rzaholeckiego lasu, w drugiej trochę pobiegała, przez co Górnik pogubił się już całkiem, a wygraną dał gospodarzom Rakels, choć niektórzy twierdzą, że połowę zasługi należałoby przypisać sędziemu, gwiżdżącemu dwie minuty wcześniej spalonego Pawła Buzały. Mecz z gatunku „mogło być gorzej, ale chyba niewiele i na wszelki wypadek nie wracajmy do pomysłu z powiększaniem ligi”.
Jagiellonia Białystok – Lech Poznań 1:0
– Przystępowałem do meczu bez wiedzy, jak zawodnicy w pewnych sytuacjach reagują – tłumaczył trener Skorża i z miejsca zarobił parę minusów do lansu, tudzież sympatii, bo tłumaczenie było lejm jak stąd do Grójca. Piłkarze Lecha „w pewnych sytuacjach” reagowali jak zwykle – Wilusz nabierał się na zwody, Trałka kopał rywali, Lovrencsics dośrodkowywał, Pawłowski przepraszał, że grał egoistycznie, a Kotorowski jak zwykle ratował wszystkim skórę – i żeby to wiedzieć, nie trzeba kończyć Sorbony, wystarczyło uważniej obejrzeć ze cztery mecze Lecha. Trzy choćby
– Ale Lech grał bez Teodorczyka i Hamalainena! – zauważył Głos Wewnętrzny – Bez napastnika i kreatywnego.
No tak, bo z Hamalainenem u boku, Wilusz zamieniłby się w Dicksona Choto, Trałka, zamiast kopać przeciwników w co popadnie, pieściłby delikatnym dotykiem ich małżowiny, a Sadajew recytowałby Lermontowa…
Lech grał paździerz, Jagiellonia grała z pomysłem, sędzia Kwiatkowski się gubił, a przy linii bocznej trener Probierz mówił do trenera Skorży po imieniu.
Legia Warszawa – Śląsk Wrocław 4:3
Siedem bramek, słupek, poprzeczka, kontrowersja, spalony, kanonada i emocje do ostatniego gwizdka – jeśli tak ma wyglądać Ekstraklasa, to…
…to dlaczego, do ciężkiej cholery, wygląda w ten sposób tak rzadko?
A mogło być jeszcze lepiej… Śląsk grał bez przecież napastnika i choć Mateusz Machaj robił, co mógł (zagrał chyba swój najlepszy mecz w Śląsku), to w paru sytuacjach zabrało mu „tego czegoś”, co odróżnia „dziewiątkę” od innych boiskowych cyferek. Trener Pawłowski powinien rozdać członkom zarządu Śląska płyty z nagraniem meczu z karteczką: „Dlatego właśnie proszę o napastnika”. Nie zadziała, ale przynajmniej trener będzie miał czyste sumienie. I pokwitowania.
Górnik Zabrze – Piast Gliwice 1:2
– Zwycięstwo na stadionie odwiecznego rywala… – mówił po meczu Bartosz Szeliga
„Odwiecznego”… Piast istnieje 69 lat, Górnik 66, ale skoro Bartosz Szeliga ma lat 21, to dla niego być może rzeczywiście „odwiecznego”. Grunt, że zwycięstwo zasłużone, choć wyrąbane jak kilofem, grunt, że było parę szybkich akcji, parę stuprocentowych okazji, parę efektownych klepek…
– Przyznaj, chciałeś napisać coś innego ale potem obejrzałeś mecz w Bełchatowie i zmieniłeś zdanie – przyczepił się Głos Wewnętrzny.
Przyznaję.
GKS Bełchatów – Lechia Gdańsk 1:1
Co można napisać o meczu, w którym najlepiej oglądało się sędziego i to sędziego Złotka?
– Nieprawda – zaprotestowała Opinia Publiczna – Najlepiej się oglądało Frisenbichlera, bo był podobny do Kakofoniksa.
Rzeczywiście, nawet grał tak samo.
Widz płakał, gdy oglądał, piłkarz płakał, gdy grał, Ricardo Moniz płakał, gdy wspominał swoją Lechię, Joaquin Machado płakał, gdy pomyślał, że wkrótce może mu się urwać taka fajna fucha, Tomasz Wieszczycki każdą akcję oceniał przez pryzmat tego, czy Ślusarski faulował Pietrowskiego, czy może odwrotnie, a po meczu telewizor postraszył widzów możliwością infekcji intymnej, choć kibice zarzekali się, że okrzyki „A ja pieprzę taką Ekstraklasę” miały charakter wyłącznie metaforyczny.
Korona Kielce – Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1
Ambicji było tyle samo, co niedokładności, strzałów (w tym celnych), tyle samo, co w meczu Cracovii z Górnikiem Łęczna, fauli tyle, ile w meczu Górnika Zabrze z Piastem, a taktyki tyle, co kot napłakał, ale był to mecz lepszy niż ten Bełchatowie…
– Fred, ale drożdże też są…
Korona wreszcie wygrała mecz, trener Tarasiewicz odzyskał humor, „liga będzie ciekawsza”, no i mecz sobotni mecz wściekłego Podbeskidzia z podrażnionym Górnikiem Zabrze zapowiada się nader interesująco.
Bramka kolejki
Gdyby Paweł Brożek powiedział: „Tak właśnie chciałem zdobyć tę bramkę, wszystko miałem wyliczone i specjalnie sobie fryzurę przystrzygłem, żeby nadać piłce tę specyficzną rotację”… to i tak nikt by mu nie uwierzył. Wygrywa bramka Gerarda Badii – jako całość czyli razem z podaniem Martineza.
Kiks kolejki
Wielu zawodników płoszyło żurawie – te przelatujące i te budowlane, wielu miało problem z trafieniem w piłkę i nawet Dani Quintana miał chwilę słabości, po której o mało nie wydzwonił licem o murawę. Do ścisłego finału dostało się dwóch zawodników: Sergiusz Prusak, który w bramce Górnika Łęczna leciał momentami burleską i Andreja Prokić, który w polu karnym zachowywał się tak tragicznie, że gola nie strzeliłby nawet Prusakowi. Ponieważ Prusak może się tłumaczyć kopnięciem w głowę i słabą grą obrońców – wygrywa Andreja Prokić.
Trener kolejki
Trener Smuda zrobił zmiany, które…
– Smuda? Zmiany?? – zdziwiła się Opinia Publiczna
…które przyniosły Wiśle zwycięstwo i trener Angel Perez Garcia zrobił zmiany, które przyniosły wygraną jego drużynie. Wygrywa trener Perez Garcia, bo żeby Badię i Jurado zastąpić Izvoltem i Szeligą – trzeba mieć wielkie cojones i jeszcze większą wiarę w zmienników. Dodatkowym argumentem za Perezem Garcią była pomeczowa ekspresja Hiszpana – słyszalna chyba nawet w Ustroniu. Cieszył się ze zwycięstwa bardziej niż razem wzięci kibice, drużyna i Zdzisław Kręcina.
Do zapamiętania
Mecz Legia – Śląsk. Świetny, szybki, wyrywający z foteli i żeby pamiętać, że emocje w lidze mamy niezależnie od reformy systemu rozgrywek.
Do zapomnienia
Jazdy po Patryku Małeckim. „Zwariował!”, „do lekarza”, „wyrzucić z ligi”, „skończy w trzeciej lidze”, itede. Po pierwsze – Małecki jest, jaki jest, był czas przywyknąć, a byli tacy, którzy umieli to konstruktywnie wykorzystać, po drugie – wolę zawodnika, który się wścieka brakiem skuteczności i tym, że w meczu, w którym gra naprawdę dobrze, zostaje zdjęty po godzinie, niż ligowego pleśniaka, który snuje się po boisku, zmianę przyjmuje z westchnieniem ulgi, a po przegranej uśmiech ma szeroki, bo „wejściówkę” i tak dostanie, więc luzik. Po trzecie – ocena psychiki Małeckiego często wpływała na pomeczowe oceny piłkarza: dostał niskie nie dlatego, że grał źle (a nie grał – w piątek był jednym z najlepszych graczy Pogoni), ale dlatego, że po zejściu kopnął ławkę. A to nie w porządku. Po czwarte zaś dlatego, że można w lidze „jeździć” po wielu zawodnikach i z o wiele poważniejszych powodów, ale się nie jeździ, bo łatwiej po Małeckim. Tak łatwo, że aż tanio.
Ranking sędziowskp-okulistyczny
Pan sędzia Borski (ZB-WK) nie odgwizdał jednego rzutu wolnego dla Zawiszy oraz… yyy… oraz… Zero dioptrii. /okrzyki zdumienia, szeroko otwarte oczy, szczypanie się/
Pan sędzia Frankowski (PSz-RCh) jedna zupełnie niepotrzebna żółta kartka, ze dwa puszczone faule, zrekompensowane paroma gwizdkami nie wiadomo po co i ten mur z 87 minuty, odepchnięty gdzieś pod granicę. Minus trzy dioptrie.
Pan sędzia Raczkowski (C-GŁ) zatrzymał stuprocentową akcję Górnika, bo się liniowemu zwidział spalony, nie wyrzucił Rymaniaka, bo… hm, właściwie nie wiadomo, czemu. Minus siedem dioptrii.
Pan sędzia Kwiatkowski (JB-LP) – spalony z sufitu odgwizdany Quintanie, niepotrzebna żółta dla Madery (nie znoszę kartek a’la Szulc, które sędziowie pokazują po własnych błędach), a czy ręka Wołąkiewicza kwalifikowała się do odgwizdania… Niestety, realizatorzy nie rozpieszczali powtórkami, więc na razie minus sześć dioptrii, ale zastrzegam sobie prawo dodania paru dioptrii.
Pan sędzia Gil (LW-ŚW) ma szczęście do ślepych linowych, co to ani spalonego nie zauważą, ani rzutu rożnego, ani faulu, choćby kicał wokół, piszcząc przenikliwie… Tym razem za minus osiem dioptrii może pan Gil podziękować sędziemu Sadczukowi. Byłoby więcej, ale wciąż nie mogę się zdecydować, czy karny w 47 minucie należał się, czy nie.
Pan sędzia Musiał (GZ-PG) – cała trójka sędziowska miała problem z oczami: liniowi widzieli spalone, główny nie widział ewidentnego zagrania ręką, po którym poszła akcja, z której padła bramka i zagrań łokciem, po których padali przeciwnicy… Minus siedem dioptrii.
Pan sędzia Złotek (GKS_B-LG) – nie usnął, nie pochorował się i – choć pewnie go korciło – nie zakończył meczu po 30 minutach. Dwa nieodgwizdanie wolne, jedna ewentualna żółta kartka… Właściwie bez większych zastrzeżeń. Zero dioptrii.
Pan sędzia Jakubik (KK-PBB) nie pamiętał o haśle „równaj krok”, więc mur raz stał za blisko, raz za daleko, raz nie stał, tylko dreptał, a pan sędzia gwizdał formalistycznie, ale zazwyczaj słusznie i nawet żółtej dla Iwańskiego czepiać się nie zamierzam. Minus dwie dioptrie.
Cytat kolejki
Piotr Laboga: „Łukasz Burliga w jednym z wywiadów przyznał, że nie gra już tak ryzykownie”
Przed wejściem do lokalu dokleja sobie brodę, zakłada ciemne okulary i nasuwa kaptur?
Maciej Murawski: „Dobre podanie przeszywające Drygasa”
Oby nie na wylot.
Maciej Murawski: „Na pewno Wiśle przydałby się na ławce piłkarz, który jest szybki”
Ja! Ja! Lata pracy przy klawiaturze sprawiły, że siedzę szybciej, niż niejeden ligowiec biega.
Maciej Murawski: „Wysunięta postać wuja”
Prowokuje rym do… do „szczeżuja”.
Kazimierz Węgrzyn: „Legia jest za mizerna, jeśli chodzi o agresję”
Pan to powie Kuciakowi i…
Zbigniew Boniek: „Ja nie przyszedłem, żeby tu z wami dyskutować”
„Szczerość w naszym klubie to norma!”
Jacek Kiełb: „Zinaugurować się razem trzeba”
Pani magister, pani da coś na finalizację, bo się tak wczoraj zinaugurowałem…
Piotr Laboga: „Ciężar dominacji zaczyna troszeczkę spadać jeśli chodzi o stronę inicjatywną”
Spotęgowana metaforyzacja dyskursu może wywoływać poczucie wulnerabilności.
Robert Podoliński: „Świeżość można kupić w drogerii w sztyfcie”
Nie rozdawałbym tego zawodnikom bez instrukcji obsługi, gdyż niewłaściwie stosowanie sztyftu może szkodzić zdrowiu lub rzyci.
„Poligon” w „Ustaw Ligę”
– Kto sprzedał Picha, ten ciężko wzdycha – ciężko wzdychał prezes LZS Poligon – A kto jarał się Boninem, ten przeklina przez godzinę.
Tomasz Brzyski zarobił 10 punktów, Semir Stilić – 9, piłkarze Górnika i Lechii zawiedli i nic dziwnego, że LZS Poligon zjechał w klasyfikacji generalnej na pozycję 73., a w lidze „poligonowej” na 17. Najważniejsze jednak, że liga „poligonowa” (kod kod: 521124413) w klasyfikacji lig prywatnych wyprzedziła nie tylko ligę Krzysztofa Stanowskiego, ale także ligę Open FM i obecnie zajmuje miejsce piąte, zaledwie trzy punkty za ligą Żelisława Żyżyńskiego. To taka delikatna aluzja na dziewiątą kolejkę, wzmocniona informacją, że nasza liga jest tyko o osiem drużyn mniejsza od ligi wspomnianego redaktora, więc może by tak wyrównać szanse? Chętni do wyrównania szans proszeni są o zgłaszanie się u kierownika ligi z kodem kod: 521124413
Nowym liderem ligi „poligonowej” został klub #DicksUnitedM, kierowany przez prezesa Ecika1990. Na drugim Lateralus FC z czterema punktami straty, a dalej grupa pościgowa w składzie: rogoźnia team, Odpalone Koksy, Akselu, Stonehenge i NoNamedTeam. Tabelę ligi zamyka dadasteam prezesa Dadasa, ale chyba niedługo, bo na miejscu 1345 Kolejarz Kuleje i dadasteam nie powinien mieć problemu z wyprzedzeniem kontuzjowanego rywala.
Andrzej Kałwa
Fot. FotoPyk, AJK