Piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała wiosnę rozpoczęli od dwóch efektownych wygranych. Mateusz Marzec dołożył do tego niewielką cegiełkę, bo jeden z najlepszych strzelców pierwszej ligi nie od razu wskoczył do składu “Górali”. Dlaczego nie zaczął rundy jako podstawowy zawodnik? Czy Podbeskidzie jest za powrotem do gry, czy raczej za przygotowywaniem się do Ekstraklasy? Dlaczego prezes klubu stwierdził, że za marzec zawodnicy zasłużyli na pełne wynagrodzenie? Na te i inne pytania odpowiedział nam pomocnik bielskiego zespołu.
***
Standardowe pytanie w tym okresie. Jak ci się żyje bez futbolu?
Ciężko, tak jak chyba każdemu piłkarzowi, który przepracował okres zimowy, a po dwóch meczach musi czekać kiedy to się skończy. Trenujemy indywidualnie, ale piłki i meczów brakuje. Jestem w Bielsku-Białej z rodziną, mamy rozpiski, robię też dla siebie treningi siłowe. Mamy paski lub zegarki i każdy nasz trening jest sprawdzany przez sztab.
A w wolnym czasie raczej Netflix czy książka?
Książki też się znajdą, ale przeważnie odpalamy z żoną “Dom z Papieru”.
Czyli nowy sezon już obejrzany?
Tak!
W Podbeskidziu ogłoszono obcięcia pensji o połowę. Były z tym jakieś problemy?
Jako drużyna szybko doszliśmy do porozumienia, rada porozmawiała z prezesem i myślę, że dobrze to wyszło i dla nas i dla klubu. Jesteśmy razem w tej trudnej sytuacji.
Często mówi się, że jeśli klub był uczciwy wobec piłkarzy, to łatwiej się w tej sprawie dogadać. U was chyba tak jest, skoro prezes publicznie przyznał, że nagrodził was za dobry początek rundy.
Tak, dostaliśmy pełne wynagrodzenie za marzec, teraz dostaniemy mniej, ale podchodzimy do tego spokojnie. Bardziej czekamy na to, kiedy wrócimy do treningów i grania w lidze. Oczywiście miło być tak docenionym. Kluby, w których grałem wcześniej trochę się borykały z problemami finansowymi. Od kiedy jestem w Podbeskidziu wszystko jest płacone na czas, cieszy mnie to, bo to w końcu moja praca, tak powinno być. Obniżki załatwiono tak, że od razu były rozmowy z kapitanem, żeby klub dobrze funkcjonował.
Patrząc ze sportowego punktu widzenia pewnie żałujecie, że po dobrym starcie przerwano ligę.
Z tyłu głowy mam pytanie, co by było, gdybyśmy zagrali jeszcze kilka meczów? Byliśmy rozpędzeni po dwóch wygranych.
Ciebie tym bardziej chyba ciągnie na boisko, bo wiosną sobie nie pograłeś.
Jeden mecz zagrałem, w drugim pauzowałem za kartki. Jadąc do Grudziądza spodziewałem się, że zagram w pierwszym składzie, odbyliśmy trening w Gutowie Małym i… musieliśmy wracać do domu.
W zimowych sparingach byłeś najlepszym strzelcem zespołu. Powiem szczerze, że spodziewałem się, że zaczniesz rundę w pierwszym składzie, nawet do Fantasy ligi cię kupiłem! Co się stało?
To była decyzja trenera. Kiedy przychodziłem ja i Kamil Biliński Podbeskidzie wyglądało dobrze jako zespół, było wysoko w tabeli. Rozumiem trenera, że nie chciał od razu czegoś zmieniać, nowi zawodnicy nie dostali od razu miejsca w składzie, trener chciał nas wprowadzać powoli. W sparingach jednak czułem się dobrze, ale nie mam o to żalu. Przychodząc do Podbeskidzia potrzebowałem trochę czasu, bo plan gry różnił się co do tego, który mieliśmy w Bełchatowie. Potrzebowałem czasu, żeby z chłopakami się zgrać, popracować na boisku i realizować założenia. Mamy doświadczonych zawodników, ogranych w Ekstraklasie, doświadczonych też na pierwszoligowych boiskach. Siłę ognia mamy jedną z lepszych w pierwszej lidze, choć na pewno nie boję się tej rywalizacji.
Powstał plan dokończenia rozgrywek, który zakłada, że wrócicie na boisko pod koniec maja lub na początku czerwca. Myślisz, że tyle czasu na przygotowania wystarczy, żeby wrócić do formy?
Myślę, że tak, każdy wykonywał rozpiski, dokładał sobie treningi indywidualne, więc 2-3 tygodnie treningów wystarczy, żeby wrócić na boiska. Będzie sporo meczów, ale ja jestem dobrze przygotowany. W zimę mocno popracowaliśmy, teraz też mocno trenujemy. Nie ukrywam, że jestem podmęczony, mimo że nie gramy meczów. Robię trening biegowy, potem siedzę na siłowni, więc gdzieś to odczuwam, ale chcę wykorzystać ten czas, żeby nad sobą popracować.
Z perspektywy piłkarza: nie lepiej byłoby zakończyć ten sezon i dobrze przygotować się do kolejnego?
No tak, pewnie będzie tydzień, dwa przerwy i nawet nie wiem, czy wolne dostaniemy. Wątpię. Skończymy ligę i zaraz będziemy ją zaczynać. Różne głosy chodzą, z tego co słyszałem w drugiej lidze niewielu chce grać, to samo jest w Ekstraklasie. Jeśli byłby taki plan, że są awanse, a nie ma spadków to pewnie ŁKS, Arka czy Korona wolałyby zakończyć sezon i spokojnie się utrzymać.
Dla ciebie takie rozwiązanie byłoby dobre, pewnie wtedy liczbę meczów dla Podbeskidzia powiększyłbyś już w Ekstraklasie.
Pod tym kątem przychodziłem tu przychodziłem, dobrze byłoby być w tej Ekstraklasie, ale spokojnie do tego podchodzimy. My akurat chcieliśmy grać, mieliśmy głowy podniesione do góry, ale musimy to przeboleć. Cały świat sparaliżowany, nawet meczu w telewizji nie znajdziemy, jedynie wiadomości o tym, ile osób zginęło.
Śledzisz te informacje, czy raczej nie chcesz się dołować?
Początkowo śledziłem, teraz się nie zagłębiam. Jak są wiadomości, to posłucham, ale wiem też, żeby nie wierzyć we wszystko. Trzeba po prostu zachować środki ostrożności i zacząć z tym żyć.
Nawet jeśli wrócicie, to bez kibiców. Będzie tego brakowało?
Gra się dla kibiców, wiadomo, u nas na dwóch ostatnich meczach było 5000 kibiców, atmosfera była odczuwalna nawet jak nie grałem, aż się chciało wejść na boisko. Szkoda, ale nic z tym nie zrobimy.
ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK
Fot. Krzysztof Dzierzawa/Newspix