– W ogóle nie było żadnej walki z zawodnikami. Od początku, odkąd poznaliśmy ustalenia, z których jestem bardzo dumny, bo po raz pierwszy zdarzyło się, żeby prezesi polskich klubów mówili jednym głosem, rozmawialiśmy najpierw z radą drużyny, a potem z tymi, którzy mieli jeszcze jakieś wątpliwości. Generalnie mogę powiedzieć, że wątpliwości były znikome. Raczej dotyczyły one technicznych szczegółów – jak długo to będzie trwało? Nikt nie poddawał pod wątpliwość tego, że to czas trudny i że powinni swoją cegiełkę do utrzymania klubu dołożyć. 22 piłkarzy podlegało tym warunkom obniżki i 22 piłkarzy podpisało ten aneks – mówi prezes Pogoni Szczecin, Jarosław Mroczek, który zdradził sporo szczegółów funkcjonowania klub podczas kryzysu związanego z epidemią koronawirusa. Zapraszamy na zapis tekstowy rozmowy, która odbyła się w ramach Stanu Futbolu.
***
Czuje się pan człowiekiem, który puścił domino w ruch? Pogoń zwolniła z obowiązku pracy dwóch piłkarzy, uznając, że ich usługi nie będą wam potrzebne.
Nie, powody są zupełnie inne i nie mają żadnego związku z pandemią. Zvonimirowi Kozuljowi i Soufianowi Benyaminie kończyły się w czerwcu kontrakty. Chcieliśmy podjąć taką decyzję i taką decyzję podjęliśmy. Jeśli nie byłoby pandemii, to nasza decyzja byłaby taka sama i mogę o tym wszystkich zapewnić.
Naprawdę puścilibyście wolno Kozulja, gdyby nie było pandemii? Przecież latem mieliście za niego oferty i zdecydowaliście się go nie sprzedawać.
Wtedy sądziliśmy, że jeszcze pomoże drużynie. Natomiast, żeby kontrakt mógł być kontynuowany, musieliśmy skorzystać z opcji, którą mieliśmy do 31 marca i potwierdzić chęć dalszej współpracy. A jako że wzrost jego zarobków był na tyle duży, to niezależnie od pandemii, uznaliśmy, że jakość, którą gwarantuje, nie odpowiada takim pieniądzom. Dodatkowo doszło parę innych powodów, ale nie będę tutaj wchodził w szczegóły. Rozstanie było jedną opcją.
Latem mieliście za niego ofertę z Brescii za ponad milion euro.
Nie było takiej oferty. Największa oferta była rzędu 500-600 tysięcy. I to chodziło o jakieś nerwowe ruchy, z dużą dozą niepewności, bez przekonania. Nie było wielkich ofert.
Nie opłacało się tego piłkarza przedłużyć, żeby potem go drogo sprzedać czy uważa pan, że ten rynek upadł i nie będzie tak łatwo sprzedawać zawodników?
Rynek będzie trudniejszy. Przynajmniej przez jakiś czas. Piłkarz to nie jest tylko umiejętność gry na boisko – to też cały obszar cech istotnych z punktu widzenia zespołu i gry. Nie chcą wchodzić w szczegóły, ale to była decyzja i trenera, i dyrektora sportowego, i moja. Wspólna. Podjęliśmy ją bez żadnych wątpliwości.
Zasugerował pan, że Kozulj nie odpowiadał wam pod wieloma względami, nie chce wchodzić pan w szczegóły, ale kibiców Pogoni na pewno to interesuje, bo to wyróżniający się zawodnik na warunki Ekstraklasy. A tu nagle odchodzi.
Ci sami kibice widzieli też inne spotkania, w których występował i wcale nie było tak, że cały czas prezentował świetny poziom. To nie było tak, że Kozulj był aż tak fantastycznym graczem przez całą długość swoje kontraktu z nami. To nie byłaby prawda. Miewał lepsze i gorsze momenty.
Piłkarze Pogoni zaakceptowali obniżki? Trudno było to ustalić?
W ogóle nie było żadnej walki. Od początku, odkąd poznaliśmy ustalenia, z których jestem bardzo dumny, bo po raz pierwszy zdarzyło się, żeby prezesi polskich klubów mówili jednym głosem, rozmawialiśmy najpierw z radą drużyny, a potem z tymi, którzy mieli jeszcze jakieś wątpliwości. Generalnie mogę powiedzieć, że wątpliwości były znikome. Raczej dotyczyły one technicznych szczegółów – jak długo to będzie trwało? Nikt nie poddawał pod wątpliwość tego, że to czas trudny i że powinni swoją cegiełkę do utrzymania klubu dołożyć. Nie ukrywaliśmy, że nasz budżet znacznie się zmniejszył. Podjęliśmy też decyzję, że pomożemy też miastu, bo miasto, jako jeden z naszych partnerów, też nas wspiera, więc sami wystąpiliśmy do władz Szczecina o to, żeby o 50% zmniejszyć środki łożone na klub. Tam są one potrzebniejsze. Podobnie z naszym partnerem Grupą Azoty, która zachowuje się bardzo przyzwoicie, bo sam byłem zaskoczony, kiedy zobaczyłem aneks do naszej umowy. Oczywiście finansowanie jest znacząco zmniejszone, nawet więcej ni 50%, ale jakieś tam pieniądze zostawiono z założeniem, że cały czas promujemy Grupę Azoty, chociażby przez internet.
Myślę, że drugą stronę mogę bardzo pochwalić. Piłkarze się do tego dostosowali. To bardzo przyzwoici ludzie. Poprzedni tydzień był dla nas ciężki. Przecież musieliśmy się spotykać fizycznie, bo między bajki można włożyć, że można cokolwiek sensowniejszego ustalić przez Skype’a. W poważnych sprawach trzeba się spotkać, przedstawić swoje zdanie, podać argumenty. Ale nie było takiego stresu związanego z tym, że ktoś mówił, że nie, nie ma takiej opcji, nie zgodzę się na obniżki.
Pan miał o tyle łatwiej, że jest pan w Polsce postrzegany jako prezes fair wobec zawodników. Stał pan na lepszej pozycji negocjacyjnej niż prezesi, którzy wcześniej nie szanowali swoich pracowników.
Nie podzielam bardzo mocnego stwierdzenia, że ktoś nie szanuje albo oszukuje piłkarzy. Zawodnicy są bardzo silnie chronieni przez prawo związkowe. Niezależnie, kto jakie miałby pomysły, żeby ograniczyć im zarobki, to koniec końców na tym przegra. Nie wyobrażam sobie innego sposobu pracy niż rozmawiania szczerego o tym, jak wygląda sytuacja. Zawsze mogę siąść z radą drużyną czy nawet ze wszystkimi piłkarzami, żeby rozmawiać o ważnych dla wszystkich stron sprawach. Podstawą funkcjonowania drużyny jest dobra atmosfera. I uczciwość w relacje. Cieszę się, że udało się nam zbudować taką atmosferą i taki klimat w klubie, że zawodnicy – bez dyskusji – zgodzili się wspomóc klub w tak trudnych czasach. Kiedy poprosiłem chłopaków, żeby jeszcze coś dali od siebie, bo zaczęliśmy akcję kupowania tabletów, potem skończyło się na kupowaniu komputerów, to liczyłem, że zbiorę od nich około 30 tysięcy, a zebraliśmy 50 tysięcy. Bez żadnego naciskania i namawiania. Oni sami uważali, że bezwzględnie muszą pomóc.
Ciężar tego kryzysu ponosi każdy. Cała klubowa załoga też ma zmniejszone zarobki – nie dostaje pieniędzy. Nie tak jak piłkarze, trochę mniej, ale weźmy pod uwagę to, że oni mniej zarabiają. Jeśli stawia się rzeczy w ten sposób, to jest to kwestia przyzwoitej rozmowy. Skutek jest taki, że wszyscy podpisują aneks. U nas tak się stało. 22 piłkarzy podlegało tym warunkom i 22 piłkarzy podpisało ten aneks.
Nie ma pan wątpliwości, że kilka klubów nie podpisze tego aneksu i na koniec nawet pańscy zawodnicy powiedzą, że jak to jest, że oni zgodzili się na obniżki, a w klubie X,Y,Z nie zrobili tego i dalej pobierają pełną pensję?
Jak na razie istnieje zgoda między nami prezesami polskich klubów. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś teraz mocno odchylił się od naszego ustalenia. I to jest jedna strona medalu. A poza tym mogę w ciemno powiedzieć, że nie będę słyszał takich narzekań od moich piłkarzy, nawet jeśli w jakimś klubie znajdą porozumienie na innych warunkach. Nie ci chłopcy. Oni są zbyt przyzwoici.
Legia właśnie zwolniła kilkadziesiąt osób. Czy pan też będzie zmuszony do redukcji zatrudnienia w klubie?
Nie, właśnie od tego zaczęliśmy, że zmniejszyliśmy pensje w klubie. Też zapytałem pracowników, w którą stronę idziemy – czy powinniśmy spróbować zredukować parę miejsc pracy czy sięgnąć głębiej, obniżyć wynagrodzenia, ale zachować miejsca pracy? Nie mam wątpliwości, że olbrzymią wartością są miejsca pracy. To nie jest dla nich fabryka. Oni to miejsce pracy kochają. Nie chcą z niego odchodzić. Na każdym szczeblu przyjmowano nasze propozycje. W tym przypadku przyjęliśmy system stopniowego obniżania – im więcej ktoś zarabiał, tym więcej obcinaliśmy tych zarobków. Do poziomu 30%.
Pan jest prezesem, który lubi wszystko sobie wyliczać, wszystko sobie kalkulować. Rysuje sobie pan scenariusze na kolejne lata? Jak ten kryzys dotknie ligę?
To za wcześnie, żeby próbować kreślić takie scenariusze. Wygłupiłbym się, gdybym powiedział, że mam taką wiedzę. Nie ma takiej możliwości. Dane są kompletne nieznane. Namawiam kolegów, żeby skupić się na rzeczach podstawowych. Jeśli znamy decyzję UEFA, która będzie naciskała na wszystkie ligi zawodowe, żeby dokończyć rozgrywki, to powinniśmy szukać sposobów, żeby dokończyć rozgrywki u nas w Polsce, w naszych warunkach. Trochę czasami mnie irytuje, że niektórzy szukają powodów, nieco na siłę, dla których tego nie można byłoby zrobić. To złe podejście. Przy realizacji każdego projektu w pierwszej kolejności trzeba myśleć, jak można go zrobić, a nie jak go – brzydko mówiąc – uwalić. Będę robił wszystko, żebyśmy stworzyli takie warunki, żebyśmy dokończyli te rozgrywki. Jeśli oczywiście będzie taka możliwość. Deklaruję, że Pogoń będzie chciała grać i kończyć sezon.
Mogę dopisać pana do listy zwolenników pomysłu Michała Świerczewskiego? Granie w izolacji?
Nie. Absolutnie nie. Bardzo lubię Michała, ale ten pomysł jest nieprzygotowany. W warunkach, gdzie nie można się przemieszczać, spotykać, przedyskutować tego wszystkiego, to nie ma to większego sensu. Może taki pomysł mógłby wejść w życie w dalekiej przyszłości, w podobnej sytuacji, ale nie teraz.
Zmroziło pana, kiedy okazało się, że francuski Canal+ nie zapłaci klubom za prawa telewizyjne?
Przełożyłem to 1 do 1. Bo tak się dzieje i w Polsce. Na razie środków nie otrzymujemy i pewnie nie otrzymamy. Może, jeśli uda się dograć ligę, w niezależnie ilu spotkaniach, to dostaniemy te środki proporcjonalne do liczby rozegranych spotkań. Wiem, że to są bardzo dobre pieniądze, które pomogłyby każdemu klubowi przebrnąć przez trwający kryzys.
Czyli otrzymaliście już wprost taką informację czy to są domysły?
Nie mamy jeszcze oficjalnej informacji. Nie miałbym jednak cywilnej odwagi, żeby mówić komuś, żeby dał mi pieniądze, chociaż nie świadczę usługi, na którą się umawialiśmy. Rzeczywiście są pewne zasady, jak to w każdej umowie, i musimy to wziąć na siebie. Trudno oczekiwać od Canal+, żeby dawał nam pieniądze za nic.
Równocześnie pobiera pieniądze od swoich abonentów.
To już ich zmartwienie. Możemy zgłaszać jakieś sugestie o zmniejszenie abonamentów, ale tylko tyle, nie jest to nasza działka.
Jeśli sezonu nie uda się dokończyć, to przekonuje pana pomysł, żeby w przyszłym roku w Ekstraklasie grało 19 drużyn?
Jest to jakiś wariant, ale jest on kłopotliwy. Rozumiem, że niedokończenie sezonu oznaczałoby próby, żeby ten sezon dokończyć, czyli do 20 lipca próbowalibyśmy coś zagrać. Z tych wszystkich informacji od UEFA wynika, że sierpień będzie przeznaczony na innego rodzaju rozgrywki. Raczej z naszą ligą nie ruszymy. Więc ruszymy jakoś we wrześniu. Dlatego mnie bardziej podoba się pomysł rozegrania w przyszłym sezonie 30 kolejek, zamiast 37, co też wiąże się z problemem rozmów z Canal+. I tutaj można szukać jakiegoś rozwiązania.
Liga 19-zespołowa?
Nie bardzo wiem, czemu miałoby to służyć, czemu miałby to być lepszy pomysł. Jeśli miałoby dojść do zmniejszenia środków z Canal+, to wtedy lepiej grać w 16 zespołów niż w 19 zespołów.
Chyba, że PZPN wyrówna tę różnicę.
Właśnie, chyba że, chyba że, można tak gdybać. Mnie się bardziej podoba pomysł rozegrania tylko rundy zasadniczej.
***
Cały program. Warto nadrobić. Nie zabrakło rozmów o bieżących tematach.