Reklama

Boniek: Nie będziemy pożyczać klubom związkowych pieniędzy

redakcja

Autor:redakcja

27 marca 2020, 08:57 • 11 min czytania 4 komentarze

— PZPN nie zajmuje się pożyczaniem pieniędzy. Od tego są banki, niech kluby tam się kierują. Nie będziemy pożyczać związkowych pieniędzy, by szefowie klubów mogli opłacić pensje zagranicznych zawodników — mówi w rozmowie z “Rzeczpospolitą” Zbigniew Boniek.

Boniek: Nie będziemy pożyczać klubom związkowych pieniędzy

GAZETA WYBORCZA

Ile zabrać piłkarzom w czasie pandemii? – pyta Dariusz Wołowski.

Szefowie Barcelony chcą, by ich drużyna do czasu powrotu na boisko pobierała 40 proc. wynagrodzenia.

Kapitanowie odpowiedzieli, że to za mało. Oczywiście zgadzają się na obniżki, ale kwestię o ile uzgadniają ze swoimi agentami. W najbliższych dniach mają przedstawić prezesowi swoją propozycję. To sumy o tyle istotne, że żaden klub na świecie nie wydaje na kontrakty zawodników aż tyle co Barcelona – 642 mln euro rocznie.

Reklama

Ta kwota to 61 proc. budżetu klubu, rekordowego w historii sportu. Jesienią, gdy klub z Katalonii przystępował do rywalizacji, prezesi pochwalili się, że jako pierwsi złamali granicę miliarda euro. Budżet miał wynieść dokładnie 1047 mln euro. Pandemia koronawirusa sprawiła, że plany legły w gruzach.

SUPER EXPRESS

Maciej Rosołek robi prawo jazdy, a gdy to się uda, zmierzy się na korcie z Igą Świątek.

— Do dziś lubię oglądać mecze, na przykład Igi Świątek, która tak jak ja jest legionistką. Śledzę jej karierę i wiem, że ma potencjał, aby zostać gwiazdą. Fajnie byłoby z nią kiedyś zagrać i choćby na chwilę wrócić do sportu, który sprawiał mi dużo przyjemności – tłumaczy.

O marzeniu Rosołka powiedzieliśmy najlepszej aktualnie polskiej tenisistce, która natychmiast wyszła z inicjatywą. – Słyszałam, że jesteś fanem tenisa i oglądasz moje mecze. Po kwarantannie spotkajmy się na korcie. Sprawdzę cię! – zaproponowała na konale „Po Gwizdku” Świątek. Gdy piłkarz Legii dowiedział się o tym… zmiękły mu kolana. – Mógłby być wstyd. Iga mogłaby mnie zmasakrować – przyznał, choć po męsku wyzwanie przyjął. – Najpierw prawko, później mistrzostwo i na deser mecz z Igą – wylicza.

Reklama

Milik będzie kolegą klubowym Szczęsnego? Juventus chciałby go u siebie.

O zainteresowaniu Starej Damy Milikiem poinformował Paolo Paganini, dziennikarz stacji Rai Sport. Sprawa wydaje się prawdopodobna, ponieważ reprezentant Polski wciąż nie przedłużył obowiązującego do lata 2021 r. kontraktu. Kością niezgody, jak wynika z nieoficjalnych informacji, jest nie tyle wysokość podwyżki (pensja ma podskoczyć z  2,5 mln euro do 4 mln), co klauzula odejścia, którą Napoli chciałoby ustalić na poziomie 100 mln euro. Jeśli wierzyć doniesieniom, zdaniem przedstawicieli piłkarza to za dużo, bo zablokowałoby ewentualny transfer.

RZECZPOSPOLITA

W „Rzepie” wywiad ze Zbigniewem Bońkiem o pakiecie pomocowym dla polskich klubów. Dziś wideokonferencja z prezesami zespołów PKO Bank Polski Ekstraklasy.

Proszę chociaż powiedzieć, czy PZPN zdecyduje się na pożyczki dla klubów. Mówi się o tym w środowisku piłkarskim. Nisko oprocentowane długoterminowe pożyczki pozwoliłyby klubom przetrwać trudny czas.
— PZPN nie zajmuje się pożyczaniem pieniędzy. Od tego są banki, niech kluby tam się kierują. Nie będziemy pożyczać związkowych pieniędzy, by szefowie klubów mogli opłacić pensje zagranicznych zawodników. Pan mówi o potrzebach klubów Ekstraklasy, a ja muszę myśleć o wszystkich poziomach polskiego futbolu – drugoligowych zespołach, trzecioligowych. Na tę chwilę nie mamy pojęcia, kiedy będziemy mogli wrócić do grania. A to jest najważniejsze. Powrót na murawę będzie oznaczał, że problemy zaczną się rozwiązywać. Ale my dziś nie wiemy, kiedy to będzie możliwe. Nie jesteśmy przecież nawet pewni, czy sezon 2020/2021 ruszy zgodnie z planem.

Kluby przysłały panu swój projekt uchwały do rozpatrzenia?
— Tak, ale nie ma co o tym projekcie rozmawiać. Wie pan, jaki jest cel tych propozycji? Żeby taki prezes jeden z drugim mógł wejść do szatni i powiedzieć: „Panowie, ja nie chciałem wam nic z pensji obcinać, ale patrzcie, co zrobił Boniek. Kazał nam obciąć wam wszystkim pensje o połowę”. To jest umywanie rąk i przerzucanie na mnie odpowiedzialności. A prawda jest taka, że każdy z tych prezesów i właścicieli już powinien mieć problem pensji piłkarzy rozwiązany. Fakt, że kluby się do nas zwracają z prośbą, byśmy uchwałę w tym stylu podjęli, pokazuje jedno: że w polskich klubach rządzą piłkarze, a nie prezesi. I że to ich zdanie jest najważniejsze. Gdybym ja zarządzał klubem, to problem pensji już dawno miałbym rozwiązany.

SPORT

Proces licencyjny inny niż wszystkie. W czasach koronawirusa Komisja Licencyjna będzie na kluby spoglądać nieco łaskawszym okiem.

Komisja wydłużyła już klubom czas na wywiązanie się z kilku kwestii. O miesiąc – do 30 kwietnia – prolongowane zostały terminy realizacji kryteriów F.03 i F.04 podręcznika licencyjnego, a zatem braku zobowiązań wobec klubów piłkarskich wynikających z tytułu działalności transferowej z 2019 r. oraz braku zobowiązań względem ZUS, Urzędu Skarbowego, PZPN-u i wojewódzkiego ZPN-u na dzien 31 marca 2020.

Do 15 kwietnia przedłużono z kolei czas na złożenie prognozy finansowej. Gdy pytamy Krzysztofa Smulskiego o realizację jakiego punktu podręcznika licencyjnego obawia się najmocniej, wskazuje właśnie na prognozę. – Złożyć ją muszą kluby ekstraklasy, pierwszej ligi oraz te aspirujące do pierwszej ligi. Do tego procesu zaprosiliśmy około dziesięciu drugoligowców – tłumaczy przewodniczący KL.

Wojciech Cygan, prezes Rakowa Częstochowa, chce odpowiedzialnych decyzji w tym trudnym czasie, szczególnie w kwestii wynagrodzeń zawodników. I krytykuje w tym temacie kluby, które wyszły przed szereg.

— Ja wiem, że propozycji jest bardzo dużo, ale umawialiśmy się, że wypracujemy jakieś wspólne racjonalne stanowisko, które pozwoli nam na potraktowanie wszystkich podmiotów w jednakowy sposób. Żeby nikt nie czuł się pominięty, ani zapomniany. Ja będę trzymał się tego pomysłu.

Niektórzy wyszli jednak przed szereg.
— Niestety… Śląsk Wrocław chyba już zamroził pensje swoich piłkarzy. Jakieś ruchy poczyniła Wisła Kraków. My, jako Raków, też mamy propozycję, ale zaznaczę, jest to tylko propozycja do przedyskutowania. Na razie żadnych ruchów nie wykonujemy, bo chcemy być odpowiedzialni, w duchu piłkarskiej wspólnoty.

Dalej mamy materiały pod… mecz reprezentacji z Finlandią. Nieco to dziwne, bo – jak pewnie wiecie – tego meczu nie zagramy. Ale widać w „Sporcie” wyszli z założenia, że co się mają materiały zmarnować, więc mamy rozmowę z Bobo Kaczmarkiem o jego okresie w Finlandii.

Grał pan niegdyś w fińskim Rovaniemi Palloseura. Pański angaż to był przypadek czy świadomy wybór?
— W 1981 roku byłem z Arką Gdynia na tournee po Finlandii. Graliśmy w Oulu, Lahti, a ostatni mecz w Rovaniemi. Miałem wtedy 31 lat, trzeba było zadbać o to, by zarobić pieniądze na życie po zakończeniu przygody piłkarskiej. Miałem oferty z II-ligowego klubu z Grenoble oraz z ekstraklasowego Rovaniemi Palloseura. Sprawę mojego angażu we Francji „pilotował” mój kolega, piłkarz ręczny, lecz sprawy się przeciągały, więc trafiłem do Finlandii. Rovaniemi zapłaciło jakąś sumę za mój transfer, kupili sprzęt dla Arki; w umowie transferowej było też rozegranie meczu towarzyskiego.

Jakieś szczególne wspomnienia z pobytu w Rovaniemi?
— To miasto leżące w kręgu polarnym, ale nie przypominam sobie, byśmy kiedykolwiek grali na mrozie lub śniegu. W czasie II wojny światowej Niemcy zrównali je z ziemią, więc było to wtedy stosunkowo nowe miasto. Przepływa tam rzeka Ounasjoki, która jest skuta lodem do 30 kwietnia, Dlatego wysypywano piasek i pojazdy przejeżdżały po tafli. Latem był problem, bo bardzo długo było widno, zaś zimą o 14.00 było już ciemno.

A także wspominkowy tekst Michała Zichlarza o jedynym meczu kadry w Rybniku – właśnie z Finami.

Rybnik tym samym stał się 15. polskim miastem, gdzie zagrała piłkarska reprezentacja Polski. To było wielkie wydarzenie w Rybnickim Okręgu Węglowym. Jako szesnastolatek miałem okazję obserwować ten mecz z trybun.

Reprezentacja prowadzona wtedy przez Wojciecha Łazarka zakwaterowana została, jak wcześniej ekipy pod okiem Kazimierza Górskiego i Antoniego Piechniczka, w pobliskim Kamieniu. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, a bilety rozeszły się bardzo szybko. Na obiet przy ulicy Gliwickiej przybyło aż 18 tys. fanów! Wśród nich był też znany trener Sepp Piontek, selekcjoner reprezentacji Danii, który w Rybniku podglądał Finów, rywali w eliminacyjnych grach Euro 1988. Z kolei na trybunie prasowej z dziennikarzami mecz oglądał Jan Liberda, była wielka gwiazda Polonii Bytom.

Kluby „Premier League” wspólnie zdecydują o obniżeniu pensji zawodników na czas epidemii koronawirusa.

O jak dalekich ustępstwach w zarobkach jest mowa? Tego, jak na razie, nie wiadomo, ale podobno w grę wchodzą cięcia rzędu od 30 do 50 procent obecnych uposażeń. Wszyscy doskonale wiedzą, że kontrakty w Premier League należą do najwyższych na świecie. Wprawdzie najlepiej zarabiającymi pojedynczo zawodnikami pozostają Lionel Messi, Cristiano Ronaldo i Neymar, ale to w Anglii sumarycznie płaci się najwięcej. Tygodniowo kluby angielskiej ekstraklasy wydają na kontrakty 50 mln funtów(!), co rocznie daje 2,6 mld w brytyjskiej walucie. Nie wszystkie kwoty z umów są ujawniane, ale np. David de Gea, bramkarz Manchesteru United, inkasuje tygodniowo 375 tysięcy funtów, co w skali roku daje niemal 20 mln. Wychodzi zatem, że jeżeli rzeczywiście zarobki zostałyby obcięte np. o połowę, hiszpański bramkarz byłby uboższy o 10 mln.

Białoruska liga cieszy się zainteresowaniem jak nigdy – jako jedyna w Europie wciąż bowiem gra. Ale UEFA wzywa do zaprzestania tej niebezpiecznej zabawy.

Jak nie ma własnej ligi, to dobra będzie i białoruska. Jeśli kibice w Europie coś o białoruskim futbolu dotąd słyszeli, to jedynie o BATE Borysów, uczestniku Ligi Mistrzów. Teraz to może się zmienić. Poziom średni, ale nie jest tak źle. Dzięki Białorusi mogą zarabiać europejscy bukmacherzy, więc chcą, żeby liga grała tam jak najdłużej. Prawa transmisji wykupiły zagraniczne stacje, na razie rosyjska i ukraińska, ale w kolejce są dalsze kraje. To nieoczekiwanie stworzyło piłkarzom grającym w Wyszejszej Lidze okazję do pokazania się szerszej widowni, wypromowania się i uzyskania lepszego angażu za granicą. W tym szaleństwie jest metoda. Dlatego mimo nacisków ze strony UEFA Białoruś trzyma się obranego kursu i we wtorek Ministerstwo Sportu poinformowało kluby, że 2. kolejka przewidziana na ten weekend się odbędzie.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Skromnie dziś w kwestiach piłkarskich w „PS”. Niecałe cztery strony, dwie poświęcone „festiwalowi (nie)solidarności” klubów ekstraklasy.

Testem na solidarność miało być wstrzymanie się z rozmowami z piłkarzami o redukcji zarobków do czasu wytycznych otrzymanych z PZPN dotyczących tej kwestii. Wskazówki z centrali prawdopodobnie pojawią się w piątek. Miało to pomóc prezesom w rozmowach z zawodnikami, które ich czekają. Zakładano, że jeżeli w szesnastu ośrodkach władze klubu wyjdą z taką samą propozycją, łatwiej będzie poprowadzić delikatne negocjacje o ucinaniu pensji. Ale we wtorek Śląsk Wrocław wydał oświadczenie, że porozumiał się z piłkarzami w sprawie częściowego zamrożenia wynagrodzeń, a oni będą dostawać od 15 do 30 procent podstawowych miesięcznych pensji. Pozostali prezesi przyjęli to ze zdziwieniem, niektórzy o ruchach we Wrocławiu dowiedzieli się z portalu 90minut.pl.

Monolit, jaki miały tworzyć kluby ekstraklasy w czasach pandemii, zaczął się kruszyć, zanim jeszcze wyschły fundamenty. Śląsk jako pierwszy publicznie poinformował o szczegółach ustaleń z piłkarzami, ale i prezesi innych klubów wspominali o prowadzeniu takich rozmów. Jarosław Mroczek we wtorkowym wywiadzie dla serwisu pogonsport.net przyznał, że w Szczecinie ustalają szczegóły cięć.

Euzebiusz Smolarek, prezes Polskiego Związku Piłkarzy, o obniżkach pensji w lidze. „Skoro kluby nie budują z piłkarzami partnerskich relacji, dlaczego zawodnicy mają się godzić na wszystko?”.

— Czy wszyscy gracze powinni godzić się na obniżkę pensji? Należy wziąć pod uwagę, że nie każdy ma bardzo wysoki kontrakt. Im niższa liga, tym niższa pensja, a do tego nie zawsze płacona na czas. Zawodnicy wciąż często mają do czynienia z opóźnieniami w wypłacie wynagrodzenia i jest to niezależne od konsekwencji wynikających z epidemii koronawirusa. Ci, których ten problem dotyka, a mamy informacje o przypadkach większych zaległości niż okres jednego miesiąca, często sprzeciwiają się dodatkowym ograniczeniom zarobków. Kluby nie traktują ich po partnersku, nie informują o swojej sytuacji. Zakładamy taki scenariusz, że obniżenie wynagrodzenia może okazać się konieczne, ale nie może odbywać się w sposób, który pozbawia środków do życia zawodników oraz rodziny, które mają oni na utrzymaniu. Trudno mówić o partnerstwie, dialogu i zrozumieniu ze strony piłkarzy w sytuacji, gdy kluby nie potrafią zbudować z nimi właściwych relacji.

Dalej mamy wywiad z Marcinem Kamińskim, któremu przełożenie Euro na 2021 rok może sprzyjać – kontuzja odebrała mu bowiem sporą część trwającego sezonu.

Dla pana obecny sezon od początku był mocno pechowy. W pierwszej kolejce doznał pan poważnej kontuzji, a gdy po kilku miesiącach wrócił do kadry meczowej, liga została zawieszona.
— Co tu dużo mówić, nie tak to miało wszystko wyglądać. Kontuzja się przydarzyła, takie jest życie piłkarza, ale udało się przez to przejść i wreszcie mogłem wrócić do składu, znów poczuć adrenalinę, być bliżej zespołu i boiska. Liczyłem, że w kolejnych spotkaniach dostanę jakieś minuty na murawie, będę mógł stopniowo wchodzić w rytm meczowy, a teraz znów trzeba czekać. Nic na to jednak nie poradzimy, siła wyższa. Nikt nie mógł przewidzieć takich wydarzeń. Z drugiej strony zawieszenie rozgrywek sprawia, że mam trochę więcej czasu, żeby wrócić do pełni formy i wyrównać jej poziom z zawodnikami, którzy grali w ostatnich miesiącach regularnie. I jeżeli uda się jeszcze wrócić do ligowego grania za jakiś czas, to już wtedy nikt nie będzie na mnie patrzył jak na piłkarza wracającego po kontuzji, tylko na w pełni gotowego do występów nawet od pierwszej minuty.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Kamil Warzocha
0
Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Komentarze

4 komentarze

Loading...