– Tak jak poinformowaliśmy w złożonym przez nas piśmie, chcemy wypracować jakieś rozwiązania do 16 marca. Wspólnie. Jeśli się nie uda, jeśli zostaniemy zignorowani, to sędziowie, którzy podpisali się pod naszym podaniem – w tej chwili około setki, a pewnie będzie ich jeszcze więcej – jednocześnie wyślą urlopowanie – mówi Tomasz Szpunar, jeden z dwóch prowadzących profil „Zawód-Sędzia”. Dlaczego arbitrzy z województwa kujawsko-pomorskiego zapowiadają strajk, czego konkretnie się domagają? Wszystkiego dowiecie się z tej rozmowy.
***
Wyjdźmy może od ogółu do szczegółu. Dlaczego strajkujecie?
Zacznijmy zatem od tego, że nasz strajk jeszcze nie doszedł do skutku. On dopiero może wybuchnąć. A dlaczego? Ponieważ sędziowie są niedoceniani. I nie mówię tylko o naszym województwie, ponieważ już w kilku innych sędziowie też strajkowali, albo przymierzali się do strajku. W najwyższym skrócie – domagamy się podniesienia ekwiwalentów sędziowskich, choć do tej podstawowej kwestii dochodzą również pewne poboczne postulaty. Między innymi obniżenie kosztów kursu sędziowskiego. W naszym województwie ten kurs kosztuje aż 300 złotych. Uważamy, że w obecnych realiach to za dużo. Co roku zgłasza cię coraz mniej kandydatów na arbitrów, doświadczeni sędziowie odchodzą. Braki kadrowe są spore i należy temu jakoś przeciwdziałać.
Uważa pan, że 300 złotych to aż tak wygórowana kwota?
Zrobiliśmy sobie pewne porównania z innymi województwami i wyszło, że w kujawsko-pomorskim ten kurs jest akurat najdroższy. Mało tego – w cenie tych trzystu złotych otrzymujemy tak naprawdę wyłącznie pewną dawkę wiedzy teoretycznej i uprawnienia sędziowskie, nic więcej. Wiemy, że w pozostałych częściach kraju to wygląda inaczej – początkujący arbitrzy po ukończeniu sędziowskiego kursu otrzymują na przykład sędziowskie stroje, komplet kartek. Takie podstawowe elementy wyposażenia dla arbitra. U nas nie ma nic, trzeba więc ponieść dodatkowe koszty, a to niestety zniechęca do podjęcia pracy jako sędzia piłkarski w naszym województwie.
Zwłaszcza, że mówimy teraz tylko o kosztach początkowych, na których niestety się nie kończy. Arbitrzy muszą naprawdę sporo pieniędzy zainwestować w siebie – obligatoryjne koszulki sędziowskie, różnokolorowe. Spodenki, torby, dresy, akcesoria. Te wydatki się zbierają, wychodzi przeszło tysiąc złotych na start.
To odstrasza?
Są na to dowody, czyli masowe rezygnacje sędziów po kilku miesiącach pracy. Tych dodatkowych kosztów pojawia się nagle tak wiele, że ludzie dochodzą do wniosku, że kompletnie przestaje im się to opłacać.
Przedstawiliście już związkowi jakieś żądania, czy na razie chcecie tylko zasiąść do rozmów i coś wspólnie wypracować?
W poprzedni weekend odbywały się u nas egzaminy sędziowskie, na których pojawiła się większość arbitrów z okręgu bydgoskiego. Tam sformułowaliśmy pismo do prezesa związku, pana Eugeniusza Nowaka, w którym zawarliśmy konkretne postulaty. To nie jest tak, że chcemy związkowi grozić strajkiem i stawiać kogoś pod ścianą. Mamy dobrą wolę. Ale jeżeli żadne rozmowy z nami rzeczywiście nie zostaną podjęte, no to zastosujemy takie, a nie inne kroki. Na razie postulujmy o zwiększenie ekwiwalentu sędziowskiego o czterdzieści procent i zmniejszenie stawki kursów sędziowskich. Do tego chcemy corocznego podwyższania ekwiwalentu o stopę inflacyjną. Wydaje się, że to normalność praktycznie w każdym zawodzie, tymczasem sędziowie wciąż nie mogą na to liczyć.
(obecnie ekwiwalent dla sędziów głównych wynosi netto: 225 złotych za mecz IV ligi, 181 zł za mecz okręgówki, 131 zł za mecz A-klasy, 112 zł za mecz B-klasy – przyp. red.)
Dodatkowo zawarliśmy też postulat, żeby rozbić ekwiwalent za sędziowanie meczu i za dojazd na rozgrywki młodzieżowe. To są dla sędziów bardzo symboliczne kwoty, niestety zryczałtowane. Dlatego nie ma różnicy, czy się jedzie na mecz 80 kilometrów, czy sędziuje się spotkanie w miejscu zamieszkania. Ekwiwalenty są takie same, więc dłuższe wyjazdy na rozgrywki trampkarzy są niekiedy zwyczajnie nieopłacalne.
Nie macie poczucia, że to może być zbyt wiele jak na jeden raz?
Chcemy zarabiać godnie i chcemy być traktowani odpowiednio do wykonywanej pracy, która naprawdę nie jest łatwa. Także niczego się tak na dobrą sprawę nie obawiamy. Zdajemy sobie sprawę, że bez sędziów nie ma rozgrywek. My potrzebujemy klubów, żeby mieć pracę, ale kluby potrzebują też nas, żeby rozgrywać swoje mecze.
No właśnie, to jeden z argumentów podnoszonych przeciwko waszym protestom. Że na kluby spadną zbyt wielkie wydatki.
Ale to już nie zależy od nas, za takie kwestie odpowiada związek. Nie wiem, jak to w tej chwili dokładnie wygląda, ale wydaje mi się, że jest masa pieniędzy, które są przeznaczane na różne mało potrzebne rzeczy. Kluby płacą zresztą dość duże składki za samo uczestnictwo w rozgrywkach, a nic za to nie dostają. Chyba tylko jakieś piłki raz do roku, czy może jeszcze kilka zgrzewek wody. To nie jest adekwatne do tego, co wnoszą do rozgrywek.
Jaki wpływ na waszą obecną postawę ma fala agresji wobec sędziów, którą obserwujemy w całej Polsce? Na Weszło sporo o tym pisaliśmy w ramach głośnej akcji #SzacunekDlaArbitra.
Na pewno w jakimś sensie to na nas również wpłynęło. Wiadomo, że nasz zawód wiąże się z ryzykiem, które musimy podejmować. Tym bardziej chcemy więc godnie za naszą pracę zarabiać. Agresja wobec sędziów stała się zjawiskiem w Polsce powszechnym. My chcemy być szanowani – nie tylko przez opinię publiczną, również przez naszych zwierzchników.
Czytałem, że strajkować miała też Lubelszczyzna.
Lubelszczyzna strajkować nie będzie. Rozmawiałem z tamtejszym sędzią i wiem, że udało się wypracować ze związkiem wspólne rozwiązanie problemów. Jak widać – można się po prostu dogadać, bez strajku. Tam sędziowie wysłali urlopowania na mecze sparingowe, wpłynęło ich około 120 jednocześnie. Efekt? 30% podwyżki ekwiwalentu. Jak widać, porozumienie jest możliwe.
No dobra, a załóżmy, że wy się nie dogadacie. Co wtedy?
Tak jak poinformowaliśmy w złożonym przez nas piśmie – chcemy wypracować jakieś rozwiązania do 16 marca. Wspólnie. Jeśli się nie uda, jeśli zostaniemy zignorowani, to sędziowie, którzy podpisali się pod naszym podaniem – w tej chwili około setki, a pewnie będzie ich jeszcze więcej – jednocześnie wyślą urlopowania. I po prostu nie będą sędziować meczów ligowych.
Czyli można powiedzieć, że wszyscy, czy też prawie wszyscy sędziowie urlopują się tego samego dnia?
Pomysł wystosowania pisma zrodził się na egzaminach w sobotę – wtedy obecni byli sędziowie A-klasy, B-klasy, seniorów oraz sędziowie próbni. W niedzielę na egzaminach pojawili się natomiast sędziowie piątoligowi i czwartoligowi. Jeżeli chodzi o część sobotnią, pod podaniem podpisali się prawie wszyscy sędziowie A-klasy. W niedzielę zdecydowana większość arbitrów z czwartej i piątej ligi. Pominęliśmy tylko sędziów B-klasy, bo oni dopiero zaczynają przygodę z tym zawodem, więc na razie nie chcemy ich jeszcze mieszać do całej sprawy. Ale jeśli zajdzie taka potrzeba, to mamy zapewnienia, że również i oni dołączą się do strajku.
Kiedy ostatni raz dostaliście podwyżki?
Z tego co ja pamiętam, to ostanie podwyżki ekwiwalentów były dwa lub trzy lata temu, ale to symboliczna kwota – około dwudziestu złotych. W zeszłym roku dostaliśmy natomiast podwyżkę inflacyjną, jeszcze mniejszego rzędu. U mnie wyniosła ona… dwa złote. Ciężko to w ogóle nazwać podwyżką.
Kimś się inspirowaliście, decydując się na taką formułę – nazwijmy to – negocjacji ze związkiem?
Śledziliśmy rozwój sytuacji na Lubelszczyźnie, gdzie udało się wypracować rozsądne rozwiązania. Całkiem niedawno strajkowali również sędziowie w Krakowie, im także udało się wywalczyć coś dla siebie. Chcemy iść za ciosem i walczyć.
Czujecie dobrą wolę ze strony związku?
Na razie nie mogę tego stwierdzić. Pismo złożyliśmy w niedzielę, ale prezesa nie było na egzaminach. Przebywał na jakimś spotkaniu zagranicznym, choć miał się na egzaminach pojawić. Nie wiem, czy już wrócił do kraju i zapoznał się z naszymi postulatami. Tak czy owak – wciąż czekamy na jakąś reakcję i wierzymy, że sprawę uda się w miarę szybko i w dobrej atmosferze rozwiązać.
fot. NewsPix.pl