Reklama

“Zmiany w Gdyni były złe. Pierwszy skład spisał się lepiej niż trener”

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

25 lutego 2020, 13:16 • 8 min czytania 0 komentarzy

W najnowszym wydaniu Weszłopolskich jednym z gości był trener Rakowa Częstochowa, Marek Papszun. Rozmawiano z nim o okolicznościach porażki w Gdyni, dużej liczbie traconych goli, bramkarzach nie dających elementu ekstra i sędziowaniu, do którego Papszun ma olbrzymie zastrzeżenia. Zapraszamy do wersji tekstowej. – Powoli głupieję jeśli chodzi o sędziowanie w naszej lidze – przyznaje trener.

“Zmiany w Gdyni były złe. Pierwszy skład spisał się lepiej niż trener”
***

Jaka jest pana diagnoza, co się stało w meczu z Arką? To aż nieprawdopodobne, że Raków tego meczu nie wygrał.

Taka jest właśnie optyka: wydaje się to nieprawdopodobne. Ale w takiej działamy branży, piłka nożna jest dyscypliną, w której nie takie rzeczy się działy, aczkolwiek takie jak w Gdyni bardzo rzadko. W swojej już dość długiej przygodzie trenerskiej chyba takiego meczu nie miałem. Co prawda na wszystko patrzyłem z oddali, ale gdzieś tam w tle byłem, więc z wynikiem się utożsamiam. To piękno piłki, że są takie widowiska, bo chyba tak trzeba to spotkanie nazwać. Często psioczycie u siebie na Ekstraklasę, ale myślę, że jesteśmy drużyną, która rzadko bierze udział w – jak to nazywacie – meczach paździerzowych.

Czy Raków nie przeszarżował? Pierwsza połowa była idealna, zachwycaliśmy się, ale czy nie przekonaliśmy się, że Raków jeszcze nie jest w stanie grać 90 minut na takich obrotach i pressing zaserwowany Arce przez godzinę później dał się we znaki?

Reklama

Temat jest złożony. Na pewno nie brakuje nam sił, doświadczamy tego w każdym meczu, choć liczby są dla nas bezwzględne. Każdy może sprawdzić, że wiosną straciliśmy osiem goli w trzech meczach, wszystkie w drugiej połowie. Natomiast decydował tu szereg czynników. Nie będę już wracał do poprzednich spotkań, tematu sędziowania w Poznaniu. Teraz znów ewidentny błąd, a w zasadzie szereg błędów, wpłynął na przebieg meczu. Nie podyktowano nam ewidentnego rzutu karnego po faulu na Tudorze przy stanie 2:0. Zakładając, że byśmy go strzelili, co wcale nie jest takie pewne…

…to wręcz teraz takie pół na pół. 

Ale jednak byłaby to kolejna nasza bardzo dobra sytuacja. Nie umieliśmy zamknąć tego meczu. W piłce często jest tak jak w siatkówce. Jeżeli nie wygrywasz 3:0, to możesz przegrać 2:3. Co do przyczyn – duży wpływ na naszą postawę w końcówce miały nietrafione zmiany, bo jednak ci zawodnicy, którzy weszli, nie byli dla nas wartością dodaną. Tutaj popełniłem błąd, tak to trzeba zinterpretować. Kolejną przyczyną były nieprawdopodobne strzały zawodników Arki. Poza pierwszą bramką, gdzie i tak popełniliśmy kilka błędów, mowa o kapitalnych uderzeniach. My takie uderzenia też mieliśmy: najpierw poprzeczka, później słupek i dobitka Schwarza, który nie zmieścił jej na 3:2 do niemalże pustej bramki. Takie momenty decydowały. Nie przypominam sobie żadnej klarownej sytuacji Arki poza golami. Bramka na 1:2 była kluczowa i pokazała, że nie jesteśmy takimi mocarzami, żeby takie okoliczności udźwignąć. Trochę nam wtedy łydki zadrżały. Nie za mocno, ale nie było już takiej pewności jak wcześniej.

Czyli może pan przyznać, że po tym meczu jest bardziej zadowolony ze swoich piłkarzy niż z siebie? Zmiana Babenki była jedną z gorszych w całym sezonie Ekstraklasy.

Nie odniosę się do personaliów, ale potwierdzam pierwszą część pytania. Zawodnicy z wyjściowej jedenastki spisali się zdecydowanie lepiej niż trener.

ekstraklasa-2020-02-25-12-02-39

Reklama

Co pan sobie pomyślał w przerwie tego meczu?

Przechodził wtedy Antek Łukasiewicz, gratulował świetnej postawy. Powiedziałem mu, że to jeszcze nie koniec meczu. I tak też sobie pomyślałem.

Naprawdę tak pan wtedy obawiał się drugiej połowy czy to jednak trochę kurtuazji?

Nie obawiam się prowadzenia zespołu, bo już dawno bym zwariował. W Ekstraklasie jestem pierwszy sezon, ale meczów jako trener mam kilkaset. Różne rzeczy w piłce widziałem i dlatego po tym meczu z Arką jeszcze żyję.

Jest pomysł, jak uzdrowić defensywę Rakowa? Pod względem straconych goli gorszy jest tylko ŁKS, co w stosunku do jedenastego miejsca, które zajmujecie, chyba tym bardziej nie jest wynikiem zadowalającym.

No tak, ale gdybyśmy spojrzeli, ile przeciwnicy tworzą okazji bramkowych, a ile my tworzymy, to wtedy statystyka nie byłaby dla nas aż tak brutalna. Gra w defensywie naszego zespołu nie wygląda tak źle jak wskazywałaby liczba straconych bramek. Nawet mecz z Arką to pokazuje. Chyba sami możecie przyznać, że Arka nie dochodziła do jakichś konkretnych sytuacji przed swoimi golami, podobnie wcześniej Lech czy Legia. Sama gra w defensywie jest dobra, ale paradoksalnie liczby są dla nas fatalne. Nie widzę tutaj jakiegoś niepokoju, wierzymy, że karta się odwróci. Musimy być bardziej zdeterminowani, bo za łatwo te bramki tracimy. Arka oddawała kapitalne strzały, ale pozwoliliśmy na ich oddanie. Trzeba być bardziej pazernym na zapobieganie takim sytuacjom, bo inaczej za chwilę nasza pozycja nie będzie już tak komfortowa jak dotychczas.

Abstrahując już od fantastycznych uderzeń Vejinovicia i Mihajlovicia, to nie ma pan wrażenia, że jeśli chodzi o bramkarzy, nie należycie do ligowej czołówki? Gdyby na tej pozycji udało się dokonać konkretnego wzmocnienia, jak na przykład ŁKS-owi z Arkadiuszem Malarzem, to dałoby to kilka punktów więcej?

W tej chwili Kuba Szumski ma mało szczęścia, po prostu. Trudno mieć do niego pretensje o te bramki, poza rzutem karnym z Poznania. Najwyraźniej nastąpiła zmiana optyki za takie przewinienie, bo okazało się, że jeśli Furman wszedł w rywala z Zagłębia Lubin już po strzale i go zdemolował, to rzutu karnego nie ma. W identycznej sytuacji Gytkjaer oddaje strzał, wpada na niego Szumski i karny jest. To ja już nie wiem, o co chodzi. To jednak rzeczywiście był Kuby błąd, ale jesienią przy stanie 2:2 Muhar w taki sam sposób wchodzi w Szczepańskiego i nikt nawet o tym nie mówi. Powoli głupieję jeśli chodzi o sędziowanie w naszej lidze.

Zmierzamy do tego, że niektóre zespoły mają bramkarzy wygrywających im mecze. Zastanawiamy się, czy u was też tacy są.

W tej rundzie może jeszcze się to nie zdarzyło. Ale wcześniej takie mecze były, chociażby z Lechią Gdańsk Michał Gliwa zanotował kilka kapitalnych interwencji czy Kuba Szumski w Lubinie. W tej rundzie Kuba ma mało szczęścia, dostaje bardzo precyzyjne strzały i trudno mieć większe pretensje, że ich nie obroni. A, jak mówiłem, paradoksalnie w obronie gramy dobrze, w międzyczasie nie za bardzo może się wykazać. Malarz w ŁKS-ie odbija po kilka piłek w meczu, teraz widzę fenomenalną interwencję Stipicy z Pogoni z tej kolejki.

To samo Kuciak w Lechii.

Jak rywal oddaje 40 strzałów w meczu, łatwo zrobić z bramkarza bohatera (śmiech).

Czy Raków nie za długo płaci frycowe? To nie pierwszy mecz, który mógł wygrać, a przegrał. Przypominamy sobie mecze z Górnikiem Zabrze, Lechem u siebie, Cracovią. Nie byliście gorsi w grze i mimo to przegrywaliście. Problem mentalny czy brak doświadczenia?

Był moment, gdy poza tym pierwszym meczem z Koroną, w którym strasznie daliśmy ciała i na który nie dojechaliśmy, ogólnie graliśmy dobrze. Brakowało jednak punktów. W drugiej części jesieni przeszliśmy na trochę inny system, zaczęliśmy grać mniej widowiskowo i to dawało punkty. Teraz chcieliśmy wrócić do ofensywnego stylu i łączyć to z punktowaniem. Uważam, że w tych trzech wiosennych meczach graliśmy dobrze. Lech do momentu tego nieszczęsnego karnego nie stworzył niczego, a siłę Lecha widzieliśmy teraz z Lechią, mamy punkt odniesienia. Z Legią w drugiej połowie graliśmy co najmniej jak równy z równym, klarownych sytuacji mieliśmy więcej. Z Arką z mojej perspektywy rozegraliśmy najlepszy mecz w Ekstraklasie, mimo że punktów nam nie przyniósł. Poprawiliśmy grę w obronie i będziemy punktować, jestem o tym przekonany. Następna kolejka pokaże, jak wypadniemy pod względem szeroko pojętego mentalu. Nigdy nie mieliśmy z tym problemu i wierzę, że pewnych błędów już nie popełnimy.

Czuje pan, że w Poznaniu nawywijał tak bardzo, że dwa mecze zawieszenia się panu należały i czy w przyszłości możemy się spodziewać czegoś podobnego?

Nie mogę zrozumieć systemu. Sędzia prowadzący mecz może zaliczyć kilkanaście baboli i nie jest w ogóle karany, tak jak sędzia Raczkowski w Poznaniu. Było larum o drugą bramkę, są niejasności co do karnego, o wiele innych decyzji. Uważam, że prowadził mecz dramatycznie. Gość odpocznie jedną kolejkę, a ja jestem zawieszony na dwie, bo trochę przeklinałem i wyszedłem ze strefy. Okej, przyznaję, że nie powinienem się tak zachować, ale dwa mecze kary dla trenera to bardzo trudna sprawa, zwłaszcza w takich meczach jak z Legią czy Arką, z którą bezpośrednio walczymy o utrzymanie. To bardzo ważne spotkania, a w jakimś procencie brak trenera na ławce mógł zaważyć. Może pół procent, może jeden, ale jednak. Nie zgadzam się z tą decyzją względem mnie. Nie powinienem się tak zachować, ale zostałem sprowokowany, czasami ciężko zrozumieć niektóre decyzje, a ty stoisz i patrzysz na kolejne błędy w jedną stronę. Oczywiście potem Canal+ pokaże jedną, dwie sytuacje i to wszystko. To normalne, że sędzia może się pomylić, tak jak mylę się ja czy zawodnicy. Godzę się z tym, tylko jak widzisz, że wszystko idzie w jedną stronę, jesteś dwa metry od linii bocznej, a widzisz niesłusznie przyznany aut dla rywali i tak dalej, no to coś się w człowieku kumuluje. Nie jesteśmy Legią czy Lechem, by móc oddać 40 strzałów w meczu i jeszcze przeciwstawić się sędziom. To frustrujące, będę musiał jednak uważać, bo to działa w jedną stronę. Mamy przykład, że z sędziami się nie wygra. Uważam Tomasza Musiała za bardzo dobrego arbitra, ale z Arką też popełnił kilka istotnych błędów na naszą niekorzyść: przy bramce na 1:2 był faul na Jachu, mieliśmy nieodgwizdany karny czy faul na Poletanoviciu na szesnastym metrze z 46. minuty. Liczę, że sędziowie zaczną się też mylić na naszą korzyść i przestanie to iść w jedną stronę.

rozmawiali Weszłopolscy

Fot. FotoPyK

***

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...