Włoskie hity z udziałem Lazio w tym roku stoją pod znakiem “popisów” bramkarzy. Tak było w derbach Rzymu, tak też stało się w starciu na szczycie z Interem, który również boryka się z problemami między słupkami. Nerazzuri dziś przekonali się na własnej skórze, co oznacza karma, bo w ich przypadku także mogliśmy doszukać się podobieństw do niedawnych derbów. Ekipa Conte odrobiła wtedy straty z pierwszej połowy po zmianie stron, a tym razem to oni padli ofiarą odrodzenia w przerwie.
Media z Półwyspu Apenińskiego od kilku dni pompowały starcie na Stadio Olimpico. Były porównania do bitwy orła z wężem, czyli nawiązanie do symboli obydwu klubów, były wywiady z Christianem Vierim, była zapowiedź konfrontacji najlepszych obrońców, pomocników i napastników ligi w tym sezonie. I wiecie co?
I wszystko się sprawdziło.
Tak, to prawda, że na gole przyszło nam trochę poczekać, bo „zwolnienie blokady” nastąpiło dopiero kilka chwil przed zejściem do szatni, ale od początku obydwa zespoły pracowały na najwyższych obrotach. Widać było, że stawka jest im doskonale znana – tak zwanego jeżdżenia na dupie nie można było nikomu odmówić. Najlepszym dowodem na to, z jaką pasją i zaangażowaniem obydwa zespoły podeszły do dzisiejszego hitu niech będzie fakt, że jeden z kontrataków przerwał Ciro Immobile, który wrzucił szósty bieg wracając za akcją, wyskoczył w górę jak do ciosu karate i zgarnął piłkę z powietrza.
Ale dobra, bo pomyślicie jeszcze, że wynosimy na ołtarze typowy mecz walki rodem z ekstraklasy. Piłkarskie argumenty też mamy – ósma minuta gry, poprzeczka aż zatrzeszczała po strzale Sergieja Milinkovica-Savica. Niedługo potem Inter wychodzi w trójkę z kontrą, Lukaku z ostrego kąta trafia w bramkarza. Candreva szarżuje prawą flanką, wjeżdża w pole karne, zaraz odpowiada mu Jony zasuwający po lewej stronie boiska w poszukiwaniu celnego dośrodkowania. Raz jedni, raz drudzy, cios za cios, przewaga przechodziła z rąk do rąk niczym gorący kartofel.
Aż w końcu nadeszła 44. minuta, Inter ruszył z kontrą, Antonio Candreva huknął z dystansu, podkręcona piłka sprawiła problemy Thomasowi Strakoshy, który wypluł ją przed siebie, a tam był już Ashley Young. Wolej, odbicie od ziemi i futbolówka ląduje pod poprzeczką. Te kilka sekund dla piłkarzy i kibiców Lazio trwały dobrych parę minut. Niepewna interwencja bramkarza znów przekreśliła ich starania, przed oczami musiały im przelecieć sceny z derbów Rzymu.
Ale jeśli takowe się pojawiły, to w głowach musiało zaświtać również to, że wtedy pomylił się również golkiper rywali. Tak, nieprzypadkowo podczas całej wyliczanki i porównań liderów obydwu drużyn brano pod uwagę wszystkie formacje, ale nie bramkę. Co tu dużo mówić – Strakosha pewnym punktem Lazio nie jest, ale Inter bez kontuzjowanego Handanovica też nie ma się kim pochwalić. Daniele Padelli w Italii jest bohaterem memów, a od kiedy zastępuje Samira widać, że na linii defensywa-bramkarz nie ma żadnego porozumienia.
Takie sceny obserwowaliśmy w derbach Mediolanu, takie sceny towarzyszyły też nam od początku dzisiejszego meczu. A to ktoś wparował się Padellemu przed rękawice, a to on uprzedził obrońcę, ogółem jeśli ktoś zrobiłby ranking zaufania podobny do tych z udziałem polityków, ale dotyczący zaplecza Interu, to rezerwowy bramkarz Nerazzurrich uzyskałby rekordowo niski wynik. Dlaczego? 50. minuta spotkania, Padelli wychodzi z bramki, Skriniar się z nim nie dogaduje, posyła mu piłkę za kołnierz, a tam próba ratowania się Interu przed dobitką Ciro Immobile zakończyła się rzutem karnym (we Włoszech już trwa dyskusja, czy zasłużonym) i golem wyrównującym. 20 minut później Lazio już prowadziło i znów część win za to ląduje na koncie Padellego. Po strzale Marusica uratował go jeszcze Brozović, który wybił futbolówkę z linii, ale już dobitka Sergieja przeleciała swobodnie pod ręką włoskiego bramkarza.
Inter szukał szansy na kolejnego gola, ale wyszło z tego tyle, że Romelu Lukaku będzie miał przez najbliższe miesiące koszmary związane z Francesco Acerbim. Lider defensywy Lazio dwukrotnie w ostatniej chwili wjechał wślizgiem przed Belga i przyjął na siebie jego strzały, ratując tyłek drużynie. Antonio Conte rzucił do ataku wszystkie siły – na boisko wszedł Christian Eriksen, a w końcówce spotkania Alexis Sanchez zastąpił Diego Godina, więc goście zostali na boisku z dwoma nominalnymi obrońcami. Nic to nie dało, zresztą niewiele brakowało, a zejście Godina byłoby bezużyteczne. Tuż przed opuszczeniem murawy Ciro Immobile w kapitalny sposób oszukał go przyjęciem piłki i stanął oko w oko z Padellim, ale tym razem bramkarz Interu stanął na wysokości zadania. Gdyby wtedy Ciro podtrzymał serię strzelecką z dotychczasowych gier, nie byłoby już co z gości zbierać.
Ta sytuacja ma jednak podwójne znaczenie, bo Lazio tak czy siak nie wypuściło już wygranej z rąk, ale z golem Immobile zwycięstwo byłoby ważniejsze. Wynik 3:1 gwarantowałby rzymianom to, że w przypadku równej liczby punktów, wyprzedzą Inter w tabeli na koniec sezonu. Tymczasem niewykorzystana okazja sprawia, że bilans dwumeczu wciąż jest plusem po stronie ekipy Conte, która w pierwszym starciu wygrała 1:0. Teraz Laziali muszą więc martwić się, żeby do mety dojechać przynajmniej z taką przewagą jak teraz, bo na dziś mają od rywali o dwa „oczka” więcej.
Lazio Rzym – Inter Mediolan 2:1
Immobile 50′, Milinković-Savić 69′ – Young 44′
***
Napoli wygrało mecz z rywalem, który przed tym spotkaniem pozostawał wyżej w tabeli Serie A. Kto jednak po takim wstępie ma przed oczami jakąś wielką wiktorię nad niezwyciężonym Interem czy Juventusem, musi zejść na ziemię. W tym sezonie równorzędnym rywalem dla neapolitańczyków okazało się Cagliari – i widać to zarówno po dorobku punktowym, jak i po przebiegu dzisiejszego spotkania.
Cagliari – 32 punkty. Sebastian Walukiewicz w obronie.
Napoli – 30 punktów. Piotr Zieliński w pomocy.
Tak to wyglądało przed pierwszym gwizdkiem i naprawdę, nie ma co się dziwić, że kibice i media z Neapolu coraz głośniej przebąkują o potrzebie totalnej rewolucji w zespole. Już pal licho, że czołówka odjechała tak daleko – nawet po dzisiejszym zwycięstwie Napoli traci 12 punktów do czwartego miejsca. Gorzej, że wcale nie widać tutaj jakiegoś uśpionego potencjału, jakiegoś przyczajonego tygrysa, który już za momencik wstanie z kolan i znów zacznie pożerać kolejnych rywali. Kurczę, to jest Cagliari, Cagliari, które w obronie stawia na młodziutkiego stopera z polskiej młodzieżówki. Cagliari, które nie wygrało od 11 meczów, Cagliari, które ostatnio na zero z tyłu zagrało na początku listopada 2019 roku.
A czy Napoli potrafiło obnażyć defensywną słabość rywala? No nie i nie chodzi nawet wyłącznie o to, że do 66. minuty utrzymał się bezbramkowy remis. Po prostu tych okazji było bardzo mało, w pierwszej połowie goście tylko raz uderzyli celnie na bramkę, a przecież atakowali naprawdę mocnym zestawieniem z Mertensem, Callejonem, Ruizem i Zielińskim. Wszystkie ambitne próby – jak wkrętka Piotrka sprzed pola karnego – lądowały poza linią boczną i choć brakowało trochę ekstraklasowego stempla w postaci strzału w aut, to jednak dynamika ataków mocno przypominała rodzime granie. Za pierwszą połówkę można zresztą pochwalić z tego względu Walukiewicza – jak całe Cagliari, pilnował dość ściśle swojej strefy, rzadko dopuszczał do strzałów z przygotowanej sytuacji, tak naprawdę najwięcej zagrożenia tworzyło się po jakichś zebranych drugich piłkach.
Niestety dla Walukiewicza – a na szczęście dla Napoli – w 66. minucie ten logicznie złożony murek się skruszył. Nasz stoper był za daleko od Mertensa, który dostał bardzo sprytne podanie od Hysaja. Te pół metra złego ustawienia, pół sekundy za wolnej reakcji wystarczyło – Belg zawinął na długi słupek, a Cragno był zmuszony wyjąć piłkę z siatki. Już cztery minuty później Polak opuścił boisko, a w jego miejsce wszedł Mattiello. Jak spisał się drugi z Polaków? Zieliński miał jeden naprawdę fajny strzał z dystansu, z którym bramkarz Cagliari miał ogromne problemy, ale poza tym niewiele więcej. Z drugiej strony – tutaj akurat będziemy reprezentanta Polski bronić. Napoli na ten moment jest tak głęboko pod formą, że każde udane zagranie wypada chwalić.
O tym, w jakim położeniu znajduje się Napoli, świadczy zresztą reakcja Cagliari na utraconego gola. Świetny strzał z dystansu oddał Klavan, bardzo aktywny był Pellegrini, Ospina w końcówce miał naprawdę sporo roboty. Neapolitańczycy to swoje zwycięstwo tak naprawdę wymęczyli.
Wymęczyli i przeskoczyli Cagliari w tabeli. O jeden punkt. Przypomnijmy raz jeszcze, żeby to dobrze wybrzmiało: wielkie, potężne Napoli wyprzedza o punkt zespół, który nie wygrał od 11 meczów.
Cagliari – Napoli 0:1 (0:0)
66′ Mertens
Fot.Newspix