Reklama

Ekstraklasa w końcu ze znakiem rozpoznawczym. Z autu rzucamy daleko…

redakcja

Autor:redakcja

25 sierpnia 2014, 09:43 • 3 min czytania 0 komentarzy

Zastanawialiście się czasem, czy jest przynajmniej jeden konkretny szczegół, w którym nasi ligowcy nie ustępują tym z Premier League czy Primera Division? Jakikolwiek, byle powtarzalny i dotyczący nie jednego zawodnika, a paru. My kombinowaliśmy w ten sposób od dawna i szczerze mówiąc – poddaliśmy się. Technicznie – oj, nie. Motorycznie – niekoniecznie. Wolicjonalnie – nie do końca. Ale w ostatnich tygodniach, całkowicie przypadkowo, doszliśmy do wniosku, że tak – jest coś, jest pewna umiejętność, której nie musimy się wstydzić przed lepszym piłkarskim światem. Mianowicie: rzuty z autu.

Ekstraklasa w końcu ze znakiem rozpoznawczym. Z autu rzucamy daleko…

Przed laty najdalej spośród polskich piłkarzy rzucał Tomasz Hajto. Dzisiejsi gimnazjaliści wówczas wchodzili pod szafę na stojąco, tacy byli mali, więc nie pamiętają na pewno A. Hajto, wiadomo – chłop na schwał – zasięg ramion jak u Kliczki, toteż jak już machnął na kilkadziesiąt metrów, nikt nie był szczególnie zdziwiony. Ale to jeden z wyjątków – można powiedzieć: prekursor – poza tym szybko opuścił polską ligę, a po powrocie grał w środku obrony, w związku z czym pod boczną linią pojawiał się rzadko.

Od tamtej pory rok w rok Ekstraklasa miała jednego-dwóch graczy, którzy albo w dzieciństwie nagminnie rzucali śnieżkami / kasztanami, albo naoglądali się meczów nieśmiertelnego Stoke Tony’ego Pulisa, raz po raz stwarzającego zagrożenie po dalekich wyrzutach Delapa. Drużyna wolała auty od rożnych, a z sympatycznego Rory’ego większy był pożytek, gdy miał piłkę w rękach niż przy nodze. Niby pomieszanie z poplątaniem, jednak bardzo często skutkujące konkretną korzyścią dla zespołu. Przypominacie sobie, aby w poprzednich latach trenerzy przygotowywali specjalne warianty zachowania w szesnastce swoich piłkarzy tuż po tym, gdy jeden z nich wyrzuca z autu?

Rok temu parę punktów Piastowi Gliwice zrobił Damian Zbozień. Nabiegał, rzucał, tam Mateusz Matras stawał na palcach i zagrożenie pod bramką przeciwników gotowe. A teraz? Wysyp, paru znajdujemy bez chwili namysłu. Dobry wyrzut posiadł Adam Frączczak, lecz od kiedy do składu wszedł 19-letni Sebastian Rudol, momentalnie do niego trafiła palma pierwszeństwa. Mimo że najmłodszy, jak chwyci futbolówkę, co wyżsi – z Marcinem Robakiem na czele – już wiedzą, że będzie gorąco. Niedawno Jagiellonia sprowadziła Radosława Jasińskiego, o którym, nie licząc tych oglądających pierwszoligowe zmagania na antenie Orange Sport, mało kto wcześniej słyszał. Wydawało się, że następny jakich wielu. Dopóki nie sypnął z autu… Dalej mamy mieszane uczucia odnośnie do jego piłkarskiej jakości, jednak w tym konkretnym elemencie wyrasta ponad resztę ligi. A w naszych realiach to już poważny atut…

Schodzimy poziom niżej, zamykamy oczy i powtarzamy: auty, auty, auty. Bum – Marcin Warcholak z Arki. Bum – Patryk Fryc z Termaliki. Tyle z pamięci, a przecież liczymy tylko takich, którzy rzucając spod chorągiewki nie muszą mieć kompleksów przed Hajtą.

Reklama

Ktoś jeszcze przychodzi wam do głowy? Jeżeli ten trend z dalekimi autami wkrótce nie straci u nas na popularności, stworzymy osobny ranking zawierający najlepszych z grona zawodników od „zadania specjalnego”. Wreszcie jakiś znak rozpoznawczy Ekstraklasy…

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
2
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...