Reklama

Wszystko kręci się wokół losowania

redakcja

Autor:redakcja

30 listopada 2019, 08:52 • 12 min czytania 0 komentarzy

Losowanie tu, losowanie tam. Kupujesz dowolną gazetę i dowiesz się, na kogo mogą wpaść Polacy na Euro 2020. Czy poza tym w sobotniej prasie jest coś ciekawego do poczytania? A i owszem, bo choćby „Przegląd Sportowy” serwuje bardzo dobry „Magazyn Lig Zagranicznych”.

Wszystko kręci się wokół losowania

GAZETA WYBORCZA

Losowanie, tekst numer jeden. Z kim Polacy zagrają na Euro?

Tak dziwacznej ceremonii jeszcze przed piłkarskim turniejem nie widzieliśmy. Polacy nie poznają nawet wszystkich rywali na Euro 2020.

My na pewno wiemy, że Polacy nie wystąpią ani w grupie B – jest niemal skompletowana, zagrają tam Belgia, Rosja, Dania oraz Walia lub Finlandia – ani w grupie C, gdzie regulaminowe wywijasy skojarzyły Ukrainę, Holandię, kogoś z koszyka trzeciego i Rumunię lub kogoś z barażowej ścieżki D.

Reklama

Piłkarze Jerzego Brzęczka na pewno zderzą się zatem z jedną z wielkich europejskich potęg – rozstawionymi Włochami, Anglią, Hiszpanią lub Niemcami. Co więcej, spróbują ją zatrzymać na wyjeździe, ponieważ każda współorganizuje imprezę i rozegra wszystkie mecze grupowe na własnym boisku.

Zrzut ekranu 2019-11-30 o 08.06.30

SUPER EXPRESS

Bez zaskoczeń i w „Super Expressie”, strony sportowe niemal w całości wypełnione losowaniem, które poprowadzi piękna Corina Caragea. Zbigniew Boniek chciałby, by wylosowano nam Niemców lub Anglików z pierwszego, a do tego Turków z trzeciego koszyka.

– Anglia lub Niemcy, do tego Turcja – powtarza „Zibi”, gdy prosimy go o wybór rywali z pierwszego i trzeciego koszyka. A jako że z pierwszego możemy trafić tylko na giganta (Anglia, Niemcy, Włochy lub Hiszpania), to wybór Bońka dziwić nie może. Włochów, również przez sentyment, woli uniknąć, a Hiszpania wybitnie nam nie leży. Z kolei Anglia, choć jest naszpikowana gwiazdami Premier League, to jako zespół narodowy nie wygrała niczego od 1966 r. i ciągle czegoś jej brakuje.

A jeśli trafimy na Niemców? Prezes ma do tego rywala pewnego rodzaju słabość.

Reklama

– Wygrana z nimi 2:0 w Warszawie to był najpiękniejszy mój moment jako prezesa PZPN – mówi Boniek. – Dlatego zawsze będę miał słabość do dwóch piłkarzy – Mili i Milika, bo to oni strzelili wtedy bramki – wyjaśnia.

Zrzut ekranu 2019-11-30 o 08.15.28

PRZEGLĄD SPORTOWY

Na okładce – oczywiście losowanie grup Euro 2020, czyli to, co dziś grzeje wszystkich najbardziej.

Zrzut ekranu 2019-11-30 o 08.18.47

Los nie taki ślepy, bo zasad losowania naprawdę sporo, wiadomo już całkiem sporo, choć pierwsza kulka z nazwą reprezentacji nie została jeszcze otwarta.

Wszystkich rywali Polaków poznamy w sobotę tylko w przypadku, gdy zostaniemy wylosowani do grupy A (nie możemy grać w B i C). W innym wypadku trzeba będzie poczekać na roztrzygnięcia marcowych baraży, w których udział biorą drużyny rozstawione najwyżej w rankingu Ligi Narodów. Kolejny absurd zobrazowany przez fakt, że nasz niedawny rywal, Izrael, mógł nie wygrać ani jednego spotkania w eliminacjach, a i tak otrzymałby szansę wejścia na EURO tylnymi drzwiami.

„1. Anglia 2. Polska 3. Portu- galia 4. Gruzja… Tak to czuję” – napisał na Twitterze prezes PZPN Zbigniew Boniek, dzieląc się swoimi przewidywaniami przed dzisiejszymi wydarzeniami, które będą miały miejsce w gmachu imponującego RomExpo – co roku goszczącego największe targi, wydarzenia sportowe czy muzyczne, jak koncerty Metalliki lub Andrei Bocellego. Typ prezesa PZPN pokazuje, jak ostrożnie trzeba poruszać się po punktach regulaminu losowania. To grupa niemożliwa do skompletowania, gdyż do Anglii z czwartego koszyka musi być przypasowany ktoś z barażowej ścieżki C (Szkocja – Izrael, Norwegia – Serbia).

Zrzut ekranu 2019-11-30 o 08.29.34

Wisła Płock ogłosiła przed meczem oficjalne podpisanie umowy na budowę nowego stadionu, ale Lech popsuł święto.

Lech specjalnie nie błyszczał, ale grał bardzo rozważnie. Kilka niezłych zagrań pokazał Amaral, który godnie zastąpił na prawym skrzydle kontuzjowanego Kamila Jóźwiaka. Warto podkreślić, że zastępujący Roberta Gumnego na prawej obronie Lubomir Šatka też dawał sobie radę. To on zatrzymał na swojej stronie Piotra Tomasika. Skrzydłowy Nafciarzy (jeszcze w poprzednim sezonie był graczem Kolejorza) najbardziej odgrażał się przed meczem, że jego drużyna zrewanżuje się poznaniakom za porażkę 0:4 z początku sezonu. Nic z tego nie wyszło i zespół Radosława Sobolewskiego kontynuuje serię meczów bez wygranej (wzrosła do czterech).

Górnik ugrzązł w dołku. Znów nie wygrał.

Górnicy byli nie tyle pasywni, co zwyczajnie bezsilni. Nie kleiła im się gra, nie umieli sprawnie dostarczyć piłki w pole karne rywali, bo po drodze niezdarnie plątali się w ustawione zasieki. Gospodarze niespecjalnie nawet skupiali się na defensywnej robocie, słusznie uznając, że należy grać na połowie Górnika. Mieli zdecydowanie więcej atutów. Jak zwykle w Lubinie dobrze „chodziły” słoweńskie skrzydła – Damjan Bohar i Saša Živec szukali się nawzajem, ale umieli też współpracować ze środkowymi pomocnikami – Bartoszem Sliszem i Filipem Starzyńskim, któremu tym razem bardziej się chciało grać niż w poprzednim meczu z Cracovią (0:2).

Zrzut ekranu 2019-11-30 o 08.29.31

Fenomenalny Dante Stipica. Władze Pogoni wybrali właściwego człowieka – po 16 kolejkach tylko Frantisek Plach ma tyle czystych kont, co Chorwat, a w dodatku kibice go pokochali.

Cztery kolejki przed końcem rundy jesiennej nie ma co do tego wątpliwości. Kibice zwariowali na jego punkcie. „Stipica-ośmiornica!” – śpiewają w czasie meczów. Nawiązanie jest oczywiste, broni, jakby miał osiem rąk. Pierwszy raz nazwał tak Dantego jeden z kolegów, kiedy w szatni celebrowali zwycięstwo. Przyjęło się. Uśmiechnięty, pełen energii, ekspresywny. Po udanych interwencjach cieszy się niczym zawodnik z pola po strzelonym golu. Radując się po pokonaniu Lechii w Gdańsku (1:0), już w szatni, machał nad głową… stołem.

No i na dodatek ten polski. Wiadomo, różnie bywa z zagranicznymi piłkarzami. Często nawet po kilku latach w Polsce nie znają naszego języka. Tymczasem Stipica w ciągu mniej niż pół roku opanował go w takim stopniu, że po wygranej z Legią (3:1) pierwszy raz udzielił wywiadu po polsku.

Dragoljub Srnić będzie miał ciężko, by wyjść z cienia brata. Slavoljub w Crvenej Zvezdzie miał dużo łatwiej o sukcesy i trofea, dziś gra w Las Palmas.

Belgrad. 20 maja 2015 roku. Na trybunach stadionu Crveny Zvezdy pustki, choć za jedną z bramek trudno znaleźć wolne krzesełko. Fani Partizana wypełnili sektor dla gości do ostatniego miejsca i pewnie liczyli, że na terenie największego wroga będą mogli się cieszyć ze zdobycia krajowego pucharu. Rywal był łatwy, bo FK Čukarički do ekstraklasy awansował ledwie dwa lata wcześniej i nie miał wielkich ambicji. Kibiców w sumie też nie miał, bo jeśli ktoś trzymał za nich tego dnia kciuki, to fani Crveny, którym chciało się przyjść na trybuny „Marakany”. – Mieliśmy w zespole kilku chłopaków, którzy grali w juniorach tego klubu, czuliśmy się z nim związani i chcieliśmy utrzeć nosa Partizanowi. To nas nakręcało – przyznaje Drago.

W 38. minucie żywiołowo dopingujący swoich ulubieńców Grobari, czyli najbardziej zagorzali kibice Partizana, na moment ucichli. Po pustawym stadionie niosło się echo kilkuset klaszczących osób, które też były zdziwione tym, co przed chwilą się stało. Slavojlub Srnić uderzył tak, że nie dał bramkarzowi żadnych szans. Čukarički prowadził 1:0 i tak już zostało. Dla Drago jest to największy sukces w karierze, dla Slavo natomiast dopiero początek triumfów. Po zdobyciu pucharu starszy z braci trafił do Crveny, gdzie o kolejne trofea było znacznie łatwiej. – Ja też jeszcze coś dorzucę – zapewnia jednak piłkarz ŁKS.

Zrzut ekranu 2019-11-30 o 08.29.27

Michał Trela przedstawia Gieorgija Żukowa, nowego piłkarza Wisły Kraków.

Z rosyjskiego Uralu Jekaterynburg odszedł, bo na swym instagramowym profilu w mocno niepochlebnych słowach wypowiedział się o klubie. Kilka razy wywoływał w Kazachstanie burze, surowo recenzując tamtejszy futbol i realia, a także wyrażając brak przekonania do reprezentowania tego kraju ze względu na posiadanie również paszportów belgijskiego i rosyjskiego. Gieorgij Żukow, który w tym tygodniu podpisał kontrakt z Wisłą Kraków, piłkarsko powinien być wzmocnieniem Białej Gwiazdy, ale na jego aktywność w mediach społecznościowych trzeba będzie zwrócić wyjątkową uwagę.

Zrzut ekranu 2019-11-30 o 08.29.23

Dziś w „PS” także „Magazyn lig zagranicznych”, gdzie najwięcej miejsca poświęcone jest starciu na szczycie LaLiga.

Zrzut ekranu 2019-11-30 o 08.30.11

Co czeka Griezmanna na Wanda Metropolitano?

Tajemnicą pozostaje, jak kibice na Wanda Metropolitano przyjmą mistrza świata, który wygrał im Ligę Europy oraz Superpuchar Europy i Hiszpanii. Gwizdami czy podziękowaniem za przeszłość?

– Kibice mają swoje zdanie, są z nami zawsze i trzeba je uszanować. Mam też swoje, ale zatrzymam je dla siebie. Pamiętajmy, że przez pięć lat dawał z siebie wszystko dla Atletico. My będziemy musieli skupić się na grze, nie walczymy tylko z nim – uważa pomocnik gospodarzy Koke.

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że już od wyjścia z hotelu kibice zgotują mu piekło. Bo o ile w kwestii zaangażowania był przykładem i idolem, tak nie zawsze żył wzorowo z publicznością. W lutym zeszłego roku, gdy Atletico grało z Valencią, w doliczonym czasie gry przerwał dobrze zapowiadający się kontratak, by utrzymać piłkę przy stanie 1:0. Fani zareagowali wściekłością, chcieli dobicia rywala, a zdenerwowany Francuz zaczął ich uciszać. Nie chciał głupio stracić piłki i narazić drużyny na nerwy. Wrzało też, gdy kręcił dokument „La decision”, budując napięcie wokół swojego transferu do Barcelony. Za pierwszym razem akurat ogłosił pozostanie w Madrycie. Ale Griezmann lubi, gdy wokół niego wiele się dzieje. Chce mieszać sport z wielkim widowiskiem, co bierze się z inspiracji medialnością i rozrywkowością NBA.

Zrzut ekranu 2019-11-30 o 08.31.54

Unai Emery nie znalazł recepty na problemy Arsenalu. Więc go zwolniono.

Od kiedy został szkoleniowcem Arsenalu, skorzystał z 35 zawodników. Żaden trener w Premier League w tym czasie nie wystawił większej liczby graczy. To nie wszystko. Emery dokonał w sumie 32 zmian w przerwach spotkań. To też rekord ligi w tym okresie (dla porównania w Liverpoolu i Manchesterze City po pierwszej połowie menedżerowie dokonali siedmiu roszad). Dopóki w poprzednim sezonie wyniki drużyny były w miarę dobre, Hiszpan był chwalony, że potrafi szybko reagować na przebieg wydarzeń, ale po pewnym czasie piłkarze czuli się coraz bardziej zdezorientowani. Podobnie było z ustawieniem zespołu. Bask nie mógł się zdecydować, czy grać czwórką czy trójką obrońców. Doszło do tego, że w poprzedniej kolejce ligi w starciu z Southampton drużyna grała aż trzema różnymi ustawieniami. To nie podobało się zawodnikom.

Zrzut ekranu 2019-11-30 o 08.32.09

Nowy blask Herthy Berlin. Juergen Klinsmann ma dać jej rozgłos, za jakim tęsknią w stolicy.

Były selekcjoner reprezentacji Niemiec wszedł przed kilkoma tygodniami do Rady Nadzorczej spółki. Błyskawicznie przeskoczył jednak z gabinetów na boisko treningowe. Ma poprowadzić Herthę przynajmniej do końca sezonu. Długofalowym celem berlińskiego klubu według magazynu „Kicker” wciąż pozostaje Niko Kovač – rodowity berlińczyk i były gracz Herthy, który jednak po rozstaniu z Bayernem Monachium chce sobie zrobić kilka miesięcy przerwy od pracy. Na trenera tymczasowego Klinsmann pasuje znakomicie, bo da Windhorstowi rozgłos, którego ten biznesmen tak bardzo szuka w każdej działalności.

Sportowo 55-latek jest znacznie większą zagadką. Do Bundesligi wraca po dziesięciu latach, gdy po kompletnie nieudanym sezonie został zwolniony z Bayernu Monachium. Innej drużyny klubowej nigdy nie prowadził. Nazwisko jako trener wyrobił sobie sięgając w 2006 roku po trzecie miejsce mundialu z reprezentacją Niemiec, a przede wszystkim wymuszając wielotorowe reformy niemieckiej piłki. W podobny sposób miał później pchnąć do przodu futbol w Stanach Zjednoczonych. Pracując tam przez pięć lat, nie osiągnął jednak spektakularnych sukcesów.

Złote dziecko opuści Dortmund. Jadon Sancho ma przyszłego lata odejść za ponad 140 milionów euro.

W Dortmundzie mają już dosyć fochów cudownego dziecka angielskiej piłki. W tym sezonie Sancho regularnie spóźnia się na treningi, z ostatniego zgrupowania reprezentacji Anglii wrócił dzień później, niż początkowo deklarował. Dostał za to aż 100 tysięcy euro kary, co było jedną z najwyższych grzywien w historii Bundesligi. – Jadon to dobry chłopak, ale ktoś mu źle doradza – mówił dyrektor sportowy BVB Michael Zorc. Dziennikarze z Dortmundu uważają natomiast, że Anglik próbuje pójść podobną drogą, jaką w poprzednich latach wybrali Ousmane Dembele i Pierre-Emerick Aubameyang. Francuz w ten sposób wymusił transfer do Barcelony, reprezentant Gabonu do Arsenalu. Wtedy też szefowie Borussii powiedzieli, że nigdy więcej nie dadzą się złamać i szantażować. Ale deklaracje to jedno, a realne życie, zwłaszcza spółki akcyjnej notowanej na giełdzie – drugie. Dlatego nikt już w Dortmundzie nie ukrywa, że latem Sancho dostanie zgodę na odejście, mimo że jego kontrakt obowiązuje jeszcze do 2022 roku.

Zrzut ekranu 2019-11-30 o 08.32.15

Luis Alberto nie tak dawno chciał kończyć karierę. Dziś jest najlepszym asystentem pięciu najsilniejszych lig Europy.

Nic go nie cieszyło. Wszystko nudziło. Świat przybrał jednakową barwę – czarną. Przynajmniej tak to wspomina. Miał dosyć. Odechciało mu się tej całej piłki nożnej. Jasne, jako dziecko nie było dla niego problemem, że podróż na trening w sumie zajmowała 230 kilometrów. Ale to już było. Minęło. Wśród dorosłych nie mógł znaleźć swojego miejsca, choć próbował w kilku. Sewilla, Barcelona, Liverpool, Malaga, La Coruna i wreszcie Rzym. Czasem radził sobie nieźle, częściej słabo. Na przełomie stycznia i lutego 2017 czuł, że się nie nadaje. Po prostu. Może to nie dla niego?

Wtedy Luis Alberto zgłosił się do trenera mentalnego Juana Carlosa Alvareza Campilli. Pomogło. Nie skończył kariery i dzisiaj pomocnik Lazio z dziesięcioma asystami ma najwięcej ostatnich podań w pięciu najlepszych ligach Europy, a Le Aquile, czyli Orły, zajmują trzecie miejsce w tabeli Serie A.

Zrzut ekranu 2019-11-30 o 08.32.24

SPORT

Zrzut ekranu 2019-11-30 o 08.41.25

Którą potęgę da nam los? – pyta w głównym tekście sobotniego numeru Jakub Kubielas.

Kiedy losowanie w Bukareszcie będzie wkraczać w decydującą fazę, po występach artystycznych, prezentacji zasad i kurtuazyjnych przemówieniach, rozpocznie się część właściwa, o godz. 18.30… na Allianz Arena w Monachium, rozpocznie się spotkanie Bundesligi pomiędzy Bayernem a Bayerem Leverkusen. Co ma piernik do wiatraka? Czy to ważne dla losowania grup eliminacji? Wbrew pozorom… tak. Są bowiem kibice, którzy będą śledzić losowanie z wypiekami na twarzy, oglądając jednocześnie mecz. Jest bowiem 25 procent szans na to, że pewien biegający po boisku w barwach Bayernu piłkarz pojawi się na tej samej murawie w czerwcu przyszłego roku. Tylko zamiast koszulki „Die Roten” założy trykot reprezentacji Polski, również z numerem 9. Mowa oczywiście o Robercie Lewandowskim.

Zrzut ekranu 2019-11-30 o 08.41.29

Piast musi szybko się otrząsnąć po zimnym prysznicu w Poznaniu. Do Gliwic przyjeżdża wicelider.

Gliwiczanie chcą wycisnąć maksimum z końcówki roku. A czekają ich jeszcze ligowe mecze z Pogonią w Szczecinie, ŁKS-em oraz Wisłą w Płocku. Do tego dochodzi mecz wyjazdowy z Legią II Warszawa w Pucharze Polski. – Naszym celem jest zgromadzenie jak największej liczby punktów w tych ostatnich czterech meczach, aby zima była spokojna. Walka o obecność w grupie mistrzowskiej jest bardzo ciekawa i zawzięta, ale też niełatwo będzie się tam zadomowić – podkreśla Patryk Tuszyński, a koledzy napastnika myślą podobnie. – Motywacji na pewno nie brakuje. Wszyscy w szatni jesteśmy mocno zdeterminowani i chcemy skończyć rok na jak najwyższym miejscu. Pozostało jeszcze kilka meczów ligowych i jedno spotkanie w Pucharze Polski. Choć myślami jesteśmy skupieni na Śląsku, mamy przed sobą jeszcze parę wyzwań, z których będziemy chcieli uzyskać jak największą zdobycz – dodaje Urosz Korun. Jak będzie? Przekonamy się w sobotnie popołudnie na stadionie przy ul. Okrzei.

Zrzut ekranu 2019-11-30 o 08.41.33

West Ham przecieka bez Łukasza Fabiańskiego. Roberto to słaby zastępca dla Polaka.

Od momentu kontuzji Fabiańskiego West Ham jeden mecz zremisował, a przegrał ich aż pięć. Zastępujący polskiego golkipera Roberto Jimenez wpuścił – łącznie z meczem, w którym zastąpił „Fabiana” – 15 goli. Efekt jest taki, że drużyna Manuela Pellegriniego zajmuje 17. miejsce, tuż nad strefa spadkową. A Łukasz Fabiański „zostawił” ją na miejscu czwartym.

Zrzut ekranu 2019-11-30 o 08.41.57

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Guardiola ze stanowczą deklaracją: Zostanę tutaj, nawet jeśli nas zdegradują

Arek Dobruchowski
0
Guardiola ze stanowczą deklaracją: Zostanę tutaj, nawet jeśli nas zdegradują

Komentarze

0 komentarzy

Loading...