Reklama

Moskal upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu

redakcja

Autor:redakcja

29 października 2019, 23:03 • 3 min czytania 0 komentarzy

Cudownym miesiącem dla kibiców ŁKS-u okazał się październik. Wcześniej tygodniami przełykali jedną gorycz porażki za drugą, mogli się już przyzwyczajać do jej smaku, a tu nagle taka metamorfoza. W Ekstraklasie siedem punktów w trzech meczach i wyjście ze strefy spadkowej. Teraz, na zamknięcie miesiąca, awans do 1/8 finału Pucharu Polski kosztem Górnika Zabrze. I to awans zasłużony.

Moskal upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu

Kazimierz Moskal upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu. Wygrał kolejne spotkanie i jednocześnie oszczędził siły prawie całego – na ten moment – pierwszego składu. W wyjściowej jedenastce na Górnika znalazł się tylko jeden zawodnik, który w miniony weekend od początku grał również w lidze – Maksymilian Rozwandowicz. Inna sprawa, że pozostali w zdecydowanej większości w tym sezonie sporo już pograli na ekstraklasowych boiskach, ale zwyczajnie przegrywają teraz rywalizację. Wyjątki stanowili bramkarz Dominik Budzyński i obrońca Kamil Rozmus, którzy w lidze mieli po jednym meczu, a ten drugi wcześniej zaliczył także pełny pucharowy występ w Sosnowcu.

No i tenże Budzyński naprawdę mocno pomógł zespołowi. Na początku zachował czujność przy dobrym strzale Davida Kopacza sprzed pola karnego, natomiast po przerwie dwukrotnie powodował frustrację u Kamila Zapolnika, który w świetnych sytuacjach nie mógł znaleźć na niego sposobu. Na dodatek Zapolnik w pierwszym przypadku fatalnie dobijał, nawet nie trafiając w bramkę.

Marcin Brosz tymczasem przegrał podwójnie. Pożegnał się z Pucharem Polski, jednocześnie zużywając siły większości swoich najważniejszych piłkarzy przed prestiżowym bojem z Piastem Gliwice. On na ławce posadził jedynie Erika Janżę, Mateusza Matrasa, Igora Angulo i Jesusa Jimeneza. Dwójka Hiszpanów weszła od razu po zmianie stron, więc też swoje odczuje, ale losów rywalizacji nie odmieniła.

Nawet w meczu pucharowym Brosz nie dał odpocząć Martinowi Chudemu, żeby mógł się wykazać Tomasz Loska. I po fakcie można powiedzieć, że nie była to najlepsza decyzja. Chudy ma chyba jakąś kosę z PP, bo znów się nie popisał. Wiosną kiepściutko wypadł przeciwko Lechii Gdańsk, mocno go wtedy krytykowano, a dziś przy obu golach mógł zachować się zdecydowanie lepiej. Szczególnie przy pierwszym. Fakt, po strzale Pirulo był lekki rykoszet od Pawła Bochniewicza, ale nie aż taki, by usprawiedliwiać przepuszczenie piłki pod pachą. W drugim przypadku niezbyt umiejętnie bronił uderzenie Pirulo i na jego nieszczęście Michał Trąbka do dobitki zbierał się znacznie żwawiej niż Boris Sekulić do wybicia.

Reklama

ŁKS zaczął niemrawo, Górnik przez 20 minut dominował, później jednak gospodarze złapali rytm. Nim objęli prowadzenie, anulowano bramkę Rafałowi Kujawie z minimalnego spalonego, a po chwili zobaczyliśmy niesamowity bilard w polu karnym. Kujawa strzelał raz, strzelał drugi, Chudy bronił. Piątek dobijał raz, dobijał drugi, a na koniec Kujawa został zablokowany przez Wiśniewskiego. Kapitalna scena na jakiegoś mema.

Moskala czeka spory ból głowy przed następnymi meczami, paru zawodników dało mu do myślenia. W środku pola więcej niż poprawnie prezentował się Łukasz Piątek, a wspomniany Pirulo odegrał kluczową rolę przy golach. Ale, pojedziemy banałem, takich zmartwień życzyłby sobie każdy trener.

W Łodzi fala wznosząca zdaje się być coraz bardziej wezbrana. Górnik dla odmiany zaczyna się pogrążać w marazmie. Siedem z rzędu meczów bez zwycięstwa w Ekstraklasie, dziś doszła porażka w PP. Morale w szatni zapewne niskie, a tu jak na złość zabójczy terminarz na najbliższy czas: Piast, Legia, Wisła Płock. Cała nadzieja w antylogice polskiej ligi?

ŁKS – Górnik Zabrze 2:0 (1:0)
1:0 – Pirulo 41′
2:0 – Trąbka 78′

Fot. newspix.pl

 

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
0
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...