Lech Poznań sprowadził latem bramkarza z Holandii. Miał być kozakiem, miał podnieść poziom po mizernym poprzednim sezonie, w którym w bramce Kolejorza stawali Burić i Putnocky, ale chyba wszyscy zgodzimy się, że na razie się na to nie zanosi. W dodatku Mickey van der Hart budzi kontrowersje poza boiskiem, a dokładniej budzi je sylwetka Holendra – trudno nie odnieść wrażenia, że obywatela jest ostatnio trochę zbyt wiele. Co na to klub? Absolutnie szczerze musimy przyznać, że nie dziwimy się Lechowi, że bierze swojego gracza w obronę, bo taka jest polityka zespołu z Wielkopolski, a i van der Hart jeszcze może bronić nieźle. Dziwi nas jednak to, że poziom tej “defensywki” to coś pomiędzy Arką Gdynia a ŁKS Łódź z boisk Ekstraklasy.
Ostatnio w rolę adwokata van der Harta ochoczo wcielił się trener Dariusz Żuraw. W Gazecie Wyborczej (TUTAJ) odniósł się do całego zamieszania w ten sposób.
– Te publikacje zdjęcia i słowa, jakie zostały użyte, były poniżej pasa. Ktoś, kto to opublikował w mediach, nie może nazywać się dziennikarzem, muszę to wprost powiedzieć. Dzisiaj bez trudu można zmanipulować każde zdjęcie, pokazać człowieka o normalnej wadze jako kogoś, kto ma 10 kg nadwagi.
On nie ma?
– Nie ma tak wielkiego problemu, jak to jest przedstawiane. Gdyby Mickey zrzucił kilogram czy dwa, nad czy też pracujemy, to byłoby dobrze.
Przypomnijmy, bo pewnie nie wszyscy wiedzą, że mowa głównie o tej fotce, którą rozpowszechnili w mediach społecznościowych kibice.
Widzimy w tej wypowiedzi kilka dziwnych wątków. Dariusz Żuraw zapewne miał na myśli też nas, a może nawet przede wszystkim nas, ale chyba zapomniał o jednym – to zdjęcie pochodzi z nagrania oficjalnego kanału klubowego. Konkretnie mowa o kulisach meczu Lecha z Wisłą Kraków, ten filmik cały czas wisi na YT. Byłyby to pretensje absurdalne, ale wydaje nam się, że jeśli do kogoś trener Kolejorza może je mieć, to przede wszystkim do pracowników swojego klubu.
Druga sprawa. Skoro każde zdjęcie może być zmanipulowane, to wytłumaczcie nam jedno, bo za cholerę nie rozumiemy – w jaki sposób wspomniani ludzie z klubowej telewizji zmanipulowali to nagranie? Dokleili facetowi boczki w jakimś specjalnym programie? W nieprawidłowy sposób kadrowali Holendra? Co prawda słyszeliśmy o tym, że bardzo dobrze działa to w drugą stronę – że za pomocą Photoshopa dość łatwo można sprawić, że na zdjęciu wygląda się piękniej i szczuplej niż w rzeczywistości – ale być może trener Lecha zna jakieś inne patenty.
Ale to też kwestia poboczna, bo ważniejsze wydaje nam się to, dlaczego w ogóle Dariusz Żuraw wypowiada się w ten sposób. I wiecie co? Chyba znaleźliśmy odpowiedź w piątkowym wywiadzie z Czesławem Michniewiczem. Selekcjoner młodzieżówki nie odnosił się rzecz jasna do tej sprawy, ale naszym zdaniem trafił w sedno.
Dzisiaj trener musi być elastyczny. Musi mówić jak młodzież, musi znać trendy, musi umieć dotrzeć do innego pokolenia. Efekt? W Ekstraklasie trenerów po sześćdziesiątce nie ma, tych po pięćdziesiątce jest trzech.
Uważam, że to błąd, że ich nie ma. Ja też byłem młodym trenerem, wchodzisz do szatni, a tam doświadczeni ligowcy czy reprezentanci Polski. Jest dzisiaj wielu trenerów, którzy nie grali nigdzie wysoko, a jeśli pracowali, to przez chwilę w niższych ligach. Niestety na siłę starają się przypodobać szatni, podporządkowują się piłkarzom. A między szatnią a trenerem musi być konflikt, bo zawsze musisz czegoś wymagać. Łapiemy się na tym, że przychodzi nowy trener, jest fajnie, później pierwszy kryzys, zwolnienie i zawodnicy mówią „niczego nas nie nauczył, źle przygotował”. No nie nauczył, nie przygotował, bo chciał być miły dla zawodników. Trener boi się wejść w konflikt z piłkarzami.
Trochę boimy się tego, że Dariusz Żuraw chce właśnie być dla swoich zawodników miły. Być może taką wymyślił sobie strategię, być może to po prostu brak pewności siebie wynikający z tego, że jego pozycja na rynku trenerskim nie jest zbyt ugruntowana, ale tak czy siak naszym zdaniem to droga donikąd. Tym bardziej, że van der Hart nie sprawia wrażenia kogoś, dla kogo warto publicznie się wygłupiać. Zamiast iść w tony : “nie można tak mówić o naszych zawodnikach”, być może lepiej byłoby powiedzieć: “wiemy, że Mickey ma kilka kilogramów za dużo, to niedopuszczalne, a skoro larum podnieśli też kibice, to znaczy, że sprawa jest poważna i zrobimy wszystko, by nasz piłkarz prowadził się w pełni profesjonalnie”.
Tytułem puenty musimy przyznać, że już chyba woleliśmy, gdy Lech nie mówił nic. Przypominamy sobie na przykład sytuację, w której Kolejorz uciekał od publicznego komentowania problemów Nickiego Bille Nielsena, a po cichu myślał o wysłaniu Duńczyka do kliniki dla uzależnionych piłkarzy. W przypadku holenderskiego bramkarza wystarczyło nic nie mówić i wysłać chłopa na dietę.
Fot. FotoPyK