W weekend wystartowała rosyjska Premier Liga i choć na co dzień to, kogo zleje Zenit czy inne CSKA interesuje nas tylko trochę bardziej niż rajdy Roberta Kubicy, to tego meczu nie mogliśmy sobie darować. W poniedziałkowy wieczór zagrały ze sobą Terek Grozny i Amkar Perm, a wiec byliśmy świadkami jednego z najbardziej polskich spotkań rozgrywanych na ziemiach niepolskich. Z jednej strony Maciej Rybus i Marcin Komorowski, a z drugiej – Janusz Gol, Damian Zbozień i Kuba Wawrzyniak.
Gdyby dobrze pomieszać składami, to mogłoby dojść do sytuacji, że mniej Polaków zagrałoby – na przykład – w meczu Zawiszy z Piastem. To nie koniec ekstraklasowych akcentów, bo w tym spotkaniu zagrał również znany w naszym kraju Thomas Phibel.
No dobra, do rzeczy. Na boisku ostatecznie oglądaliśmy czterech Polaków. O ile w pierwszej połowie mogliśmy mówić jeszcze o meczu piłkarskim w klasycznym rozumieniu, a więc dwóch rywalizujących ze sobą drużyn, to w drugiej – grała już tylko jedna. A w niej pierwsze skrzypce Maciej Rybus. Mauricio i Ivanov (podanie przy pierwszej bramce, malina) też dawali radę, jednak dla nas Rybus to dziś gracz meczu. Piłkarz przy kilkunastu rzemieślnikach.
Wśród nich Komorowski, który należał do zwycięskiej ekipy, ale nie napracował się zbyt wiele (bo nie musiał) i przegrani: Gol oraz Wawrzyniak, który wszedł z ławki. O czternastu minutach „Rumianego” nie ma się co rozpisywać, ale Janusz Gol dziś w formie lekko wakacyjnej. Daleko od przeciwników, pasywnie, niechlujnie. Słowem: słabo. Zbozień z ławki się nie podniósł, ale po popisie, jaki dała dziś defensywa Amkara, jego status w drużynie może się w krótkim czasie poprawić. Dokumentacja całego procederu poniżej.
Fot. FotoPyK