Trochę przesadzimy, jeśli powiemy, że od patrzenia na grę Patryka Tuszyńskiego zbiera nam się na wymioty, ale nie jest też tak, że to uczta dla oczu, do której chętnie zasiadamy w towarzystwie znajomych. Lepszy napastnik przydałaby się Miedziowym tak, jak pełny bak przydaje się przed weekendową wycieczką. Nadzieją na lepsze jutro miał być w tym kontekście Rok Sirk, ale nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby Słoweniec musiał oglądać z ławki grę Patryka Szysza.
No, zaimponował nam w tej kolejce były gracz Górnika Łęczna, chłopak z rocznika 1998. Tak bardzo, że to właśnie jemu przyznajemy z tym tygodniu nasz arcyprestiżowy tytuł.
Na plus: Patryk Klimala (Jagiellonia), Tymoteusz Puchacz (Lech), Patryk Dziczek (Piast), Łukasz Poręba (Zagłębie)
Szysz, po strzeleniu 10 goli dla Górnika Łęczna w I lidze i 11 trafieniach w tym zespole na trzecim poziomie rozgrywkowym, nie wjechał do Ekstraklasy z buta jak kowboj wchodzący do baru w połowie westernów. Wiosną nazbierał zawrotne 101 minut w pięciu spotkaniach, zaliczając pierwsze efektowne pudło w jednym z meczów, no i pierwsze trafienie w ostatniej kolejce przeciwko Legii Warszawa. Nawet nie zdążyliśmy wyrobić sobie opinii na jego temat.
Przepis o obowiązkowym młodzieżowcu w składzie na pewno był mu na rękę, choć od początku zanosiło się na to, że w Zagłębiu większymi beneficjentami będą gracze ze środka pola ze stemplem miejscowej akademii. Ale Szysz też zaczął dostawać minuty w każdym meczu, w końcu w obliczu fatalnej gry Tuszyńskiego z Górnikiem wyszedł w pierwszym składzie i pokazał się, że może zostać w nim na dłużej.
Na pewno dawno nie widzieliśmy w Ekstraklasie tak ładnej bramki głową.
Do tego dużo pracy dla drużyny i wystarczyło, by się wyróżnić. W skali meczu i całej ligi, co w zasadzie w tej kolejce oznaczało to samo, bo to właśnie w Lubinie młodzież pokazała się z najlepszej strony. Najpoważniejszym rywalem Szysza w walce o miano Bąbelka był – no, trochę szok – Patryk Klimala, który też skończył spotkanie z golem, a mógł mieć nawet ze dwa. Do tego do bramki trafił również – i zasuwał w środku pola aż miło – Łukasz Poręba.
Czyli w jednym meczu młodzieżowcy strzelili tyle samo bramek co we wszystkich pozostałych w tym sezonie (gole Bidy, Tomczyka i Jóźwiaka). Zwolennicy tego zapisu mieli swoją ucztę.
Na minus: Przemysław Wiśniewski (Górnik), Paweł Sokół (Korona), Damian Michalski (Wisła P.), Sebastian Kowalczyk (Pogoń), Olaf Nowak (Wisła P.)
Kamil Antonik fajnie zaczął swoją przygodę z PKO Bank Polski Ekstraklasą – w meczu z Jagiellonią był najlepszym piłkarzem Arki. Niestety później przyszło spotkanie z Pogonią, w którym zabrakło mu skuteczności i spotkanie z Koroną, w którym zabrakło mu… wszystkiego. Wyglądał beznadziejnie – po prostu stanął do wyścigu z Nabilem Aankourem o tytuł najgorszego aktora tego widowiska.
I teraz nie wiemy, jak na chłopaka spojrzeć. Zakładamy dwa scenariusze, oba dość realne. Pierwszy – został trochę przeszacowany na podstawie sparingów, bo wcześniej na poziomie drugiej ligi swoją grą wcale nie krzyczał: “nadaję się do Ekstraklasy”. Drugi – to naturalne wahania formy u niedoświadczonego zawodnika, ale jeśli da mu się trochę czasu, to powinien podziękować za cierpliwość z nawiązką.
Nie da się ukryć, że bramka numer jeden byłaby dla Arki dla dramatem.
Fot. FotoPyK/newspix.pl
Obowiązku takiego nie ma, ale młodzieżowiec pojawił się również w Weszłopolskich – z ankietą “Weszło z butami” zmierzył się Bartek Bida.