Jeśli trójka polskich reprezentantów w eliminacjach do pucharów przejdzie swoich rywali… Ech, wiemy, że takie postawienie sprawy już na początku tekstu sprawia, że może nadać się on co najwyżej do spuszczenia w kiblu, ale cóż – czujemy się w moralnym obowiązku, by poinformować o potencjalnych rywalach, jacy czekają na Piasta, Legię i Lechię w trzeciej rundzie eliminacji do Ligi Europy.
Piast Gliwice może zagrać z przegranym meczu Crvena Zvezda Belgrad – HJK Helsinki.
Legia Warszawa może zagrać z wygranym meczu DAC Dunajska Streda – Atromitos Ateny.
Lechia Gdańsk może zagrać z Bragą.
Jak ocenimy to losowanie? Przede wszystkim udało się uniknąć zawsze trudnych terenów w Luksemburgu, Macedonii i w Armenii, nie mówiąc już o wyjazdach na Cypr, Bułgarię czy do Rosji, które w obecnej sytuacji jawią nam się jako wyzwanie porównywalne do wejścia na K2. Z drugiej strony, Piast ma coś do udowodnienia, bo z Finami w ostatnich latach jeszcze (jeszcze!) nie odpadaliśmy. Co więcej, nawet dwa razy udało nam się wygrać. Legia chwilę przed oklepami od Astany i Sheriffa pokonała w dwumeczu mistrza Finlandii IFK Marienhamn aż 9:0. Z kolei Lech Poznań w sezonie 13/14 ogolił w II rundzie kwalifikacji FC Honka (5:2 w dwumeczu). Chwilę później dostał wpierdziel od Żalgirisu Wilno.
I prawdopodobnie to właśnie z HJK Helsinki zmierzy się Piast, bo nie chce nam się wierzyć, że Finowie są w stanie wyeliminować Crvenę Zvezdę, która…
a) w zeszłym sezonie wygrała ligę serbską,
b) a także była w Lidze Mistrzów,
c) a dwa sezony wyszła z grupy Ligi Europy, do której trafiła z Arsenalem, BATE i FC Koeln.
Umówmy się, ten dwumecz to tylko formalność. Miernikiem siły HJK Helsinki niech będzie fakt, że to właśnie stamtąd jako gwiazda klubu i ligi przyszedł do Wisły Płock Thomas Dahne. To poziom do przeskoczenia nawet dla nas.
Legia i Lechia? To już tereny bardzo trudne. Legia trafia na pogromcę Cracovii, co już samo w sobie brzmi groźnie. Poza tym trzy ostatnie mecze ze słowackimi drużynami to trzy wpierdole (Dunajska Streda wyeliminowała Cracovię, Spartak Trnawa pogonił Legię, Trenczyn ograł Górnika), tak samo jak nie mamy pozytywnych wspomnień z greckimi ekipami (w ostatniej dekadzie mierzyliśmy się z nimi tylko raz, gdy Aris ogolił Jagę). W Atromitosie nieudolnie próbuje przebijać się Dawid Kort, w tamtym sezonie nazbierał w greckiej drużynie ledwie 184 minuty, co też w jakiś sposób mówi o sile tej drużyny (ogórkami nie są).
Lechia z kolei stanie przed niepodważalną okazją zmierzenia się – tak, tak! – z Sa Pinto, ile ten wraz ze swoją kłótliwością dotrwa w ogóle do tego meczu na stołku (i jeśli Lechia przejdzie Brondby, a to wątpliwa sprawa). Znów Filip Mladenović (a zwłaszcza jego brat) stanęliby naprzeciw zaszczutego Portugalczyka. Znów na sali konferencyjnej przeszkadzałaby Iza Koprowiak. Znów dokuczaliby polscy kibice, polska murawa, sędziowie gwiżdżący na polskiej ziemi. Gdzieś tam przewinąłby się Probierz, gdzieś Fornalik, gdzieś swoje zebrałby kolejny z fotoreporterów albo banda reklamowa. Ach, piękne byłyby to obrazki.
No i możemy tylko łudzić się, że do niego w ogóle dojdzie. Łudzić, bo bycie optymistą po ostatnich wyczynach polskich drużyn w pucharach możliwe jest tylko po uprzednim założeniu różowych okularów.
Fot. FotoPyK