Gdy po kolejnym incydencie z udziałem tego świra mówicie “nie, to już koniec, on już nic grubszego nie odwali”, wówczas Nicki Bille mówi “potrzymaj mi piwo, woreczek z koksem i broń automatyczną”. I naprawdę odwala coś grubszego. Mamy wrażenie, że ten typ jest nieśmiertelny.
Były piłkarz Lecha tym razem zorganizował zawody w Need for Speed w prawdziwym życiu. Jak podają duńskie media – na jednej z autostrad tak rozbujał swojego Mercedesa C300, że wbił się na czerwonym świetle w inne auta. Na szczęście nikt nie zginął, obyło się bez ofiar śmiertelnych, natomiast pięć osób zostało rannych w tym wypadku. No i fajne autko Nickiego też jest już do kasacji. Policja oczywiście odwiedziła naszego gagatka w szpitalu, sprawa jest badana.
źródło – EkstraBladetGdyby taki wypadek sprokurował jakikolwiek inny zawodnik, który przewinął się przez Ekstraklasę, to pewnie zrobilibyśmy duże oczy i zweryfikowalibyśmy te doniesienia w kilku źródłach, żeby upewnić się, że to nie fejk. A w przypadku Nickiego po prostu dopisujemy kolejną kreskę w rubryce “liczba przeżytych wypadków/strzelanin/porwań przez obcych”. Gdyby na podstawie jego życiorysu powstał film, to bylibyśmy pierwszymi, którzy zamówiliby bilety w preorderze.
A tymczasem zbierzmy najlepsze kąski z udziałem Nickiego:
1. Trafienie do paki
No, właściwie nie do paki, a do więzienia domowego. Duńczyk w zeszłym roku po grubo zakrapianej imprezie wdał się w awanturę, pobił portiera i groził pielęgniarce, która zajmowała się nim, gdy trafił do szpitala z totalnie rozwaloną ręką (niektóre duńskie media pisały, że ręka ucierpiała na skutek… trafienia siekierą). Ex-piłkarz Lecha przed sądem wnioskował o miesiąc więzienia, prokuratura chciała go wsadzić do pierdla na prawie rok, a ostatecznie sąd postanowił, że Nickiego czeka czteromiesięczna odsiadka. Nie wiemy, ile leczył rękę, która po tej awanturze wyglądała tak:
2. Strzelanie z wiatrówki do rowerzysty
Było już o Need for Speedzie w prawdziwym życiu? No to czas na wcielanie się w rolę CJ-a z GTA. Bille wcielił się w rolę strzelającego, ale rowerzysta zgrabnie unikał wystrzelonych kul. Przed sądem nasz ananas tłumaczył się, że właściwie to tylko strzelał w powietrze, a w ogóle, to chciał go tylko nastraszyć. Tym razem do paki nie trafił, został uniewinniony. A może warto było wtedy zareagować, to nie skończyłoby się później na biciu portiera i grożeniu pielęgniarce…
3. Monako, koks, tajski boks
No, akurat nie wiemy czy tajski, ale boks na pewno. Nicki podczas wypadu do Monako zabawił się na całego. Policja zgarnęła go z bulwaru, gdzie oddawał się oralnym uciechom ze swoją partnerką (przynajmniej na ten wieczór). Gdyby robili to w mieszkaniu – luzik, nikt nie miałby pretensji. Gorzej, że zabawiali się na jednej z głównych ulic miasta. Bille był tego dnia w sztosie, bo w międzyczasie pobił kobietę, która próbowała go odciągnąć od duszonej 20-letniej studentki. On sam był nawalony jak szpadel, trafił na wytrzeźwiałkę, gdzie znaleziono przy nim blisko gram koksu. Znów sąd, tym razem zakończyło się wyrokiem – pracami społecznymi.
4. Podbite oko i piosenki z “Killera”
Urocze było tłumaczenie Lecha, gdy Bille pewnego razu nie zagrał w meczu, bo na treningu doznał złamania nosa i miał podbite oko. Klub tłumaczył to pechowym starciem na treningu, ale później z Bułgarskiej wyciekały ploteczki, że trening odbył się w Londynie. I to nie na zielonej murawie, a na chodniku. I guza nie nabił mu kolega z drużyny, a gość, do którego Nicki cwaniakował pod wpływem czegoś mocniejszego.
Zresztą w Lechu Duńczyk nie oszczędzał swojej wątroby. Zamieszkał blisko rynku i regularnie był widywany podczas zwiedzania okolicznych pubów. Na ulicy Wrocławskiej czuł się jak w domu. W “Pijalni” odkrył swoje hygge. Największe kebabownie w Wielkopolsce popadły w żałobę, gdy Kolejorz sprzedał go do Grecji. A sprzedawać trzeba było, bo Nicki się staczał. W przededniu startu przygotowań na Snapchacie wypłynęły filmy z jego eskapady do Warszawy, gdzie najpierw pije coś z kieliszków, następnie kieruje autem i śpiewa piosenkę z filmu “Kiler”, by następnie przez okna hotelu mówić “Warszawa… piękne miasto, piękne dziewczyny i gówniany klub piłkarski”.
5. Zostawić coś przed śmiercią
A propos pięknych dziewczyn – Nicki spodziewa się właśnie drugiego dziecka. Oczywiście nie z tą samą partnerką, z którą ma pierwsze. I oczywiście z żadną nie jest związany węzłem małżeńskim. Tą nową wybranką jest – według duńskiego odpowiednika Pudelka – 18-latka, którą Nicki zna od kilku miesięcy.
6. Kawa nienawiści
Idealny poranek według piłkarza Lecha Poznań? “Wstaję, piję kawę, a następnie przypominam sobie, jak bardzo nienawidzę Legii”. I nie, nie powiedział tego wychowanek, nie powiedział zawodnik opluwany przez kibiców z Warszawy, nie powiedział poznaniak z dziada pradziada. Powiedział to Duńczyk, który o istnieniu Legii dowiedział się tydzień wcześniej – jakoś dwa dni po tym, jak dowiedział się o istnieniu Lecha.
Jedna z najkomiczniejszych prób podlizania się kibicom nowego klubu. Te bajeczki o tym, że losowy Hiszpan od dzieciaka chciał grać w koszulce Wisły Płock czy te teksty, że każdy Słowak marzy o transferze do Pogoni Szczecin – jesteśmy w stanie to przeboleć. Teatrzyk do odegrania i tyle. Ale Nickiego poniosło. Od pierwszych dni w Poznaniu próbował budować sobie szacunek kibiców Kolejorza na tym, że pluł na wschód pod adresem Warszawy. Szkoda, że nikt mu nie powiedział o tym, że uznanie zdobywa się strzelaniem goli, a nie pustymi słowami pod publiczkę.
***
To jest T-800 w ludzkiej skórze. Terminator. Robot napędzany koksem. Czekamy na kolejny odcinek tej telenoweli i aż sami zachodzimy w głowę – co ten gagatek jest jeszcze w stanie wywinąć.
Ale jeszcze bardziej gryzie nas w potylice zagadka – co widział w nim Lech, że mimo wielu sygnałów o tym, że typ ma nierówno pod sufitem, postanowił go ściągnąć do Poznania?
Aha, jeszcze jeden news. Nicki nie porzuca marzeń o grze w piłkę, ale w Danii nie znajdzie już naiwniaka. Na łamach duńskich gazet mówił w zeszłym miesiącu, że jego agent załatwia mu robotę w Tajlandii i nie wykluczone, że jak tylko wyjdzie ze szpitala, załatwi sprawy w sądzie, wyleczy rękę, opłaci alimenty, opłaci odszkodowania, to lada moment trafi do Azji. A wtedy – ratuj się kto może.
fot. FotoPyk