0:5 – takim wynikiem zakończyła się, skądinąd całkiem miło wspominana, przygoda Śląska Wrocław z Ligą Europy w 2013 roku. Podopiecznym niezapomnianego Stanislava Levy’ego udało się w świetnym stylu wyeliminować Club Brugge, lecz Sevilla – późniejszy triumfator rozgrywek – to już były za wysokie progi. 1:4 na wyjeździe i piątka w plecy przed własną publicznością. Właśnie w tym drugim spotkaniu na murawie pojawił się Israel Puerto. 20-letni obrońca wszedł na boisko po przerwie, gdy wynik był już w stu procentach zabezpieczony. Zbierał dopiero pierwsze szlify w seniorskim futbolu, ale w stolicy Andaluzji pokładano w nim spore nadzieje.
Nadzieje, które okazały się z takich czy innych względów płonne, skoro dzisiaj 26-letni Puerto ląduje właśnie we Wrocławiu i to za darmo. Podpisał ze Śląskiem dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia umowy jeszcze o dwa kolejne lata. Jego przygoda z Ligą Europy w sezonie 2013/14 zakończyła się właśnie na 41 minutach, jakie rozegrał przeciwko polskiej drużynie. Po sezonie wychowanek Sevilli opuścił klub i prędko się okazało, że jego kariera jest na równi pochyłej.
– Doskonale pamiętam atmosferę wrocławskiego stadionu i cieszę się, że już niedługo będę mógł znów na nim zagrać. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby pomóc drużynie zwyciężać – mówi Israel, cytowany przez oficjalną stronę klubu.
Poprzedni sezon Hiszpan spędził na trzecim poziomie rozgrywkowym w ojczyźnie, broniąc barw Recreativo Huelva. Trzeba jednak Israelowi oddać, że ma za sobą generalnie całkiem niezły okres. Chyba pierwszy raz w karierze udało mu się ustabilizować dobrą formę na przestrzeni całego sezonu. Był filarem zespołu, rozegrał aż 39 meczów w sezonie 2018/19 – częściej na boisku pojawiał się jedynie bramkarz Recreativo, Marc Martinez. To o czymś świadczy. Do tego Puerto dorzucił jeszcze cztery gole, a zatem całkiem sympatyczny bonusik jak na obrońcę. W ogóle najmocniejszym punktem Recreativo była właśnie gra w destrukcji – drużyna straciła w lidze tylko 23 gole (zdecydowanie najmniej), a strzeliła 50 bramek (czwarty wynik w lidze, o 12 trafień mniej od wicelidera). Partnerem nowego nabytku Śląska w formacji obronnej bywał między innymi Ivan Gonzalez, były piłkarz Wisły Kraków. Andaluzyjska drużyna grała zwykle dwójką, ale niekiedy także i trójką stoperów.
Huelva od połowy grudnia była niepokonana w lidze, notując serię 22 meczów bez porażki. Klub w tym okresie ani razu nie stracił więcej niż jednego gola w meczu ligowym, co jest naprawdę imponującym rezultatem. Ostatecznie nie udało się jednak Israelowi wywalczyć z klubem promocji do Segunda Division. Ekipa z Huelvy wygrała co prawda swoją grupę w trzeciej lidze dzięki doskonałemu finiszowi rozgrywek, ale przepadła w play-offach. Szczególnie bolesna była klęska 0:3 w starciu z CF Fuenlabrada.
Tutaj skrót spotkania. Recreativo gra na czerwono, Israel z czwórką na plecach. Nie był to z pewnością jego najbardziej udany występ w karierze, ale cała defensywa Huelvy posypała się po przerwie jak domek z kart, więc trudno tu wskazywać palcem jednego winowajcę. Rezultat bez wątpienia sensacyjny, biorąc pod uwagę postawę Israela i jego kolegów w lidze.
Chociaż ten gol na 0:3…
Jednak zanim była trzecia liga, Puerto zapowiadał się na zawodnika, który może zawojować nawet boiska La Liga. Początkami jego kariery, jeszcze w latach juniorskich, wstrząsnęły co prawda poważne kłopoty z sercem, ale zawodnik ostatecznie się z tym uporał. Na szczęście wszystko wykryto w porę, podczas rutynowej kontroli. Lekarz doszukał się u szesnastoletniego wówczas Israela pewnej anomalii sercowo-naczyniowej – okazało się, że wynika ona niedomykalności zastawki trójdzielnej serca. Doradzano chłopakowi, by dla własnego bezpieczeństwa dał sobie spokój z futbolem. Kariera wisiała na włosku.
Wszystko miało miejsce kilka dni po tym, gdy Israel podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt z Sevillą. Był młodzieżowym reprezentantem kraju i właśnie realizował swoje piłkarskie marzenia. Jego dojrzałą grę komplementował sam Fernando Hierro. Młodego obrońcę chwalono przede wszystkim za łączenie doskonałej gry w powietrzu z elegancją przy wyprowadzaniu piłki.
Ostatecznie problemy zdrowotne u Andaluzyjczyka udało się zażegnać, przy dużym udziale wybitnego hiszpańskiego kardiologa – Arturo Evangelisty. Młodego zawodnika poddano rygorystycznym kontrolom, zanim powrócił na boisko. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że w klubie doświadczonym przez tragiczną śmierć Antonio Puerty do tego typu spraw podchodzono ze szczególną dokładnością.
Tak czy owak – Puerto, nie licząc tych zawirowań, rozwijał się bardzo ciekawie. W 2013 roku pojechał na mistrzostwa świata U-20 i zagrał w podstawowym składzie cztery z pięciu meczów reprezentacji Hiszpanii na tureckim mundialu. Nie wystąpił jedynie w trzecim spotkaniu grupowym, gdy selekcjoner Julen Lopetegui dał odpocząć paru podstawowym zawodnikom, bo jego drużyna rozpoczęła turniej od dwóch zwycięstw. Ekipa zebrała się tam całkiem niezła – Diego Llorente, Jose Gaya, Suso, Juan Bernat, Saul, Denis Suarez, Gerard Deulofeu, Oliver, Jonny, Paco Alcacer… No, sporo zawodników grających na bardzo wysokim, europejskim poziomie. Ostatecznie Hiszpanie zakończyli mistrzostwa w ćwierćfinale, wyeliminowani po dogrywce przez Urugwaj.
Jedynego gola w tamtym spotkaniu reprezentanci Urugwaju zdobyli po stałym fragmencie gry. Sam Puerto przy straconej bramce palców nie maczał, krycie zawalili inni, ale zdaje się, że to właśnie jego błąd przy wybijaniu piłki doprowadził do tego, iż rywale dostali rzut rożny, który potem zamienili na gola.
1:59:30, Puerto z piątką na plecach.
Mimo wszystko – podstawowy skład w kadrze U-20, status obiecującego wychowanka w Sevilli, debiut w La Liga za sobą (w kwietniu 2013 roku Israel zmienił na boisku samego Jose Antonio Reyesa), no i epizodzik w eliminacjach do Ligi Europy. Wydawało się, że sezon 2013/14 może być przełomem w jego karierze. Tak się jednak nie stało. Stoper zagrał niewiele ponad pół godziny i już w październiku hiszpańskie media pisały tak: “Israel był centralną postacią w reprezentacji Hiszpanii U-20, ale przekonał się już, że nie ma żadnych szans na grę w pierwszej drużynie Sevilli, pomimo plagi kontuzji, jaka dotknęła zespół. Kontrakt gracza wygasa 30 czerwca i rozmowy na temat jego ewentualnego przedłużenia nie zostały jeszcze nawet rozpoczęte. Wydaje się, że w klubie nie ma większego zainteresowania przedłużeniem umowy”.
I rzeczywiście – dla Israela był to początek tułaczki. Najpierw przewinął się przez rezerwy Villarrealu, potem trafił do drugoligowego Lugo, a następnie błąkał się już tylko w trzeciej lidze. Poprzedni sezon w Recreativo Huelva był dla niego zdecydowanie najbardziej udanym w dotychczasowej karierze. No i to zaowocowało przeprowadzką do Wrocławia: – Israel potrafi czytać grę i nie boi się brać na siebie odpowiedzialności za kierowanie linią defensywną. Cieszymy się, że trafił do nas zawodnik świetnie przygotowany zarówno pod względem taktycznym, jak i mentalnym, który ciągle chce się rozwijać – mówił Dariusz Sztylka, dyrektor sportowy klubu.
Puerto cieszy się z kolegami po golu dla Sevilli.
O kilka szczegółów postanowiliśmy spytać Marcina Matuszewskiego (I-N-I Music & Sport Agency, znanego również jako Duże Pe), który koordynował przenosiny Israela Puerto do Śląska Wrocław wraz z bezpośrednimi przedstawicielami zawodnika (Implica-T).
– Profil Israela wysłałem do Śląska jeszcze w listopadzie ubiegłego roku – mówi Matuszewski. – Transfer to efekt długiej obserwacji, a nie nagły ruch w stylu: “O, weźmy hiszpańskiego obrońcę, bo Hiszpanie są w modzie”. Wszystko było poparte bardzo wnikliwą analizą ze strony klubu, do tego stopnia, że przedstawiciele Śląska dzwonili do działaczy Sevilli, żeby dopytać o dokładne informacje na temat zawodnika. Na przykład jakieś zakulisowe kwestie, których być może na boisku nie widać. Israel został przez Śląsk bardzo dokładnie prześwietlony. Klub był właściwie pewny, że chce go u siebie mieć. Zarówno my, jak i bezpośredni agenci zawodnika, wykazaliśmy rozsądek i “ludzkie” podejście, więc negocjacje z dyrektorem Sztylką poszły bardzo sprawnie i elegancko. Jeśli dobrze pamiętam, agencja Implica-T objęła pieczę nad Israelem w październiku 2018 roku i pod jej opieką dojrzał on do decyzji o wyjeździe z Hiszpanii. I do uznania takiego ruchu za najlepsze dla niego rozwiązanie. Wspominam o tym, bo z tego co wiem temat jego potencjalnego transferu do Polski pojawiał się już w poprzednich latach, ale dopiero my doprowadziliśmy go do szczęśliwego zakończenia.
Dlaczego to najlepsze rozwiązanie? – W Hiszpanii on się wyróżnia przede wszystkim tym, że jest wielki i silny. Natomiast wyjeżdżając do ligi, gdzie “fizyczność” jest normą, a nie czymś wyjątkowym, Israel będzie miał okazję wyróżniać się na tle innych środkowych defensorów przede wszystkim umiejętnościami w rozegraniu, wyprowadzeniem piłki. Czyli tymi rzeczami, które w Hiszpanii są akurat na porządku dziennym – tłumaczy agent. – Jeżeli chodzi o kwestie zdrowotne, Israel został przebadany na wszystkie możliwe strony przez Śląsk. Gdyby cokolwiek było nie tak, to na sto procent by to wyszło. Pomijając drobny i krótkoterminowy uraz z ostatniego meczu, jaki zawodnik rozegrał w sezonie 2018/19 – wszelkie problemy zostały pozostawione w przeszłości.
Jeżeli chodzi o obiecujące początki kariery – zdaniem Matuszewskiego, mimo klasy zawodnika, Sevilla to po prostu były za wysokie progi dla Hiszpana. – Mówimy o klubie, który pięciokrotnie wygrał Ligę Europy, w tym raz za czasów obecności Israela w kadrze pierwszego zespołu oraz dwukrotnie bezpośrednio po jego odejściu. Trzeba być naprawdę ścisłym światowym topem, żeby się w takim zespole przebić. Nawet jeżeli piłkarz jest cenionym wychowankiem i ma na koncie 25 występów w młodzieżowych reprezentacjach Hiszpanii, konkurencja może się finalnie okazać zbyt mocna. To trochę przypomina casus Igora Angulo w Athleticu Bilbao. Człowiek czeka na tę swoją okazję, dalej czeka i jeszcze trochę czeka, jednak prędzej czy później trzeba się pogodzić z faktem, że macierzysty, ukochany klub nie da szansy, żeby się tak naprawdę przebić. Trzeba więc poszukać czegoś nowego, żeby kariera ruszyła do przodu. Sprawdziłem Israela rzetelnie, tak jak każdego zawodnika, nad którym pracuję. Uważam, że na logikę powinien on spełniać ekstraklasowe standardy w defensywie, dając coś ekstra, jeżeli chodzi o rozegranie. Życie zweryfikuje te przewidywania, ale jesteśmy dobrej myśli.
fot. newspix.pl