Marcin Gortat przygodę ze sportem zaczynał od piłkarskiego boiska przy al. Unii 2. Adam “OSTR” Ostrowski regularnie odwiedzał trybuny starego stadionu. Marek Saganowski swoimi golami rozkochał w sobie łódzkich kibiców, zaś prezes ŁKS-u, Tomasz Salski, podczas swojej kadencji przeprowadził klub od III ligi aż po Ekstraklasę. Dziś cały ten kwartet, wzmocniony całą rzeszą ełkaesiackich legend, spotkał się na jednym boisku. Gwiazdy ŁKS-u zmierzyły się z Myśliwymi w meczu charytatywnym zorganizowanym dla Kuby Jankowskiego.
Ten młody chłopiec dzielnie walczy z chorobą, ale leczenie jest wyjątkowo kosztowne – na stronie jego zbiórki w portalu SiePomaga.pl nadal brakuje ponad 1,3 miliona złotych.
Ogromne potrzeby wymagają podjęcia nadzwyczajnych działań – stąd ten nieco egzotyczny mecz. Myśliwi – znajomi ojca Kubusia – oraz ełkaesiacy – czyli przedstawiciele klubu, którego kibicami jest cała rodzina Jankowskich. Choć decyzję o festynie podjęto niecałe trzy tygodnie temu, efekty przeszły wszelkie oczekiwania organizatorów.
Przede wszystkim: wyszło na to, że gwiazd ŁKS-u jest sporo, w dodatku każda z nich ma inną znajomą gwiazdę, która również chętnie wzięłaby udział w meczu. I tak szybko okazało się, że mistrzowską drużynę z 1998 roku udało się niemal odtworzyć. Do Marka Saganowskiego dołączyli Rafał Niżnik, Tomasz Lenart, Ariel Jakubowski czy Grzegorz Krysiak. W roli trenerów raz jeszcze – oczywiście w duecie – wystąpili Marek Dziuba i Ryszard Polak. Na murawie (no, przy linii) nie mogło zabraknąć też gwiazd z nieco dawniejszych lat: przyjechali Mirosław Bulzacki czy Jacek Ziober. Między słupkami stanęli Robakiewiczowie (Józef i Grzegorz, a pamiętajmy, że są jeszcze przecież Zbigniew i Ryszard!), w wyniku kontuzji z ławki rezerwowych spotkanie oglądał Paweł Golański.
– Przecież jak ja zaliczę asystę Markowi Saganowskiemu, albo do mnie poda Rafał Niżnik, to po Bałutach będę chodził jak król! – żartował w szatni najwyższy zawodnik łódzkiej drużyny, Marcin Gortat. Łodzianin i bodaj najsłynniejszy bałuciarz bierze udział w licznych akcjach charytatywnych, ale dziś miał okazję zagrać z idolami z dawnych lat. – To jest piękne, że zebrały się praktycznie trzy, albo i cztery pokolenia tej naszej rodziny. Mój ojciec ma “Funia”, Chojnackiego, Zdzisława Leszczyńskiego czy Jacka Ziobera, to średnie pokolenie swoich idoli z czasu ostatniego mistrzostwa, a młodsi tych, którzy odbudowywali ten ŁKS – komentowali dziennikarze związani z ŁKS-em, którzy dzisiaj też tłumnie stawili się przed łódzką trybuną. – Tyle razy ich oklaskiwałem, teraz jestem z nimi w szatni – rolę młodocianego fanatyka przypominał sobie OSTR.
Faktycznie sama drużyna – licząca chyba blisko 50 osób, bo część miejsc wykupili w specjalnych licytacjach fani ŁKS-u – to kawał historii klubu, od lat siedemdziesiątych, aż po obecny awans do Ekstraklasy. Prezes Tomasz Salski spotkał się na murawie z piłkarzami, których zatrudniał w czwartej czy trzeciej lidze – byli Łukasz Adamski (obecnie zresztą jego karta należy do… KTS-u Weszło), Radosław Surowiec czy Dawid Sarafiński. Byli wspomniani mistrzowie Polski, ale i młodzieżowi mistrzowie Europy wychowani w ŁKS-ie: z pamiętnej drużyny Michała Globisza poza Golańskim odmeldowali się również Przemysław Kaźmierczak i Robert Sierant.
– To taki rodzinny klub, w takich momentach widać to najlepiej – przyznawał Remek Piotrowski, pisarz i kibic ŁKS-u, autor wydanej w ubiegłym roku jubileuszowej książki na 110-lecie klubu. Część Marka Chojnackiego pamiętała z boiska, część słuchała jego poleceń jako szkoleniowca, Artur Kościuk dla jednych był kolegą z szatni, dla innych trenerem w juniorskich zespołach.
Skromnie dodajmy, że KTS też miał swój maleńki udział w meczu – reprezentował nas na murawie prezes Jakub Olkiewicz.
Imponujące było zebranie tych wszystkich ełkaesiaków w jednym miejscu – zwłaszcza przy tym, jak wyglądają terminarze choćby Gortata czy OSTR-a, ale imponująca była również szczera frajda uczestników, którzy rzucili się do pomagania. Puszki się zapełniały, ale bez wątpienia największe wpływy przyjdą po licytacjach. Ogromna część uczestników przytaszczyła ze sobą liczne fanty – koszulki, czapki, bluzy i inne gadżety, których sprzedaż wesprze Kubusia. Kto nie wziął udziału w meczu, jak choćby Daiva Jodeikaite, dwukrotna mistrzyni Polski z koszykarkami ŁKS-u, pomagał przy festynie odbywającym się obok trybuny. Były siatkarki-mistrzynie Polski, były koszykarki, było nawet paru piłkarzy obecnego ekstraklasowego ŁKS-u, z Jaśkiem Sobocińskim, reprezentantem U-20 na czele.
Jeśli też chcecie pomóc Kubusiowi – TO LINK DO ZBIÓRKI. A gdybyście jeszcze chcieli kiedyś nam zarzucać, że co my wiemy o piłce, skoro nigdy w nią nie graliśmy – dzisiaj Olkiewicz strzelił z asysty Niżnika.
Ach, wynik! Na pewno zwyciężyli gospodarze, na pewno gole strzelili m.in. Gortat, Saganowski oraz Niżnik w swoim stylu, z rzutu wolnego. Ale najpełniej przebieg boiskowych zdarzeń oddał okrzyk kibiców, powtarzany dziś wielokrotnie.
– Kto wygrał mecz?
– Kuba!
Wygrywaj dalej, Kubuś, trzymamy za ciebie kciuki!