„Cztery mistrzostwa Polski. 391 meczów. 92 bramki. Pamiętne dwa gole strzelone w Lidze Mistrzów Realowi Madryt, sześć Pucharów Polski, jeden Superpuchar. I na tym koniec. Więcej osiągnięć Miroslav Radović w swoim legijnym CV już nie zapisze. Dziś wieloletni kapitan zjawi się przy Łazienkowskiej, ale tylko po to, by pożegnać się z drużyną” – czytamy w dzisiejszym „Przeglądzie Sportowym”.
RZECZPOSPOLITA
W sobotnim „Plus minus” znajdziemy duży wywiad Michała Kołodziejczyka z Jackiem Krzynówkiem, „Piłka uratowała mi życie”. Jeden z najlepszych polskich skrzydłowych XXI wieku twierdzi w nim między innymi, że kompletnie nie nadawałby się do dzisiejszej piłki oraz opowiada o swoich późnych futbolowych początkach.
– Dlaczego?
– Bo byłem od grania, a nie od gadania, a teraz gadanie jest ważną częścią kariery. Mieliśmy wtedy reklamy, braliśmy w nich udział, ale ja zawsze stałem w drugim rzędzie i trzymam się tego także po zakończeniu kariery. Robiłem to, co nakreślił mi trener, więc na pewno nie odnalazłbym się w świecie wokół piłki, jaki teraz powstał. Jedno, czego zazdroszczę współczesnym piłkarzom, to stadiony w Polsce. Nie miałem szansy zagrać na Narodowym, wstyd się przyznać, ale nawet nie byłem w jego szatniach i nie wiem, jak to wszystko wygląda. Grałem w Niemczech na fajnych obiektach, przychodziło i 80 tysięcy ludzi, ale myślę, że we własnym kraju wywarłoby to na mnie większe wrażenie.
– Bardzo późno trafił pan do piłki.
– Żeby zarobić pieniądze, jeździłem zbierać truskawki. Przez dwa lata pracowałem także w swoim zawodzie – stolarza. Dopiero jako 18-latek przeszedłem z klasy B do trzecioligowego RKS Radomsko. Wcześniej nie miałem żadnego profesjonalnego trenera. Po pięciu latach zadebiutowałem w reprezentacji.
– Kiedy byłem w Chrzanowicach po pana transferze do Norymbergi, przy piwie przed sklepem pana kolega opowiadał mi, że wcale nie był pan najlepszy w okolicy.
– Przepraszał mnie później za to. Nie przejmowałem się, były tu różne lokalne gwiazdy. Wiadomo, że nie każdemu moja kariera musiała się podobać.
– Co by było, gdyby w pana życiu nie pojawiła się piłka?
– Może też piłbym piwo. Piłka uratowała mi życie. Na wsi nie ma wielkiej przyszłości.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Jutro Polacy zaczynają bój o Igrzyska w Tokio, a więc o ugranie czegoś na Euro U-21.
Jak zagrać? Ostro, na całego. W tym przypadku natchnieniem może być muzyka zespołu Slipknot, bo kadra U-21 dotarła do Włoch samolotem, którym heavymetalowa grupa z amerykańskiego stanu Iowa lata w trakcie trwającego tournee po Europie. PZPN wyczarterował akurat tę maszynę podczas przerwy w trasie koncertowej zespołu. Niedawno podobnie zrobiła federacja Liechtensteinu. Dorosła reprezentacja tego kraju poleciała tym samolotem do Armenii. Wracała na tarczy, przegrała 0:3.
Członkowie Slipknota występują na koncertach w maskach uniemożliwiających rozpoznanie muzyków. Byłoby dobrze, gdyby nasi zawodnicy stanowili taką tajemnicę dla Belgów, chociaż prawdopodobnie mają nas rozpracowanych równie starannie, co sztab Czesława Michniewicza ich. Bo zaskoczeń w naszym składzie nie ma co się spodziewać. Kręgosłup drużyny ukształtował się w eliminacjach. To kapitan Dawid Kownacki (zdrowy i w pełni sił) w ataku, bramkarz Kamil Grabara, Mateusz Wieteska – Krystian Bielik w roli duetu stoperów, Patryk Dziczek i Szymon Żurkowski w środku pola, Sebastian Szymański jako pomocnik odpowiadający za kreowanie gry.
Belgowie liczą na to, że zespół na turniej we Włoszech da później tyle jakości pierwszej kadrze, co ekipa na Euro U-21 w 2007 roku, w której byli Vermaelen, Vertonghen, Fellaini czy Witsel.
Czy w drużynie, która w niedzielę zmierzy się z Polską, są ich potencjalni następcy? –Wszyscy zawodnicy dosyć regularnie występowali przede wszystkim w lidze belgijskiej. Z nich wyróżniłbym napastnika Francisa Amuzu i prawego obrońcę Alexisa Saelemaekersa, obu z Anderlechtu – mówi „PS” Adrian Wiński, skaut PZPN na Belgię i sędzia piłkarski. Za największą gwiazdę młodzieżówki uchodzi Dodi Lukebakio z Fortuny Düsseldorf, który w tym sezonie wbił hattricka z Bayernem (3:3) w Monachium.
Jak budowała się siła kadry U-21? Nie tylko na treningach, ale i podczas różnych gier integracyjnych.
O ile potreningowe zabawy oprócz integracji mają też rozwijać umiejętności piłkarskie, to już wyjazd przed startem zgrupowania miał charakter czysto integracyjny. Podzieleni na pięcioosobowe zespoły kadrowicze mieli znaleźć ukryty na terenie ośrodka wypoczynkowego skarb. A to wcale nie było takie łatwe, bo żeby do niego dotrzeć, trzeba było zbudować tratwę i rozwiązać po drodze kilka zagadek. – To też buduje i sprawia, że jesteśmy ze sobą bardziej zżyci – uważa napastnik Przemysław Płacheta. I właśnie ta jedność ma być siłą naszej kadry w trakcie włoskiego turnieju. – Wiemy, kim są i gdzie grają rywale. Portugalczycy też mieli kilka gwiazd w zespole, a udało się ich ograć. My mamy drużynę i to jest nasz ogromny atut. Postaramy się go wykorzystać – kończy Świderski.
Koniec dziwnego związku Maurizio Sarriego z Chelsea. Włoch poprowadzi Juventus.
Trudno ocenić miniony sezon w wykonaniu Włocha. Z jednej strony zajął 3. miejsce w lidze i wygrał Ligę Europy. Z drugiej jednak nigdy nie zbudował więzi z kibicami, którym nie podobał się jego upór dotyczący taktyki, stylu gry i doboru piłkarzy w wyjściowej jedenastce.
W lutym po serii słabych meczów wydawało się, że Sarri zostanie zwolniony. Najpierw jednak przegrał po karnych finał Pucharu Ligi z Manchesterem City, który zostanie zapamiętany przede wszystkim przez zachowanie bramkarza Kepy, a później pokonał Tottenham w lidze i decyzję wstrzymano.
Po zakończeniu sezonu na ligowym podium i z europejskim trofeum w dorobku eksperci bronili Włocha, jednak szybko pojawiły się informacje o możliwym odejściu. Sarri sam dał do zrozumienia, że jego przygoda z Chelsea może się zakończyć i niekoniecznie to klub go wygania.
Miroslav Radović, jeden z największych piłkarzy Legii XXI wieku (jeśli nie największy) żegna się z klubem ze stolicy.
Cztery mistrzostwa Polski. 391 meczów. 92 bramki. Pamiętne dwa gole strzelone w Lidze Mistrzów Realowi Madryt, sześć Pucharów Polski, jeden Superpuchar. I na tym koniec. Więcej osiągnięć Miroslav Radović w swoim legijnym CV już nie zapisze. Dziś wieloletni kapitan zjawi się przy Łazienkowskiej, ale tylko po to, by pożegnać się z drużyną. Władze klubu uznały, że w budowanym na nowy sezon zespole nie ma dla niego miejsca. Piłkarz dowiedział się jednak o tym dopiero w ostatnich dniach, nie miał okazji oficjalnie pożegnać się z kibicami na stadionie, na którym grał przez niecałe dwanaście lat. Ostatni sezon był dla niego bardzo trudny, rozegrał tylko osiem spotkań. Nie ze względu na urazy, a postać trenera Ricardo Sa Pinto, który nie widział miejsca w swojej drużynie dla tego zawodnika. Legia nie wydała jeszcze w tej sprawie oficjalnego komunikatu, ale piłkarz ma świadomość, że kolejnego sezonu przy Łazienkowskiej już nie spędzi. Usłyszał bardzo ogólnikową propozycję pozostania w innej roli, ale jak deklarował przed zakończeniem rozgrywek na antenie Canal Plus, zamierza jeszcze rok grać w piłkę.
SPORT
Na początek mamy krótką rozmowę Krzyśka Brommera z dziennikarzem „Het Laatste Nieuws” na temat belgijskiej młodzieżówki.
– Jak mógłby pan opisać belgijską kadrę do lat 21?
– To prawdziwa drużyna. Zgrana, kompaktowa, uzupełniająca się na boisku. Każdy pracuje dla dobra zespołu. Może nie ma wielu gwiazd, ale to ludzie zmotywowani i profesjonalnie podchodzący do swoich zajęć, pomimo wciąż młodego wieku. To inne pokolenie niż to, które niedawno tak dobrze radziło sobie na seniorskich mistrzostwach świata. Na pewno nie jest to tak utalentowana generacja piłkarzy. Belgijska drużyna lubi i potrafi grać z kontry, bo ma kilku bardzo szybkich piłkarzy. Na pewno osłabieniem są kontuzje Landry’ego Dimaty i Zinho Vanheusdena, którzy byli ważnymi ogniwami tej reprezentacji.
Test wiedzy o Belgach zrobiono też Kamilowi Grabarze.
– Co wiecie o pierwszym turniejowym rywalu, Belgii?
– Gwiazdą tej reprezentacji jest Dodi Lukebakio i chyba tym stwierdzeniem… nie odkryję nowego gwiazdozbioru. Oni lubią taki wesoły styl gry, mają dobrych skrzydłowych, lubią grać kombinacyjnie, pobawić się z przodu. My potrafimy dobrze bronić i będziemy musieli się dobrze pod nich ustawić. Na takich zawodników trzeba podwójnie uważać. Jak dobrze zagęścimy strefy boiska, to ciężko im będzie swoje walory i atrybuty wyciągnąć na pierwszy plan. Ważne jest, by zmusić przeciwnika do gry, do jakiej nie przywykł.
W Zabrzu na razie nie ma wielkich transferów, jest kosmetyka.
„Górnicy” pozyskali na razie Aleksandra Paluszka ze Śląska Wrocław. 18-letni środkowy obrońca mierzy 191 cm, w poprzednim sezonie grał w Centralnej Lidze Juniorów i ma na koncie występy w reprezentacji 18-latków (…).
Nową, ale już dobrze znaną twarzą w klubie, jest też Marcin Prasoł. To właśnie w Zabrzu, a było to 10 lat temu, zaczynał swoją przygodę trenerską. Był w sztabie drużyny Młodej Ekstraklasy, pracował jako skaut i analityk. Potem Adam Nawałka wziął go ze sobą do kadry narodowej. W rundzie wiosennej Prasoł z powodzeniem prowadził II-ligową Pogoń Siedlce. W 13 meczach zdobył z nią 28 punktów, kończąc rozgrywki na 6. miejscu.
Raków Częstochowa pozbawia Sosnowiec ekstraklasy drugi raz w ciągu dwóch miesięcy. Najpierw Zagłębie samo spadło z ligi, teraz Raków decyduje się na grę w najwyższej lidze nie w Sosnowcu, a w Bełchatowie.
Prezes Rakowa Wojciech Cygan, tłumaczy, że o ostatecznym wyborze Bełchatowa przesądziły przede wszystkim dwa czynniki. – Pierwszy to ekonomia, zaś drugi – fakt, że stadion w Bełchatowie jest bardziej kameralny, a przez to w większym stopniu odpowiadający naszym potrzebom. Rozmawialiśmy z Bełchatowem długo. Wydawało się, że to temat nie do zrealizowania, ale w ostatniej chwili okazało się, iż da się przezwyciężyć problemy (…).
Gdy pytamy o czynniki ekonomiczne, pada odpowiedź, że Bełchatów jest niemalże dwa razy tańszy. – Sam koszt wynajmu obiektu jest dużo niższy. Poza tym, oferty się różniły. Na przykład w Bełchatowie jest telebim, a w Sosnowcu trzeba go wynajmować. Mnożąc cenę takiej usługi przez dziesięć meczów, wychodzi już z tego pewna kwota. Powtórzę też: wiemy dobrze, jak wygląda Stadion Ludowy. Ten w Bełchatowie jest mniejszy i lepiej dostosowany do naszych potrzeb – zaznacza sternik beniaminka z Częstochowy.
fot. FotoPyK