Reklama

Ubiparip z opaską, Pawłowski z podpaską… Kozacy i badziewiacy 1. kolejki

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

22 lipca 2014, 12:36 • 3 min czytania 0 komentarzy

To nie była trudna do oceny kolejka, bo przez zdecydowane i klarowne wyników, jak choćby 4:0 w Poznaniu, kandydaci na kozaków i badziewiaków wyłonili się naturalnie. Ale żeby nie było: trochę wątpliwości i problemów się znalazło… Czas wskazać najlepszych i najgorszych po 1. kolejce.

Ubiparip z opaską, Pawłowski z podpaską… Kozacy i badziewiacy 1. kolejki

Zanim na nas naskoczycie, jakim to cudem między słupki wskakuje bramkarz, który wpuścił dwa gole, posłuchajcie argumentacji. Po pierwsze, było kilku, którzy zagrali na zero, ale przeważnie było to efektem dobrej pracy obrońców czy fatalnej skuteczności rywali. Po drugie, naprawdę ciężko wyróżnić nam kogoś, kto błyszczał swoimi interwencjami. Był na pewno Zajac, który zdawał się murowanym kandydatem, ale w końcówce meczu miał udział przy dwóch golach dla Pogoni. Skąd więc Pilarz? Ano stąd, że przy tym, co wpuścił, nie miał nic do powiedzenia, a wiele razy swoich kolegów uratował. Gdyby nie on, to Górnik zrobiłby z Cracovii drugi Piast.

W obronie wybór dość oczywisty, tym bardziej że na koniec objawił się nam pewny w tyłach Augustyn. W ataku – też bez najmniejszych wątpliwości, bo to jedyni piłkarze, którzy w ten weekend strzelili więcej niż jednego gola. Zresztą, dla Vojo Ubiparipa opaska kapitana. Hat-trick zupełnie nieprzypadkowy.

W linii pomocy pojawiło się kilka wątpliwości, ale ze względu na nadmiar piłkarzy ofensywnych. Pich ciągnął za uszy Śląsk z Ruchem, Frączczak dawał sygnał, żeby atakować, Wiśniewski jako jedyny odnajdywał się w nowej Lechii, a Kownacki za plecami Ubiparipa nieźle wyglądał. Do tego Michał Mak – lepszy od brata Mateusza, w ogóle najlepszy przy Łazienkowskiej i należy go za to uhonorować. Że takie ustawienie w rzeczywistości nie miałoby prawa funkcjonować? No tak, jesteśmy świadomi. Myśleliśmy o defensywnym pomocniku Borysiuku czy środkowym Nowaku, ale nie chcieliśmy robić nic na siłę. Niech wśród kozaków będą sami najlepsi, nawet jeśli na trochę zmienionych pozycjach (choćby drugie skrzydło Maka czy cofnięty Wiśniewski).

Reklama

Badziewiacy? Cóż… Wystarczyło obejrzeć mecz Legii. Albo Piasta.

Tak naprawdę to kandydatem numer 1 był tutaj jednak Bartłomiej Pawłowski, dla którego to zamiast opaski – podpaska. Liczyliśmy po cichu, że to będzie powrót w wielkim stylu, a był to powrót wręcz śmieszny. Pawłowski nie uczestniczył w grze defensywnej, nie cofał się, nie angażował w odbiór piłki. Jagiellonia atakowała Lechię, a on w spokoju patrzył. Nie mógł już na to patrzeć trener Machado i zmienił go jeszcze przed przerwą.

Istnych prawdziwków mamy w defensywie. Cifuentes objawił się jako ręcznik i pokazał, że ma potencjał, by zastąpić godnie (niegodnie) Michała Gliwę. Klepczyński dawał objeżdżać się jak dzieciak, tak jak i Polak, podobnie też Horvath, którego oszczędziliśmy. Oszczędziliśmy, bo trzeba gdzieś było upchnąć Ouattarę. Moussa z Legii był niezły, ale szanse, że w jego ślady pójdzie noszący to samo nazwisko Bouliguliba z Koroną są takie jak na to, że Krystyna Czubówna wygra konkurs piękności. No cóż, liga będzie ciekawsza…

Matras jako defensywny pomocnik Pogoni zadebiutował na poziomie najgorszych występów na boku obrony w Gliwicach. Niewiele lepszy był Trochim. Do tego bezbarwny Jankowski i nieporadny Pinto. A na szpicy – Dwaliszwili, z którego występów może cieszyć się tylko Piech, bo kiedy wszystkie oczy były skierowane na beznadziejnego Gruzina, to i jego oceniono łagodniej.

 

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...