Obejrzeliśmy mecz Polski z Senegalem na młodzieżowym mundialu i musimy powiedzieć, że uczucia mamy mieszane. Niby urządza nas ten wynik, bo awans z trzeciego miejsca zapewniony, ale jeśli chodzi o samą grę, to wyglądało to po prostu źle. Jak bardzo? Na pewno dużo powiedzą wam noty, które wystawiliśmy naszym reprezentantom.
RADOSŁAW MAJECKI 6
Długo bezrobotny, a jeśli chodzi o wznowienia, było… różnie. W takiej sytuacji można mieć problemy z utrzymaniem koncentracji, ale to nie przypadek Majeckiego, który w końcówce pierwszej połowy błyskawicznie zebrał się po tym, jak nie sięgnął dośrodkowania i dobrze obronił strzał Nianga. W drugiej połowie też nie musiał za bardzo tyrać, zrobił swoje.
SERAFIN SZOTA 5
Czujny w defensywie, kilka razy naprawiał błędy kolegów. Sam trochę mocniej pomylił się dopiero w 74. minucie, gdy dość nieudolnie blokował piłkę, ale rzut rożny był jedyną konsekwencją. Potrafił włączyć się do akcji ofensywnych, był w tym elemencie aktywniejszy niż kolega z drugiej strony, ale w kluczowych momentach brakowało trochę precyzji.
SEBASTIAN WALUKIEWICZ 7
Najwidoczniej wyrzucił z głowy błąd na wagę gola popełniony w meczu z Kolumbią, bo dziś był bardzo pewny w swoich poczynaniach. Momentami nawet bezczelny, czyli był tym Walukiewiczem, którego znamy z boisk Ekstraklasy. Starał się również wysoko zaczynać akcje ofensywne i wychodziło to nieźle, ale koledzy nie potrafili zrobić z tego użytku.
JAN SOBOCIŃSKI 4
Doskonale wiemy, że atutem piłkarza ŁKS-u jest wprowadzanie piłki do gry, ale… nie dziś. W meczu z Senegalem Sobociński to bardziej “człowiek-strata” – w miarę udany miał w tym kontekście początek i fragment drugiej połowy, a zdarzyło się, że śmierdziało golem pod naszą bramką po jego nierozważnych zagraniach. W samej obronie lepiej, ale też zostawiał trochę miejsca Ndiaye. Na plus na pewno ciekawy, celny strzał z dalszej odległości w 68. minucie.
ADRIAN STANILEWICZ 3
Najsłabsze ogniwo w naszej obronie. Jego nieodpowiedzialna zabawa skończyła się faulem, po którym rywale w pierwszej połowie zalutowali z wolnego w słupek. Momentami niemiłosiernie kręcił nim prawoskrzydłowy rywali, ot choćby przy akcji z końcówki pierwszej części gry, gdy uratował nas Majecki. Do przodu mizernie. Przy stałych fragmentach też mamy zastrzeżenia.
BARTOSZ SLISZ 5
Jeśli meczu z Tahiti nie traktujemy jak poważnego testu, to można rzec, że również zrehabilitował się za występ przeciwko Kolumbii. Zadanie miał trudne, bo rywal górował fizycznie, ale czarną robotę odwalał dzielnie. Oczywiście zabrakło przy tym trochę ryzyka w rozegraniu.
TOMASZ MAKOWSKI 4
Na trochę wspomnianego ryzyka – przynajmniej na postawie obserwacji zawodników w meczach ligowych – bardziej liczyliśmy z jego strony, ale też się nie doczekaliśmy. Do tego kilka razy spóźniony. Bardziej podobał nam się z Kolumbią.
JAKUB BEDNARCZYK 2
Nie miał okazji, by znów tak pieprznąć z daleka i… pojawił się problem, żeby zaznaczyć swoją obecność. Trochę obok meczu, za wybieganie ciężko go chwalić. Szukał go długim zagraniem Sobociński, ale to nie wychodziło.
MARCEL ZYLLA 2
Jeśli to on miał być reżyserem poczynań naszej drużyny, to trzeba powiedzieć, że chyba zapomniał stawić się na planie, przez co film z udziałem biało-czerwonych był bardzo chaotyczny. Co tu dużo mówić, słaby występ. Od czasu do czasu szukał sobie miejsca w bocznych sektorach boiska, ale pożytku z tego nie było.
MICHAŁ SKÓRAŚ 3
Zawodnikowi, który ostatni sezon spędził w Bruk-Bet Termalice, przynajmniej nie można odmówić tego, że próbował. Czy coś z tego wynikało? To już osobna kwestia, bo albo przesadzał z dryblingami, albo był skutecznie blokowany. Starał się sporo pomagać Stanilewiczowi.
ADRIAN BENEDYCZAK 2
Ech… Po pierwsze na pewno brakowało piłek, przy których mógłby zrobić użytek ze swojej obecności w polu karnym Senegalu i warunków fizycznych. No, chodzi o to słynne “życie z podań”, ale to też łatwa wymówka. Inna sprawa jest taka, że gdy już szukał gry poza karnym, to niemal wszystko partaczył (może poza jedną czy drugą “zastawką”).
TYMOTEUSZ PUCHACZ 5
Pojawił się na boisku w 66. minucie za Skórasia i trzeba przyznać, że wniósł do naszej gry trochę ożywienia. Dryblingi na pewno do poprawy, bo na niektóre nie nabraliby się nawet kibice, ale w takim meczu jego aktywność – próby wysokiego odbioru czy wywalczenie stałego fragmentu w okolicach pola karnego – rzucała się w oczy.
DOMINIK STECZYK I ADRIAN ŁYSZCZARZ
Grali zbyt krótko, żeby ich oceniać.
Fot. FotoPyK