No i po imprezie. Legia kończy ją pod stołem, Miedź i Zagłębie wytargali za ucho rodzice, Piast przeniósł się na inny kwadrat, biorąc ze sobą dwie najładniejsze blondynki. Mówiąc ogólnie, nie była to najlepsza zabawa, jaką przyszło nam obserwować, ale porównując ją do ostatniej, gdy chciało się wychodzić czym prędzej, widzimy progres.
Cały następny rok nie będziemy mieli zbyt wielu okazji, żeby wspominać o Miedzi Legnica, tak więc postawimy na to, że ich pożegnanie z ligą było naprawdę pozytywne. Mecz z Wisłą Kraków – jak to mecze z Wisłą – oglądało się przyjemnie, bo brakowało w nim kunktatorstwa, odpuszczania, za to dostaliśmy dziewięć bramek i widowisko cios za cios. Coż, szkoda dla ekipy Nowaka, że dopiero w ostatniej kolejce aż tak rozwiązała worek bramek – w poprzednich trzech meczach nie trafiła ani razu – i właśnie dlatego leci z ekstraklasy. Czy będziemy tęsknić? Ujmijmy to tak: widzimy, że klub budowany jest na sensownych podstawach organizacyjnych i finansowych, natomiast sportowo całe to przedsięwzięcie się pogubiło.
Naprawcie ten filar, wróćcie i będzie dobrze.
Pochwaliliśmy drużynę, która spadła, więc idąc dalej na przekór, zganimy ekipę, która się utrzymała. Naprawdę zawiodła nas Wisła Płock – ograć Zagłębie Sosnowiec to nie jest jakaś wielka sztuka, to nie jest zadanie z gwiazdką czy innym kaktusem. Wychodzisz na boisko, cyk, cyk i już po bólu. A Nafciarze? Trochę obsrali zbroję, myśląc o spadku, tym samym kompletnie się paraliżując i mało brakowało, aby Zagłębie wcisnęło im tę kluczową bramkę. Raz obramowanie, raz spalony. Trzeba się szybko ogarnąć, bo taka gra w kolejnym sezonie Wiśle nie przejdzie.
A dla Zagłębia swoją drogą brawa. Nie grało o nic, mimo to pokazało sportową postawę i chciało zwyciężyć. Może nie tak solidne pożegnanie, jak u Miedzi, ale wciąż porządne.
Wybaczcie bezpośredniość, ale Imaz zgłupiał. Hiszpan miał na nodze rzut karny, który mógłby wprowadzić Jagę do pucharów, bo Cracovia przegrywała, a Lechia, dostając bramę na 1:1, miałaby pewnie trudności ze znalezieniem motywacji do dalszej walki. Wszystko, co trzeba było zrobić, to podejść do jedenastki poważnie i uderzyć najlepiej, jak się umie. Tymczasem Imaz zażartował sobie ze wszystkich i uderzył najgorzej, jak się tylko dało. Ostatni raz coś takiego widzieliśmy, cholera, chyba w podstawówce, gdy komuś się już nie chciało dalej grać i odstawiał cyrk. Żenada.
Jakuba Szmatułę całkiem niedawno wybraliśmy do tej rubryki, ale dzisiaj musimy przyznać mu rękawicę od Wojtka Małeckiego po raz kolejny. Okazało się, że Lech grał na poważnie (w przeciwieństwie do Legii) i naprawdę stwarzał zagrożenie, toteż Szmatuła miał wiele pracy. Dopisywało mu też szczęście (słupek Vujadinovicia), ale gdy trzeba było się spiąć, Polak odbijał próby Jevticia czy Janickiego. Kozacki bramkarz z kozacką historią.
Spotkanie w Kielcach było specyficzne. Górnik przyjechał i chciał grać w piłkę, Korona pojawiła się na własnym stadionie, ale miała i mecz, i kibiców, i wszystko w dupie. Warto o tym pamiętać, gdy mówi się o dwóch golach Angulo, ale i tak chcemy Hiszpana docenić. Był to jego 23. i 24. łup w lidze, został królem strzelców, wyrównał osiągnięcie Carlitosa sprzed roku, mając na liczniku 35 wiosen. Czapki z głów!
Może Putnocky chce się inspirować najlepszymi bramkarzami świata, ale lepiej dla niego byłoby, gdyby z Wojtka Szczęsnego brał parady w Serie A i Lidze Mistrzów niż spacer na mundialu. Nie ma wytłumaczenia dla Słowaka, dlaczego akurat w tamtej sytuacji w meczu z Piastem opuścił posterunek. Oczywiście, słyszeliśmy już głosy, że Putnocky się ustawił. Bla, bla, bla. Bardzo byłoby mu to potrzebne, skoro opuszcza Lecha, po drugie przecież to nie jest dla niego pierwszyzna, kojarzymy podobne sytuacje w meczach z Jagą i Arką. Putnocky po prostu lubi spacerować. A gdyby stał na linii, gdzie potrafi być dobry, może nie mówilibyśmy o aż takim zjeździe tego niegdyś porządnego golkipera.
Nie mamy jakiegoś wielkiego wyboru, tak więc postawimy na Szysza. Wyszedł na Legię, a to był jego pierwszy mecz w wyjściowym składzie i absolutnie się nie spalił. Zapakował bramę, grał porządnie. Podoba nam się praca van Daela z młodzieżą Miedziowych, bo to nie jest tylko gadanie o wprowadzaniu żółtodziobów, a potem dawanie im pięciu-dziesięciu minuty, tylko rzeczywiste szanse, którą ci chłopacy wykorzystują. Naszym zdaniem, jeśli dodać tej ekipie trzech-czterech gości, którzy swoje w życiu widzieli, za rok Zagłębie może być wyżej.
Trafienie Parzyszka z Lechem. Co z tego, że brzydkie, głupie, komediowe, skoro dające mistrzostwo?
Futbol jest złośliwy, karma wraca, a przed upadkiem kroczy pycha.
Obronimy razem to mistrzostwo! 🙌 pic.twitter.com/MHxIUUWvP0
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) April 30, 2019
– Zostaną tu legioniści, których ocenię na legionistów, którzy zapierdalają, a nie ci, którzy tylko robią wiele rzeczy na pokaz – powiedział Vuković.
A może by tak dla odmiany pograć w piłkę?