Reklama

“Gliwice gotowe na święto”

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

17 maja 2019, 08:35 • 7 min czytania 0 komentarzy

– W Gliwicach są przygotowani na dzień chwały. Na stadion klub zaprasza kibiców już na 15, czyli trzy godziny przed meczem z Lechem Poznań, bo na obiekcie trwać będzie piknik rodzinny. Rozdanych zostanie dziewięć tysięcy kartoników i tuż przed rozpoczęciem spotkania planowana jest kartoniada – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”. Zapraszamy na przegląd prasy.

“Gliwice gotowe na święto”

PRZEGLĄD SPORTOWY

Rok temu Piast do końca walczył o utrzymanie, w niedzielę ma świętować pierwsze mistrzostwo Polski.

W Gliwicach są przygotowani na dzień chwały. Na stadion klub zaprasza kibiców już na 15, czyli trzy godziny przed meczem z Lechem Poznań, bo na obiekcie trwać będzie piknik rodzinny. Rozdanych zostanie dziewięć tysięcy kartoników i tuż przed rozpoczęciem spotkania planowana jest kartoniada – kibice uformują flagę w niebiesko-czerwonych barwach klubu. Przygotowano też do wyświetlenia specjalny film podsumowujący sezon, z kompilacją najładniejszych bramek oraz wypowiedziami ekspertów. Ultrasi planują przemarsz z rynku na stadion. Bilety na spotkanie zostały wykupione już w poniedziałek. Arena pomieści 9913 widzów, ale mecz ma zobaczyć ponad 9500 osób. – To dlatego, że trzeba odliczyć sektor gości. Fani Lecha zamówili 800 wejściówek, na razie kupili 650 – tłumaczy Maciej Smolewski z działu komunikacji i promocji klubu.

To nie środowa porażka w Białymstoku (0:1) zadecydowała o tym, że mistrz w Warszawy raczej straci berło i koronę.

Reklama

Z Legią jest w tym sezonie jak ze starego dowcipu o Żydzie, który w trakcie powodzi żarliwie modlił się do Boga o ratunek. Trzy razy odmówił wejścia do łódki, która zawiozłaby go w bezpieczne miejsce, tłumacząc, że Bóg go wysłucha i uratuje, aż w końcu utonął. Stanął przed Bogiem i pyta, dlaczego nie wysłuchał jego modlitwy. „Trzy razy wysłałem szalupę” – odpowiedział.

4

Wisła Płock w ostatnim meczu potrzebuje punktu do utrzymania w lidze, ale Leszek Ojrzyński chce grać o zwycięstwo.

Do utrzymania brakuje wam punktu. To trudna sytuacja. Na zawodnikach będzie duża presja?

Presja będzie ogromna, ale mierzyliśmy się z nią także w Zabrzu. Tym razem może być o tyle trudniej, że zagramy u siebie. Chciałbym, żebyśmy wystąpili przy komplecie publiczności. Nie wiem, czy tak się stanie, ale mam nadzieję, że kilka tysięcy osób nas wesprze. Doping w takich sytuacjach może dodać energii. Niektórym się wydaje, że my tę ekstraklasę już utrzymaliśmy, a tak nie jest. W sobotę zmierzymy się z Zagłębiem Sosnowiec, które na pewno zagra w innym składzie niż w ostatnim spotkaniu z Koroną (2:4 – przyp. red.). Z tego co wiem, rywale mają wyjść w najmocniejszym zestawieniu, żeby godnie i z honorem pożegnać się z ligą, z której spadają. Będą chcieli wygrać. Zagrają bez żadnych obciążeń – na luzie, a w ich składzie jest kilku bardzo ciekawych zawodników. Dlatego musimy stanąć na wysokości zadania. Trzeba grać o zwycięstwo, bo jeśli nastawimy się na remis, możemy się przeliczyć. Zresztą w ostatnich meczach się o tym przekonaliśmy. W końcówkach spotkań z Arką (1:1) i Śląskiem (1:2) straciliśmy trzy punkty, wypuszczając z rąk wygraną i remis. Musimy być czujni i grać o wygraną.

5

Reklama

W dwóch poprzednich oknach transferowych Wisła przechodziła rewolucje. Teraz ma być zupełnie inaczej.

Trener Maciej Stolarczyk na razie nie wie, jak to jest w spokoju układać drużynę w okresie przygotowawczym. Poprzednie lato, gdy objął Wisłę Kraków, przebiegało pod znakiem wielkiego exodusu piłkarzy. Drużynę opuściło w tym czasie aż 14 zawodników, a zmianie uległa prawie cała podstawowa jedenastka. Nowemu szkoleniowcowi udało się zaskakująco szybko poskładać zespół, ale zimą musiał przeprowadzać przebudowę od nowa, bo z klubu odeszło siedmiu podstawowych piłkarzy, a dołączyło do niego dziesięciu nowych. Wszystko wskazuje na to, że tym razem Stolarczyk będzie miał szansę dłużej popracować z podobnym zestawem ludzi. W Wiśle wygasa wprawdzie wiele kontraktów, ale większość zawodników jest skłonnych je przedłużyć. Białej Gwieździe nie grozi więc wielkie ryzyko utraty najważniejszych ogniw.

W środę Michał Nalepa najpierw zdawał egzamin z polskiego, a później zagrał przeciw Lechowi.

Dla obrońcy Lechii środa była wyjątkowo trudnym dniem. Rano w Szczecinie Nalepa zdawał maturę, a już wieczorem rozgrywał bardzo ważny mecz w Poznaniu, ostatecznie przegrany 1:2. – Michał miał na głowie dwie ważne rzeczy. Bardzo się cieszę, że zdążył do nas dołączyć na mecz i pomóc tam w tak istotnym spotkaniu – powiedział po meczu Maciej Kalkowski, asystent Piotra Stokowca

4

Lech poszedł drogą Legii. Tymczasowy trener został stałym, ma przeprowadzić zespół przez okres kadrowej rewolucji. Podpisał dwuletni kontrakt.

Nie ukrywam, że wolałbym wiedzieć, na czym stoję. Myślę, że dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby sprawa była jasna – mówił Żuraw tydzień temu w wywiadzie dla „PS”. Jego sytuacja rzeczywiście nie była komfortowa. Po raz drugi w ciągu zaledwie kilku miesięcy wcielił się w rolę trenera-strażaka, musiał pracować z zespołem, który był od dłuższego czasu w zupełnej rozsypce, a dodatkowo sam nie był pewny swojej przyszłości, bo przez długi czas jedyną jasną deklaracją ze strony władz klubu było to, że do końca sezonu na pewno pozostanie na stanowisku.

Ostatnie sześć sezonów nie było dla Śląska udanych, ale obecny był najgorszy.

Piłkarze Śląska w 36. kolejce zagwarantowali sobie utrzymanie w ekstraklasie i jednocześnie zostali samodzielnym liderem nietypowej tabeli: uwzględniającej wyłącznie mecze, rozgrywane od 31. do 37. kolejki. Biorąc pod uwagę okoliczności objęcia tego prowadzenia, dla wrocławian to klasyfikacja wstydu. Odkąd w 2013 roku wprowadzono formułę ESA 37, Śląsk zgromadził między 31. a 37. kolejką 84 punkty. To o jeden więcej niż Legia, dużo więcej niż Jagiellonia (70), nie mówiąc o reszcie. Wrocławianie wypracowali ten dorobek, ponieważ od paru lat po zakończeniu sezonu zasadniczego rozgrywają same łatwe mecze.

5

Brak awansu RTS do pierwszej ligi odbije się na całym klubie. Konsekwencje poniosą nie tylko zawodnicy i trener.

Najważniejsza informacja dla fanów Widzewa jest taka, że funkcji trenera nie sprawuje już Jacek Paszulewicz. Druga – w klubie nadal pracuje Łukasz Masłowski. A to już takie pewne jak zwolnienie szkoleniowca nie było. Jeszcze we wtorek rano większość osób była przekonana, że dyrektor sportowy złoży wypowiedzenie i po kilku tygodniach pożegna się z RTS. – Przemyślałem sprawę i doszedłem do wniosku, że chcę brać udział w budowaniu nowego zespołu – powiedział w trakcie konferencji prasowej Masłowski.

6

Felieton Michała Pola.

Apel właściciela Legii Dariusza Mioduskiego do Lecha Poznań o postawę fair jawi się jako krzyk rozpaczy przed katastrofą. Nie tylko dlatego, że Legia powinna była sama pokonać u siebie Piasta (i Jagiellonię, i Lecha, itd). Nie tylko dlatego, że trudno wyobrazić sobie wyjątkową determinację w grze piłkarzy Kolejorza w Gliwicach (Twitter obiegły mniej i bardziej śmieszne scenariusze, w których to np. Vujadinović strzela w doliczonym czasie gola przesądzającego o mistrzostwie Legii i biegnie celebrować bramkę pod sektor swoich kibiców). Kibice Lecha w ankietach na swoich stronach i komentarzach w mediach społecznościowych dają wyraz wprost, że wygrana z Piastem nie wchodzi w grę. Tak naprawdę postawa Lecha w tym spotkaniu nie ma żadnego znaczenia. Liczyć się będzie postawa piłkarzy Fornalika. Ci zaś w tym sezonie rozgromili w lutym u siebie Kolejorza 4:0. W rundzie mistrzowskiej (oprócz remisu z Pogonią) wygrali ze wszystkimi. Odrobili po rundzie zasadniczej siedem punktów straty do Legii. Po przerwie zimowej wygrali 12 z 16 spotkań. I za to należą się Fornalikowi wielkie gratulacje.

7

GAZETA WYBORCZA

– Piłkarze Waldemara Fornalika są o krok od spełnienia wielkiego marzenia, którego jeszcze 10 dni temu nie ośmieliliby się nawet głośno wypowiedzieć – mówi Dariusz Dziekanowski.

Oceniając szanse na tytuł Legii przed ostatnią kolejką, jeden z jej piłkarzy powiedział: „Wszystko zależy od tego, jak Lech podejdzie do meczu z Piastem w Gliwicach”.

Ogarnia mnie pusty śmiech, gdy tego słucham. Myśleć można wszystko, ale trzeba jednak uważać na to, co się mówi publicznie. W ostatnich trzech spotkaniach, kiedy ważyły się losy mistrzostwa Polski, Legia uciułała punkt. Trudno więc przerzucać odpowiedzialność za jej sytuację na rywali. Obrońca tytułu zrobił wiele, by Piast mógł uwierzyć w swoją szansę. Bądźmy poważni, przecież gdy zaczynał się sezon, marzenia zespołu Fornalika, który rok temu obronił się przed spadkiem, nie mogły wykraczać ponad walkę o awans do czołowej ósemki. Jak na budżet i potencjał Piasta, to musiał być plan maksimum. Kiedy dobiegł końca sezon zasadniczy, piłkarze z Gliwic już poczuli się wygrani. Mieli wtedy do Legii i Lechii Gdańsk siedem punktów straty. Zapewne nikt w Gliwicach nie zapowiadał walki o tytuł, by nie narazić się na śmieszność. Piast grał solidnie, taką ma naturę drużyna zbudowana przez ambitnego i rozsądnego trenera.

4

SUPER EXPRESS

Obrońca Legii Mateusz Wieteska sypie głowę popiołem po samobóju w meczu z Jagiellonią.

– Mam świadomość, że ta bramka może decydować o mistrzostwie. Ale co mam teraz zrobić, zapaść się pod ziemię? – mówił po meczu załamany i rozgoryczony, wspominając nieszczęsną 28. min, gdy próbując wybić piłkę, pechowo skierował ją do własnej bramki.

4

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...