“Chcemy dwóch finałów” – transparent o tej treści wywiesili kibice Valencii przed meczem z Arsenalem. Ale muszą zadowolić się jednym – tym na krajowym podwórku. Choć Hiszpanie byli dzielni i w rewanżu wiochy nie narobili, to straty z pierwszego starcia nie udało się odrobić. Kanonierów do finału Ligi Europy poprowadził duet Lacazette-Aubameyang, którzy tylko dziś razem zaliczyli cztery gole, asystę i kluczowe podanie.
A przez chwilę zapachniało nam tu kolejnym wspaniałym powrotem z zaświatów. Gospodarze musieli przecież odrabiać dwa gole po nieco pechowej porażce 1:3 w Londynie. Może nie samo rozstrzygnięcie było pechowe, ale Valencia z pierwszego meczu mogła wywieźć wynik ciut lepszy. I dziś nie trzeba byłoby naciskać od pierwszych minut w pogoni za golami.
Gdy w 11. minucie Kevin Gameiro pokonał Petra Cecha pomyśleliśmy “oho, czyżby powtórka z wtorku?”. Już widzieliśmy oczami wyobraźni tę liverpoolską pogoń za rywalami. Zwłaszcza, że Valencia naciskała, potrafiła błyskawicznie przemieszczać się z piłką, atakowała wysoko i do ofensywy włączała po sześciu-siedmiu piłkarzy. Trybuny Mestalla pchały ich do walki o finał. Kolejny gol musiał jednak paść tak błyskawicznie, jak błyskawiczna była akcja przy 1:0. Tylko pięciu podań potrzebowała ekipa Marcelino, by przedostać się z własnego pola karnego w szesnastkę Arsenalu.
Ale choć obrona gości grała dziś miernie (no, nie tylko dziś), choć Mesut Ozil był kompletnie niewidoczny, choć trybuny napędzały Valencię, to przecież po coś londyńczycy przywieźli do Hiszpanii swój duet napastników. Trafienie Aubameyanga było dla gospodarzy kuksańcem, który poważnie zgasił ich cały zapał. To trafienie Gabończyka było czymś takim, czego zabrakło Barcelonie po golu Origiego we wtorek. Akcja-reakcja, która uspokoiła Kanonierów.
Ale nie byłoby dziś świetnego Aubameyanga, gdyby nie Lacazette. I nie byłoby znakomitego Lacazetta, gdyby nie Aubameyang. No bo tak:
– gol na 1:1 – Lacazette wygrał pojedynek główkowy z Gabrielem, przebił piłkę za linię obrony i zaliczył asystę przy trafieniu Gabończyka
– gol na 2:1 – Aubameyang skutecznie naciskał Gayę, wygarnął mu piłkę spod nóg i stworzył okazję 3v3 już na połowie Valencii, zagrał do Torreiry, który asystował Francuzowi
😱🔥 Aubameyang since the start of the 13/14 season…
– Games: 275
– Goals: 190
– Assists: 48
He’s averaging a goal or assist every 89 minutes over FIVE seasons.
Absolutely mind-blowing stats. pic.twitter.com/NrNQtq6R8d
— The Sportsman Stats (@SportsmanStats) 9 maja 2019
Gol zabijający już marzenia Valencii o remontadzie to pokłosie fantastycznej asysty Maitlanda-Nilesa, który dośrodkował do Gabończyka na pierwszy słupek, a ten uciszył Mestalla. Zresztą w pewien sposób symboliczna była ta cieszynka duetu snajperów przy pierwszej bramce. To udawanie zmarzniętych było przecież przewrotne, bo żar Hiszpanów z pierwszych kilkunastu minut skutecznie schłodziło to świetne uderzenie z woleja Aubameyanga. A bomba z ostrego kąta, którą Gabończyk skompletował hat-tricka, była dla fanów miejscowych jak otwarcie na oścież balkonu w środku stycznia.
Valencia pożegnała się z Ligą Europy z twarzą. Dziś po prostu na tyle było ją stać. Na walkę, na ofensywę, na dwa gole (tego drugiego też wcisnął Gameiro, który wykorzystał błąd Cecha i gapiostwo obrońców). Ale nie możesz grać w defensywie tak jak dziś Hiszpanie, gdy naprzeciw siebie masz dwóch napakowanych kabanosów, którzy mogą wykorzystać każdą sytuację. Z wrzutki, z kontry, z koronkowego rozegrania. A przecież mało brakowało, a Lacazette też ustrzeliłby dublet, ale przed przerwą trafił w słupek. Kto mu tę szansę wykreował? Tak, tak, to nie taka trudna zagadka. Zresztą tylko w tym dwumeczu Arsenal zdobył siedem bramek – wszystkie po strzałach Francuza lub Gabończyka.
Ten duet ciągnął dziś całą grę “Kanonierów”. Zerknijmy w liczby:
– najwięcej udanych dryblingów – Aubameyang i Lacazette
– najwięcej wygranych pojedynków – Garay, Aubameyang i Lacazette
– najwięcej strzałów celnych – Aubameyang, Gameiro i Lacazette
– najwięcej pojedynków w ofensywie – Aubameyang i Lacazette
– najwyższe oceny na WhoScored – Aubameyang i Lacazette
Z taką parą można świat zdobywać. A nawet jeśli nie świat, to chociaż Ligę Europy.
Valencia CF – Arsenal FC 2:4 [3:7 w dwumeczu]
Kevin Gameiro (11., 58.) – Pierre-Emerick Aubameyang (17., 69., 88.), Alexandre Lacazette (50.)
fot. NewsPix