Gentileza gera gentileza. Uprzejmość budzi uprzejmość. Na naklejki z tym hasłem można się natknąć w Brazylii niemal wszędzie. W taksówce, banku, w prywatnych domach… Musiały też wisieć w hotelu Niemców, bo ci pojęli to hasło, jak nikt. Sympatię budowali stopniowo przez całe mistrzostwa. Nie narzekali na pająki, przejazdy ani zbyt głośnych kibiców. Od początku odpowiadało im wszystko. Przyjechali tu po tytuł, a przez cały turniej, przy każdej możliwej okazji – choć wcale nie musieli tego robić – podkreślali, jak bardzo są zachwyceni Brazylią. Na koniec zyskali największą sympatię u gospodarzy. I wcale nie dlatego, że odebrali mistrzostwo największemu wrogowi.
– Gratulacje dla Niemców, którzy sięgnęli po tytuł najbardziej sympatycznej drużyny mistrzostw. Drużyny najbardziej otwartej na pełne wykorzystanie pobytu, poznanie życia Brazylijczyków i pozostawienie czegoś Bahii, która ich przyjęła. Przyjechali się tu bawić, zrobili show i pokazali się jako ludzie skromni i pracowici – emocjonował się wczoraj Ricardo Rocha, mistrz świata z 1994 roku, a dziś jeden z bardziej znanych ekspertów. – Dali nam lekcję. Zniszczyli na boisku gospodarza, a poza nim przez miesiąc pracowali nad wizerunkiem i zyskiwaniem sympatii lokalnych kibiców. To tylko dowód, że uprzejmość budzi uprzejmość – dodaje dziennikarz Erich Beting w swoim artykule pt. „jak zdobyć Brazylię”.
Po internecie krążą już podsumowania pozaboiskowych dokonań Niemców podczas mundialu:
– wybudowali ośrodek treningowy i hotel zatrudniając wyłącznie Brazylijczyków
– wychodzili na plażę pograć w piłkę z kibicami
– uczestniczyli w lokalnych festiwalach
– przekazali 10 tysięcy euro dla Indian
– paradowali w koszulkach Flamengo.
Jose Trajano z ESPN pisze wprost: Niemcy zrozumieli Brazylię lepiej niż my, Brazylijczycy. I nawet jeśli większość tych działań – choćby masa fotek na Twitterze w trykotach „Fla” – była działaniem nastawionym wyłącznie na PR i marketing, to efekt wręcz przerósł oczekiwania. Brazylia w Niemcach się zakochała. Nic nie ujmowało tych ludzi bardziej niż Hummels przepraszający za zdemolowanie selecao w półfinale czy Podolski wrzucający tweeta po portugalsku z jednym z najpopularniejszych trendów ostatnich lat, tamo junto (jesteśmy razem) albo podkreślający przy każdej możliwej okazji, jak bardzo kocha kraj gospodarzy.
Brazylia kończy mistrzostwa z rozdartym sercem i mieszanymi uczuciami. Emocje po kompromitacji już dawno opadły, lud pragnie zmian, wszyscy oczekują nowego zagranicznego selekcjonera, ale też rewolucji w całym systemie. Przykład, jak ją wprowadzić, przyszedł z Europy i wybił Latynosom z głów marzenia o tytule. Teraz tylko trzeba pójść tymi śladami. Brazylia od dziś chce być pod każdym względem jak Niemcy. Tylko czy starczy jej cierpliwości?