Wskazówek regularnie udziela mu Szota Arveladze – wujek, który jest legendą gruzińskiej piłki. Ojciec i dwóch wujków mają łącznie na swoim koncie 103 występów w reprezentacji. Nad jego karierą czuwa Mino Raiola, który formalnie nie jest jego agentem, ale jeśli wejdzie na wysoki poziom, pomoże mu przy transferze. Od lat jest blisko wielkiej piłki, a życzenia urodzinowe wysłali mu ostatnio Deco, Arszawin i Essien.
Ale Vato Arveladze to przede wszystkim bardzo utalentowany i skupiony na karierze piłkarz, dla którego Korona ma być trampoliną do większej kariery. Czy tak będzie? Talent ma, umiejętności też, a i głowa – o czym przekonacie się w lekturze wywiadu – jest na swoim miejscu.
Jak to jest odebrać urodzinowe życzenia od Deco, Andrieja Arszawina czy Michaela Essiena?
Trudno się nie cieszyć, gdy tacy piłkarze życzą ci wszystkiego najlepszego. To bardziej prezent od taty, który został zaproszony do Baku na mecz towarzyski i wystąpił z tymi piłkarzami na jednym boisku. Po meczu zaproszono wszystkich na kolację – tata skorzystał wtedy z okazji i poprosił kolegów o nagranie życzeń, bo akurat były moje urodziny. Świetna sprawa.
Pochodząc z tak bogatej piłkarsko rodziny, od najmłodszych lat obcujesz z wielką piłką?
Mój tata Rewaz i dwójka jego braci – Szota i Arczil – grali zawodowo w piłkę i reprezentowali Gruzję. W moim domu od najmłodszych lat było pełno futbolu, rodzina ciągle daje mi wskazówki. Bardzo często rozmawiamy o moich meczach czy po prostu o piłce, oglądamy ją wspólnie w telewizji. Dzielą się doświadczeniami, a wujek Szota opowiada też często o swojej pracy w Uzbekistanie, gdzie jest trenerem. Mama i ciotki narzekają czasami, że za dużo tego wszystkiego w domu (śmiech). Nie kochają piłki tak jak wujkowie czy tata, ale nie mają wyjścia. Mama zresztą – mimo że raczej nie rozmawiam z nią o piłce – daje mi wielką motywację.
Czujesz na sobie presję rodziny? Przebicie osiągnięć wujka Szoty to wyzwanie o sporym poziomie trudności.
Tak, bo oprócz mnie nikt już w naszej rodzinie nie gra w piłkę. Wujek Szota ma syna, który miał potencjał, ale skupił się na innych rzeczach. Moi bracia również wybrali inne drogi, więc cała rodzina patrzy na mnie i mnie wspiera. Zawsze dobrze mieć za sobą takie postaci, ale z drugiej strony jest ciężej, bo wszyscy dookoła oczekują, że będziesz grał jeszcze lepiej niż oni. Gdy osiągniesz mniej albo nawet tyle samo – zawiedziesz nadzieje. Mówię o nadziejach kibiców, bo każdy w Gruzji zna mojego tatę czy wujka, który był topowym strzelcem chociażby w Ajaksie czy Glasgow Rangers. Rodzina jest szczęśliwa, że chcę kontynuować tradycję. Nie narzucają jednak presji, że mam być lepszy niż Szota. Oczywiście bardzo tego chcą, sam Szota często podpowiada mi, co jest dobre, co złe, motywuje do pracy. Ale jeszcze bardzo daleka droga, by osiągnąć tyle, co on. Dla mnie to jak misja.
Nazwisko bardziej pomaga czy ciąży?
Jest trudniej. Rodzina zaczęła z bardzo wysokiego pułapu, a ja muszę jeszcze ich przeskoczyć, ale mam nadzieję, że mój syn będzie musiał wejść na jeszcze wyższy poziom. To mój czas. Czuję presję rodziny. Tata jest fanem Messiego i gdy widzę, jak przeżywa mecze Barcelony… Gdy przegrywa, jest zawsze wściekły, wykrzykuje różne rzeczy. Wyobrażam sobie, że skoro Barcelona wywołuje u niego takie emocje, to podczas moich meczów jest jeszcze gorzej. Muszę zrobić co mogę, by był ze mnie zadowolony. Ma nadzieję, że trafię do najlepszych klubów.
Od początku wiedziałeś, że będziesz piłkarzem?
Nie pamiętam konkretnego momentu, w którym powiedziałem ojcu, że idę w jego ślady. Pamiętam tylko, że gdy miałem 3-4 lata powiedział mi po raz pierwszy, że potrafię dużo zrobić z piłką i dobrze mi idzie. Widział we mnie potencjał, więc zapisał mnie do akademii. Gdy miałem dziesięć lat, było już pewne, że będę szedł w tym kierunku.
Z drugiej strony nazwisko pomogło, od najmłodszych lat miałeś najlepsze warunki.
Gruzińska piłka nie jest na tak wysokim poziomie jak polska. Mamy od groma talentów, ale po przekroczeniu 17 lat – gdy musisz być jeszcze bardziej profesjonalny i przeskoczyć pewien poziom, zacząć grać z dorosłymi w najwyższej lidze albo trafić do innego kraju – zaczynają się problemy. Nie mamy takich warunków jak w Polsce, gdzie jest o wiele więcej dobrych boisk, specjalistów, fizjoterapeutów czy po prostu pieniędzy. Wszystko jest na wyższym poziomie. Jeśli nie trenujesz w dobry sposób w wieku 17 lat, masz później problemy z kontuzjami, fizycznością, dostosowaniem się do innej ligi albo mentalnością. Polska daje znacznie większe możliwości. Gdy jesteś utalentowany, od razu trafiasz na profesjonalny poziom.
Zdolny Gruzin musi odejść jak najszybciej?
Tak uważam. Z drugiej strony naszym problemem jest paszport.
Spotkałeś się z tym problemem w Kasimpasie, w której nie mogłeś zadebiutować przed 18 rokiem życia.
Takie są reguły – jeśli nie masz 18 lat, nie możesz odejść do Europy. Trafiłem tam jako 17-latek i nie mogłem grać meczów, przez rok mogłem tylko trenować. Wolałem wrócić do Gruzji, rozwinąć się i znowu odejść. Po powrocie z kolei, gdy miałem 18 lat, borykałem się z kontuzjami. Cały rok był w zasadzie stracony. Nic szczególnie poważnego, ale wracałem, potem problemy się odnawiały, znów dochodziłem do zdrowia i wpadałem w kolejny uraz. Nie mogłem złapać regularności. Gdy miałem 19 lat, zagrałem dobry sezon i trafiłem do Kielc.
Dlaczego w ogóle zdecydowałeś się na tę Kasimpasę? Musiałeś wiedzieć, jakie są przepisy.
Klub zaoferował mi kontrakt i powiedział, że spróbujemy uzyskać pozwolenie na grę. Obie strony miały nadzieję, że się uda. Wysyłaliśmy do UEFA maile, pytaliśmy. Niestety, nie dostaliśmy akceptacji i musiałem wrócić, co okazało się dobrym wyborem. Finalnie byłem tam tylko pięć miesięcy. Jeśli nie grasz, tracisz to, co najważniejsze. Musisz grać mecze, jeśli chcesz się rozwijać, nieważne gdzie. Moim zdaniem lepiej grać w Gruzji, czuć presję i budować pewność siebie, niż trenować w Barcelonie.
Nie pojawiła się nigdy możliwość dołączenia do, powiedzmy, akademii Ajaksu?
Wujek ma oczywiście kontakty, ale ustaliliśmy, że najpierw sam muszę coś z siebie dać bez jego pomocy – mocno pracować i strzelać bramki. Jeśli wejdę na odpowiedni poziom, pomoże mi. W tamtym czasie wujek był w Kasimpasie i dlatego zdecydowaliśmy się na ten klub. Gdy chcesz iść do Ajaksu jako, powiedzmy, 13-latek, ktoś musi być z tobą w Holandii – poświęcić się, żyć tam, pracować. To trudne, więc w ogóle tego nie rozważaliśmy.
Co mówi się w Gruzji o polskiej Ekstraklasie? Można podać wiele przykładów gruzińskich piłkarzy, którzy sprawdzili się w ostatnich latach.
Dobrze się wypowiadają o lidze. Dla mnie Ekstraklasa jest super – świetne stadiony, dobrzy piłkarze. Poziom jest o wiele wyższy niż w Gruzji. Dla młodego piłkarza to idealna liga.
Dobre miejsce przed większym krokiem do przodu.
Bardzo dobre.
Taki jest plan, by to była tylko trampolina?
Jeśli jesteś młody, zawsze masz plan by grać w topowych ligach. Taki jest oczywiście też mój. Ale zobaczymy, co się stanie. Zdaję sobie sprawę, że najważniejsze to grać dobrze tutaj.
Chcesz odejść już po sezonie? Interesuje się tobą choćby Trabzonspor, a Korona nie pogardziłaby pewnie pieniędzmi z transferu.
Nie chcę się wypowiadać o sytuacji Korony, ale mam jeszcze rok kontraktu i jestem tu szczęśliwy, więc chcę grać dla tego klubu. Na razie nie wiem. Jestem dumny z mojej drużyny, zacząłem grać na dobrym poziomie. Jeśli będą jakieś oferty, będzie musiała zdecydować najpierw Korona.
Trabzonspor byłby dobrym miejscem?
Mój wujek jest tam legendą. Duży klub, który zdążył już pokochać nazwisko Arveladze. Świetni kibice, świetne warunki, liga również. Występują regularnie w Lidze Europy, mają szansę na Ligę Mistrzów.
Czujesz, że budzisz zainteresowanie?
Czasami docierają do mnie takie informacje, ale zdaje sobie sprawę, że wszystko w moich nogach. Jeśli zagram trzy mecze słabo, przestaną mnie obserwować i szansa zniknie. Jeśli rozegram dobrze cały sezon, będę bliżej tego, by wejść na inny poziom. Teraz nie mogę tego powiedzieć.
Fizycznie jesteś już na tyle gotowy, by sprostać?
Tak, fizycznie na pewno tak. Po dwóch obozach czuję się bardzo dobrze. Jeśli chodzi o fizyczność, Polska to topowy poziom.
Zgodzisz się z tezą, że jesienią dość mocno odstawałeś właśnie fizycznie? Ekstraklasa była dla ciebie aż takim przeskokiem?
Trafiając tu z Gruzji, mierzysz się z zupełnie inną intensywnością ligi. W Gruzji nie biegamy tak dużo jak tutaj, nie trzeba być silnym fizycznie. Mamy technicznych piłkarzy, którzy mają deficyty we wszystkim, co fizyczne. Nie pomógł mi też paszport, bo w wyjściowej jedenastce grali Djibril i Kova. Dostawałem szansę tylko wtedy, gdy któryś z nich schodził z boiska. Ale trzeba powiedzieć szczerze, musiałem się przygotować do innej intensywności. Gdy grasz, nawet po 20-30 minut, jest oczywiście o wiele łatwiej. Piłkarz nigdy nie czuje się dobrze, jeśli nie gra przez pięć miesięcy. Trzeba przeznaczyć trzy-cztery mecze na adaptacje. Nie było łatwo.
Teraz czuję się o wiele lepiej, jestem po dwóch obozach przygotowawczych. Trzy tygodnie dobrych treningów w świetnych warunkach – gdy udało mi się to przetrwać bez kontuzji, wiedziałem już, że mogę grać na poziomie Ekstraklasy. Bez takiego przetarcia przychodząc bezpośrednio z Gruzji nie masz zbyt dużych szans.
Byłeś prowadzony indywidualnie przez Gino Lettieriego, który potrafi dobrze przygotować zawodnika fizycznie.
Zgadzam się z tym. Czasami miałem indywidualne treningi, ale nie zawsze, trenowałem normalnie z drużyną. W Turcji podczas obozu przygotowawczego pracowałem dużo właśnie nad fizycznością.
Jesteś czasami zaskoczony, jak dużo masz tu miejsca na boisku? Teraz każdy wie, że strzał z dystansu jest twoją mocną stroną, ale wiosną często obrońcy dawali ci hektary wolnego miejsca.
Jest tu pod tym względem trudniej niż w Gruzji. Piłkarze biegają znacznie więcej i na wyższej intensywności. Nie jest łatwo, bo każda drużyna jest silna. Musisz znaleźć swoją przestrzeń, a bez biegania nie jesteś w stanie tego zrobić. Czasami w piłce obrońcy popełniają błędy i musisz to wykorzystać.
Czujesz, że obrońcy się ciebie uczą i będzie ci teraz coraz trudniej?
Zawsze tak jest, że gdy ktoś zaczyna grać dobrze, obrońcy podpatrują i próbują wyeliminować jego silne strony. Ale mam nadzieję, że moich się jeszcze nie nauczyli. W następnych meczach postaram się robić to dalej. W poprzednich kreowaliśmy sytuacje, strzelaliśmy gole po spalonych… Brakowało nam szczęścia.
Nad czym musisz najbardziej popracować?
Na mojej pozycji muszę więcej strzelać i asystować, to jasne. Powinienem też więcej pracować w defensywie. Gdy idziesz do ataku, musisz wrócić i wykonać swoją robotę dla drużyny, grać nie tylko pod siebie, ale też dla chłopaków.
Jesteś czasami zbyt egoistyczny?
Tak, powinienem więcej pracować dla drużyny. Jak każdy, muszę jeszcze wielu rzeczy się nauczyć. To proces.
Oglądasz mecze Ekstraklasy?
Gdy tylko jestem w domu – zawsze.
Kto ma twoim zdaniem najlepszy strzał z dystansu?
Może Janota? Pamiętam, że Zarandia bardzo chwalił go w tym aspekcie, on sam zresztą też ma bardzo dobry strzał z dystansu.
Forsell?
A, tak. Bardzo dobrze wykonuje wolne.
Gdzie widzisz siebie pośród tych zawodników?
Nie wiem, ciężko mi powiedzieć. Ale może w pierwszej dziesiątce. W wieku 12 lat miałem już opanowany dobry strzał z prawej i lewej nogi. Chodziliśmy z bratem na małe boisko obok mojego domu. Mieliśmy taką grę – w maksymalnie trzech kontaktach z piłką musieliśmy strzelać na swoje bramki. Graliśmy też w siatkonogę czy chłopakami na ulicach, czasami się za tym tęskni. Nie trenuję przesadnie zbyt dużo nad techniką, bo już to mam. Mój wujek też miał bardzo dobry strzał z prawej i lewej nogi, więc może odziedziczyłem go po nim.
Jaką rolę w twoim przyszłym transferze odegra Mino Raiola?
Oficjalnie nie jest moim agentem, to tylko dobry znajomy mojego wujka. Wszyscy wiemy, jak rozległe ma kontakty. Mieliśmy okazję się poznać. Jeśli osiągnę bardzo wysoką formę i będę regularnie strzelał, może mi pomóc w transferze do dużego klubu. Ale oficjalnie nie reprezentuje mnie w niczym. Wiem jednak, że zawsze może mnie wesprzeć. Jakie zrobił na mnie wrażenie? Bardzo zdeterminowany facet. Może wszystko. We Włoszech jest bossem.
Masz agenta?
Nie, nie mam żadnego. Reprezentuje mnie tata.
Widać, że w twojej karierze wszystko jest dobrze rozplanowane, rodzina odpowiednio cię ukształtowała, zresztą sprawiasz wrażenie bardzo skoncentrowanego na piłce.
To moje marzenie z dzieciństwa, a sport to najważniejsza rzecz w życiu. Oglądam nie tylko piłkę, ale też NBA, tenis, samemu uprawiam wiele innych dyscyplin. To tylko dziesięć czy piętnaście lat, więc warto dać z siebie wszystko, by spełnić marzenia, a po karierze zawsze możesz zająć się czymś innym. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym po karierze mówił, że nie chciało mi się trenować albo robić tego czy tego. Jak będzie? Wszystko w rękach Boga.
Rozmawiał JAKUB BIAŁEK
Fot. FotoPyK / newspix.pl
***
Piotr Wołosik i Łukasz Olkowicz zapraszają na “Ofensywnych”. Gościem odcinka Dariusz Bayer, temat – finał Pucharu Polski.