Od dobrych kilkunastu lat jesteśmy świadkami zakrojonej na szeroką skalę globalizacji piłki nożnej. Kluby z największych lig europejskich ściągają piłkarzy z najdalszych zakątków świata i regularnie wymieniają się pomiędzy sobą zawodnikami i trenerami, a wraz z nimi podróżują także charakterystyczne dla danych narodów style gry i zamysły taktyczne. Jednak wszystko to, co do tej pory było uznawane za normę przebija Giampaolo Pozzo, właściciel Udinese. I Watfordu, Granady, a być może także Rapidu Bukareszt.
Żeby w pełni zrozumieć cel w jakim familia Pozzo weszła w posiadanie aż tylu klubów piłkarskich, warto najpierw pochylić się nad sposobem w jaki od wielu lat funkcjonuje Udinese. Zebrette to, zachowując odpowiednie proporcje, klub oparty na zasadach podobnych do tych, na których działa chociażby FC Porto. Główną ideą klubu z północy Włoch jest osiąganie zysku, poprzez zarabianie na transferach. Udinese słynie z zatrważająco skutecznej siatki scoutów, którzy przeczesują nie tylko Europę, ale także, a może nawet przede wszystkim, całą Amerykę Południową. Regularnie, jak zaprawiony wędkarz, zarzuca sieci na największe talenty z tamtego regionu i ściąga je do siebie, by je wypromować i sprzedać, zazwyczaj ze sporym zyskiem. Ot, taki typowy piłkarski biznes – tanio kupić, drogo sprzedać. Efekty? Wyborne.
Wyniki finansowe klubów Serie A za sezon 2013/14 nie są jeszcze znane, natomiast w sezonie 2012/13 Udinese było jednym z zaledwie sześciu klubów, które nie przyniosły straty. Mało tego, łączny zysk klubu z północy Włoch wyniósł ponad 32 miliony euro; drugie miejsce zajęło Napoli z 8 milionami zysku.
Lista nazwisk, które przewinęły się w ostatnich latach przez zespół Zebrette jest naprawdę imponująca. Drużyna zarządzana przez Giampaolo Pozzo odnalazła, wyszlifowała i wysłała w świat wielkiej piłki takich piłkarzy jak Alexis Sanchez, Mehdi Benatia, Asamoah Gyan, Cristian Zapata, Juan Cuadrado, Antonio Candreva, Samir Handanović, Guilherme Siqueira, Kwadwo Asamoah, Mauricio Isla, Pablo Armero, Andrea Dossena, Gokhan Inler, czy Fabio Quagliarella. Na swoją kolej czekają między innymi Allan, Emmanuel Badu, Roberto Pereyra i Luis Muriel. Rok w rok działacze Udinese przeprowadzają kilkadziesiąt transferów zakupu, sprzedaży i wypożyczenia swoich zawodników. Osadzony w piłkarskich realiach handel mięsem na masową skalę.
Typowa kariera młodego piłkarza sprowadzanego przez Zebrette wygląda następująca – najpierw dostaje pierwsze szlify w klubie, następnie jeśli jest wystarczająco dobry (lub nie ma dużej rywalizacji na swojej pozycji) jest promowany grając w barwach Udinese, a jeśli nie ma takiej możliwości zostaje wypożyczony do innego klubu, lub sprzedana zostaje połówka jego karty – piłkarz zyskuje na ograniu i wartości grając w innym zespole, a po jakimś czasie Udinese sprzedaje drugą połówkę jego karty. Ryzyko małe, zysk często niesamowity. Niestety dla Udinese w tym roku włoska federacja piłkarska skasowała popularne comproprieta, czyli właśnie współwłasności, zauważalnie ograniczając pole do popisu włodarzom klubu z północy Włoch. I tutaj dochodzimy do sedna tego artykułu.
O wycofaniu posiadania współwłasności do jednego gracza pomiędzy dwoma włoskimi klubami mówiło się już od paru lat. Ta unikatowa w skali europejskiej forma transferów była wyjątkowo opłacalna zwłaszcza dla Udinese. Naturalnie, cały czas była możliwość wypożyczania graczy, jednak z pewnych względów ten sposób promowania piłkarzy poza swoim klubem nie mógł się równać z comproprieta. Przede wszystkim na wypożyczenia decydowały się często słabe i średnie kluby Serie B, po to tylko, by poszerzyć swoją szczupłą kadrę. W interesie klubu pozyskującego w ten sposób piłkarza nie leżało to, by go promować – w końcu nie przynosiło to żadnych wymiernych finansowo zysków, taki zawodnik po sezonie wracał do klubu-matki. Co oczywiste, każdy wolał wystawiać zawodnika, którego był właścicielem. Stąd też sukces współwłasności – na rozwoju zawodnika i wzroście jego wartości zyskiwały obie strony, dlatego taki zawodnik dostawał swoje szanse, był ogrywany, miał możliwość optymalnego rozwoju. Nie trudno więc zauważyć, że usunięcie tej formy transferu mogło być sporym ciosem w klub działający na takich zasadach jak Udinese.
Dlatego też potrafiący patrzeć w przyszłość właściciel klubu z północy Włoch, Giampaolo Pozzo, już w 2009 roku zakupił Granadę, a w 2012 roku Watford. Stworzył w ten sposób swojemu klubowi możliwość bezproblemowego ogrywania młodych, obiecujących piłkarzy. Na linii Włochy-Anglia-Hiszpania przeprowadzanych jest co okno transferowe przynajmniej kilka wypożyczeni. Jeśli Granada potrzebuje obrońcy, a Watford lub Udinese mają na tej pozycji nadmiar – nie ma problemu, zawodnik jest natychmiast przerzucany do Hiszpanii. Nie trudno wyobrazić sobie jak wielkie możliwości daje takie układ.
Co ciekawe, niedawno pojawiła się wiadomość o tym, że rodzinna Pozzo planuje przejęcie kolejnego klubu, tym razem padło na dość egzotyczny względem wcześniejszych ruchów region – Pozzo wziął na celownik Rapid Bukareszt. Nie wiadomo jeszcze, czy to przedsięwzięcie wypali, jednak z punktu widzenia Udinese ma to sens – do Rumunii trafialiby piłkarze drugiego sortu, którzy nie mają szans na ogrywanie w pozostałych zespołach.
Warto zauważyć, że nie jest to jedyne tego typu przedsięwzięcie. Na podobnej zasadzie funkcjonuje przecież Vitesse Arnhem, które na dobrą sprawę można nazywać Chelsea ‘B’. To tam trafiają największe talenty należące do angielskiego klubu, które nie są jeszcze gotowe na to, by występować w pierwszej drużynie Chelsea. Vitesse zostało zakupione przez typowy ‘słup’ – Meraba Jordanie, jednak w rzeczywistości właścicielem tego klubu od początku był Aleksande Czygrynski, prywatnie przyjaciel Romana Abramowicza. Jakiekolwiek wątpliwości co do tego jaką rolę ma pełnić holenderski klub zostały rozwiane w momencie, gdy zarządzaniem Vitesse zajęła się Marina Granovskaia, czyli prawa ręka Abramowicza, która pracowała w jego przedsiębiorstwach od 1997 roku, a w ostatnich latach zajmowała się reprezentowaniem rosyjskiego biznesmena na spotkaniach zarządu Chelsea, oraz podczas ustalania transferów do i z angielskiego klubu.
Wchodzenie w posiadania więcej niż jednego klubu to dość nowa tendencja. Tendencja, która może się nasilić, ponieważ daje dużym klubom wiele nowych możliwości. Czy inne drużyny pójdą w kierunku wytyczonym przez Pozzo i Abramowicza? Czas pokaże.
Michał Borkowski
Twitter: mbork88