Reklama

Thriller w Amsterdamie, Austria na dnie

redakcja

Autor:redakcja

25 marca 2019, 01:16 • 6 min czytania 0 komentarzy

Choć uwaga całej Polski skupiona była przede wszystkim na meczu reprezentacji z Łotwą, nie oznacza to, że Europa wstrzymała oddech. Meczów było co niemiara i choć nie doczekaliśmy się wielkich sensacji, to parę ciekawych starć warto odnotować. Co ciekawego działo się poza Narodowym?

Thriller w Amsterdamie, Austria na dnie

Wydarzeniem dnia było zdecydowanie starcie Holendrów z Niemcami. Oczywiście można w ciemno zakładać, że z grupy, w której poza tymi dwiema reprezentacjami są jeszcze Irlandia Północna, Estonia i Białoruś, wyjdą dwaj faworyci. Ale jednocześnie to najciekawsza para, jaką można stworzyć w jakiejkolwiek grupie eliminacyjnej. Szwecja – Hiszpania? Francja – Turcja? To jednak już nie to samo.

Co tu dużo mówić, mecz w Amsterdamie nie zawiódł. Obejrzeliśmy dwie reprezentacje, które nastawiły się na show. Niemcy weszli na najwyższe obroty dużo szybciej, co dało im dwubramkowe prowadzenie już do przerwy. Lewe skrzydło gości chodziło jak nóżka przy Despacito, to tamtędy przedostawali się pod bramkę Oranje za każdym razem, gdy dochodziło do zagrożenia. Najpierw Sane, po którego dograniu Gnabry przetestował Cillessena. Później Schulz, któremu udało się obsłużyć skrzydłowego City, by ten wobec niekontrolowanego poślizgu de Ligta zapakował piłkę po długim słupku na 1:0. Wreszcie Gnabry, samotny rajd kończąc zejściem do środka i przepięknym strzałem w okienko.

Holendrzy mogli się spokojnie odgryźć dwiema bramkami już w pierwszej połowie, ale Neuer zatrzymywał ich w sytuacjach, gdy gol po prostu musiał paść. Babel najpierw niepilnowany nie wykorzystał świetnego zagrania od Depaya, później z czterech metrów trafił prosto w Neuera.

Co się odwlecze, to nie uciecze. Holendrzy zasługiwali na gole, zasługiwali na kogoś potrafiącego zrobić lepszy użytek z sytuacji bramkowej niż Ryan Babel. Jak Matthijs De Ligt, który wyskakując ponad dwóch otaczających go niemieckich obrońców odkupił winy za błąd przy pierwszym trafieniu Niemców. Jak Memphis Depay, kiedy w zamieszaniu w szesnastce rywali piłka trafiła ostatecznie pod jego nogi, gdy akurat był przodem do celu. Choć i kolejne niewiarygodne pudło zdążyło się przytrafić w międzyczasie, gdy Wijnaldum stanął niepilnowany oko w oko z Neuerem i dał się zatrzymać lewej nodze niemieckiego golkipera.

Reklama

Wydawało się, że w starciu dwóch nakręconych na atak, mających na koncie i zmarnowane setki, i przyjemne dla oka gole, bramkowy remis będzie rozstrzygnięciem ze wszech miar sprawiedliwym. Ale piłka sprawiedliwa nie jest, doczekaliśmy się więc rozstrzygnięcia. W 90. minucie, z rąk (nóg?) bohatera niespodziewanego. Bo przecież strzelca zaledwie jednego gola w obecnym i jednego w poprzednim sezonie Bundesligi. Nico Schulza z Hoffenheim.

I znów wszystko, co dobre dla Niemców, zaczęło się po ich lewej stronie. Szybka wymiana piłek, wjazd Marco Reusa w pole karne, odegranie do 25-latka z Hoffe, pozamiatane. Na odpowiedź nie było już wiele czasu, Niemcy po mało przekonującym 1:1 z Serbią znów byli Niemcami, którzy wbijają gwoździa rywalom w samiutkiej końcówce.

Wygrana smakuje tym lepiej, że przecież to Holandia była – wespół z Francją – odpowiedzialna za spadek Niemców z Dywizji A Ligi Narodów.

Holandia – Niemcy 2:3
de Ligt 48’, Depay 63’ – Sane 15’, Gnabry 34’, Schulz 90’

***

Największa niespodzianka dzisiejszego dnia? Tej trzeba zdecydowanie szukać w naszej grupie. I nie, nie mówimy o 0:0 po 75 minutach meczu Polska – Łotwa, a o tym, co wydarzyło się w Hajfie.

Reklama

Austriacy, którzy mieli walczyć z nami o zwycięstwo w grupie, w tym momencie tę grupę do spółki z Łotyszami zamykają. Zero punktów, pięć straconych goli, z czego cztery dzisiaj. Trzy to sprawka Erana Zahaviego, a więc zawodnika, który jakieś trzy lata temu wypisał się z poważnego grania i zaczął strzelać na potęgę w lidze chińskiej. Jak widać, nie przeszkadza to, by załatwiać praktycznie w pojedynkę punkty swojej drużynie narodowej – to on strzelił przecież też gola w zremisowanym 1:1 starciu ze Słowenią.

Wypada też dodać, że widzieliśmy gorsze sposoby na kompletowanie hat-tricka.

Sprawę researchu pod kątem największego zagrożenia ze strony Izraelczyków mamy więc już w zasadzie załatwioną.

Austriacy zagrali dziś w dość mocno przemeblowanym składzie względem meczu z Polską. Może liczbowo nie wyglądało to tak krytycznie, bo doszło do trzech zmian, ale jedną z nich był brak w składzie kontuzjowanego Davida Alaby. Co nie zmienia faktu, że ten wynik to mała sensacja – ekipa, która w zeszłym roku potrafiła ograć Szwecję, Rosję czy Niemców, po dwóch meczach eliminacji Euro 2020 ma na koncie tyle punktów, co Białoruś, Łotwa czy San Marino.

Izrael – Austria 4:2
Zahavi 34’, 45’, 55’, Dabbur 66’ – Arnautović 8’, 75’

***

W ostatnim meczu naszej grupy – bez zaskoczeń. Słowenia przed starciem z Macedonią Północną kolejno:

– zremisowała 1:1 z Cyprem

– zremisowała 1:1 z Norwegią

– zremisowała 1:1 z Bułgarią

– zremisowała 1:1 z Izraelem

Jaki więc mógł być wynik tego starcia? Dobrze się domyślacie. 1:1.

Spostrzeżenia? Macedończycy lubią sobie czasami przysnąć z kryciem, co było widać nie tylko przy golu Zajca na 1:0, ale też na samym początku meczu, kiedy przed Andrażem Sporarem stoperzy rozstąpili się jak morze przed Mojżeszem. A i Słoweńcom zdarzył się błąd, dzięki któremu Enis Bardhi zdołał pozbawić czystego konta Jana Oblaka – Stojanović źle obliczył lot piłki, dał się objechać na swojej stronie, zawodnik Levante zwieńczył dzieło mocnym, precyzyjnym strzałem.

Powiedzielibyśmy, że pozwala to z optymizmem patrzyć w przyszłość i liczyć na parę goli i z jednymi, i z drugimi. Ale jesteśmy niedługo po Łotwie, dlatego pewnie zrozumiecie, gdy tego nie zrobimy.

Słowenia – Macedonia Północna 1:1
Zajc 34’ – Bardhi 47’

***

Bez problemu z Cypryjczykami uporali się na wyjeździe brązowi medaliści mundialu – Belgowie. I zrobili to nader ekonomicznie, bo można wręcz powiedzieć, że po wygranej 2:0 pierwszej połowie oddali rywalom inicjatywę. W drugiej połówce meczu to reprezentacja wyspy Afrodyty posiadała piłkę przez większą część czasu (56%), co jednak kompletnie nie przełożyło się na sytuacje bramkowe – jedyny celny strzał gospodarze oddali w pierwszej połowie.

Starcie w nieco ponad kwadrans rozstrzygnęli Michy Batshuayi do spółki z braćmi Hazardami. Eden notujący setny występ w kadrze strzelił gola po asyście Batshuayia, który uporał się z czterema obrońcami i dograł do skrzydłowego Chelsea, Thorgan asystował przy trafieniu wypożyczonego do Crystal Palace zawodnika The Blues.

Cypr – Belgia 0:2
E. Hazard 10’, Batshuayi 18’

***

Chcecie definicję zwrotu „miłe złego początki” z życia wziętą? Spytajcie o nią Irlandczyków z Północy.

Sześć punktów w grupie, dwa zwycięstwa w dwóch meczach, dziś 2:1 z Białorusią dające prowadzenie w grupie. Następne spotkania? Z pokonanymi już raz Estonią i Białorusią.

Niby wszystko fajnie, niby się klei, niby spokojnie można myśleć o dwunastu punktach.

Tylko że potem: Niemcy, Holandia, Holandia, Niemcy. A że z grupy wychodzą dwie drużyny, a trzecie miejsce nie daje nawet baraży, to łatwo domyślić się, jaki jest ostatni akt tej sztuki. Reprezentanci Ulsteru mogliby jeszcze liczyć na awans do baraży dzięki Lidze Narodów, ale tę skopali koncertowo, w Dywizji B nie było gorszego zespołu, bo też nikt inny nie przegrał wszystkich czterech meczów.

Irlandia Północna – Białoruś 2:1
Evans 30’, Magennis 87’ – Stasewicz 33’

***

Pozostałe wyniki:

Kazachstan – Rosja 0:4
Czeryszew 19’, 45’+2’, Dziuba 52’, Bejsebekow 62’ (sam.)

Walia – Słowacja 1:0
James 5’

San Marino – Szkocja 0:2
McLean 4’, Russell 74’

Węgry – Chorwacja 2:1
Szalai 34’, Patkai 76’ – Rebić 13’

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...