Nie wiemy, co myślał William Remy, gdy chamsko zaatakował Javiego Hernandeza. To nie jest zachowanie, które można tłumaczyć boiskową irytacją, to jest zachowanie, które można tłumaczyć wyłącznie sianem w głowie. Brutalny atak, zamach na zdrowie rywala, po którym decyzja mogła być tylko jednak – dłuższe zawieszenie, które stało się faktem.
Cieszymy się, że mamy kolejny powód, żeby pochwalić Komisję Ligi, która jakiś czas temu zaliczała kompromitację za kompromitacją. Bezkarnym recydywistą pozostawał Abdul Aziz Tetteh, Pogoń Szczecin spóźnia się o 72 sekundy z rozpoczęciem meczu z Koroną Kielce, a tę wstrząsającą niesubordynację Komisja Ligi wyceniła na 3000 złotych, z kolei kartka Arkadiusza Głowackiego z meczu z Arką, choć faulował go Ruben Jurado, została podtrzymana. Generalnie, dziwne decyzje można było mnożyć i mnożyć.
W pewnym momencie nastąpił przełom. Karę adekwatną do przewinienia otrzymał Sito Riera, karę adekwatną do przewinienia otrzymał Alexandre Cristovao, a dziś karę adekwatną do przewinienia otrzymał William Remy, choć nie zdziwilibyśmy się, gdyby okazało się, że Francuz do teraz sądzi, iż jest niewinny. Gdy dostał drugą żółtą kartkę, nie ograniczył się do podziękowania sędziemu, że ten go oszczędził. Lepiej – poprosił o wideoweryfikację, co każe nam postawić tezę, że – delikatnie mówiąc – demonem intelektu Remy nie jest.
Tyle dobrego, że scenka, gdy cały w skowronkach chce wrócić na boisko, zapewne stanie się ektraklasowym klasykiem.
Wracając do decyzji Komisji Ligi – dyskwalifikacja obejmie cztery mecze, Remy odpocznie w starciach z Lechem Poznań, Miedzią Legnica, Arką Gdynia i Śląskiem Wrocław. Od początku zaznaczaliśmy, że dłuższe zawieszenie w tym przypadku jest obowiązkiem, choć na pewno nie tak długie jak w przypadku Sławomira Peszki. To byłaby mimo wszystko przesada, cztery mecze wydają się wystarczająco dotkliwą karą.
Fot. FotoPyk