Reklama

Mecz w cieniu transferowych negocjacji

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

21 stycznia 2019, 08:34 • 3 min czytania 0 komentarzy

Los to figlarz. Jeszcze kilka miesięcy temu Krzysztof Piątek – wydawało się: nieopierzony napastnik z Cracovii – przychodził do Genoi, by… no właśnie, by co? By zaaklimatyzować się w nowej drużynie i nowym kraju, by otrzaskać się z Serie A – oczywiście. Ale na pewno nie, by pół roku później stać się najgorętszym towarem na rynku transferowym, by zdominować okładki największych światowych gazet sportowych.

Mecz w cieniu transferowych negocjacji

Tego spodziewał się mało kto. Może nawet tego nie spodziewał się nikt, niewykluczone.

Tymczasem po mniej więcej pół roku Cesare Prandelli mówi, że takiego napastnika – kompletnego, z  wielkimi umiejętnościami strzeleckimi – jeszcze nie trenował, choć miał pod opieką chociażby Alberto Gilardino, Adriano, Francesco Tottiego, Lukę Toniego, Antonio Cassano czy Christiana Vieriego. Można wymieniać i wymieniać.

Tymczasem po mniej więcej pół roku Piątek pobił mnóstwo rekordów. Najświeższy? Jeżeli wszystko wypali, stanie się najdroższym polskim piłkarzem w historii, gdyż od 40 do 45 milionów euro ma dostać Genoa od Milanu za przeprowadzkę Piątka na San Siro. Tym samym polski napastnik znajdzie się w setce najdrożej kupionych piłkarzy w historii, w dziesiątce największych transferów w historii Serie A, przynajmniej w trójce największych transferów w historii Milanu (prowadzą Bonucci i Rui Costa, którzy kosztowali po 42 miliony), do tego stanie się zdecydowanie najdrożej sprzedanym piłkarzem przez Genoę.

Tymczasem strach pomyśleć, gdzie byłaby Genoa bez Piątka, który – oprócz prawdopodobnego rekordu transferowego – bił, wyrównywał, albo zbliżał się do wielu innych rekordów. Przykład pierwszy z brzegu? A chociażby początek ligowych zmagań, kiedy Piątek – licząc od sezonu 2002/03 – stał się pierwszym piłkarzem, który strzelał w każdym z pierwszych siedmiu spotkań Serie A.  Tak jak 16 lat temu Christian Vieri (swoją drogą, rekord należy do Gabriela Batistuty, który w 1994 roku popisał się trafieniami w jedenastu kolejnych spotkaniach). Jak pięknie wracać po czasie, przypominać sobie, jak to wyglądało, jednocześnie zachowując przeświadczenie, że Piątek nie został jedynie ciekawostką pierwszych kilku kolejek.

Reklama

4

Włącznie z Pucharem Włoch na przywitanie zdobył 12 bramek w  7 meczach.

21 meczów, 19 goli, 1 asysta – taki jest bilans Krzysztofa Piątka w Genoi. Bilans, który już się zmienić nie powinien, choć Piątek miał szansę zagrać w barwach Genoi jeszcze raz, dziś. Przeciwko Milanowi, do którego za chwilę powinien trafić, w barwach którego już być może w sobotę podejmie Napoli.

Ale jako że wspomnieliśmy, iż los to figlarz, to nie mogło być inaczej. Piątek pauzuje za nadmiar żółtych kartek.

Tym sposobem zamyka się jego piękna karta, którą napisał w Genoi. A otwiera nowa, w miejscu zarówno bardziej prestiżowym, jak i trudniejszym. W miejscu, w którym sporo napastników pękało. Przede wszystkim w ostatnich latach – Gianluca Lapadula, Luiz Adriano, Mario Balotelli, Mattia Destro, długo by wymieniać – bo całościowo Milan jest z wielkimi napastnikami kojarzony, to wielcy napastnicy w dużym stopniu napisali jego historię. Wystarczy wspomnieć Gunnara Nordahla, Marco van Bastena,  Filippo Inzaghiego czy Andrija Szewczenkę i wszystko stanie się jasne.

I oby do tej drugiej grupy dołączył Piątek. Mamy nadzieję, że transfer zostanie dopięty tak szybko jak to tylko możliwe, by w sobotę mógł otworzyć nowy rozdział.

Reklama

A jego koledzy nowy rozdział otwierają już dziś. Rozdział bez swojej gwiazdy.

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...