Gdy pierwszy raz pojawiła się idea trzeciej ligi europejskiej, wyraziłem umiarkowany entuzjazm. Nasza słabość naszą słabością, pasztetowość nowych rozgrywek absolutnie niepodważalna, ale to też w polskim piekiełku urozmaicenie. Oswojenie faz grupowych. Czwartki z nadwiślańskimi zespołami czarującymi grą w różnych częściach kontynentu. Kto wie, może i szansa na naprawdę efektowny rajd wiosną?
Tymczasem pojawił się faktyczny kształt planowanej rewolucji i trzeba powiedzieć brutalnie:
Jak nas nie było, tak nas nie będzie.
32 drużyny w Lidze Mistrzów, 32 drużyny w Lidze Europy, 32 drużyny w Lidze Europy 2. To raptem szesnaście miejsc więcej, niż do tej pory (Liga Europy aktualnie ma 48 miejsc w fazie grupowej). Uderzmy się w pierś: czy gdyby w trwającej edycji pucharów nagle zrobiło się o szesnaście miejsc więcej, polski zespół otrzymałby zaproszenie? Chyba do posprzątania po bankiecie: dwadzieścia trzy drużyny odpadły w fazie Play-Off, do której nie dostał się żaden reprezentant Ekstraklasy. Nie stalibyśmy nawet w drugim szeregu chętnych.
Tym, którzy nie znają zasad, szybkie wyjaśnienie, oczywiście z polskiej perspektywy.
Liga Mistrzów
Mistrz Polski musi przejść cztery rundy eliminacyjne. Legia może liczyć na jako takie rozstawienia, ktokolwiek poza nią od razu ma ciężary.
Liga Europy
W eliminacjach Ligi Europy nie biorą udział żadne polskie drużyny. Może tu “spaść” mistrz Polski jeśli przegra w eliminacjach Ligi Mistrzów – do Play-Off z III rundy, do fazy grupowej z finalnej IV rundy.
Liga Europy 2
Eliminacyjne piekło, dotychczas znane jako eliminacje do Ligi Europy, przenosi się tutaj. Mistrz Polski ma autostradę do fazy grupowej, pozostali? Startują w drugiej rundzie, w trzeciej mogą trafić np. na ekipy z Rosji, Belgii, Portugalii, Turcji, a w ewentualnej czwartej rundzie nawet z Włoch, Niemiec, Anglii, Francji, Hiszpanii. Szansa na korzystne losowanie oczywiście jest, ale czy mamy prawo patrzeć z góry na dwumecz, w którym zagramy z ekipą z Serbii? Szwecji? Kazachstanu? Azerbejdżanu? Nie mówiąc o Szwajcarii, Danii, Cyprze czy Czechach?
Zakładam, że dowolny polski klub trafiając na norweski Sarpsborg uważałby się za faworyta. A tenże Sarpsborg przeszedł trzy rundy eliminacji, w fazie grupowej pokonał Genk 3:1. Genk, który, w zgodnej opinii poznaniaków, miał być dla Kolejorza nieosiągalny, a porażka z nim była zderzeniem czołowym z pociągiem towarowym.
Najczarniejszy scenariusz: mistrz Polski odpada w II rundzie el. LM, w III rundzie el. LE, w IV rundzie el. LE2. Znając wyniki z ostatnich dwóch lat, nie jest to nieosiągalne. Pozostali gdzieś tam polegną, z większym lub mniejszym honorem.
Scenariusz realistyczny: mistrz Polski pokonuje kogokolwiek i wchodzi z wielkimi fanfarami do fazy grupowej LE2. Pozostali wykrzaczają się podczas eliminacji, nawet niekoniecznie we wstydliwym stylu – lepszy okazał się Belg, Holender, Rosjanin, w lepszej formie był Szwed, Chorwat. Zespoły lepsze, bogatsze lub nam równe.
W praktyce więc będzie GORZEJ. Naszą normą, mniej więcej, był ostatnio jeden zespół w fazie grupowej. To się powinno utrzymać, ale już udział będziemy brać nie w drugiej, a w trzeciej lidze. Sezon, w którym zarówno Wisła jak i Legia grały w Lidze Europy, a jeszcze z niej wyszły – jakże niedoceniany czas, szczyty nieosiągalne.
O słodka naiwności, która kazała mi sądzić, że będzie inaczej, czytaj: będzie łatwiej. Szesnaście miejsc więcej dzisiaj, w tak cholernie konkurencyjnej piłce, to jest nic. O te szesnaście miejsc powalczy sześćdziesiąt drużyn na poziomie naszych najlepszych, a wielu będzie takich, którzy będą mieli prawo patrzeć na nas z góry.
Moja naiwność brała się z przekonania, że UEFA zrobi ukłon ku federacjom dziadowskim, dla których europejskie puchary są świętem; tak też w zasadzie zrobiła, ale uznając, że trzeba znać miarę i wystarczy, że w taką rolę wcieli się mistrz. Wcale się nie dziwię.
Ta cała reforma tylko bardziej uzmysławia, w jak głębokiej dupie znajduje się polska piłka klubowa. Co boli tym bardziej, że przecież potencjał – upieram się – jest. Niestety na ten moment nawet na piłkarski skład pasztetowej nieszczególnie się nadajemy.
Leszek Milewski