– Lech gra o Ligę Mistrzów – biorąc pod uwagę ostatnie sezony w wykonaniu Kolejorza, takie zdanie brzmi nieco absurdalnie. Ale gdy dodamy, że chodzi o młodzieżową Ligę Mistrzów (I runda), to już znacznie więcej osób uwierzy, że piszemy o faktach, a nie snujemy zmyśloną opowieść. W środę po południu przy Bułgarskiej lechici rozegrają rewanż z Herthą Berlin i – mimo dwubramkowej straty z pierwszego meczu – wcale nie są bez szans. A dla nas to będzie pewna weryfikacja akademii Kolejorza na tle jednej z najlepszych szkółek w Niemczech.
– Nie zasłużyliśmy na taką porażkę – taka myśl przebija się przez wszystkie wypowiedzi piłkarzy, trenerów i dyrektorów akademii Kolejorza. W pierwszym meczu w Berlinie lechici faktycznie prowadzili grę w starciu z mistrzem Niemiec juniorów starszych. Faktycznie mieli przewagę. Faktycznie tworzyli sobie więcej sytuacji strzeleckich. A tu cyk – bramka po rzucie rożnym. I cyk – gol po miękkim rzucie karnym w ostatnich minutach. Lechici przez chwilowy brak koncentracji poważnie zredukowali swoje szanse na awans. Brzmi znajomo, prawda kibicu pierwszej drużyny Kolejorza?
– U chłopaków tuż po meczu widziałem bardzo dużo sportowej złości. Oczywiście wiemy, że ten wynik przywieziony z Berlina jest daleki od idealnego, ale historia zna trudniejsze sytuacje, z których wychodziły już inne zespołu – mówi Bartosz Bochiński, trener juniorów starszych Lecha: – Wiemy, jak niewiele niuansów brakowało nam w tamtym spotkaniu. Jesteśmy po szeregu analiz i teraz powinniśmy podejmować lepsze decyzje. Bo tego zabrakło – szybkości i trafności decyzji. Stać nas na zwycięstwo, jesteśmy w stanie awansować.
Jeszcze odważniej wypowiada się Hubert Sobol, napastnik tej drużyny, który został już latem włączony do pierwszego zespołu Kolejorza: – To nie była dużo lepsza od nas drużyna. Nazwa robiła wrażenie, ale postawiliśmy im trudne warunki. W środę zrobimy swoje, awans to cel i tego się trzymamy.
Nastroje w Poznaniu są bojowe, ale na tym optymizmem stoją argumenty. Mistrzowie Polski faktycznie w pierwszym starciu z tego dwumeczu nie mieli się czego wstydzić. Grali ofensywnie, tworzyli sobie sytuacje, ale przy czystych okazjach strzeleckich zachowywali się nerwowo i zwlekali z oddaniem dobrego uderzenia. Jeśli zespół Bartosza Bochińskiego powtórzyłby teraz taką samą grę, ale wyeliminowałby błędy przy stałych fragmentach gry i nieco poprawiłby skuteczność, to faktycznie awans nie jest wcale taki nierealny. Nawet mimo klasy Herthy (mistrz Niemiec, który w fazie play-off pokonał czołowe akademie w kraju) i nawet mimo osłabień kadry Lecha.
W środowym spotkaniu na pewno nie wystąpi czterech zawodników powołanych do reprezentacji Polski U-17, czyli Jakub Kamiński, Filip Marchwiński, Jakub Niewiadomski i Filip Szymczak. Szczególnie brak Marchwińskiego może być odczuwalny – to chłopak z rocznika 2002, o którym przebąkuje się, że może już zimą pojedzie na obóz z pierwszą drużyną Lecha. Rodzice Marchwińskiego dostali też poważną propozycję transferu z Ajaksu Amsterdam, ale tę – póki co – odrzucili. Na kadrę z Lecha pojechałby pewnie też Łukasz Bejger, ale on przed kilkoma miesiącami przeniósł się do Manchesteru United i tam trafiło powołanie do kadry U-17.
Nazwy klubów, które interesują się lechitami, mówią już same przez siebie. W Lechu po cichu mówi się, że właśnie te roczniki 2000-2002 mogą nawiązać do roczników 1997-98, z których wyszli Dawid Kownacki, Krystian Bielik, Kamil Jóźwiak i Robert Gumny. Mogą nawiązać, a nawet je przebić. I m.in. dlatego tak uważnie będziemy przyglądać się w środę młodym lechitom – ogranie Legii, Pogoni czy Zagłębia to na pewno dla nich coś pozytywnego, ale jeśli się równać, to z jednymi z najlepszych w Europie. Wszak to jest najczęstszy zarzut do tych polskich maszynek produkujących piłkarzy – że wysyłają w świat chłopaków wyróżniających się na tle polskiej przeciętności, ale w zagranicznej elicie gubią się pośród tysięcy zawodników i popadają w przeciętność.
A już sama otoczka tego meczu jest dla wychowanków Lecha czymś nowym. We wtorek odbyła się oficjalna konferencja prasowa z udziałem trenera i dwóch zawodników, później juniorzy Kolejorza wybiegli na boisko treningowe stadionu przy Bułgarskiej. – Zagrać “w domu” to dla tych chłopaków nobilitacja – mówi Bochiński i wspomina, że niektórzy z jego zawodników mieli okazję zagrać na tym obiekcie za juniora młodszego, gdy Kolejorz na drodze wyjątku wpuścił swoich wychowanków na stadion w Poznaniu. – 3:0 się wtedy skończyło, więc powtórka nie byłaby zła – uśmiecha się Łukasz Norkowski, kapitan poznaniaków.
Jeśli mielibyśmy czegoś życzyć tym chłopakom, to powrotu na ten stadion. Lech w ostatnich latach wrócił do tego modelu, w którym wypożycza swoich utalentowanych piłkarzy zanim ci jeszcze zdążą pokazać się w pierwszym zespole. Michał Skóraś trafił na wypożyczenie do Termaliki Nieciecza, Tymoteusz Puchacz po wywalczeniu awansu z Zagłębiem Sosnowiec trafił tym razem do GKS-u Katowice, Jakub Moder gra u Mariusza Rumaka w Odrze Opole. Wcześniej nieco więcej w Lechu pograli Jan Bednarek, Robert Gumny i Kamil Jóźwiak, by następnie też trafić na wypożyczenie.
Ale wymieniamy tu przykłady pozytywne, które – tak jak przypadku ostatniej trójki – skończyły się powrotem do Kolejorza i regularną grą. Natomiast moglibyśmy wymieniać dziesiątki piłkarzy, dla których takie wypożyczenie było biletem w jedną stronę. Wyjeżdżali z Poznania, a wracali już do Wronek – do trzecioligowych rezerw, z których albo nie wyściubili już nosa, albo brali swoje walizki i jechali na podbój III ligi. Dlatego życzymy juniorom Lecha, by wkrótce na ten stadion wrócili.
A wejście na obiekt będzie dla kibiców darmowe, choć pewnie pora rozgrywania meczu (16:00), pogoda (w Poznaniu od wtorku leje i wieje) oraz ogólna kiepska atmosfera wokół klubu raczej nie zachęci do tego, by na stadionie pojawiły się tłumy. – Już sam fakt, że to są rozgrywki Youth Champions League, to pewna forma reklamy. Każdy, kto przyjdzie w środę nas oglądać, zobaczy zespół ofensywny, odważny, agresywny. Zaczynamy z poziomu -2, ale ja się w ogóle tym nie przejmuje. Poziom rywalizacji będzie godny stadionu i liczę, że zasłużymy na czas, którzy poświecą dla nas kibice – deklaruje trener Bochiński.
I biorąc pod uwagę rezultat z pierwszego spotkania – awans będzie miłym zaskoczeniem. My chcielibyśmy zobaczyć polski zespół, który znów nie będzie tłem dla mistrza Niemiec, ale i tym razem przekuje to na dobry wynik. A berlińczycy spięli się po całości i przywieźli do Poznania najsilniejszy skład – z Dennisem Jastrzembskim (ma już epizody w Bundeslidze), Muhammedem Kipritem (najlepszy strzelec, ostatnio grający w rezerwach Herthy) czy Pal Dardaiem Juniorem (synem trenera Herthy).
A jeśli ktoś do Poznania dotrzeć nie może, to Lech na swoich kanale YouTube przeprowadzili transmisję na żywo z tego spotkania. A zatem dzisiaj przekonamy się, czy na poziomie juniorskim możemy się porównywać się z kimś lepszym, czy pozostaje nam taplanie się w naszej polskiej szarzyźnie. O kolejnych rundach, ewentualnych rywalach i terminach nawet nie wspominamy – najpierw chcielibyśmy zobaczyć juniorów Kolejorza, którzy nie odstają technicznie, fizycznie i mentalnie od juniorów Herthy.
fot. Newspix.pl