Clarence Seedorf przychodził do Milanu jako rycerz na białym koniu, skończył jako persona non grata. Po pięciu miesiącach pracy na San Siro Holendrowi podziękowano za pracę i to paradoksalnie mimo nie najgorszych wyników. Były znakomity piłkarz stracił podobno poparcie włodarzy “Rossonerich”, a także części szatni. Włoskie media donoszą, iż smaczku całej sytuacji dodaje fakt, że Seedorf dowiedział się o wszystkim z… e-maila. Otwieranie z samego rana poczty elektronicznej to jednak życie na krawędzi. Miejmy nadzieję, że były już trener Milanu nie pił wtedy kawy.
Sytuacja niecodzienna, a sposób załatwienia całej sprawy mało profesjonalny, by nie rzec dziwaczny. Kibice są rozczarowani decyzją zarządu, ponieważ co tu dużo mówić – z tym co miał w składzie Seedorf naprawdę nieźle sobie radził. Były oczywiście i porażki, ale zabrakło mu niewiele do europejskich pucharów, a przecież przejmował drużynę po Allegrim w jeszcze gorszym stanie. Wybitnych piłkarzy jak na lekarstwo, a w składzie egzystują kopacze pokroju Kevina Constanta. Jeden z włoskich dzienników napisał kiedyś o nim: “W czasach wielkiego Milanu nie dopuszczono by go nawet do podawania piłek”. Wracając do Holendra jest to decyzja mocno krzywdząca, co potwierdzają nawet reakcje kibiców. Dziwna sytuacja, patrząc chociażby na sposób zatrudnienia szkoleniowca.
To pod wpływem Berlusconiego Seedorf zakończył zawodniczą karierę, skupiając się na powrocie do “Rossonerich”. Powitano go jako ukochanego syna Milanu, dzisiaj działacze nie mogą już na niego patrzeć. Co poszło zatem nie tak? Domniemanym powodem zwolnienia trenera jest fakt, iż popadł on w niełaskę włodarzy klubu po tym, jak piłkarze wyrazili niezadowolenie z powodu współpracy z Holendrem. Seedorfa znamy nie od dziś – jest typem filozofa, uwielbia dużo mówić, co czasem przysparza mu wrogów. Szeroko cytowano słowa, jakie w kontekście Holendra wypowiedział Mattia De Sciglio: “Może powinien był słuchać nas więcej.”
Cała sprawa ma jednak drugie dno i jest niejasna. Popatrzmy na wypowiedzi innych piłkarzy:
“Lubię go (…) Ma taką samą mentalność zwycięzcy jak ja. Mam nadzieję, że zostanie” – skromny Nigel de Jong
Pomocnik Milanu poszedł nawet krok dalej. Po strzeleniu zwycięskiego gola w derbach przeciwko Interowi swoje trafienie zadedykował właśnie trenerowi: “To zwycięstwo dla niego. Ludzie zbyt dużo mówili o jego pozycji w tym tygodniu, ale on jest dla nas bardzo ważny”.
De Jongowi wtórowali inni:
“Moje osobiste relacje z Seedorfem? Trener jest jak kumpel z zespołu. Jest tutaj dużo dialogu i pozwala na to, żeby wymieniać uwagi. Wszystko przychodzi bardzo łatwo. Jest jak starszy brat” – Mario Balotelli
“On radzi sobie bardzo dobrze i nasze wzajemne relacje zawsze były bardzo dobre, zarówno na polu zawodnik-trener, jak i osobistym (…) Być może są jakieś inne problemy w klubie i to dlatego jest on zawsze niepewny swojej pozycji… Nie wiem, co przygotowała dla niego przyszłość…” – Stephan El Shaarawy
Czyli nie było aż tak źle, jak twierdziła wierchuszka Milanu. Wiadomo nie od dziś, że Barbara Berlusconi nie ma zbytnio po drodze z wiceprezydentem “Rossonerich”, Adriano Gallianim. W tym wypadku wybuchowa para znalazła sobie jednak wspólnego wroga, czyli Clarence Seedorfa. Holender lubił narzekać, że nie ma wsparcia góry i ciągle dyskutuje się o jego przyszłości, a także publicznie komentuje się metody prowadzenia przez niego drużyny. Adriano i Barbara zadziałali, a Holender otrzymał w poniedziałek e-maila z decyzją klubu o oficjalnym zakończeniu współpracy. Oczywiście zanosiło się na to ponoć od dłuższego czasu, ale sam sposób załatwienia sprawy budzi niesmak. Zero telefonów, rozmów w cztery oczy, nic. Clarence, trzeba było siedzieć w tej Brazylii.
Seedorf ma nadal ważny kontrakt, ale prawnicy Milanu już kombinują, jakby tu zmniejszyć odprawę wynoszącą blisko 4,5 miliona euro. Clarence zrobił dużo dobrego – posprzątał sporo po Allegrim, a w nagrodę otrzymał e-maila informującego o zwolnieniu. Klub już poinformował, że nowym trenerem zostanie były szkoleniowiec Primavery, Pippo Inzaghi. “Człowiek, który urodził się na spalonym” pracował przed dwa lata z młodzieżą Rossonerich i wykonał ponoć dobrą robotę, ucząc ich m. in. tego, z czego sam słynął: “Ustawianie się, antycypacja są czymś naturalnym. Ja zawsze wiedziałem, gdzie piłka spadnie (…) Mam jednak dużo więcej do zaoferowania, jeśli chodzi o szkolenie chłopców”.
Teraz Pippo będzie uczył swoich trików pierwszy zespół Milanu, a media we Włoszech współczują nieco Seedorfowi, zastanawiając się głośno nad całą sprawą. Niektórzy wysnuli nawet teorię, że był to kolejny z politycznych trików Silvio. Plan był prosty – zatrudnić Seedorfa na chwilę, a przygotować Inzaghiego do pracy. Jak było naprawdę nie wiemy i pewnie nigdy się nie dowiemy, ale w przypadku trójkąta Barbara – Adriano – Silvio to wiadomo, że nigdy nic nie wiadomo. Jak w telenoweli.