Pamiętacie czasy, w których o Cracovii pisaliśmy, że gra dość ryzykownym systemem Pilarz-5-2? Chyba najwyższa pora, by odkopać ten pomysł, bo coś bardzo podobnego testuje właśnie Górnik Zabrze. Już w poprzednim, tak udanym dla zabrzan, sezonie statystyki były dość wymowne, bowiem ekipa Brosza straciła tyle samo goli co Sandecja (więcej tylko Lechia i Bruk-Bet), ale wcale nie zdziwimy się, jeśli teraz będzie jeszcze gorzej, nawet jeśli dramatu na razie nie ma.
Weźmy dzisiejszy mecz z Zagłębiem, drużyną, o której – delikatnie rzecz ujmując – nie powiedzielibyśmy, że jest ofensywnym walcem kasującym kolejnych rywali. Ale zawodnicy Górnika zrobili sporo byśmy odnieśli właśnie takie wrażenie. Sanogo momentami wyglądał na ich tle jak kuzyn Didiera Drogby, z którym wychował się na jednym podwórku. Tomasz Nowak rozdzielał piłki z taką łatwością, jakby zgłaszał akces do gry w Wiśle Kraków, na skrzydłach trochę szaleli Wrzesiński z Udoviciciem i tak dalej.
Jest tylko jedna okoliczność łagodząca dla defensorów z Zabrza – gospodarze byli bardzo gościnni (czytaj: nieskuteczni). Ale zanim zaczął się festiwal niewykorzystanych okazji, chyba trochę skrzywdził ich sędzia Złotek, który nie przyznał rzutu karnego, gdy w polu karnym futbolówka trafiła w rękę Jimeneza (piłka oczekiwana z dalszej odległości). Następnie wynik meczu otworzył Sanogo, który skorzystał z dobrego podania Nowaka. No a później:
– kolejne dobre zagranie Nowaka zmarnował Wrzesiński,
– Polczak z czterech metrów uderzył w boczną siatkę,
– dobre uderzenie Nowaka świetnie przeniósł nad poprzeczką Loska,
– w świetnej sytuacji skiksował Pawłowski, co mogło przerodzić się w asystę, ale nad bramką strzelił Udovivić,
– dwa razy sosnowiczanie nie przypilnowali linii spalonego i ich gole nie zostały uznane.
To tylko istotniejsze sytuacje, ale bramce Loski piłkarze Dudka zagrażali znacznie częściej. Muszą sobie pluć w brodę, bo trzy punkty leżały na ziemi – wystarczyło się po nie schylić.
A co w tym czasie robiła ofensywa Górnika? W pierwszej połowie w zasadzie nic nie robiła. Angulo raz strzelił w słupek i według statystyk był to jedyny strzał oddany przez zabrzan w tej części gry. Ale skoro Zagłębie prosiło się o problemy, to je dostało. O ile próby Jimeneza były albo niecelne, albo bez problemu radził sobie z nimi Kudła, o tyle już Angulo próbował, próbował, aż w 85. minucie dopiął swego. Przestawił w polu karnym Kokoszkę i skorzystał z wrzutki Wolniewicza.
Patrząc z naszego punktu widzenia – fajnie, nie był to zły mecz. Patrząc z perspektywy Górnika – nie najgorzej, trzeba szanować ten punkt. Patrząc z perspektywy Zagłębia – do cholery, kiedy kasować trzy punkty, jeśli nie w takich meczach?
[event_results 524258]