Burliga, Burliga i po Burlidze. Piłkarz Wisły Kraków został nagrany przez czytelnika “Przeglądu Sportowego” w punkcie bukmacherskim, gdzie dokonywał zakładów. Jeśli ktoś chce machnąć ręką – nie radzimy. Nie może być tolerancji dla zawodników, którzy są w takich miejscach widywani. I naprawdę zupełnie nas nie interesuje, czy obstawiał polską ligę piłkarską, czeskiego hokeja czy tajski boks. Zresztą, jakoś nie dowierzamy, by ktoś owładnięty żądzą odegrania się i uczestniczący w rozgrywkach ekstraklasy, akurat je regularnie pomija przy konstruowaniu kuponów.
O kłopotach finansowych obrońcy krakowskiego klubu plotki krążą od lat. Ujmijmy to tak: nie jest najlepiej sytuowanym zawodnikiem w lidze i raczej w przyszłości nie zostanie doradcą inwestycyjnym, natomiast kto wie, czy nie napisze przewodnika po polskich kasynach. Być może to złe języki opowiadają o uzależnieniu od hazardu, być może wredni ludzie dorabiali teorie do niewinnych wypadów na miasto. Być może. Ale niekoniecznie.
Faktem jest, że ktoś, kto nie ma problemu z hazardem, a gra zawodowo w piłkę, raczej nie chodzi do naziemnego bukmachera. Musi komuś rozum odjąć, żeby trafił w miejsce publiczne, gdzie z łatwością może zostać zdekonspirowany i nagrany. Ale osoby chore nie myślą racjonalnie. Idą tam, gdzie diabeł ciągnie.
W przypadku sędziego Huberta Siejewicza nie było litości: koniec kariery na szczeblu centralnym. Wtedy nagrał go w punkcie bukmacherskim w Białymstoku czytelnik Weszło. Nawet nie wnikano, co facet obstawiał, bo nie miało to żadnego znaczenia – zawodowy arbiter nie może być widywany w takich miejscach, ponieważ doszczętnie niszczy reputację całych rozgrywek. Podobnie rzecz ma się z piłkarzami. Zgadujemy, że piłkarze Wisły – tak jak zawodowi sędziowie – mają w swoich kontraktach zakaz odwiedzania punktów bukmacherskich. Tak jak nie wyobrażamy sobie, że moglibyśmy w przyszłości oglądać mecz prowadzony przez Siejewicza, tak trudno nam sobie wyobrazić, iż spokojnie patrzymy na Burligę i zastanawiamy się, co zrobi z piłką. Zawsze w pierwszej kolejności zachodzilibyśmy w głowę, na kogo postawił.
Jak Siejewicz w sędziowaniu, tak Burliga w piłce miał swój dobry czas (jak na niego) i wszystko zawalił przez niesamowitą głupotę. Ale niestety – w tym sporcie jest miejsce dla tancerzy, alkoholików, seksoholików, ale akurat dla “obstawiaczy” być nie może. Kibic zawsze musi przychodzić na mecz z przekonaniem, że jego zawodnicy grają do właściwej bramki. A takie filmiki pozostawiają wielkie pole do interpretacji.
Nie chcemy pisać, że to koniec kariery Burligi – ale na pewno kilka ogromnych kroków wstecz. Gdzieś pogra, ale czy w ekstraklasie? Co teraz powie? Jaką bajeczkę sprzeda? Jeśli możemy coś doradzić: Łukaszu, przede wszystkim zastanów się nad terapią. Nawet jeśli jesień zamiast na boisku, miałbyś spędzić w ośrodku zamkniętym w Starych Juchach. Tak, zakład w Starych Juchach to najlepszy zakład, jakiego możesz teraz dokonać.