Różne już widzieliśmy akcje w wykonaniu policji i ochrony stadionowej. Od rekwirowania kremów i obcinaczy do paznokci, przez wszelkiej maści prowokacje oraz prośby do Ekstraklasy i PZPN-u o zarządzenie ogólnopolskiego zakazu wyjazdowego, aż po podpalenie na derbach Dolnego Śląska. Okazuje się jednak, że stróżowie prawa nadal mają całkiem bogaty wachlarz zagrywek, których kompletnie się nie spodziewaliśmy.
W tym wypadku chodzi o… niespotykaną opiekuńczość względem przedsiębiorców. Co prawda nie chodzi o chronienie małych sklepów przed coraz częstszymi napadami, nie chodzi również o lobbowanie zmian w prawie, które miałyby ułatwić tym ludziom życie. Niestety policjanci nie mają również zamiaru podejmować z przedsiębiorcami jakiejkolwiek współpracy, ani tym bardziej współorganizować z nimi jakiejkolwiek akcji. Policjanci postawili sobie za to za cel ostrzeganie wszelkiej maści biznesmenów przed współpracą z szemranym towarzystwem. I tak w Szczecinie do partnerów Stowarzyszenia Kibiców Pogoni Szczecin „Portowcy” trafiły specjalne pisma wprost z komendy wojewódzkiej.
– Dzisiaj, od samego rana od naszych partnerów, z którymi współtworzymy akcję „Zbieramy kapsle i frekwencję”, napływają informacje o pismach z komendy wojewódzkiej w Szczecinie. W pismach tych policja „informuje” jakie to straszne konsekwencje niesie za sobą współpraca z kibicami – pisze w swoim oświadczeniu na stronie portowcy.org SK Pogoni Szczecin. Ujmująca troska o partnerów pozytywnej akcji zbierania kapsli i frekwencji w Szczecinie wynika „wiedzy operacyjnej” według której – uwaga – „kibice kupują ogromne ilości pirotechniki na mecz z Legią Warszawa, która to następnie zostanie użyta pod flagą sektorową celem wywołania niepokojów społecznych”.
„Niepokoje społeczne”. Co my byśmy zrobili, gdyby nie ostrzeżenia policji…
Swoją drogą, historyjka kompletnie niezwiązana z wydarzeniami w Szczecinie, ale dość znamienna, gdy mówimy o trosce funkcjonariuszy o przedsiębiorców. Jakiś idiota napadł na sklep naszego znajomego. Wiadomo, spisywanie zeznań, odciski palców, przeglądanie monitoringów. Oczywiście sprawa rozmyła się po tygodniu, sprawcy naturalnie nie złapano. Na uwagę zasługuje jednak wizyta policjantów dwa dni po zajściu. Wchodzą zadowoleni do sklepu i pytają właściciela:
– No i jak tam, wiadomo już coś?
No nie wiadomo. Szkoda, że nikt nie uprzedził tego napadu ostrzeżeniem o niepokojach społecznych.
Fot.FotoPyk