Lewy wraca do Berlina. Powtórka z maja 2012?

redakcja

Autor:redakcja

17 maja 2014, 10:37 • 16 min czytania

W dzisiejszej prasie nie znajdziecie materiałów, po których wybuchnie narodowa dyskusja. Co więcej, nie przeczytacie ani jednej wypowiedzi, która mogłaby się odbić jakimkolwiek echem. Dziś wszyscy żyją tym, co wydarzy się za granicą: najpierw w Barcelonie, potem w Berlinie. – Chciałbym w jak najlepszym stylu pożegnać się z Borussią Dortmund. Zwycięstwo w finale to moje marzenie – mówi w „PS” przed swoim ostatnim meczem w barwach BVB Robert Lewandowski. A gazeta zwraca uwagę, że dziś wraca do miejsca, w którym rozpoczął wielką karierę. To był maj dwa lata temu, kiedy Polak z Bawarczykami ustrzelił hat-tricka…
FAKT

Lewy wraca do Berlina. Powtórka z maja 2012?
Reklama

Sobotni przegląd prasy zaczynamy wywiadem z Arkadiuszem Milikiem. Warto zaznaczyć, że w tej kategorii najszybszy był Super Express, który rozmówkę zrobił i opublikował jako pierwszy – wczoraj.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Z Bergkampem pan nie rozmawiał, ale z dyrektorem Overmarsem i trenerem De Boerem już tak.
– Zgadza się. W ogóle w Ajaxie pracują sami byli piłkarze, którzy odnosili wielkie sukcesy. To jest dla mnie wielka przyjemność móc teraz być częścią takiego zespołu. Oni doskonale rozumieją, czego potrzebuje zawodnik. Wiedzą, jak pokierować piłkarzem, bo sami kiedyś grali. Wierzę, że właśnie dzięki takim ludziom uda mi się odbudować i nie tak jak w Niemczech wreszcie grać regularnie.

Miał pan ofertę z beniaminka Premier League Leicester City. Może Anglia byłaby lepszą drogą?
– Nie. Zamienienie Bundesligi na Premier League nie byłoby chyba właściwym rozwiązaniem. Znów mogłaby się powtórzyć sytuacja z Niemiec. Poza tym Leicester wchodzi do ligi jako beniaminek. Będzie tam specyficzna atmosfera. Nie wiem, czy tam miałbym aż tak duże szanse na grę. A ja chcę w spokoju odbudować formę. I jak najwięcej przebywać na boisku!

Felieton Mateusza Borka – trochę o Barcelonie, która dziś wygra, i trochę o reprezentacji.

Jakieś pozytywy po meczu z Niemcami? Wynik. Za kilka lat ktoś wejdzie sobie na Wikipedię, przyjrzy się historii spotkań Polska – Niemcy i do tego 0:0 w Hamburgu podejdzie z dużym szacunkiem. Poza wynikiem mam wrażenie, że czegoś nam zabrakło. Po pierwsze: nasz rywal wystawił na boisku dwunastu debiutantów. W większości młodych. A u nas? Thiago Cionek. 28 lat. Zaprezentował się solidnie, tylko… dlaczego nie przetestowano go wcześniej? Czasu coraz mniej, a ja na razie obserwuję tylko ciągłe testowanie. Mam też żal do naszych piłkarzy. Reprezentacja Niemiec, ta z Hamburga, nie miała praktycznie nic wspólnego z tą prawdziwą kadrą, a my nie wykorzystaliśmy sytuacji, nie podjęliśmy ryzyka.

Obok mamy kolejny dzień z życia państwa Lewandowskim i, sorry, nie zamierzamy tego nawet czytać. Wystarczy nam tytuł: „Lewy chwali się autem, a żona mięśniami!”. No to fajnie…

Image and video hosting by TinyPic

W Lechii narodził się piłkarski Mamed Chalidow, czyli Sadajew, a Łódź już prawie zatopiona. Relacje z ligi tradycyjnie jednak odpuszczamy, więc spójrzmy na ostatni tutaj materiał – tekst o Tomaszu Jodłowcu.

Tomasz Jodłowiec (29 l.) jest w rundzie wiosennej jednym z kluczowym zawodników Legii. Zimą piłkarz miał propozycję z tureckiego Trabzonsporu, ale jego transfer zablokował prezes Bogusław Leśnodorski (39 l.). – To nie była pierwsza oferta z zagranicy. Sześć lat temu chciało mnie Napoli, ale wtedy sam z niej zrezygnowałem. Słyszałem, że niektórzy nazywali mnie tchórzem. Ja tak nie uważam. Po prostu nie byłem gotowy mentalnie na wyjazd. Nigdy nie żałowałem swojej decyzji. Teraz niczego się nie bałem, ale pierwszeństwo miał Dominik Furman, który odszedł do Tuluzy. W Legii czuję się znakomicie, to europejski klub. Mógłbym tu zakończyć karierę, ale pod warunkiem, że awansujemy do Ligi Mistrzów – mówi Faktowi „Jodła”. Statystyki legionisty z tego sezonu mogą robić wrażenie. Pięć goli i pięć asyst w ekstraklasie to jak na zawodnika o defensywnym usposobieniu znakomity dorobek.

Bardzo przeciętny ten tekst, tak jak i cały numer.

RZECZPOSPOLITA

„Wyrwane serce Barcelony” – Tomasz Wacławek pisze o Puyolu.

Kiedyś powiedział, że nie chce zakończyć kariery na stole operacyjnym.
Walkę z kontuzjami przegrał, ale z Camp Nou odchodzi z podniesioną głową. Kilku ich jeszcze zostało. Steven Gerrard w Liverpoolu, Ryan Giggs w Manchesterze United, Iker Casillas w Realu, Xavi w Barcelonie. Nie da się jednak ukryć, że piłkarze związani z jedną drużyną przez całą dorosłą karierę to ginący gatunek. W czasach, gdy kluby są korporacjami, lojalność i przywiązanie do barw stało się towarem deficytowym. Tydzień temu Mediolan żegnał Javiera Zanettiego, przez ostatnie 15 lat kapitana Interu. Z Carlesem Puyolem, ikoną Barcelony żegnaną przez Katalończyków w czwartek, łączyły go nie tylko ten sam wzrost (178 cm), ale przede wszystkim wszechstronność i niezłomność. Argentyńczyka pokonał wiek, Hiszpana kolejne urazy. Kiedy w marcu Puyol ogłosił, że po sezonie rozstanie się z Barceloną, swojej przyszłości nie przesądzał. Wydawało się, że pogra jeszcze na emigracji. Tam, gdzie można nieźle zarobić i być gwiazdą, biegając za piłką dla przyjemności. Ale on kuponów od sławy odcinać nie zamierzał, to nie w jego stylu. Decyzja o futbolowej emeryturze była chyba najrozsądniejsza.

Drugi tekst traktuje o chłopcach do bicia, czyli… o sędziach – jedynych uczestnikach gry, do których wszyscy mają pretensje. W sumie racja.

Piłkarze szybko zapominają o własnych błędach. Gdy jednak do porażki rękę przyłożą sędziowie – nigdy. Co przyniesie mundial w Brazylii? فatwo sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby FIFA nominowała na mundial Urugwaj- czyka Jorge Lorriondę, a jeszcze łatwiej przewidzieć furię Anglików, gdyby miał on sę- dziować ich mecz. Lorrionda doprowadził do skandalu podczas mistrzostw w RPA. W meczu Niemcy – Anglia nie uznał prawidłowej bramki dla Anglików. Przy stanie 2:1 dla Niemców na strzał z dystansu zdecydował się Frank Lampard. Piłka po odbiciu od po- przeczki spadła dobre pół metra za linią bramkową, co bezlitośnie uchwyciły telewi- zyjne kamery. Ostatecznie Anglicy przegrali 4:1, ale bramka mogła odmienić losy meczu. Niektórzy uznali to za chichot historii, bo w podobnych okolicznościach uznano gola podczas finału MŚ w Anglii w 1966 r., w którym gospodarze zmierzyli się z RFN. Przy sta- nie 2:2 doszło do dogrywki. W 101. minucie Anglik Geoff Hurst uderzył na bramkę Niemców, po czym piłka odbiła się od poprzeczki i spadła w okolicy linii bramkowej. Sędzia Gottfried Dienst podbiegł do liniowego Tofika Bachramowa, który stwierdził, że piłka znalazła się w bramce (po latach wątpliwości go jednak nie opuszczały). Jak było naprawdę, nie dowiemy się nigdy.

GAZETA WYBORCZA

Co znajdziemy w GW? Dwie zapowiedzi – tego, co wydarzy się w Berlinie i tego, co w Barcelonie. Zacznijmy od finału Pucharu Niemiec.

Czy Robert Lewandowski pożegna się z Borussią, wydzierając w sobotę Puchar Niemiec Pepowi Guardioli? Polak może osłabić pozycję trenera, który namówił go na Bayern w decydującej rozmowie. – Chce mnie Guardiola czy nie? – pytał Lewandowski swoich doradców jesienią 2013 roku. Dużo wcześniej polski napastnik obiecał Bayernowi, że odchodząc z Dortmundu, wybierze monachijski klub, ale wszystkie europejskie media nagle zaczęły pisać, że nowy trener Bayernu nie uwzględnia polskiego napastnika w swoich planach. Gdy prezydent Karl-Heinz Rummenigge dowiedział się o nastroju Polaka, poprosił Guardiolę o zatelefonowanie do niego. Hiszpan wystukał numer i napastnik Borussii usłyszał, jak bardzo jest potrzebny Bayernowi. Podpisał kontrakt, a przed dzisiejszym finałem – meczem pożegnalnym z Borussią – zdążył poszukać sobie mieszkania w Monachium. Do zespołu dołączy 1 lipca. (…) Lewandowski nie chciałby w sobotę dodatkowo pogmatwać sytuacji Guardioli, ale jest mu na rękę wejście do drużyny, której budowa jest daleka od ukończenia. Ostatnie tygodnie wyraźnie pokazały, że Bayern Lewandowskiego będzie potrzebował. Golami w finale Pucharu Niemiec może te opinie jedynie ugruntować, wtedy wszedłby do szatni Bayernu jako największa gwiazda drużyny, a przecież jego zarobki – przynajmniej w pierwszym sezonie – będą prawdopodobnie i tak najwyższe w drużynie.

Image and video hosting by TinyPic

„W 90 minut z piekła do raju. Lub w drugą stronę” – teraz Hiszpania.

Hitchcock nie wymyśliłby lepszej puenty La Ligi – fatalny sezon Barcelony i fenomenalny sezon Atletico dobiega końca w wielkim, wyjątkowym finale na Camp Nou w bezpośredniej walce o tytuł. I za faworyta uchodzi rozbity zespół Leo Messiego. فzy Argentyńczyka w katedrze w Barcelonie były czymś naturalnym. Tito Vilanova był jego wychowawcą w La Masia, prowadził drużynę kadetów, gdzie Argentyńczyk dorastał. Msza za Tito, człowieka bez skazy, który przegrał walkę z nowotworem, stała się chwilą głębokiej refleksji dla wszystkich związanych z katalońskim klubem. Po pięciu latach hossy nadszedł stan zapaści, z wydłużającą się z każdym dniem listą nieszczęść, frustracji i rozczarowań. To jest najgorszy sezon Messiego od pięciu lat, choć i tak zdobył w La Liga aż 28 goli. Gdyby nie chroniczne kłopoty mięśniowe jesienią, być może znów wydarłby tytuł króla strzelców Ronaldo (30 bramek). Ale ostatnio stracił moc wyciągania Barcelony z opałów, co przychodziło mu dotąd z nadludzką lekkością. Poza kontuzjami zdawało się, że walczy z całym światem. Ojciec i menedżer piłkarza Jorge Messi zakładający fikcyjne firmy za granicą, by uniknąć podatków od sprzedaży praw do wizerunku syna, naraził go na kary sięgające 40 mln euro. Mecze charytatywne „Messi i przyjaciele” stały się pretekstem dla kolumbijskiej mafii do prania brudnych pieniędzy. Piłkarz nic o tym wiedzieć nie mógł, ale odpryski niesławy spadły także na niego. Jest w końcu tajemnicza choroba. Kamery kilkakrotnie rejestrowały, jak argentyński piłkarz wymiotuje na boisku. Biega po nim coraz mniej, organizm wygląda na wyczerpany. Ale w piątek ogłoszono nowy kontrakt Messiego, mówi się w klubie, że jest to wyraz zaufania do piłkarza.

W wydaniu stołecznym wczoraj nie było nic o tematyce piłkarskiej, ale dziś jest już co zacytować. Tekst o infrastrukturze, jaką dysponuje Legia, godny polecenia.

Image and video hosting by TinyPic

Sulejówek, Lesznowola, Stare Babice? Legia wciąż szuka terenów dla Akademii Piłkarskiej, koszt budowy ośrodka szacuje na 40 mln zł. Na razie, z jednym boiskiem, przegrywa pod tym względem niemal z całą ligą. – Mam hopla na punkcie akademii – mawiał poprzedni właściciel Legii Mariusz Walter. – To kluczowy projekt, którym chcę się zająć osobiście. Akademia musi powstać. I to nie taka, gdzie będą dwa czy trzy boiska – podkreślał w styczniu tuż po kupnie 80 proc. udziałów w klubie Dariusz Mioduski. 220 chłopców trenujących w Legii wciąż korzysta z jednego boiska ze sztuczną trawą. Akademia jest oczkiem w głowie kolejnych właścicieli i prezesów, szkolenie młodzieży ma być fundamentem silnej Legii. Efekty już są widoczne – Rafał Wolski i Dominik Furman, flagowe „produkty” akademii, zostali sprzedani za ponad 5 mln euro, a Michał Ł»yro, który latem też zapewne odejdzie, prowadzi Legię do mistrzostwa. Ale pod względem infrastruktury, z której korzystają ich potencjalni następcy, Legia jest w ogonie ekstraklasy. Każdy z 13 rywali Legii, który posiada akademię (nie mają jej Podbeskidzie i Piast), ma do dyspozycji więcej boisk dla drużyn młodzieżowych – najlepszy pod tym względem jest Lech, który we Wronkach ma aż siedem pełnowymiarowych boisk dla młodzieży, a kilka kolejnych – mniejsze, dla dzieci – w Poznaniu. Tymczasem Legia od wielu lat gnieździ się na jednym, eksploatowanym do granic możliwości boisku. Od 2000 roku, w którym założono akademię, zmieniło się wiele pod względem organizacji, szkolenia itp., ale nic, jeśli chodzi o infrastrukturę.

SPORT

Okładka Sportu należy do Lewandowskiego.

Image and video hosting by TinyPic

Relacje, zapowiedzi – coś, czym Sport przeważnie żyje i coś, co my zawsze opuszczamy. Poszukajmy czegoś, co nadaje się do zacytowania… O, jest rozmowa z Szeweluchinem, który ma wyrobione, ciekawe zdanie na temat naszego futbolu.

Nie jedzie z polskiej ligi na mistrzostwa świata żaden piłkarz. Przypadek?
– Oczywiście, że nie. Pocieszcie się, że to nie tylko wasz problem. Dziś najlepsi piłkarze grają w 7-8 ligach. Nie mówię oczywiście o mniejszych krajach, ale nawet nie wiem, czy jakiś zawodnik z naszej ligi poleci za ocean. Warunki są dwa. Trzeba płacić naprawdę duże pieniądze, by przyciągnąć klasowych piłkarzy, a najlepiej… samemu wywalczyć awans. Wtedy pewnie kilku graczy z ligi na mistrzostwa pojedzie.

Nie zanosi się…
– فatwo nie będzie. Poza tym Polska to zawsze będzie tylko przystanek. Dla obcokrajowców, ale też dla najlepszych waszych piłkarzy. Pewnie za miesiąc z Lecha odejdzie Lovrencsics, który strzelił nam dwie piękne bramki. Na Ukrainie nie byłoby takiej możliwości, by ktoś o talencie Lewandowskiego i Milika w ich wieku wyjechał na Zachód. Polskie kluby muszą sprzedawać, by przeżyć. Więc dostają milion, czasem dwa i są bardzo zadowolone. Ktoś powie, że cztery miliony za Lewandowskiego to było dużo. Ukraińcy takiego chłopaka trzymają kilka lat, pokażą w pucharach i jak puszczą, to za 10-15 milionów euro. A najczęściej płacą tyle, że nawet nie chce wyjechać.

Image and video hosting by TinyPic

Kolejna rozmowa, tym razem z Krzysztofem Danielewiczem, również warta uwagi. Tutaj fragment o tym, jak Zagłębie nie wypromowało swoich wychowanków.

Może to wasze pokolenie mało ambitne jest i zadowala się celami pośrednimi?
– Nie skupiałbym się na zawodnikach, ale raczej na klubowych ambicjach. Damian Dąbrowski – dziś mój kolega z Cracovii – zaczął w Lubinie w młodym wieku grać w ekstraklasie. Radził sobie nieźle, ale w pewnym momencie… też wypadł z obiegu i musiał pójść na wypożyczenie do Polkowic. Zmieniali się działacze, sztaby szkoleniowe; brakowało ciągłości koncepcji i długofalowych założeń. Może teraz się to zmieni?

Taka zapowiedź padła z ust prezesa, gdy parę dni temu prezentował postać Piotra Stokowca…
– Fajne słowa. Ciekawe tylko, czy wejdą w fazę realizacji. Myśmy też podobne zdania i zapowiedzi słyszeli. Mało tego – dawaliśmy argumenty, że warto na nas stawiać. Wygraliśmy dwukrotnie Młodą Ekstraklasę, sięgaliśmy po mistrzostwo Polski juniorów młodszych i starszych.

Na tym kończymy, bo pozostałe teksty albo po prostu są nudne, albo nie mają żadnej wartości. Udało się pogadać z Ä†wielongiem, ale głównym tematem był mecz z Niemcami. I co on niby może szczerze o tym powiedzieć?

SUPER EXPRESS

SE, podobnie jak i Fakt, Sadajewa porównuje do Khalidowa. Coś nam się wydaje, że teraz to będzie bardzo modne… Gazeta pyta też, czy Orlando Sa postrzela w Zabrzu, informując o jego powrocie. Portugalczyk zdobył ostatnio dwie bramki w rezerwach Legii. Czy coś się nadaje do zacytowania? Tak, rozmowa z Romanem Koseckim.

Image and video hosting by TinyPic

Takich emocji na finiszu w Hiszpanii nie było już dawno. No to kto: Barca czy Atletico?
– Oczywiście, że Atletico. Wierzę, że mój były zespół zremisuje 1:1 i zdobędzie upragnione mistrzostwo. Atletico już jest wielkim wygranym tego sezonu, ale wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Barcelona jako rywal leży mojemu byłemu klubowi, więc tym bardziej jestem optymistą.

Choć Leo Messi najwięcej goli strzelił właśnie Atletico, bo aż 22, to w pięciu ostatnich starciach z tym rywalem nie trafiał do siatki ani razu. Czy Atletico znalazło formułę „antyMessi”, której szukał cały świat?
– Nie wiadomo, każdy mecz jest inny, Messi znów może odpalić. Sam jestem ciekaw, jak zareaguje Barcelona, która sama się nie spodziewała, że dostanie taką szansę od losu. Teraz gracze Barcelony przypominają miÂ… reprezentację Danii z 1992 roku. Wtedy Duńczycy byli ściągani z wakacji, a zostali mistrzami Europy. Mam nadzieję, że Barcelonie tym razem się nie uda.

Zagrał pan w Atletico Madryt 59 meczów i strzelił 14 bramek. Który moment, który gol był największym przeżyciem? Takim, że życzy pan tego samego młodszym kolegom dzisiaj.
– Najbardziej ucieszył mnie nawet nie gol, ale asysta właśnie w meczu z Barceloną, tym pamiętnym, wygranym przez nas 4:3. W tym spotkaniu strzeliłem wcześniej dwa gole, a w decydującym momencie podałem do Caminero i on ustalił wynik meczu. A jak pewnie niektórzy pamiętają, przegrywaliśmy już wtedy 0:3. Ł»yczę młodszym kolegom z Madrytu takich samych emocji i wielkiego zwycięstwa.

Niby dwie pełne strony, ale czytania za wiele tutaj nie ma.

PRZEGLĄD SPORTOWY

فatwo odgadnąć, co dla PS jest najważniejszym tematem piłkarskim, choć… nie ma z tego okładki.

Image and video hosting by TinyPic

Od Berlina do Berlina. Robert Lewandowski po raz ostatni wystąpi w koszulce BVB w miejscu, w którym rozpoczęła się jego wielka kariera w Niemczech. – Chciałbym w jak najlepszym stylu pożegnać się z Borussią Dortmund. Zwycięstwo w finale to moje marzenie – mówi nam polski napastnik, który od 1 lipca będzie piłkarzem swojego najbliższego przeciwnika, Bayernu Monachium. Maj 2012 roku. Borussia Dortmund w finale Pucharu Niemiec demoluje Bayern Monachium 5:2, a głównym aktorem widowiska jest właśnie Lewandowski. – Razem z Radkiem Gilewiczem mieliśmy na stadionie najlepsze miejsca do komentowania obok telewizji niemieckiej, bo byliśmy drugą najliczniej reprezentowaną nacją w finale. Polacy mieli udział w zdobyciu każdej z bramek dla BVB. Po kolejnym trafieniu Polaka darłem się jak nigdy dotąd. To był wyjątkowy mecz. Myślę, ze hat trickiem przeciwko Bayernowi tak naprawdę rozpoczął swoją wielką karierę – mówi nam komentator Leszek Bartnicki, który będzie także sprawozdawcą dzisiejszego meczu.

Do tego rozmówka, taka typowa przed meczem, z Radosławem Gilewiczem. I układ w Hiszpanii ten sam – zapowiedź tekstowa plus kilka pytań, tym razem do Mirosława Trzeciaka.

Finisz jest pasjonujący, ale w dwóch ostatnich kolejkach zespoły Atletico i Realu zdobyły po punkcie, Barcelona ledwie dwa. Nikt nie chce zostać mistrzem?
– Najbardziej niesamowite jest to, że tytuł może wywalczyć Barcelona. Drużyna, która w pewnym momencie tego sezonu była już stłamszona, wypalona, wydawałoby się niezdolna do jakiegokolwiek wysiłku, wstrząsana aferami. Niektórzy piłkarze przestali chcieć grać ze sobą. A naprzeciwko stanie Atletico, które do ostatniej niedzieli wszystko miało w swoich rękach, a mistrzostwo bardzo mocno trzymało w garści. Teraz, w tydzień może stracić wszystko. Zespół z Madrytu najbardziej ze wszystkich zasłużył na tytuł, ale tego nie daje się za zasługi, trzeba go wygrać. Został ostatni krok. W ostatnich meczach Barcelona podtrzymała wizerunek drużyny wyczerpanej i zdestabilizowanej. Zapaść zespołów z Madrytu spadła im jak gwiazdka z nieba.

Jest jeszcze zapowiedź finału Pucharu Anglii, ale tymi zapowiedziami już się zmęczyliśmy czy rozmowa z Milkiem, którą cytowaliśmy przy okazji Faktu. Jako że relacje ligowe odpuszczamy, to spójrzmy na tekst o Dariuszu Zjawińskim.

Image and video hosting by TinyPic

Po pięciu latach przyszło wybawienie. Po piłkarza zgłosił się Dolcan Ząbki. – Darka chciałem ściągnąć już do Znicza Pruszków w 2010 roku. Nie było mi tam dane długo popracować, dlatego odezwał się później, gdy już byłem w Dolcanie. Akurat złożyło się tak, że wygasł mu kontrakt. Długi się nie zastanawiałem – przyznaje Robert Podoliński, obecny trener Zjawińskiego w Dolcanie. Po tych pięciu latach „więzienia” w Nowym Dworze Zjawiński ma żal do działaczy. – Pretensje mam o to, że kiedy pojawiały się kluby, które mnie chciały, transfery były blokowane i nie pozwalano mi odejść. Po części jestem sam sobie winny. Nikt nie kazał podpisywać mi tak długiej umowy. Klub miał swoje racje, bo chciał zarobić. Czy zastanawiam się czasami, gdzie bym teraz był, gdyby nie ten kontrakt? Nie ma co patrzeć wstecz. Myślę o tym, co jest teraz. Z Dolcanem walczymy o ekstraklasę. Na zainteresowanie innych klubów też nie mogę narzekać. Mój menedżer Marek Jóźwiak mówi, że jakieś oferty są, ale rozważać będziemy je po sezonie – kończy Zjawiński.

Spójrzmy na felietonistów: Borek (cytowaliśmy w Fakcie), Stanowski i Włodarczyk. Zacytujmy tego ostatniego.

Czy szkoleniowiec nie powinien pokazać wszystkich papierów na wstępie? Gdybym zatrudniał kierowcę autobusu, to najpierw chciałbym zobaczyć jego prawo jazdy. Chaos. Takie wyobrażenie mam o zatrudnianiu trenerów w wielu klubach ekstraklasy. Winni właściwie wszyscy: prezesi, szkoleniowcy i PZPN. Jedni na drugich kręcą bata. Są siebie warci. Pośpiech jest złym doradcą – mówi proste przysłowie. W Lubinie zwolnili Lenczyka, zatrudnili Stokowca. Konferencja. Pierwszemu dziękują. Drugiemu gratulują. Pach, pach, pach. Pozamiatane. Karawana jedzie dalej. – To nie jest decyzja krótkoterminowa – komentował dumnie zmianę sztabu szkoleniowego prezes Zagłębia Tomasz Dębicki. Z zadowoleniem wypowiadał słowa w rzeczywistości klub kompromitujące. Świadomie lub nie – zatrudnił człowieka związanego kontraktem z inną drużyną. Potem poszła śpiewka, że to tylko prezentacja. Nic jeszcze niepodpisane. Ehe, na pewno… Nawet jeśli: czy to normalne ogłaszać zaręczyny z mężatką? Oczywiście gorzej, jeśli mężatka nie mówi, że ślub wciąż ważny i ma trudności z rozwodem…

ANGLIA: Fabian zdobędzie FA Cup?

Fabian dzisiaj gości na okładce „Sun Sport”. To właśnie فukasz będzie dzisiaj grał w bramce Arsenalu podczas finału Pucharu Anglii, oczywiście będzie to pożegnanie „Fabiana” z „Kanonierami”. Podoba nam się tytuł „FAB-ULOUS”, trudno się nie uśmiechnąć, że doceniają naszego. Poza tym oczywiście wszędzie dzisiaj FA Cup na pierwszym miejscu. – Wasz autobus nie opuści garażu – tak wypowiedział się David Meyler, gracz Hull, a jest to riposta na fakt, że Arsenal ma już ze szczegółami zaplanowaną fetę po finale FA Cup. Z innych informacji nieco o finansowym Fair Play, którego prawa złamało City, a także o Suarezie, którego kusi Real.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

HISZPANIA: Mecz o wszystko na Camp Nou

Tak, to już dzisiaj. Finał Primera Division, bo takim mianem trzeba uznać dzisiejsze starcie na Camp Nou pomiędzy Barceloną a Atletico. Oczywiście nic innego dziś w hiszpańskiej prasie sportowej nie może okazać się ważniejsze, zresztą zwykłe dzienniki też zajawiają też mecz często na „jedynkach”. Tym starciem żyje dziś cały kraj, żyje cała piłkarska Europa.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

WفOCHY: Seedorf zostanie?

Dzisiejsza prasa włoska dostarcza najświeższe newsy z kontraktowego frontu, czyli – z rozmów pomiędzy Juventusem a Conte oraz Milanem a Seedorfem. Jak donosi”La Gazetta dello Sport” obaj są dziś bliżej przedłużenia swoich umów. Szczególnie zaskakujące to w przypadku Holendra, którego skazywano już na wygnanie, ale dziś Berlusconi wypowiada się o Seedorfie już w innym tonie. Najwyraźniej są tam zadowoleni z tego co zrobił w sensie piłkarskim, problemem są tylko pozaboiskowe konflikty. Z plotek transferowych ponoć Roma bierze na celownik Cuadrado, gracza najwyraźniej rozchwytywaneo ostatnio w Europie.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Ekstraklasa

Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą

Jakub Białek
2
Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama