Bartek Białkowski jak Steve McQueen. „Wielka ucieczka” Notts County, Polak bohaterem

redakcja

Autor:redakcja

15 maja 2014, 16:10 • 7 min czytania

Zagrzebani na dnie ligowej tabeli przez niemal cały sezon. Skazywani na spadek przez wszystkich. Ale fantastyczna akcja kibiców, wysiłki charakternego trenera – wychowanka, plus ciężka praca zawodników odniosły skutek. Notts County utrzymało się w lidze, ich „Wielka Ucieczka” powiodła się i odbiła szerokim echem po Anglii, a Bartek Białkowski miał w niej naprawdę duży udział. Piszemy o sukcesach Polaków za granicą, trofeach, pucharach, ale każdy z was, kto kibicuje drużynie, która była zagrożona spadkiem bądź spadła doskonale wie, jak wielkim sukcesem potrafi być też po prostu uniknięcie relegacji. Zapraszamy.
Jak to jest czuć się jak Steve McQueen?

Bartek Białkowski jak Steve McQueen. „Wielka ucieczka” Notts County, Polak bohaterem
Reklama

Steve McQueen?

Mówi się o waszym wyczynie jako o „The Great Escape”, nawiązując tym samym do słynnego filmu z McQueenem.

Reklama

Kumam, kumam. Kapitalne uczucie. Jedno z moich najlepszych przeżyć w karierze. Wiesz, będąc w Southampton dwa razy awansowaliśmy, najpierw do Championship, a później do Premier League, ale przy tych awansach nie miałem zbyt czynnego udziału. Teraz mimo, że to tylko utrzymanie, smaczek jest. Wspaniały można powiedzieć, bo byliśmy w katastrofalnej sytuacji, pozostawała nam tylko wiara. Tytuł „The Great Escape” pokazuje, że wszyscy wierzyliśmy w siebie.

Raczej pokazuje, że byliście na takim dnie, że nikt nie widział przed wami szans. Dlatego tak docenia się to co osiągnęliście.

To trochę dłuższa historia, bo pierwszy raz hasło „The Great Escape” padło w połowie marca. Pamiętam taki moment, przegraliśmy mecz wyjazdowy z Tranmere i traciliśmy już siedem punktów do bezpiecznego miejsca. Atmosfera w szatni była katastrofalna. Kilka dni później jakiś kibic zrobił plakat z wspomnianym hasłem, wysłał do klubu i tak się zaczęło. Klub to podłapał, troszeczkę podrasował, plakaty poszły na sprzedaż. O akcji mówiono wszędzie, nawet jak oglądało się w telewizji skróty z naszej ligi to komentatorzy mówili o inicjatywie naszych kibiców. Wspaniale, że zakończyła się ona sukcesem.

Image and video hosting by TinyPic

Czyli mówisz, po meczu z Tranmere byliście na dnie, a ta akcja podniosła was na duchu. Co się nagle w was zmieniło, i to do tego stopnia?

Zostało nam wówczas bodajże dziewięć meczów, a my zdawaliśmy sobie sprawę, że aby utrzymać się w lidze potrzebujemy z tego wygrać co najmniej osiem albo siedem starć. Oczywiste było, że będzie ciężko. Ale zmieniliśmy też wtedy podejście. Dużo rozmawialiśmy z pierwszym trenerem, on wpoił w nas nową mentalność. Powiedział, że od teraz walczymy o awans. Ł»e aktualnie jesteśmy już w League Two, bo tak wygląda tabela, i teraz walczymy o awans. Te rozmowy wiele nam dały, trener zaszczepił w nas wolę walki i wiarę, że jesteśmy w stanie wyjść z opresji zwycięsko. Zaczęliśmy pozytywnie patrzeć w przyszłość. Po Tranmere mieliśmy trzy mecze w siedem dni i wygraliśmy wszystkie, to dodało nam pewności siebie a później już jakoś poszło. W ostatnich tygodniach formę złapaliśmy taką, że walczylibyśmy o awans nie z League Two, a z League One.

Image and video hosting by TinyPic

Sezon w wykonaniu Notts

Image and video hosting by TinyPic

Forma za ostatnie dziesięć kolejek

Potrafisz to wytłumaczyć? Szorujecie dno tabeli przez większość sezonu, a tu nagle stajecie się jedną z czołowych ekip ligi. Aż tyle znaczy mentalność?

Kluczowa była rola trenera, Shauna Derry`ego. On zawsze słynął z tego, że ma niesamowity charakter, gdziekolwiek grał był kapitanem. Wiesz, to jest też wychowanek Notts County. Tu stawiał pierwsze piłkarskie kroki, stąd poszedł w świat. Jemu najbardziej zależało żeby utrzymać ten klub w lidze. Trener bez żadnego doświadczenia, jeszcze tydzień przed przejęciem nas grał mecz w Championship, a jednak osiągnął duży sukces. Po ostatnim meczu chłop się popłakał, mimo, że jest niesamowicie twardy. Widać było, jak wiele to dla niego znaczy. Piękny obrazek.

Derry to chyba człowiek instytucja w Notts, szczególnie teraz.

Musisz podchodzić do takiego człowieka z wielkim szacunkiem. Osiągnął dużo jako piłkarz, choć nie był nie wiadomo jak wielkim talentem, ale po prostu ciężko pracował. Takich ludzi się szanuje. Którzy walczą, którzy mimo kolejnych przeciwności losu starają się wychodzić z opresji, a nie załamywać. Ja też wiele mu zawdzięczam, bo gdyby nie on, to dawno byśmy spadli z ligi.

Ty też nie możesz narzekać, bo z tego co widziałem po zdjęciach, byłeś noszony na rękach.

Tak, każdy się cieszył, z każdego zeszło ciśnienie, kibice byli szczęśliwi, wbiegli na boisko, podnieśli mnie do góry. Było pięknie, zaczęliśmy wszyscy razem śpiewać, fajne, fajne wspomnienia. Ale powiem wprost: oby takich sezonów jak najmniej.

Wszystkich noszono na rękach, czy tylko ciebie? Tak szczerze.

Chyba tylko mnie (śmiech). Batman mnie podniósł.

Kto?

Był tam facet, przebrany za Batmana, także miał siłę(śmiech).

Image and video hosting by TinyPic

Kolejny dowód, że stałeś się w Notts ulubieńcem kibiców. Na forach od dawna pisali o tobie „Championship level keeper playing in League One”.

Mam dobry kontakt z kibicami. Dawałem z siebie wszystko w każdym meczu i potrafili to docenić. Tak trzymać.

Gdy miesiącami okupowaliście ostatnie miejsce kibice odwracali się od was, była chwilami wroga atmosfera?

Nie, właśnie nie. Z jednej strony to nawet dziwne. Nasi kibice zawsze nas wspierali, nawet gdy przegrywaliśmy to zawsze, ale to zawsze po meczu starali się nam bić brawo i dodawać otuchy. Jeździli za nami tłumnie na mecze wyjazdowe, a już ta akcja z „The Great Escape” fantastyczna. Trzeba docenić ich rolę w tym wszystkim, przecież przykładowo na kluczowy, wyjazdowy mecz z Oldham pojechało ich aż dwa tysiące.

W pewnym momencie i tak, mimo tej świetnej formy, wszystko wisiało na włosku.

Tak, to prawda. W ostatniej kolejce z Oldham musieliśmy zrobić punkt, wtedy nie interesowały nas inne mecze. Dwa inne zespoły musiały wygrać, żeby mieć szanse utrzymania w przypadku naszej porażki. Ten czarny scenariusz spełniał się przez pewien czas, bo jeszcze w 75. minucie my przegrywaliśmy, a tamte drużyny wygrywały. Byliśmy na miejscu spadkowym. Zdołaliśmy jednak strzelić gola na 1:1, a jedna z pozostałych ekip ostatecznie straciła w końcówce dwie bramki i spadła z ligi.

Były nerwy u ciebie? Tak dobrze szło, tyle wysiłku, oczekiwań, a tu wszystko mogło i tak skończyć się niepowodzeniem.

Jakoś nie. Choć to był pewnie jeden z moich ważniejszych meczów w karierze, to czułem się dobrze, nie czułem presji. Trener przed pierwszym gwizdkiem wziął do siebie mnie i jeszcze dwóch zawodników, powiedział nam, żebyśmy poprowadzili drużynę, bo jesteśmy liderami zespołu i tak naprawdę to na nas spoczywa największa odpowiedzialność. Może w pierwszej połowie było trochę nerwowości, ale w przerwie powiedzieliśmy sobie kilka słów i daliśmy radę.

A po gwizdku wielka feta.

Tak, radość była niesamowita. Ręce w górze, okrzyki radości, śpiewy z kibicami, gratulacje, przytulasy. Wiadomo, zaraz trener zorganizował jakieś piwko, później w drodze do domu zatrzymaliśmy się w sklepie, by jeszcze uzupełnić zapasy. Wróciliśmy do domów przebrać się, wziąć prysznic i na miasto.

Imprezka do białego rana.

Do białego rana, wpół do szóstej chyba wróciłem do domu (śmiech). Świętowało całe miasto, do którego pubu byś nie wszedł, tam nasi kibice, wielu prosto z trybun. Bawiliśmy się wspólnie.

To teraz płacisz w Notts za kawę czy piwo, czy za zasługi masz gratisy? Od Arka Malarza w Grecji za czasów Panathinaikosu w restauracjach nie chcieli pieniędzy.

(Śmiech) Nie, nie, płacę. Nie jestem żadną tam gwiazdą, wiadomo. Zniżek ani rabatów nie mam, wszystko z własnej kieszeni (śmiech).

Image and video hosting by TinyPic

Wyczytałem, że drużyna mimo tego sukcesu, mimo znakomitej formy w ostatnich tygodniach, ma zostać gruntownie przebudowana. Zostaje trzech graczy, a reszta na wylocie.

W tamtym sezonie mieliśmy za duży skład, trzydziestu pięciu czy nawet więcej graczy. Niektórzy kompletnie nie nadawali się do gry. Kontrakty im się pokończyły i muszą znaleźć sobie nowych pracodawców. Na przyszły sezon zakontraktowany jestem ja i dwóch zawodników, plus, wiadomo, paru juniorów. Z pierwszego składu jeszcze czterem zaoferowano kontrakt, ale wszystko zależy od nich czy podpiszą czy nie.

To jak z tobą, planujesz zostać w Notts?

Mam jeszcze rok kontraktu, ale nie ukrywam: chcę odejść. Wiem, że stać mnie na lepszy poziom, na lepszą ligę.

Twoim celem Championship.

Dużo się dzieje wokół mnie, dostaję telefony od różnych menadżerów. Miałem nawet oferty z innych państw, w grę wchodziła Belgia, Niemcy. Ale chcę zostać w Anglii. Jestem blisko przenosin.

Rozumiem, że nazwy klubu nie możesz zdradzić.

Klub z górnej połówki Championship. W tym sezonie bił się o awans.

Powrót do Polski domyślam się odległy, najprędzej na stare lata.

Był taki temat w listopadzie. Wtedy naprawdę miałem dosyć. W każdym meczu przegrywaliśmy, a ja przyjmowałem po kilka goli w każdym spotkaniu. Było ciężko. Chciałem wrócić. Nie poddałem się jednak, przyszedł nowy trener i od razu zobaczyłem, że może być dobrze. Ostatecznie okazało się, że trzeba być cierpliwym, bo podjąłem dobrą decyzję.

Rozmawiał LESZEK MILEWSKI

Fot.Twitter

Najnowsze

Ekstraklasa

Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą

Jakub Białek
2
Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama