Klątwa nad Turynem. Guttmann był dziś wszędzie

redakcja

Autor:redakcja

14 maja 2014, 23:59 • 3 min czytania

Facet ma numer 13. Wybronił bombę Limy, potem wyciągnął dwa karne. Nazywa się Beto, a po wygranych rzutach karnych płakał jak bóbr. Kto by pomyślał, że to on będzie dziś aktorem, który jako nr 1 wejdzie na deski teatru w Turynie. Mówiono o Sevilli, że zmęczona, że z Gameiro. Nawet Emery twierdził: to nie my jesteśmy dziś faworytem. A potem takie coś. Wyblok, wślizg, wybicie z linii. W końcu karne i kolejna Liga Europy. Po siedmiu latach, kiedy zwycięskiego karnego z Espanyolem wykonał Antonio Puerta, Sevilla wraca na szczyt. Liga Europy ma dziś twarz Hiszpanii.
To niesamowite. Siedem przegranych finałów, rok temu gol Ivanovicia w 93. minucie meczu. Teraz o Benfice mówiono, że jest poza zasięgiem. Znała Turyn, przetrwała w półfinale nawałnicę Juventusu, zdobyła już w tym sezonie trzy trofea, a ogranie na koniec zmęczonej Sevilii było jak splunięcie. A potem wróciło stare. Solidny wpierdol. zmarnowane sytuacje. Dogrywka. Pudła. W końcu koniec. Jupitery gasną, a Jorge Jesus, który miał zostawić Benfikę jak Heynckes rok temu Bayern – wygląda, jakby zapadł się pod ziemię.

Klątwa nad Turynem. Guttmann był dziś wszędzie
Reklama

Umówmy się – nie był to oszałamiający mecz. Co z tego, że spotkały się dwie najbardziej ofensywne zespoły Ligi Europy, jeśli na boisku zamiast zrywów duetu Rodrigo-Lima, oglądaliśmy rozpaczliwą wybijankę. Sevilla – zmęczona sezonem, grająca w pucharach już od rund przedwstępnych. Benfika – mierząca się z oklepaną wszędzie klątwą Guttmanna, faceta, który przychodził nam na myśl za każdym razem, gdy zespół Jesusa zaczynał bić w andaluzyjski mur. Pierwsza połowa zupełnie do zapomnienia, bez podań do przodu, zamiast tego z wiecznym badaniem terenu i pytaniam: co dalej? Druga w końcu z konkretnymi sytuacjami, ale takimi, że znowu wypadałoby zapytać o Guttmanna.

W pewnym momencie to naprawdę przestało być śmieszne. Jeden strzał – wybicie z linni bramkowej. Drugi – blok. Trzeci – wślig, wślizg. Sevilla częściej grała piłką, ale to Benfika stwarzała sytuacje, a wspomniany autor klątwy był i w bramce, i na stoperze, dosłownie wszędzie.

Reklama

Dawno nie widzieliśmy takiego finału. Meczu, w którym obu drużynom w pewnym momencie nie tyle co się nie chce, ale zwyczajnie brakuje sił. Puchar drugiej kategorii – niestety, musimy to dodać. Nie dziwne, że rano w „La Gazzetta dello Sport” wzmianka o tym spotkaniu pojawiła się na 15 stronie, a Tuttosport nawet nie zajawił go na okładce. Sevilla i Benfica rozegrały kilka genialnych spotkań we wcześniejszych rundach. Gol Stephana Mbii w 94. minucie spotkania z Valencią jest jednym z fajniejszych wydarzeń tego sezonu, ale dzisiaj tyle szczęścia piłkarze Sevilli nie mieli. Unai Emery latał wokół ławki, gwizdał i gestykulował, ale nie odmieniło to ani słabego dziś Reyesa, ani reszty piłkarzy odpowiedzialnych za ofensywę. Bacca więcej roboty miał w autobusach, gdy kilka lat temu dorabiał jako bileter. Wprowadzony na ostatnie minuty Gameiro znikł. Aż w końcu przyszły karne…

Co to dużo mówić – Benfica nie wytrzymała ciśnienia. Beto był tego dnia genialny. Sevilla grała na oparach. Długimi momentami znikała, ale ostatecznie to ona znowu jest na szczycie. Znowu hiszpańska piłka jest najlepsza. Znowu wraca statystyka, że hiszpańskie drużyny – poza Sociedad – w pucharach eliminowały się same. Na koniec ciekawe jest jedno: Sevilla to drużyna, która startowała do Ligi Europy od meczu ze Śląskiem…

Staszek Levy, konkubina, Błękit Paryża… Niech to będzie puenta do tego szalonego sezonu. Dzięki za Bazyleę, za derby Andaluzji albo za powrót z zaświatów Valencii. Nawet za Pilzno, które w Czechach zagrała na nosie Lyonowi. A teraz ten finał – słaby, nie będziemy mydlić oczu – ale z rozwiązaniem, łagodnie mówiać, nieszablonowym.

Bo kto dziś stawiał na Sevillę?

Najnowsze

Ekstraklasa

Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą

Jakub Białek
2
Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama