Kraków chciał przejąć badziewiaków, ale o innych też pamiętamy!

redakcja

Autor:redakcja

13 maja 2014, 13:34 • 2 min czytania

Zawsze układając jedenastki kozaków i badziewiaków, zastanawiamy się nad tym, jaki zastosować klucz i co jest np. ważniejsze – przebłysk Claasena czy strzał życia Sobolewskiego? Albo kto zagrał gorzej – Nalepa czy Marciniak? I wreszcie – ile jest warte genialne podanie Janoty w stosunku do będącego w – nie bójmy się tego słowa – wybitnej formie Vrdoljaka? W takich momentach obiektywizm siłą rzeczy musi zanikać – po prostu jeden bardziej doceni tego piłkarza, drugi tamtego. Dla jednego ważniejszy będzie spacerorajd Makuszewskiego, dla drugiego fantastyczne passy Ł»yry…
Tworząc jedenastki kozaków i badziewiaków zawsze wypisujemy sobie z góry wszystkich zawodników, którzy wyróżnili się na plus bądź „wyróżnili” na minus. W tej kolejce dylematów było kilka:

Kraków chciał przejąć badziewiaków, ale o innych też pamiętamy!
Reklama

Bąk czy Wolański?
Wilczek czy Sadajew?
Janota/Claasen/Pawłowski czy Makuszewski?

Braliśmy też pod uwagę Kiełba i Bereszyńskiego, ale szybko skreśliliśmy tę dwójkę z dwóch powodów: po pierwsze jedno kapitalne przyjęcie piłki i gol to trochę za mało w porównaniu do innych kozaków, a „Bereś” co prawda zanotował asystę (!!!), ale Modelski w tej kolejce jakoś przekonał nas bardziej. Miejmy nadzieję, że obaj panowie w ten sposób zasygnalizowali powrót do formy, bo mimo wszystko wolimy wspominać ich jako błyskotliwych, dynamicznych bocznych obrońców niż kolejne gwiazdki, które odpaliły na kilka miesięcy, a potem przepadły.

Reklama

Wyboru stoperów natomiast tłumaczyć nie musimy, bo Dossa to dziś zdecydowanie najlepszy obrońca ligi, a i Arajuuri – choć tu na bardziej wymierną ocenę trzeba poczekać – też na pierwszy rzut oka wygląda na poważnego grajka.

Jedenastkę badziewiaków moglibyśmy za to skompletować bazując na samym Krakowie. Tyle tylko, że gdy wydawało się, że nie da się zagrać gorzej od Czekaja, Nalepy czy Damiana Dąbrowskiego, aż na boisku wypadł Golla z jasnym komunikatem: nie tak prędko, panowie, dajcie szansę i mnie. No to daliśmy. Daliśmy też jego koledze, Murayamie, który z każdą kolejką haruje jak wół, by zyskać miano najbardziej przecenianego piłkarza ekstraklasy. Nie twierdzimy, że to ostatni leszcz, nie o to chodzi. Przydatność Japończyka jest jednak od dobrych kilku kolejek ZEROWA. Mniej więcej na poziomie kolejnego badziewiaka, Stebleckiego. Ten, jak już się wziął za dryblowanie, to wyszła z tego bramka dla Piasta.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą

Jakub Białek
2
Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama