Prezes tak ładnie opowiada, ale kto zatrudnił Lenczyka, a zwolnił dyrektora, który Lenczyka nie chciał?

redakcja

Autor:redakcja

12 maja 2014, 23:14 • 2 min czytania

Od pewnego czasu pisaliśmy, że los Lenczyka i Stawowego jest już przesądzony. A w ostatnim podsumowaniu ligowym znalazł się taki fragment:

Już wcześniej informowaliśmy, że Cracovia porozumiała się z Waldemarem Fornalikiem i to on poprowadzi zespół od nowego sezonu. Problem w tym, że były selekcjoner nie chce wskakiwać do spadającej windy i nie ma zamiaru przejmować drużyny w trakcie rozgrywek. A jak tak dalej pójdzie, to Cracovia może spaść. Porażka w następnej kolejce w Lubinie oznaczałaby, że Zagłębie doskoczy na jeden punkt. Pytanie, kto poprowadzi wtedy gospodarzy i kto poprowadzi gości. Nie postawilibyśmy złotówki, iż będzie to duet Lenczyk – Stawowy.
O roszadzie w Krakowie informowaliśmy wcześniej, drugi element układanki dokonał się dzisiaj w Lubinie, gdzie Oresta Lenczyka zastąpił Piotr Stokowiec. Lenczyk w ostatnim czasie skupiał się bardziej na sprawach rodzinnych, niż zawodowych, więc być może za bardzo tego kopniaka w tyłek nie odczuł. Ale nawet jeśli tyłek nie boli, to ego trochę ucierpiało.

Prezes tak ładnie opowiada, ale kto zatrudnił Lenczyka, a zwolnił dyrektora, który Lenczyka nie chciał?
Reklama

Od września zeszłego roku Lenczyk poprowadził Zagłębie w 24 meczach, w których – licząc klasycznie, wszystkie mecze po równo (3 punkty za zwycięstwo) – zdobył zaledwie 22 punkty. Tylko Widzew فódź w tym czasie punktował gorzej. Trzeci od końca byłby Piast Gliwice z 27 oczkami – czyli wciąż beznadziejnie, ale wyraźnie lepiej niż lubinianie.

Z jednej strony: zmiana w samą porę, o ile nie za późno. Długo można było mieć nadzieję, że Zagłębie wreszcie zaskoczy, ale jakoś nie zaskakiwało. Zamiast tego – rozgrywało kolejne daremne mecze, w czasie których z rzadka decydowało się na jakieś konkretne ataki. Czas uciekał, a zwycięstw jak nie było, tak nie ma. A jeśli dodatkowo okazuje się, że trener nie przychodzi na treningi własnej drużyny, to już w ogóle nie ma o czym mówić.

Reklama

Z drugiej strony: wciąż mamy spore wątpliwości co do struktury w Lubinie. Prezes z politycznego nadania, który jeszcze kilka lat temu pewnie nie odróżniał Smudy od Ł»mudy, teraz wprawdzie ładnie opowiada o zmianie ideologicznej w Zagłębiu, o wprowadzaniu doktryny „jeden klub – jedna koncepcja”, ale my coś czujemy, że należało zwyczajnie przyznać: strach nam zajrzał w oczy, trzeba ratować, co się da. Bo jeśli faktycznie w Lubinie chcieliby działać profesjonalnie to nad trenerami, którzy się zmieniają regularnie, przez lata byłby ten sam dyrektor sportowy, mający wolną rękę. Ostatnim dyrektorem sportowym był Paweł Wojtala, ale chciał zatrudnić Leszka Ojrzyńskiego, a władze kluby – czyli laicy – zdecydowali się na Lenczyka.

Teraz pytanie: czy ci, którzy we wrześniu zeszłego roku woleli Lenczyka od Ojrzyńskiego, też sami siebie wyrzucą, czy jednak nie?

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama